Biegł w stronę statku kiedy zauważył kolejne magiczne pociski lecące w stronę Vivera – ostatniego na placu boju. Magia trafiła i pozbawiła przytomności cel, ale najwyraźniej nie dla wszystkich zwykłe wyłączenie z walki wystarczyło. Ork kierowany szałem uderzył co prawda płazem miecza ale tak potężnie, że z pewnością nie jedna kość w ciele oficera zamieniła się w proch, nie mógł tego przeżyć.
Następnie kilku towarzyszy skierowało się w stronę statku na co Bronthion patrzył nieco zdziwiony „Nie zapomnieli o czymś?” spojrzał na dwa ciała wyższych rangą strażników „Z pewnością mają przy sobie coś wartościowego”. Najpierw zbliżył się do ciała magika i obrabował ze wszystkiego co ów miał wartościowego, łotrzyk wypchał sobie kieszenie i sakwę co nie wystarczyło – kilka przedmiotów musiał trzymać w dłoni. Teraz kolej pogruchotanego Vivera – ostrożnie żeby nie upuścić nic zbliżył się do niego, okazało się że i on posiada „kilka” drobiazgów. Po zakończonej operacji Bronthion powoli wszedł na okręt obładowany niczym juczny muł dobytkiem dwóch umarlaków.
__________________ "Kiedy nie masz wroga wewnątrz,
Żaden zewnętrzny przeciwnik nie może uczynić Ci krzywdy." Afrykańskie przysłowie |