Magiczne pociski Stormaka zdawałoby się zakończyły niepotrzebną zdaniem kapłana walkę ze strażą miejską. Niestety tylko zdawałoby się, bowiem półork nie bacząc na obrażenia oficera wziął kolejny zamach mieczem i ponownie uderzył. Mordimer skrzywił się. Z pewnością pękły kości czaszki strażnika. Nadzieja jedynie w szybkim przybyciu kapłanów i połataniu oficera, bo inaczej będą mieli poważne kłopoty w przyszłości. Jednak ewentualnymi konsekwencjami będzie się martwił później, póki co trzeba jak najszybciej opuścić port Waterdeep. Kapłan żwawym krokiem ruszył w kierunku galeonu. Po drodze zauważył jeszcze jak Bronthion przystaje przy oszołomionych strażnikach i bez skrępowania obszukuje ubrania. Mordimer tylko pokręcił głową, ale powstrzymał się od komentarza. W końcu to nie jemu oceniać zachowania innych.
Kiedy tylko wszyscy znaleźli się na statku, przywitał ich monolog admirała. Jak zwykle obfitował on w nieprzystojne słowa, ale kapłan powoli dochodził do wniosku, że żargon marynarzy po prostu musi w nie obfitować. Zupełnie jak podczas jego nowicjatu w świątyni, kiedy musiał zapamiętywać te wszystkie zwroty, wyrażenia i pozdrowienia, którymi posługują się kapłani służący Pani Szczęścia. Oba żargony mają własną specyfikę. Dlatego postanowił nie brać sobie do serca słów admirała. Zresztą pomoc w magazynie i w kuchni nie przeszkadzała mu szczególnie.
Więcej uwagi poświęcił zabranym przez towarzyszy przedmiotom. Cóż skoro już je zabrali strażnikom trzeba je będzie wykorzystać jak najlepiej. Mordimer wziął z rąk Stormaka zwój, którego magia była dla niego obca. Pobieżnie rzucił na niego okiem.
- Magia, którą spisano na tym zwoju pozwala na leczenie ran. Tego rodzaju czarów używają kapłani każdego znanego mi bóstwa, które choć w najmniejszym stopniu martwi się o swoich wyznawców. Jeśli pozwolisz Cadomie zaopiekuję się nim. Pewnie i tak zarówno ja jak i ty użylibyśmy go do pomocy naszym towarzyszą, więc nie ma sensu się o niego kłócić.
W tym momencie rozległ się krzyk Harvela informujący o pościgu z miasta. Kapłan westchnął. Najwyraźniej konsekwencje ich czynów dosięgną ich wcześniej niż później. Na szczęście do starcia zostało jeszcze trochę czasu.
- Oczywiście Stormaku postaram się uleczyć twoje rany. Innych oczywiście też. O ile tylko Uśmiechnięta Pani uzna za stosowne udzielić mi swojej łaski. [Rzut w Kostnicy: 10] - rzut na PW