Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-12-2009, 16:34   #52
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
- Niestety ambasada Republiki została zlikwidowana. Jakiś tydzień temu rząd podjął decyzję o zerwaniu kontaktów politycznych. Nie wiedzieliście o tym? Obawiam się, że zostaniecie na Rodii dłużej niż byście chcieli – odpowiedział średnio uprzejmym tonem. Naturalnym wydawało się, że nie zamierza marnować zbyt wiele czasu na kogoś kto nie ma grosza przy duszy i nie jest potencjalnym klientem.

Lira zamyśliła się, a nawet zagalopowała w swych rozmyślaniach, co mogło się zdawać okresem długim, acz tak naprawdę było zaledwie chwilą krótką. Mrugnęła gwałtowniej, ślepia złociste szerzej na moment otwierając i brew jedną wyżej niż jej bliźniaczkę unosząc. Czy ten Rodianin przez nią zagadany, aby na pewno zarejestrował, że do niej winien mówić? Czy może należał do tych, którzy słyszą to co chcą i mówią co chcą, nawet jeśli dany temat poruszony nie był? Już powietrza więcej w swe płuca zachłannie wciągnęła, już wargi rozchylała, a początek taki nie mógł wróżyć słów pieszczotliwych przez głos kobiecy wypowiadanych. Acz.. nie doszło do nich. Ni sylaby zdążyć nie wypowiedziała, bowiem towarzysz jej w rozmowę się wciął.

- A nie wiesz gdzie możemy znaleźć byłego senatora, Dongo Ralima?- słowa dyplomaty brzmiały jakby pytał o coś jak najbardziej naturalnego.

Zmełła w ustach i przełknęła gorzko swe słowa o tym, że o co innego handlarza pytała, a czym innym raczył się z nimi podzielić. Gdyby chciała się czegoś dowiedzieć o ambasadzie, to zapytałaby wprost. Dobrze, niechaj drugi Jedi przejmie to chwilowe, dyplomatyczne dowodzenie, bowiem Liry uwaga już gdzie indziej ulokowana była. Błękit, błękit.. nie ten, który niebo winien pokrywać, nie też ten, którego woda przyjmowała barwę, acz błękit o barwie tak czystej, że aż zdawał się być nie na miejscu. Bezczelny i łatwo rzucający się w oczy, nachalnie wręcz się narzucający.

Nie spoglądała tam wprost, wolała przyjąć pozę słuchacza, który to straciwszy zainteresowanie rozmową, leniwie rozgląda się po okolicy, od czasu do czasu zatrzymując na czymś swe spojrzenie. Na sekundę może, by zaraz potem ciąg dalszy zlustrować. W tej to właśnie sekundzie złoto napotkało na swej drodze wzrok jednego z Błękitnych, acz ten po chwili odwrócił go, udając, że nic się przecież nie stało. Widziała ich wcześniej, tego była pewna, takich piórek nie sposób było pominąć. Czy jednak ta informacja była im do czegoś przydatna..?

-Lira?

Jej imię, a raczej skrót od niego, wymówione przez Ricona spowodowało, że postanowiła na później odłożyć rozmyślania o tych dwóch osobnikach.

-Próbujmy dalej – rzuciła zaledwie. Machnęła dodatkowo przy tym ręką, jakby dając mężczyźnie znać, że sam może się tym spokojnie zająć. Tak też się stało. W sytuacji gdy tamten próbował wyciągnąć z tutejszych jakieś pomocne im informacje, ona tylko milczała i analizowała słowa kolejnych kupców i ich jakże różne wersje. Senator mógł żyć, albo i nie. Czy Rodianie naprawdę tak mało się interesowali polityką, że nawet nie wiedzieli, czy ktoś ważny od nich żyje? Nie mieściło jej się w głowie, że można było być tak słabo poinformowanym na swej własnej planecie.

Gdy oboje Jedi stracili już nadzieję na dowiedzenie się czegokolwiek od, zainteresowanych wyłącznie własnymi interesami kupców, pojawił się promyk nadziei. Jakiś podejrzanie wyglądający Rodianin, w starych łachmanach zagadał do nich szeptem:

- Szanowni państwo szukają domu senatora Ralimy? Mogę pomóc. Za drobną opłatą oczywiście.

-Oh.. to jest aż tak bardzo widoczne? Cóż nas zdradziło? – rzekła dość beztrosko, nawet pozwalając na cień uśmiechu. Może po prostu powinni dać każdemu z poprzednich Rodian z którymi rozmawiali, trochę „opłaty” w łapę, aby się czegoś dowiedzieć.
Poczuła delikatne mrowienie na karku, z tego też powodu się obejrzała za siebie, z zamiarem oczywiście ponownego zaraz powrotu do ich potencjalnego informatora. I znowu oni, znowu błękit. Czy jej się wydawało, czy ustawili się w taki sposób, aby przynajmniej jeden z nich mógł ich obserwować, a rozmowa miała być tylko odwróceniem od tego uwagi? Ale.. to też mogła zupełnie zwyczajna sytuacja, a Lira po prostu już starała się przewrażliwiona po ich całej przygodzie z przybyciem do tego miasta. Każdy mógł być przeciwko nim..

Obróciła się, po drodze jednak na pół sekundy dłużej zawieszając spojrzenie na oczach jej towarzysza niemym ostrzeżeniem się z nim dzieląc. Tamci jej się nie podobali, a jeśli chcieli ich obserwować, to mogła się odwdzięczyć tym samym. Wprawdzie mogli się dwójką Jedi w ogóle nie interesować, ale lepiej być ostrożnym. Może jeśli ten tu obecny nie powie im nic odpowiednio interesującego, to wtedy do tamtych się uderzy.

-Opłata, oczywiście. Na ile zatem wyceniasz swą pomoc? - Nie warto było stosować w tym momencie Mocy, aby wyciągnąć coś z niego. Mógłby się jeszcze połapać, kto go tam wie, a potem się obruszyć i już zamilknąć dla nich. Nazbyt łatwo mogłaby im się wyślizgnąć jakaś potrzebna informacja. A kusić można było kredytami, wizją tego, że jeśli rzeczywiście wyda im się pomocy, to może nawet dostanie więcej niźli na początku chciał.. Ale to po senatorze przecież.

Palcami obu dłoni ujęła za kaptur i odrzuciła go do tyłu, gdzie ułożył się miękko na jej plecach. Spod brązowego materiału wychynął dotąd tam schowany długi warkocz, wyglądem z daleka przypominający lśniącego, czarnego węża. Kobieta odetchnęła przy tym głębiej, jakby dopiero po odrzuceniu tego cienia z twarzy była w stanie porządnie zaczerpnąć powietrza. Potem zaś przestawiła jedną nogę bardziej w bok, aby całe jej ciało gładko ustawiło się w taki sposób, aby mogła ponad ramieniem Ricona ponownie spojrzeć na tamtą dwójkę, oczywiście nie zapominając przy tym o ich rozmówcy w łachmanach. Tamtym w większej mierze poświęcała tak zwany kąt swego oka, którym też wiele dało się dostrzec. W myślach zaś już przeliczała jaka to kwota kredytów zdołała się przy niej utrzymać. Nie było tego jakoś wybitnie dużo.
 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 30-12-2009 o 16:37.
Tyaestyra jest offline