Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-12-2009, 21:48   #21
Trojan
 
Reputacja: 1 Trojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skał
,,Grzeczny"


Nie podobało mu się wszystko. Nie podobał mu się Miżoch. Nie podobał mu się
nastrój w ,,Rzeźni" który boleśnie kojarzył mu się z brzęczeniem much nad
pokrytym białymi larwami ciałem. Nie podobało mu się zadanie. Nie podobała mu się para jego totumfackich. Na koniec zaś nie podobała mu się pogoda. Trzy dni lało bez przerwy zmieniając uliczki w rwące potoki a dziś musiało się
rozpogodzić i nad miastem zalśnił blady księżyc. Ten gorszy. Matt nie zwracał
zazwyczaj uwagi na takie drobiazgi prąc przez życiowe koleiny niczym
krasnoludzki samołaz, ale teraz zrobił sobie wyjątek. Kolejny niefortunny zbieg
okoliczności. To również mu się nie podobało. Zbiegi okoliczności, przypadki i
niewyjaśnione sytuacje zwykle miały proste wyjaśnienie. ,,Ktoś kopie pod tobą". Katalog możliwych ,,ktosiów" był jednak na tyle szeroki, że nie było co zawracać sobie nimi głowy. ,,Co ma być, to będzie" brzmiała podstawowa filozofia życiowa "samołaza". ,,Grzeczny" wręcz prowokował swoją ignorancją i lekceważeniem sytuacje sporne. Te wręcz uwielbiały tego potężnego mięśniaka. Jednak fakt faktem było to uczucie odwzajemnione.


Idąc za Tupikiem, kiedy już pozbyli się towarzystwa zleceniodawcy, ,,Grzeczny" kombinował całą drogę zastanawiając się nad możliwymi rozwiązaniami. W ramach ćwiczeń umysłu, by już zupełnie nie skapcaniał przy tej ilości wypijanej okowity. Wszystko zaś co wykombinował, przekazywał półszeptem Tupikowi. Maluch miał dobrze poukładane w głowie. I wiedział sporo. To była jego część roboty w ich grupie. Jedna z części.


- Miżoch to twardy gość. Te dwa ciule są nam na sranie. Ani to nie wesprze, ani się nie wkradnie. Po co nam oni? Jednak Miżoch, to gość! Zobacz, wszedł do Rzeźni na twardego, nie wymiękł przy tylu chłopakach. A widziałeś jego pas i broń? Z pyska nawet wygląda na takiego, co to jej użyć potrafi. Myślę, że gdyby faktycznie chciał sprzątnąć Karla, zrobił by to sprawniej sam. I teraz patrz, idziemy tam, robimy włam i gościa zdejmujemy, tak? Teraz z jego łbem walimy do starego młyna. Gdybyś kogoś do takiej mokrej roboty wynajął, czekał byś tam na niego? Po co? Do młyna przyjść mamy po kasę już po robocie. Znaczy się Złoty Karl już nie żyje, po co więcej płacić? Ja bym się zwinął i miałbym w dupie morderców, bo przecie do straży nie doniosą. Po co więc chce się spotkać? Tylko dla odwrócenia uwagi? Pomyśl, jakbyś sam zlecał taką robotę jak byś to rozwiązał? I gdzie do kurwy jest Grabarz, jak jest nam najbardziej potrzebny?


,,Grzeczny" mruczał pod nosem a Tupik szedł obok w ogóle nie dając po sobie
poznać, że słyszy słowa szeptane przez osiłka. Każdy z nich kombinował w myślach zdrowo, bo cała sytuacja pachniała szwindlem na milę. Tylko jeszcze nie wiadomo było kto kogo próbuje zrobić w konia i kto na tym najwięcej może zyskać. ,,Grzeczny" szedł zamyślony od czasu do czasu zerkając na nowych kompanów. ,,Kim byli? I po co im ich Miżoch nadał? I co ich z nim wiązało?" pytań znów było więcej niż odpowiedzi i zirytowany natłokiem myśli Matt skurwował w końcu jakiegoś ujadającego burka przeganiając go gromkimi słowy. Uciszyli go wszyscy. Resztę drogi do ,,Rzeźni", gdzie spotkać się mieli z Levanem, pokonał w milczeniu. Tu jednak postawa dwójki znajomków Miżocha zirytowała go niezmiernie. Zachowywali się, jakby to oni dyktowali warunki.


- Posłuchajcie wypierdki. - ,,Grzeczny" zaczął delikatnie nakładając ciężki kastet na grubą pięść i zaciskając knykcie aż trzasnęły kości. Tupik i Levan zniknęli w gospodzie, była okazja pogadać. - W dupie mam, żeście są od Miżocha. Nie chcecie gadać coście za jedni, wasza sprawa. Dla mnie jednak na razie jesteście jak to psie gówno na bucie. I równie przydatni. Jednak ja i chłopaki, jesteśmy pragmatykami i nie robimy nic niepotrzebnie. Zatem, pomimo tego że wszystkie znaki wskazują na to, iż powinniśmy was zwyczajnie zabić, pozwolimy wam żyć. Jeśli tylko podacie nam po temu sensowny powód. Nie! - przerwał młodemu rycerzykowi, który uniósłszy się ambicją, chciał zaoponować. Teraz mówił ,,Grzeczny" a on nie lubił jak mu się przerywa. - Posłuchaj mnie uważnie szczylu, pytamy, bo chcemy was ulokować. Albo pośród wrogów, albo gdzieś indziej. Od odpowiedzi zależy więc wasz dalszy los. I los naszej współpracy. Nikt z nas nie pójdzie na akcję mając za plecami was. Opowiedzcie nam zatem bajeczkę, taką którą byśmy przełknęli i w którą chcieli byśmy wierzyć. Póki prosimy grzecznie. I nie unoście się ambicją. Nie mówię tego po to, by was obrazić. Widzisz synku, ty masz jakieś piętnaście, może kilka więcej lat za sobą. Ja tyle już żyję na ulicy. To zmienia pogląd na wiele spraw. Zatem teraz czas na waszą bajkę a pytania mego kompana czekają. Kim jesteście? Co robicie dla Miżocha? Co wiecie o celu? Co wy z tego macie? Co wiecie o naszym miłym sponsorze i na koniec, na czym się znacie, byśmy wiedzieli jak z waszej pomocy skorzystać? Zatem mówcie. Bez nerwów i ambicji. Pierdolcie ambicję bo ona nie pomaga w oddychaniu. A nie otwarte gardło owszem.


Dla poparcia swoich słów ,,Grzeczny" sięgnął do jednej z kos i ująwszy ją w dłoń zaczął się bawić nożem, który płynnie zmieniał ułożenie w jego ręku. Jakby był na stałe zrośnięty z umięśnioną prawicą osiłka.
 
Trojan jest offline