Markiz de Carabas
Otarł pot z czoła. Szamotanina z rudowłosą nie była łatwą rzeczą. Mimo swojej małej postury dziewczyna w histerii wykazała się ogromną siłą. Miał poważną minę, gdzieś po drodze zgubił swój uśmieszek, ale nie wydawał się wstrząśnięty. Z zimną krwią pomógł Konradowi wyłowić ciało z wody, potem podał chłopakowi rękę i wciągnął go na brzeg.
- To Łuk. Brat Door - powiedział cichym głosem. Door
Płakała i kołysała się w ramionach Marthy. Powoli, powolutku jej szloch cichł. Kiedy Konrad wyciągnął z wody ciało jej brata wyślizgnęła się z uścisku Marthy i niemalże pełznąc po podłodze dotarła do nieżyjącego chłopaka. Przytuliła się do mokrego, martwego ciała i jej szloch wybuchł na nowo.
- Dlaczego?! Dlaczego?!!! Kto to zrobił?! - wpatrywała się szalonym, pełnym bólu wzrokiem w oczy każdego z Was, jak gdybyście byli jedyną wyrocznią, która może odpowiedzieć jej na to pytanie.
Markiz milczał chwilę, wreszcie popatrzał na Konrada szukając w nim potwierdzenia swoich myśli. Najwyraźniej swoim czynem Konrad udowodnił mu, że jest osobą, która trzeźwo myśli i można na nim polegać.
- Door... - przykucnął przy dziewczynie - Gdzieś w Domu są jeszcze Twoi rodzice. I siostra... Musimy ich poszukać.
Chwila ciszy.
Door wtuliła się w ciało brata i rozpłakała się. Nie wyglądało na to, żeby się gdziekolwiek chciała wybierać. Markiz wymownie spojrzał na Marthę, potem na Nathaniela, na dłużej zatrzymał się na Konradzie... |