Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-12-2009, 23:22   #27
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Tupik w milczeniu przyglądał się co dzieje się z karocą. Dopiero teraz w pełni zrozumiał jak bezcelowa była próba stawiania jakiegokolwiek oporu. Pułapka była zbyt dobrze przygotowana, poza tym wystarczała już sama przewaga liczebna. Każdy z obrońców musiałby zabić przynajmniej dwóch jeśli nie trzech napastników, tyle że próba ataku po nocy, na pochowanego i przygotowanego przeciwnika i tak była z góry skazana na porażkę. Nie z taką liczbą obrońców. Halfling szybko zdał sobie sprawę iż nikt z karocy nie spróbuje walki, w chwili gdy już obserwował pod drzewem sytuację było już za późno na próbę czegokolwiek. Po prawdzie gdyby nawet udało im się ruszyć karocę z miejsca to i tak nie uciekliby daleko. Jedyna nadzieja była w nadejściu patrolu, inna zupełnie szalona, opierała się na ucieczce halflinga i próbie powiadomienia najbliższego patrolu o napadzie. W chwili obecnej wątpił w jakiekolwiek szansę na realizację drugiego planu. Miał do czynienia z banitami, ludźmi obytymi w lesie. Wytropiliby Tupika i zabiliby go w kwadrans, może nawet szybciej. Tymczasem przed oczyma Tupika rozgrywało się małe piekiełko. Banda wynaturzonych rabusi odprawiała swe gody przed swoimi ofiarami. Był w tym rodzaj tańca i coś w rodzaju śpiewu, niczym gromada zwierząt uczestnicząca w swym ceremoniale. Jedynym który okazywał nieco mniejsze zdziczenie był szef tej bandy, lecz Tupik nie wiedział czy to nie aby pozory. Gdy zaczął odliczać grożąc śmiercią, Tupik z ulgą przyjął fakt iż nie ma go tam - w środku w karocy. Nie wiedziałby po prostu jak się zachować, a obecna pozycja przynajmniej nie skupiała niczyjej uwagi...no może z wyjątkiem bandziora który pilnował Tupika. Tupik zrozumiał co szef przekazał jego "ochroniarzowi" nie zamierzał dawać zbirowi pretekstu do wykonania zalecenia szefa. Z napięciem obserwował jak jeden po drugim, pasażerowie z karocy wychodzą, składając swój los w ręce zbirów. Tylko jedna osoba jak na razie zdecydowała się na opór, a właściwie na symboliczny protest wyrażający gniew wszystkich napadniętych.

- Wygram, wolno nas puścisz! Mnie i dziewkę ową, co za moimi plecami stoi. Przegram, to dziewkę puścisz, a ja na twe posługi ostanę i resztki majętności naszych, do stóp Ci rzucę szubrawcze!! Decyduj więc, czy jaj Ci starszy!! - i ze słowami tymi, mieczem z nad głowy bijąc, przed siebie do połowy w brejowatej glebie go nasadził.

Tupikowi podobała się odwaga i pewność siebie młodzieńca, najwyraźniej zbirom również gdyż jak dotąd żaden bełt nie przeszył Williama, mimo iż ten wyszedł z wyciągniętą bronią. Tupik wątpił aby szef ryzykował nie musząc, sam przynajmniej tak by nie postąpił. Z drugiej strony wiedział, że czasami niuanse dowodzenia grupą, szczególnie taką grupą, wymagają przyjęcia pewnych wyzwań, inaczej zbirów najpierw ogarną wątpliwości a później przerodzą się one w otwarty bunt. Szef bandy musiał mieć nie jednego niecierpliwca tylko czekającego na okazję do zajęcia jego miejsca... no chyba, że był to prawdziwy Robin Chłód, którego charyzma sama w sobie pociągała tłumy zwolenników. Robin Chłód był jednak wyjątkiem a z zasady bandyci nie należeli do łatwej w utrzymaniu grupie. Każdy przejaw słabości mógł być ostatnim przejawem...czegokolwiek.
 
Eliasz jest offline