Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-12-2009, 10:58   #104
Nightcrawler
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
Często chcielibyśmy załatwić wiele rzeczy na raz. Są jednak chwile, gdy pragniemy by czas stanął w miejscu, abyśmy mogli odetchnąć, przyjrzeć się sytuacji, zastanowić się nad najlepszym wyjściem. A potem Krok po kroku, spokojnie wykonać po kolei wszystkie założenia, tak by spełnił się nasz plan - nasze oczekiwania. Tak by nikt nie zginął…
Ale tak jak nie da się zrobić wielu rzeczy za jednym razem, tak często los sprawia, zę wiele rzeczy na raz dzieje się bez naszego udziału…


Gdy padł pierwszy strzał z karabinu trzymanego przez Lexa, MJ słała w eter pierwsze wieści do karawany.

Jednak zajęty rozmową Stephena i Matta, Mortimer Vasqomb usłyszał wezwanie radiowe, dopiero w chwili gdy długowłosy rzucił się chwiejnym pędem w stronę swojego oddziału.
- MJ, Lex - wrzasnął do nadajnika handlarz - nie strzelajcie do snajpera i dwóch żołnierzy z tego oddziału, reszta to szumowiny, ale tej trójki nie ruszajcie ! Zaraz wróci tam długowłosy dowódca, dogadaliśmy się, rozumiecie dogadaliśmy się !-

Drugi strzał. Przebił czaszkę operatora ciężkiego karabinu, rozbryzgując krwawe kawałki mózgu na asfalt i stojącą obok ciężarówkę.

Gdy lufa M249 bluznęła ogniem Dex i towarzyszący mu na drodze chłopak zanurkowali na boki szukając osłony. Młody, powstrzymywany znakami ranionego żołnierza, początkowo zagrzebywał się w rowie, gdy jednak zauważył śmierć towarzysza swych niedawnych zabaw, krzyknął nisko i zerwał się do biegu. Zza paska wyrwał ciężki pistolet zakończony topornym tłumikiem i zaczął na ślepo ostrzeliwać skały ponad ciężarówkami.
Pojedyncze pociski wzbijały tylko niewielkie fontanny piasku i gruzu daleko pod pozycją kowboja.
Dex wychylił się zza skały obserwując przeciwległe stanowisko, na którym znajdowali się Daytonowie.

Stamtąd padł trzeci strzał.

Ganger obrócił się na pięcie i runął na ziemie niczym szmaciana lalka. Z bezwładnych rąk wypadł pistolet. Gdy upadał warkocz krwi zawisł na sekundę w powietrzu, by po chwili rozlać się z jego szyi na cały stygnący tors młodzika.

***

Nogi mam jak z waty, wydaje mi się jednak, że biegnę. Czuje tylko tępe uderzenia stóp o asfalt. Współgra z nimi tępy tętent krwi dudniący w uszach i skroni. Horyzont zamazuje się i podryguje. Dopiero po chwili zdaję sobie sprawę, że lecę na spotkanie drogi - upadam na pysk. Chłodna rączka pistoletu, którą wepchnął mi w dłoń stary żołnierz, gdzieś umyka, nie słyszę nawet klekotu broni o asfalt. Zrywam się, z płomieniami w płucach do ponownego biegu. Ciepła ciesz zalewa mi usta, zapychając nos. Ledwo oddycham. Czerwono czarne płaty tańczą przed oczami.
Zwielokrotniony echem w mojej czaszce odgłos strzałów ogłusza mnie myślą:
~ Zawiodłem, zabiłem ich… ~

***

Dex zauważa swojego dowódcę. Bez namysłu wypada zza osłony, puszczając serię z pistoletu. Kule świszczą. Pocisk trafia go w pierś. Żołnierz puszcza broń i osuwa się na ziemie. Matt dopada do towarzysza z krzykiem. Osłania go własnym ciałem wyciągając pustą dłoń w stronę skał na której sadowią się Daytonowie.
Łzy ściekają mu po policzku.
Zapada cisza…



***
Jak pchłę wyłuskuję nadajnik z martwego ucha Dextera. Wyrywam mikrofon przypięty do kołnierza. Wkładam odbiornik do własnego ucha i naciskam trzęsącymi się dłońmi mikrofon
- Tu Matt - 1138 - zgłaszać się i zbiórka przy ciężarówkach. Nie otwierać ognia. Potwierdzić rozkaz.-
Czekam z tłukącym się sercem spoglądając w zakrzepniętą maskę Dexa. Nie mogę powstrzymać łez…
- Dylon i Jekud obecni już idziemy..
Wyciągam pistolet z zimnej dłoni Newsona. Wyrzucam na asfalt pusty magazynek. Przeładowuję, odciągam zamek. Słucham jak pocisk trafia do komory.
Bliźniaki wychodzą zza ciężarówki, rzucają broń i biegną w moją stronę. Szczury, brak dyscypliny.
Pierwsza seria rozrywa pierś Jekuda. Przesówam lufę w stronę zdziwionej twarzy Dylona.
Trzy pociski zamieniają wyraz zaskoczenia w krwawy ochłap...

Zaciskam dłoń na rączce Beretty 93R. Z lufy leci siny dym. Jak tchnienie zza światów. Patrzę jak dłoń, jak lufa powoli wędruję do mojej skroni…
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.

Ostatnio edytowane przez Nightcrawler : 28-12-2009 o 11:00.
Nightcrawler jest offline