Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-12-2009, 22:51   #147
Whiter
 
Whiter's Avatar
 
Reputacja: 1 Whiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnie
Po drodze, która mogło by się zdawać nie miała końca, dokuśtykał na okręt. Tam, rypnął się pod burtą, łapczywie łapiąc oddech. Głowę odchylił do tyłu, by nareszcie mógł wbić wzrok w niego. Widok ten, i świadomość, że nadał żyje sprawiły mu wiele satysfakcji, lecz nie tyle, co ostatni cios. "Będzie co odpowiadać wnukom, oj będzie..." pomyślał. O ile ich dożyje.



Spoglądając następnie na zakrwawiony miecz, wypatrywał uszczerbku na katzbalgerze, ale na szczęście takiego się nie dopatrzył. Miecz, wykonany jeszcze ręką kowali plemiennych, był szczytem tamtejszej technologi. Co prawda, inne rasy upierają się, że jedynie potrafią oni wytapiać prostego rodzaju metale. Gówno prawda. Ten oto kat, wykłuwany przez prawie miesiąc i ozdabiany, na specjalne zamówienie, stanowił szczyt mistrzostwa. Bynajmniej tak uważał.

Siedząc tak, i ocierając kantem ciepłego płaszcza miecz z juchy, starał się przysłuchiwać reszcie o czym prawią, ale to bez mała na nic. Marynarze gadali coś w swoim dialekcie, a reszta im przytakiwała.

Kiedy usłyszał, że ktoś idzie w jego stronę po pokładzie, podniósł wzrok znad ostrza. Był nim ten sam krasnolud, który wykazał się nie małym chartem ducha, i wielkością jaj. W rękach niósł jakiś materiał.

-Masz, to dla ciebie- rzekł, podając mu płaszcz- Jak pewnie słyszałeś, może cię uleczyć kilka razy na dzień.

-Dzięki - powiedział, odbierając zwinięty materiał, po czym powrócił do wykonywania swoich zadań. Kiedy resztki juchy zeszły z ostrza, ktoś zaczął drzeć się wniebogłosy. Że niby są atakowani. Nie czekając na oklaski, wyłonił się zza burty w poszukiwaniu winowajcy zamieszania. Faktycznie, nieopodal i w dość szybkim tępię zbliżał się w ich stronę jakiś okręt...

-Po chuj zabijałem tamtego człowieka...-urwał nagle, myśląc nad tamtym zdarzeniem. Następną jego reakcją, był szeroki uśmiech. W końcu będzie mógł oklepać jeszcze nie jeden tuzin takich fircyków.

Wstając nagle zdjął stary płaszcz, który był elementem jego ciepłego odzienia, i wsadził go do plecaka. Kiedyś się może przydać. Nowy płaszcz zapiął jak się należy. Kiedy już potem dobył miecza, i czekał do tak zwanego "abordażu" coś nie dawało mu spokoju. Płaszcz. "Ale jak on działa..." Nie czekając dłużej, podszedł do owiele niższego maga

-Możesz mi jeszcze powiedzieć, jak to to działa? Ja cudami się nie pałam, chyba że tymi- łupnął wzrokiem na miecz, który właśnie dziarsko miał oparty na ramieniu.

----------------------
[Rzut w Kostnicy: 14]
 
__________________
"Znaj siebie i znaj przeciwnika, a możesz stoczyć 100 bitew nie odnosząc porażki"
Sztuka Wojny
Whiter jest offline