Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-12-2009, 09:10   #136
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Krasnolud oglądał z zadowoleniem jak jego przyzwane szczury obłażą strażników, pozbawiając ich z każdą kolejną chwilą rąk do wymachiwania mieczem. Był ranny, jednakże nic nie mogło zepsuć mu dobrej zabawy, nawet doskwierający ból pleców. Na polu bitwy ostał się jeden już walczący mąż. Dość młody, o czarnych włosach, w pancerzu pasującym kolorytem do jego karnacji. Zaraz było po nim widać, że nie jest zwykłym strażnikiem miejskim, a kimś raczej dowodzącym. -Khass'ka khharas...- szepnął pod nosem, zaś przyzwany diabeł raz jeszcze rzucił się na Vivera. Wymachiwał swymi ociekającymi dziwną mazią łapami, chcą rozorać przeciwnikowi korpus. Pierwszy cios zatrzymała zbroja. Mężczyzna wygiął się lekko w bok i odsłonił żebra. Diabeł nie był na tyle sprytny by zaatakować tam, jednak jego lewitujący nieopodal pan, szeptał za pomocą magii jak stworzenie ma atakować. Posłuszna bestia zrobiła, co nakazał jej pan. Błyskawicznym ciosem rozszarpała kawałek zbroi. Viver jęknął i złapał się za bok. -Guregurugeru!- krzyknął triumfalnie przyzwany Lemure. Rana nie była wielka, lecz mąż w czarnej zbroi był zmęczony walką i tym razem odczuł boleśniej zadrapanie.

-Świetnie...- syknął zadowolony z siebie mag. Szybko rozłożył ręce na boki i wymamrotał słowo wyzwalacz znanego wszystkim czaru. Nad jego otwartą dłonią pojawiły się dwie srebrzyste kule, mieniące się różnymi odcieniami bękitu i czerwieni. Mag wziął zamach i cisnął kulami w przód. Tamte bezbłędnie pognały w stronę nieświadomego Vivera. Kule jedna za drugą zderzyły się z jego piersią, pozbawiając go tchu i po chwili przytomności. Mężczyzna padł na ziemię. Z jego ust pociekła drobna strużka krwi. Stormak uśmiechnął się pod nosem. Miał nadzieję, że nikt nie będzie miał do niego żadnego problemu, że tak się wszystko potoczyło. W końcu to on chyba najbardziej ucierpiał i zarazem pozbył się najgroźniejszych przeciwników. Stormak spokojnie sfrunął na ziemię i jakby nie zważając na powagę sytuacji szedł spokojnie między szamocącymi się strażnikami miejskimi, którzy padli ofiarą plagi szczurów. Brodacz poprawił pas i wszedł na kładkę galeonu. Pierwsze co zrobił to podszedł do Geraxa i szturchnął go w ramię -To się kurwa nazywa sieka, co wielkoludzie?!- krzyknął z uśmiechem na twarzy. -Dobra, nic tu po nas. Zawijajmy się...- rzucił po czym ściągnął z ramion podziurawioną pelerynę...
 
Nefarius jest offline