Czasami Teu sam siebie zadziwiał. Jeg umiejętności ukrywania korzystając z zasłony cieni były niezwykłe nawet dla niego samego. Młodzieniec nawet nie zauważył, że szcza obok elfiego maga... nie była to zbyt honorowa pozycja, i elf dziękował bogom, że nikt go nie widzi. Właściwie to była to dość irytująca sytuacja, elf niewiele się dowiedział, a zamiast tego musiał obserwować w upokorzeniu parę idiotów. Nerwy maga nadal były nadszarpnięte, a monotomne obserwowanie jeźdźców wcale nie sprzyjało ich naprawie.
Wyglądało na to, że niewiele się tu dziś Teu dowie, ot zwykłe ugrupowanie walczące o prawa robotników – jakże to typowe. Tacy są właśnie ludzie. Dużo gadają, ale nie popierają słów czynem. Dopiero jak ktoś rzuci kamieniem i zejdą się wszyscy w jedną dużą kupę – dopiero wtedy się ruszą, w szaleństwie rządzy krwi czy wykrzyczenia swoich małych kompleksów, pod pretekstem walki o ideały. Elfy... cóż dużo „dyskutują”, ale elfie dyskusje są poparte działaniami z czasem, lub ich brakiem jeśli dojdą do konkluzji, że nie ma to sensu – zawsze jest to jednak świadomy wybór. Teu jeszcze chwilę obserwował parę mężczyzn, zmienił jednak pozycję, aby uniknąć smrodu moczu. Niewiele się jednak wydarzyło i postanowił się wycofać, wrócić spokojnie do karczmy. Vraidem miał jeszcze trochę ich poobserwować i wrócić z raportem po około 2 godzinach, chyba że elf go zawoła lub jeźdźcy szybciej opuszczą polanę. |