Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-12-2009, 17:10   #31
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Czarodzieje byli lepsi niż czarodziejki. Niewątpliwie.
Można by zapytać "dlaczego?". Przecież statystycznie to właśnie kobiety posiadały większe umiejętności magiczne, czego najlepszym przykładem mogła być Tissaia de Vries. Ewentualnie Filippa Eilhart.

Zerrikanka widziała w mężczyznach jedną zaletę. Gdy stawali się szkodliwi, bardzo łatwo można było ich wyeliminować, nie zważając na umiejętności, nawet arcymistrzowskie.

Dlatego też wolała nieco aroganckiego Liska, nawet o całkiem sporych umiejętnościach niż niewiele słabszą od niego czarodziejkę. Nie ważne jaką.

Czarodziej wdał się w mało interesujący monolog, sugerujący, iż jego umiejętności są wielkie.
Ponadto rozchylił płaszcz, niby przypadkiem, pokazując, brak broni. To miało potwierdzić jego teorię, natomiast mówienie o własnych finansach miało funkcję dodatkowego filaru w moście.

W końcu jednak przeszedł do konkretów, spoglądając na wszystkich mało przyjemnym wzrokiem, z którego Zerrikanka nic sobie nie robiła.
Podobnie mogła odnieść się do rad, które udzielał czarodziej. Ona zawsze była gotowa. W jej kraju trzeba było potrafić sobie poradzić nawet bez broni, zaś zagrożenie mogło nadejść zewsząd.

Mówca w końcu postanowił zakończyć, po czym zbliżył się do wyjścia, gdy nagle skoczył ku Tiikeri.
Teoretycznie kobieta mogła wydobyć ostrza, lecz nie widziała powodu. Gdyby miał zamiar rzucić zaklęcie, zrobiłby to z daleka.
Gdyby chciał ją pchnąć sztyletem, nie trzymałby rąk aż tak na widoku, natomiast uderzenie z jego strony nie mogłoby napłynąć. Musiałby złożyć się do niego w trakcie podchodzenia.

-Chciałbym zamienić z tobą słówko na osobności? Oczywiście na tematy zawodowe-powiedział.
Kobieta wzruszyła obojętnie ramionami, całkowicie ignorując uśmiech.

Nim jednak wszyscy się rozstali, ich szef podszedł do nich i pożegnał się z każdym. Niewątpliwie było to miłe, lecz również mało profesjonalne.
Być może to jedynie jakaś gra, a może zamierzał przejść na "emeryturę".

Stopniowo pokój wyludniał się, zaś światła gasły. Bynajmniej nie było to żadną przeszkodą, ponieważ często musiała pracować w większych ciemnościach.
Co jakiś czas spoglądała za okno, sprawdzając ile czasu już stoi w tym pomieszczeniu. Było to raczej przyzwyczajenie z czasów łowów, kiedy to w ten sposób mierzyła czas pożywiania się ofiary czy oceniała odległość, zestawiając to z innymi pomiarami.

W końcu czarodziej zdecydował się odezwać, zaś każde kolejne jego słowo było coraz bardziej dziwne.
Więcej, położył dłoń na jej ramieniu... Ostatni, który zdecydował się uczynić coś podobnego zostawił rękę przy niej, a sam odskoczył na jakieś dwa metry. Naturalnie bez przedramienia.

Tym razem postanowiła tego nie zrobić. W końcu to on miał ich przetransportować, zaś do tego kończyny górne bardzo się przydają.

Istniało kilka możliwości, dlaczego chciał ją przekonać, by nie wyruszała i nie walczyła z czarodziejką.
Pierwszy, był sojusznikiem drużyny i chciał ja ochronić.
Drugi, był wrogiem, zaś nie znając jej umiejętności, nie mógł być niczego pewnym.
Były jeszcze inne, ale niespecjalnie brała je pod uwagę.

W końcu czarodziej wyszedł, zaś ona mogła uczynić to samo.

Noc była ciemna, choć gwiazdy błyszczały na firmamencie pełnią blasku. Niezwykłe było to, jakże specyficzne były pory doby Krain Zachodu w porównaniu do jej kraju.

Choćby teraz mogła znaleźć szereg różnic. Przykładowo w temperaturze i wilgotności. Zerrikania była dużo cieplejsza, zaś wilgotność czasami tak duża, iż im, rodowitym mieszkańcom ciężko było wytrzymać.
Tutaj wiało chłodem. Co prawda przez lata zdążyła się już przyzwyczaić nie tylko do chłodu, ale również do mrozów, choć podczas pobytu w Kovirze i Poviss musiała bardzo szczelnie się ubrać.
Sensacja jaką wzbudziła na tamtych ziemiach była ogromna. Lud Wschodu na tak mroźnych ziemiach? Niespotykane.

Odetchnęła głębiej, a następnie skierowała się ku bramie.

***

Nadeszła od tyłu. Bynajmniej nie od strony miasta. Wolała spędzić czas poza jego murami niż w środku i jedynie raz weszła tam ponownie, by podjąć dwadzieścia koron novigradzkich.
Bankier uprzejmie poinformował ją również o kursie korony redańskiej względem orenów temerskich.
Jedna korona była warta około siedmiu orenów.

Florenów Nilfgaardzkich nie chciała podejmować.

Tyle ją widziano w mieście. Nadeszła dopiero teraz, przy jednym z budynków czekając na wybicie godziny szóstej. Wtedy właśnie podeszła do czarodzieja i jego konia.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline