Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-12-2009, 10:31   #4
majk
 
majk's Avatar
 
Reputacja: 1 majk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodze
W iście ciekawych czasach los rzucił go na Śląsk, to musiał przyznać i bynajmniej nie myślał o jarmarku na świętego Jana. To co usłyszał od swego przyjaciela o wojowniczych husytach z Moraw i o rządzącym Śląskiem Konradzie Starym, biskupie Wrocławia było jak się okazało zaledwie wierzchołkiem piramidy problemów ziem śląskich w tych dniach. Choć piwo serwowali tu cienkie, a pokoje śmierdziały stęchlizną nie nadając miejscu walorów regeneracyjnych to jego mocną stroną byli właśnie goście, tuziemcy nad wieczornym chmielem. Otóż wystarczyło nadstawić uszu, a goście „Pieczonego prosięcia” rozwijali wątki tak prędko i rozlegle jak tylko się dało: „...biskupi żołdacy z miejskimi się pono wadzą znowu o kompetencyje.”- z jednej strony harczał grubas z gębą pełną gulaszu, „Znowu szpicli polskich powieszali na murach, ku przestrodze polaczkom wrocławskim..” z innej strony jakiś cienki głosik, a to znowu z rogu izby, że „... panienka Borgiówna z Karolem Sachsem zaciążyła. Śluby beda tedy o ile kupczy o posag się nie zawezmą.. ha ha ha..”- rozradował się tą myślą inny bywalec. Tak rozprawiali goście o trapiących ich sprawach przy śmiechach i brzdęku kufli i szklanic, a Michał jeno ucha nadstawiał chłonąc codzienność wrocławian z wielkim apetytem na tę wiedzę. Nie zabierał przy tym głosu i w oczy postronnych starał się nie rzucać zdając sobie sprawę, że i tak już co bardziej rozgarnięci widzą obcokrajowca między nimi. Jak się zdało nie przeszkadzało im to jednak tak jak mogłoby, a to z przyczyny jarmarku, który ściągał do miasta takich właśnie jak on i jemu podobnych na okres targów. I o ile sami husyci po tym co zdążył zaszłyszeć tu i ówdzie wydali mu się poniekąd radykalnym odłamem lollardów angielskich to już sam biskup Konrad był postacią bardzo barwną i intrygującą dla angielczyka. Jego przemyśleń i podsłuchiwań nie przerwały nawet dwie niewiasty tajemniczo-piękne w odrzwiach oberży, które jednak innym odebrały na chwilę języki w gębach... ale tylko na chwilę. Śliczne panny łowił co jakiś czas dyskretnym spojrzeniem, ale myślami dalej błądził po mapie plotek i wieści. Konrad namiestnik miał predyspozycje do władzy we krwi podobno, a jego ścieżka przez kler ku potędze i wpływom dawała Michałowi coraz skomplikowańszy obraz zdolnego polityka, manipulanta i zarządcy, który zręcznie obracał się w świecie religijnej zawieruchy Europy. Sam Śląsk zdawał się zresztą być teraz w centrum świata, pomiędzy Luksemburczykiem z zachodu, Jagiełłem od wschodu i zdziczałymi Morawami z południa, a wszystkie drogi jakoś krzyżowały się właśnie we Wrocławiu. Już miał się Michał na spoczynek udać, gdy tumult jakiś podniósł się na ulicy, a przez drzwi wpadł jak poparzony parobek krzycząc czy łkając, że zabito kogoś i brudnym paluchem na podwórze wskazując wyciągnął większość gości na ulicę. Niby niechętnie, niby jeno rzucić okiem, ale wyszedł i Michał przed dom. Tłum na zewnątrz zebrał się już spory, więc nic nie zobaczywszy takiego, wedle planu wracał do „Prosięcia”, gdy po drugiej stronie ulicy dziewka rudowłosa przykuła jego uwagę prawie po ścianie idąc wzdłuż cieni kamienic. „Krótki spacer przed snem dobrze mi zrobi”- pomyślał i tak zrobił ruszając za dziewczyną leniwie ulicami miasta jedynie przez księżyc i gdzieniegdzie kaganek oświetlone. A idąc tak dalej rozmyślał o sytuacji Śląska na krzyżu ideologii i narodów rozciągniętego... „Zaiste, w ciekawych czasach los mnie tu przywiódł”
 
majk jest offline