Leo zaczął się powoli cofać. Całkowicie nieuzbrojony, nie za bardzo wiedział, co robić. I co, do kurwy nędzy, mam teraz niby zrobić, he?! Gdyby tylko to żelastwo nie utkwiło...
Wątpliwe wybawienie przyniósł jeden z przybyszów.
- Niech ktoś odwróci uwagę tego przeklętego gada! Leonard przełknął ślinkę. Wiedział niestety, jak takie odwracanie uwagi się kończy. Najwyżej zginę, co mi tam. - pomyślał z ironią i przyszykował się do skoku na potwora. Jeśli będzie miał szczęscie, to złapie za topór i utrzyma się na jego grzbiecie. Jeśli będzie miał szczęście, ogon jest na tyle poharatany, że nie jest zdolny do walki. Jeśli szczęscia mieć nie będzie... Skupmy się na pozytywach! - przerwał rozważania i skoczył...
__________________ W każdej sekundzie rozpadamy się i stajemy się nowym człowiekiem, w którym coraz mniej jest tego, kim byliśmy przed laty. |