Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-12-2009, 22:39   #14
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
- Zwali mnie Mathieu Deu'Leufree, lecz teraz jestem tylko zwykłym giermkiem, Mathieu. - słowa chłopaka przesiąknięte były złością.

"Ciekawe ile dostał za sprawdzenie czy wykonamy zadanie? Dziwne nie wygląda na kogoś kto pracuje za grosze a jeśli faktycznie wcześniej był szlachcicem, może nawet rycerzem, to groszowe stawki nie wchodzą w rachubę. Z kolei po co płacić komuś dużo kasy za sprawdzenie czegoś co już jutro sprawdziłoby się samo? Wieść o śmierci Złotego Karla do południa zatoczy łuk po całym mieście, zaś brak wieści będzie sugerował, że ludzie Grabarza misji nie wykonali. A może Złoty Karl jest porządnym gościem a cała ta opowieść o kanibaliźmie była zwykła bajką?"

Miżoch nie grzeszył prawdomównością, halfling był już niemal pewny, że nie wykonują roboty dla Grabarza. Jeśli nawet Grabarz miałby wysłać chłopaków na usługi Miżocha co oczywiście powinien zrobić własnoręcznie, to już na pewno nie przystałby na obcą parę oczu. Po co? żeby mieć świadków morderstwa? Tym bardziej, że osoby te nawet nie miały pomagać, co oznaczało tylko jedno - będą przeszkadzać.

Halfling czekał jeszcze na drugiego nieznajomego, chciał wywiedzieć się informacji przed zdradzeniem własnych, bo później może zabraknąć kart przetargowych... Praca na boku mogła wydawać się interesująca, jednak niepewność co dzieje się z Grabarzem nie dawała spokoju Tupikowi. "A może sprawdza naszą lojalność? Podstawił gościa, żeby zobaczyć czy skusimy się na robótkę za plecami szefa... No ale chyba nie kazałby wówczas Miżochowi mówić, że to on go przysłał...Z drugiej strony Miżoch przeczył sam sobie - co albo wskazywało na nieudolne kłamstwo, albo było ono zaplanowane przez Grabarza, aby sprawdzić inteligencję bandy... Nie, chyba nie, to byłoby już zbyt wyrafinowane, nawet jak na Grabarza. Miżoch realnie kłamał, próbując ukryć prawdziwego zleceniodawcę." Czy był nim sam czy był tylko wysłannikiem kogoś poważniejszego? Halfling jeszcze tego nie wiedział, powaga spawy nie pozwalała mu jednak przejść nad nieobecnością grabarza obojętnie. "Gdy spłacimy dług, będzie chwila na jego odszukanie" Halfling nie wiedział jeszcze co zrobi, gdy nie znajdzie Grabarza, prawdopodobnie będzie trzeba dokończyć misję, inaczej przepadnie szansa na resztę pieniędzy... poza tym dom Złotego Karla musiał zawierać fanty być może dorównujące wartością zleceniu. No i była jeszcze ta druga misja... lub równie dobrze kolejne kłamstwo. Co by nie było w chwili obecnej mieli wykonać egzekucję na poważanym - a przynajmniej nie ściganym - członku kupieckiej społeczności, co więcej na tą chwile otrzymali jedynie 100 marek których zaraz mieć nie będą. Gdy zamordują Złotego Karla, z pewnością popadną w poważne tarapaty, a jeśli zleceniodawca się ulotni, nie czekając nawet na odbiór głowy... ? Sprawa była zbyt śmierdząca by wchodzić w nią bez kaloszy. Fakt że Tupik podjął się misji nie znaczyło jeszcze, że ją wykona. Ciekaw był do jakich czynów posuną się niechciani obserwatorzy próbując skłonić grupę Grabarza do wykonania zlecenia. Czy ich obecność polegała wyłącznie na obserwacji, czy tez może siłą próbowaliby wymusić wykonanie zadania?
Gdy tak rozważał przepełniony wirującymi myślami, gdy miał już zadać jedno ze swoich ważnych pytań, wtrącił się Wasilij, nieświadomie denerwując Tupika.

-Wasilij Matwijenko, czym się zajmuję, już pewnie wiecie-


" Kurwasz jego mać, może jeszcze wszyscy się im przedstawią...a zaraz jeszcze dodadzą gdzie mieszkają i o której straż miejska może ich zastać..."
Halfling nie dał tego po sobie poznać, choć spojrzenie jakim obdarzył "Grzecznego" sugerowało, że lepiej aby nie szedł w ślady swojego kompana. Tupik po prostu chłodno kalkulował. Wiedział, że z powodu rasy i przynależności do bandy Grabaża jest dość rozpoznawalny i byle oprych w końcu do niego doprowadzi. Własne imię złożył na stos ofiarny w celu dowiedzenia się jak na imię mają ich obserwatorzy. Po pierwsze wcale nie musieli się im przedstawiać, co nie dało by spocząć Tupikowi, po drugie gdyby byli od straży to za darmo poznali właśnie dodatkowe nazwisko. Halfling nie oczekiwał, iż samotnie zajmie się wszystkim, wiedział jednak że w przepytywaniu jest dobry. Byle głupiec stosując tortury mógł wyciągnąć z rozmówcy wszystkie informację. Lecz wyciąganie informacji bez użycia tortur było sztuką, a Tupik nie lubił gdy cokolwiek psuło jego misterne plany. Jedynie westchnął ciężej, nic jednak nie mówiąc. " Chcesz się zdradzać, chcesz żeby cię zpuszkowali kolejnej nocy? Proszę bardzo, tylko nie mów potem, że to moja wina, lub że ktoś cię wsypał..." Halfling wciąż jeszcze przeżywał to niepotrzebne wtargnięcie Wasilija. Po części jednak był z siebie dumny, najwyraźniej był już tak przekonujący z tym otwarciem się i przymilnością, że nawet Wasilij uległ czarowi sytuacji.

Wciąż jeszcze czekając aż drugi z obserwatorów przedstawi się, dopytał Mathieu celem upewnienia się co do pewnych spostrzeżeń.

- Czyżbyś był Panie rycerzem? Tak przynajmniej zrozumiałem Twe słowa. Znałem Ci ja rycerza w Bretonii, ba nawet podróżowałem przy jego boku... honorowy i światły jegomość. Rzadkość wśród rycerzy jakich podróżując po Bretonii poznałem. Zwał się Sir Robert de Bleis.

Halfling rozmarzył się na chwilę wyłaniając z mroków pamięci, dawno widziane obrazy.

Bretonia, kilka miesięcy wcześniej


"Tupik cały czas czuwał przy towarzyszach, obawiając się, że mogą oni stracić życie nie tylko z powodu otrzymanych już ran. Przyglądał się ranom i zastanawiał się ile tygodni upłynie nim wrócą w pełni do zdrowia.
Tupik przyglądał się uważnie pracy medyka, sam chciałby mieć takie umiejętności jak on. Patrzył jak chwyta się ranę – by końce zbliżyć do siebie, jak nakłuwa się skórę i szyje. Igła która posługiwał się medyk była nieco wygięta na końcu – co wyraźnie ułatwiało zszywanie rany. Tupik sam również mógłby pozszywać rany – wolał jednak tym razem zostawić to specjaliście. W nocy gdy już sam czuwał przy rycerzu wydarzyło się coś niezwykłego.

Piękna podobna do elfki kobieta która weszła, wywołała u Tupika wewnętrzny szok. Zupełnie nie wiedział jak się zachować. Jej pojawienie się było niezwykle tajemnicze i urokliwe, powietrze natychmiast zmieniło zapach, wydawało się, że po pomieszczeniu roznosi się woń róży i innych kwiatów. Sama postać bardziej sunęła niż szła w stronę rycerza.Słowa utknęły w krtani halflinga, gdy jednak zobaczył jak rycerz zostaje cudownie uleczony omal nie zemdlał z wrażenia. Był pewien, ze sama Pani Jeziora o której tyle już słyszał, przybyła aby uzdrowić rannego rycerza.

Halfling padł na kolana składając niewieście głęboki pokłon.

- O Pani, nie jestem godzien abyś przyszła do mnie, ale powiedz tylko słowo a będzie błogosławione ciało moje. Wyruszam wraz z tym oto rycerzem do Mounsilion – do najtrudniejszego obszaru jaki jest pod Twym władaniem. Proszę o błogosławieństwo, aby trudy podróży i napotkane tam niebezpieczeństwa nie przeszkodziły mi pomagać Twemu ludowi. Już sam Twój gest Pani, niezależnie od efektu, będzie dla mnie najwyższym zaszczytem, jakiego nawet nie mogłem się spodziewać.

Halfling trwał w głębokim ukłonie, wciąż klęcząc na podłodze. Modlitwy do bogini domowego ogniska – w takiej wyprawie co najwyżej ściągnęły by go z powrotem do domu. Jedyne na co mógł liczyć, to pomoc którą uda mu się pozyskać w drodze. Był w końcu tylko halflingiem, tempo podróży już mu pokazało, jak bardzo odbiega od reszty drużyny.

Po chwili namysłu, zaaferowany spostrzegł, że prosi o błogosławieństwo a nie ma przygotowanego podarku. Nie wiedział nawet jaką ofiarę można złożyć Pani Jeziora, więc zaoferował to co sam cenił. Podejrzewał też, że w Bretonii może nie rosnąć halflińskie ziele, więc podarek mógł być tym bardziej cenny. Wyciągnął z kieszonki podręczny pakunek z zawartością halflińskiego ziela i położył go przed siebie.

- Przyjmij o Pani ten skromny dar – który to można spalić niczym tytoń, lub sporządzić z niego przepyszną herbatkę.


Nie było czasu na szukanie czegoś w torbie, nie wiedział jak długo będzie przebywać ta boska istota, zazwyczaj chyba robili to po co przyszli i odchodzili… Mały halfling aż lekko dygotał z powodu wewnętrznych przeżyć jakie obecnie doświadczał. Już sam kontakt z tą nieziemską istotą napełniał go otuchą i ogrzewał. Emocje jednak były tak silne, że przy wyciąganiu podarunku spostrzegł jak bardzo spocone ma łapki. Był jednak przedstawicielem prostego, spokojnego i dobrotliwego ludu, nie spodziewał się niczego złego, sam też był przekonany, że również nie zrobił nic co zasługiwało by na jakąś karę boską. Stąd ośmielenie halflinga pozwalające na odezwanie się do Pani Jeziora – za którą brał przybyłą kobietę.

Zaskoczona wystąpieniem Tupika kobieta podeszła do niego.

- Zabawny jesteś niziołku, nie jestem tym, za kogo mnie bierzesz, jestem jej służebnicą, Panną Graala. Owszem nie odmówię ci błogosławieństwa Pani, jeśli tylko będziesz wypełniał jej zalecenia tak jak do tej pory. Służąc szlachcie służysz Pani Jeziora, więc przyjmij moje błogosławieństwo.

Kobieta pochyliła się, zmierzwiła włosy Tupika, następnie poczuł on, iż z rąk Panny promieniuje ciepło."


Tak...błogosławieństwo służebnicy Pani Jeziora oraz papiery od Księcia, pozwalające na podróż pozwoliły bezpiecznie odłączyć się od wyprawy. Chyba nikt z towarzyszy pewnie nie pozwoliłby halflingowi przetrzymywać papiery gdyby podejrzewali, że z nimi zwieje. halfling nie zamierzał jednak na własne oczy oglądać Mousillion, gdzie panowała zielona ospa - śmiertelna odmiana czerwonej ospy, panował tam tez głód i nędza a poborcy podatkowi nie mieli po co się tam zapuszczać. Co więcej teren był odcięty od reszty księstwa z uwagi na panująca tam zarazę i bandytyzm. Nie było lepszej pory na ucieczkę niż ta na warcie, jednak dobrze wiedział, że może mieć za mało czasu, dogadał się więc z towarzyszem podróży krasnoludem Glorimem. Układ był prosty, halfling obejmujący wartę po krasnoludzie miał uciec już na początku jego warty, zabierając papiery i podcinając uprzęże koniom. Dopiero gdy zsabotował możliwości pościgu, pożegnał się z Glorimem i ruszył ku granicy, chcąc jak najszybciej znaleźć się w "bezpiecznym" Imperium. Krasnoludowi, któremu również nie w smak była już podróż, plan sie spodobał. Pozbawieni papierów nie mogli już dalej podróżować, więc i łatwiej mu było z wyprawy oficjalnie zrezygnować. Co się jednak stało tego halfling nie wie, przez tygodnie zajmował się myleniem tropów, szukaniem bocznych ścieżek - z daleka od patroli Bretońskiej straży. Odetchnął nieco po przekroczeniu granicy.

Księstwa dzisiaj

Tupotu stóp Tupika właściwie nie było słychać, szedł bowiem na bosaka. Inaczej się miało z jego towarzyszami ich nierówny krok z łoskotem odbijał się po wąskich uliczkach miasta. Nie szli główną ulicą, nie tylko dlatego, że mogła przyczaić ich straż. Małe alejki miasta były po prostu lepiej znane Tupikowi. stosował włase skróty - nieco uciążliwe dla uzbrojonych ludzi. Rosłemu mężczyźnie, odzianemu w kolczugę ciężej było przedostać się przez dziury, jamy i tuneliki, których Tupik używał, wynajdował, a nawet tworzył poruszając się po mieście. Teraz musiał nieco zrewidować trasę podróży wiedząc, że pewnymi przejściami nikt za nim nie podąży.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 29-12-2009 o 22:48.
Eliasz jest offline