Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-12-2009, 22:01   #28
K.D.
 
K.D.'s Avatar
 
Reputacja: 1 K.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumny
* * *



Kroki rozchodziły się echem po korytarzu. Dziewczyna w pomarańczowo-srebrnym skafandrze bojowym wkroczyła do przyciemnionego pomieszczenia. Jęknęła. Z powodu stęchłego powietrza, jej twarz mimowolnie się skrzywiła. Mimo to, niewiasta natychmiast odzyskała rezon i zwróciła się w stronę pary karmazynowych oczu tkwiących pośród mroku.

- Równowaga uniwersum numer trzy została niemal przywrócona. To poważny…

Cień uniósł prawą dłoń. Uciszył rozmówczynię nim rozgadała się na dobre.

- To nie warte naszej uwagi mikroby. Jedynym prawdziwym zagrożeniem jest Pinhead. Usuwając go, pozbawimy ich możliwości podróży między uniwersami.

Mimo, że jego głos brzmiał dosyć młodo, zawierał silne zabarwienie bezwzględności, znieczulicy i sadyzmu. Jeśli byt kiedykolwiek posiadał człowieczeństwo, to zatracił je dawno temu. Blondynka wymruczała nieprzychylny komentarz pod nosem i zmieniła ton.

- Twoje zdanie i rzekomy geniusz taktyczny nie mają tu nic do rzeczy. Podstawiony przez nas Zoom, kilka minut temu pożegnał się z życiem. Góra zadecydowała, że konieczna jest interwencja bezpośrednia, inaczej nasze dalsze poczynania mogą zostać zachwiane. Wyruszasz za dwie godziny, wraz trzema z innymi osobami.

Warknięcie. Migoczący błysk ostrza pośród mroku.

- Mógłbym cię zabić Moonstone. Przyznam, że od dłuższego czasu chodzi mi to po głowie. Twoje żałosne sztuczki nie zdałyby się na nic względem moich zdolności…

- Daruj sobie pogróżki. Co potem? Dobrze wiesz, że pozostali zajęliby się tobą natychmiast i nie byliby równie przychylni twojej sprawie co ja. Ale jeśli chcesz spróbować…


Zaakcentowała ostatnie słowo, w mało subtelny sposób przepowiadając mu unicestwienie. Minęła chwila milczenia, po czym osobnik powoli schował swój miecz.

- Kogo dostanę do pomocy? Skoro to tak poważna sprawa jak twierdzisz…

- Raven i Wolf wyruszą z tobą… oraz ktoś z góry, kto będzie miał oko na waszą trójkę, Ponieważ trio całkowitych szaleńców wysyłane na tego typu misję zazwyczaj rodzi więcej szkody niż pożytku. Wasz cel jest prosty - całkowita anihilacja przeciwnika.


Nie odpowiedział. Przynajmniej nie od razu. Ważył wszystkie za i przeciw. Pośród mroku, powoli wykwitł uśmiech sadysty. Widząc, że skutecznie zdobyła zaciekawienie młodzieńca, Moonstone wyszła z pomieszczenia i ruszyła na powrót do centrum dowodzenia.

- Heh. Elfy. Tak łatwo nimi manipulować…






Grupa poruszała parła do przodu pośród pierwotnej breji nieprzeniknionych ciemności. Lobo pociągnął nosem. Legion zaczerpnął głębiej powietrza, odkrywając niepokojący zapach. Taki, który w większości przypadków był niedostrzegalny dla szarych śmiertelników, a przynajmniej szarych ludzi. Podczerwień i… materiały wybuchowe. Zanim jednak utkany ze srebrnej masy osobnik zdążył ostrzec o tym fakcie pozostałych, jakiś masywny obiekt nadleciał z tyłu, oplatając szyję psotnej okularnicy. Metalowe ogniwa zacisnęły się, uniemożliwiając najmniejszy ruch. No chyba, że ktoś skrycie liczył na złamanie sobie karku.

- Hej! Lepiej uważaj gdzie stąpasz mała. Inaczej zostaną z ciebie puzzle. Mój nochal właśnie zameldował mi, że stąpamy po polu minowym. A Ważniak nie lubi się mylić…

Chwyt zelżał, pan haczyk opadł na ziemię, roztaczając wokół nieznaczne echo.
Pani okularnica pacnęła się w głowę, wydając z siebie westchnienie ostatecznej beznadziejności. Pułapki! Przyzwyczajona do magicznych runów, pól siłowych i złowrogich klątw, które można było klasycznie i błyskawicznie rozpłatać, zupełnie zapomniała, że mogą znajdować się tutaj bardziej przebiegłe metody prewencyjne; takie, do których nie uda jej się dojść na tyle blisko, by się ich pozbyć, wcześniej ich nie aktywując.
-Hrm. mruknęła, wyraźnie niezadowolona z obecnego obrotu sprawy. Roztropnie cofnęła się kilka kroków. -Dzięki. Jakiś pomysł, co robimy z tym fantem? Gdyby jeszcze była tutaj przestrzeń do akrobatycznych rewolucji, to pal licho...ale taki tunel jest jak trumna. Wzdrygnęła się, najwyraźniej tknięta jakimś makabrycznym wspomnieniem -Może poszukać jakiegoś innego wejścia, takiego które...ma mniejszą szansę na zwalenie się na głowę?
Czuła się jak kretynka. Najpierw sama dokonuje wielkiego włamania, a potem pierwsza chce się wymknąć. Ale kurcze, nie spodziewała się, by ktoś z nich potrafił telekinetycznie zatrzymywać tony ziemi zwalające się na głowy. Czy coś.
Loge kaszlnął sucho w zaciśniętą pięść z niewiadomego powodu i rozejrzał się w około.
-Ktoś tu nie żałuje swojej chaty...- Wytknął, zupełnie niepotrzebnie. -To mi nie wygląda na zwykłego pragmatyka z manią prześladowczą. Te ładunki... zupełnie tak jakby komuś było wszystko jedno co stanie się z budynkiem. Albo więc ma zapasowy domek letni w Miami, albo te zabezpieczenia założył ktoś kto nie jest pierwotnym właścicielem tego przybytku- Filozofował, rozglądając się po twarzach drużyny. -Zgaduję, że żadne z was nie jest w stanie zmienić stanu skupienia na lotny, hę? Przynajmniej nie bez odpalania min- Błysnął drapieżnym, białym uśmiechem. Błękitna niewiasta w czarnym kostiumie wystąpiła na przód, podejmując inicjatywę.

- Wiecie ferajna, jeśli się skoncentruję powinnam być w stanie wyczuć baterie tych wybuchowych cacek. Ale nic nie obiecuję! W razie czego wykopujecie się sami. To jak?

Wire rzuciła na wpół zatroskane spojrzenie w kierunku stropu jaskini. Loge wzruszył ramionami.

-Warto spróbować. Tymczasem módlmy się żeby pan domu nie miał w piwnicy jakiegoś miniaturowego reaktora nuklearnego - takie baterie trzymają nieco dłużej niż Duracell... Przy okazji, w ramach BHP, sugerowałbym opuszczenie korytarza na czas operacji. Chyba, że ktoś czuje się Terminatorem...- Dodał prędko, mając wrażenie, że niejedno z nich się nim właśnie identyfikuje. Żeby tylko wybuch nie wyświetlił im na displejach 'new hardware found', jak trzysta ton skał wgniecie ich w glebę. Nożowniczka kiwnęła głową, uniosła kciuk w górę spoglądając na nowego chłopczyka, po czym bezceremonialnie obróciła się na pięcie, mając nadzieje, że zasięg potencjalnej eksplozji jest mniejszy niż kilka kilometrów. Hrm.
Batgirl westchnęła. Oczywiście, że spodziewała się pułapek różnego rodzaju. Mowa była w końcu o Batmanie - śmiertelniku który posyłał w ręce sprawiedliwości nadludzi. Nie przypuszczała jednak, że natrafi na całe pole minowe. Jeśli należało one do stałego wyposażenia tunelu to nietoperz musiał mieć jakiś sposób by je dezaktywować gdy wyjeżdżał na przejażdżki swoim Bat-samochodzikiem.
-Tylko niczego nie wysadź… - rzuciła w kierunku Wire takim tonem jakby prosiła o niemożliwe. Odwróciła się i podążyła w kierunku reszty.

Leslie uniosła dłoń, pokazując rudej środkowy palec. Oczy zalśniły wyładowaniami i żywy detektor ładunków ruszył przez siebie. Gdy tylko błękitka zbliżała się do niewielkich, śmiercionośnych sześcianów, wystrzeliwały z nich iskry, oraz cienkie nitki elektryczności, które wnikały w jej sylwetkę. Osuszone do cna zapalniki nie stanowiły zagrożenia. Pochód, który ruszył za buntowniczą dziewoją nie miał się więc czego obawiać. Po kilku chwilach tunel zwiększył swoją szerokość, stając się kolosalnych rozmiarów jaskinią.

- Jasna cholera! No to wiemy, że garaż ma dobry…

Rzucił Lobo, widząc Batmobil znajdujący się na platformie wyjazdowej, Batwing przygotowany do startu, oraz kilka Batpodów stacjonujących na boku. Czarnianin złapał się za głowę. Całe miejsce wręcz powalało ilością dostępnej przestrzeni, a echo kroków nieproszonych gości zdawało się nieść bez końca. Wielka moneta i szkielet dinozaura mogły być objawem ekstrawagancji, bądź… zwyczajnego szaleństwa. Zaawansowany technologicznie, komputer z mnogą ilością ekranów, mechanicznym ramieniem i sprzętem służącym do najrozmaitszych analiz również robił wrażenie.




Ruda zatrzymała się naglę i pociągnęła trochę mocniej nosem. Zmarszczyła brwi a na jej twarzy pojawił się grymas niepewności. Odwróciła się w kierunku głównego komputera w jaskini.
-Czuję krew… - przeczuwając najgorszą możliwą dla ich misji alternatywę Legion ruszył pędem do miejsca, które roztaczało wokół siebie słodką woń śmierci. Jeśli nietoperz dał się zabić zanim go odnaleźli… cała pieprzona robota do tej pory mogła pójść na marne. Kilka kolejnych wdechów pozwoliło zdeterminować, że krew przelała się jakiś czas temu i że… z całą pewnością nie należała do obiektu poszukiwań drużyny. Osocze należało do osoby znacznie starszej od Bruce’a, Czyżby ofiarą padł jego lokaj? Legion zwolnił bieg i wyczulił wszystkie zmysły do granic możliwości - jeśli coś tutaj kogoś zabiło to mogło nadal czaić się gdzieś w cieniach jaskini. W tym fachu ostrożności nigdy za wiele.

-Hola!- Powiedział Loge za biegnącym na złamanie karku Legionem, rozglądając się niepewnie. Jaskinia przerażała ogromem i ilością ciemnych kątów, z których każdy mógł być domem dla potencjalnego niebezpieczeństwa. Stjernskirke nie uważał się za tchórza - wolał określenie 'osobnik ostrożny, nawykły do biegów długodystansowych' - ale coś w tym ponurym, podziemnym królestwie napawało go zimnym strachem. Czuł się jak z powrotem w Svartalfheimie... a nie wspominał królestwa czarnych alfarów z rozrzewnieniem. Zaciskając mocno dłoń na rękojeści Tyrfinga Loge postąpił parę kroków w stronę centrum jaskini, a głuche echo powielało je w nieskończoność.

Nożowniczka obnażyła swoją broń, rozsądnie dochodząc do wniosku, że lepiej mieć ją między palcami, a nie w kieszeni. Różnica kilku mrugnięć często decydowała o posiadaniu kończyny, lub jej utracie; a Patricia lubiła swoje obecne rączki i miała dla nich wielkie plany. Z drugiej strony, wolała nie trzymać ostrych narzędzi na widoku, więc poszła na kompromis i naciągnęła nieco za długie rękawy dresu tak, by ukryć co tam w dłoniach piszczy. Zysk! Rozglądając sie na boki, umiejscowiła się za plecami tego który poczęstował ją nieziemskim alkoholem.
-Hej, Ważniaku, Twój nos to ostatnia nadzieja tej o to damy, nie zawiedź jej.
Uśmiechnęła się sennie, wypychając klasyczne myślenie do lodówki, pozwalając wypłynąć na wierzch instynktowi i logice morderstwa, które znajdują sposób unicestwienia czegoś tysiąc razy wcześniej, niż przeciętny sprzedawca może powiedzieć "Pięć dolarów jest okej".

Mimo, że czuł krew, kosmiczny łowca nagród nie zwrócił na to wcześniej uwagi. Najwyraźniej zawód mordercy na zlecenie mocno go w tej dziedzinie znieczulił, lub po prostu czerwone ślepia były zbyt wpatrzone w smukłe kształty maszyn, wobec czego mózg nie miał czasu wysłuchać raportów dochodzących z nosa. Flay przywołała go jednak do porządku.

- Ta chicka. Mów tak dalej to się zaczerwienię… ale spokojnie. Twój zadek jest bezpieczny. Nigdy nie tykam niczego co jest nieletnie i ma oczy wielkości połowy głowy. Hahah…
Zarechotał kpiąco i przyłączył się do detektywistycznej eskapady Legionu. Podszedł do kąta przy maszynerii, gdzie znajdowały się ledwie dostrzegalne, zaschnięte krople posoki. Obwąchał je w skrupulatny sposób, uniósł fragment do ust i posmakował.

- Kilkanaście dni. Ale zapach właściciela ciągle jest silny, a to znaczy że ktokolwiek został tak ładnie urządzony, wciąż jest wśród żywych. Sniff… jeśli mój kindol mnie nie myli, to znajduje się bardzo, bardzo… blisko. Hrm.

Lobo wyszarpnął dłoń zza pazuchy i nakierował ją na podstarzałego mężczyznę stojącego na schodach prowadzących do wnętrza rezydencji. Wyłysiały służący z delikatnym zarostem wydawał się diablo zdziwiony (i przerażony) odwiedzinami planarnych turystów.

- K-kim państwo są i jak się tu dostali? Panicz Jason mówił mi, że zabezpieczył tunel…

- Zamknij się Clyde. Póki jeszcze masz język. To my tu zadajemy pytania.

Syknął Czarnianin. Loge obrócił się ku nowoprzybyłemu, niezbyt gwałtownie jednak by go przypadkiem nie spłoszyć. W Sowieckiej Rosji to tunel zabezpiecza ciebie, pomyślał pozornie bez kontekstu.

-O- Mruknął przewracając oczami. -Daliśmy się podejść... i to dziadkowi Metuzalema- Zarechotał. -Chyba się starzejemy...- Roześmiał się cicho. -Rozumiecie? Dziadek Matuzalema, i że niby się starzejemy... łapiecie?- Nie łapali, albo nie uznali nieziemsko dobrego żartu Loge'a za wart złapania. Blondyn wzruszył ramionami. Zza jego pleców wyszedł drugi Loge, klepiąc go czule po ramieniu. -Nie martw się, stary, rzucasz perły swego humoru przed zwykłe wieprze- Zapewnił swego brata bliźniaka, po czym rozpłynął się w powietrzu gdy tylko żartowniś zdążył mu podziękować i zapewnić, że jego zdanie wiele dla niego znaczy. Stjernskirke westchnął. -Przynajmniej ja siebie rozumiem- Jęknął pod nosem, patrząc spode łba na drużynę i przerażonego lokaja. Zapowiadał sie długi, nieśmieszny wieczór...
 

Ostatnio edytowane przez K.D. : 26-12-2009 o 22:06.
K.D. jest offline