Krótki miecz zabójczy niczym błyskawica, leżał idealnie w jego dłoni. Nogę wykroczną ustawił lekko z przodu, chcąc w razie czego uskoczyć przed pułapka.
Przez następne kilka chwil oczekiwania w nerwach, nic się nie stało. Niby jakiś mechanizm poruszył się tu i tam, ale najwidoczniej nic to nie dało. Krasnolud, który aktualnie przejął stopień starszego szarżą w naszej drużynie, zaniepokoił się brakiem reakcji. Znudzony wydał kilka poleceń, by zaniechać bezczynności.
Zabójcy polecił, by poszedł on do jakiegoś mniszka z klasztoru, ale on sam nie znał rozmieszczenia tych korytarzy. Na szczęście jest wiele osób, których można się zapytać o drogę. Nie podobało mu się, że to on musi akurat iść do niego, lecz cóż począć. Jego bardziej znają niż pozostałych. "Cholerny brodacz"pomyślał. Nie miał zamiaru być pomiatanym. -Wracam za niedługo- odparł, kryjąc w sobie emocje. Jego bezwyrazowa twarz nie ujawniła bez mała nic.
Idąc tak przez plątaninę korytarzy, i dopytując się co jakiś czas jednego z mniszków, w końcu przybył pod cele brata Derryna. Nie miał mu dopowiedzenia więcej, niż miał przekazać. Najlepiej, jakby poszedł razem z nim do pozostałych.
__________________ "Znaj siebie i znaj przeciwnika, a możesz stoczyć 100 bitew nie odnosząc porażki" Sztuka Wojny |