Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-12-2009, 08:46   #3
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Miżoch, zbir uzbrojony nie gorzej od największych zakapiorów w „Rzeźni” sprawiał wrażenie zaskoczonego. Zaskoczonego widokiem Niziołka pośród bandy Grabarza, zaskoczony tym że ten tak śmiało się odzywał, zaskoczony w końcu tym, że to właśnie Niziołek był tym, który gada w imieniu reszty bandy. „Mózg” bandy Grabarza. Na myśl o tym na ponurym i brutalnym obliczu Miżocha pojawił się uśmiech. Nie polepszyło to bynajmniej wyglądu całokształtu. Nie spiesząc się sięgnął przez stół do dzbanów i złapawszy jeden z nich za ucho przyciągnął go w swoją stronę. Pił powoli, jakby był u siebie. W końcu odłożył i otarł wierzchem dłoni mokre usta i brodę. Jeśli jednak spuścił przy tym z oka kogokolwiek z siedzących przy stole, to na wyjątkowo krótką chwilę. Podobną atencją darzyło go trzy czwarte zgromadzonych w izbie oberży biesiadników. Nie specjalnie dbał o to.


- Rozumiem obawy. Rozumiem. Ci tu są ode mnie. Im ufam i oni idą z wami. To moje zabezpieczenie, że zrobicie to, za co wam płacę. – Miżoch zdawał się nie reagować na dwie czy trzy sylwetki szczególnych nerwusów, którzy wstali od swoich stołów i ruszyli w kierunku stołu przy którym biesiadowali „chłopcy” Grabarza. „Chłopcy” dostrzegli ich, ale wiedzieli też, że jeśli burda miała zostać wszczęta, musieli to zrobić oni, by zachować twarz. Tyle, że wówczas gotowizna z roboty przejdzie im koło nosa najpewniej. Choć i fanty z Miżocha i jego kompanów były niezgorsze. Tyle, że te dzielono by na wszystkich „zainteresowanych”. Tych zaś kędy okiem sięgnąć, było więcej. Miżoch zaś, nie zrażony rosnącym audytorium, kontynuował swoją opowieść. Tak jakby świadom był tego, że i „chłopcom” Grabarza zależeć winno na szybkim dobiciu targu.


- Grabarz nie przyszedł, bo już wykonuje zadanie, które mu zleciłem. Dobrze płatne zadanie. Z jego znajomościami tylko on się do niego nadawał. Mnie zaś zależy na czasie. Wam podobno też. Więc jak? Płacę trzy setki marek, jedna trzecia z góry. Wchodzicie? – Miżoch zawiesił pytanie obserwując z szelmowskim uśmiechem trójkę zbirów, która przysiadła się na blatach dwóch sąsiednich stolików. Jak sępy. Jednak uśmiech nie sięgał oczu. Nigdy nie sięgał oczu. – Jak się spiszecie, to dam drugie większe i lepiej płatne. I tak samo w trzeciej części z góry.


- Nie wiem ktoś ty, ale pierdol tych ciuli. Oni gówno mogą i chuja umieją. „Matka” jestem i lepiej jak u mamy ci ze mną i naszymi chłopakami będzie. – „Matka” siedział majtając nogami i przysłuchując się rozmowie Miżocha. Jednak miał już widać w głowie własny plan i pomysł. W nim zaś nie było miejsca dla „chłopaków” Grabarza. Co zresztą dobitnie wyraził swoimi słowy. Inna sprawa, że „Matka” był jednym z noży „Burego”, jednego z najgroźniejszych ludzi w całej „Rzeźni” z którego zdaniem liczył się sam Szef. A „Bury” siedział kilka stołów dalej obserwując przebieg negocjacji z umiarkowanym, acz niesłabnącym zainteresowaniem…
 
Bielon jest offline