Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-12-2009, 12:10   #25
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Tupik zauważył zamieszanie w grupce którą pozostawił na zewnątrz. " No pięknie tylko spuścić z nich na chwilę oko..." pomyślał, wiedząc już dobrze dlaczego Grabaż przyjął go do bandy. Sam po prostu już nie mógł bądź nie chciał pilnować "Chłopaków" na okrągło. Tupik do dziś doskonale pamiętał zlecenie nastraszenia gościa, krążyły o tym plotki przez tygodnie. Po tej akcji nie dziwota, że Grabaż zatroszczył się o to by Chłopacy nie zaginęli w akcji...przydzielił im Tupika. Może gdyby ich ścieżki skrzyżowały się wcześniej, Gustaf Fernigson wciąż mógłby chodzić...z tego co Tupik słyszał biedak do dziś nie uporał się z wielokrotnym złamaniem miednicy oraz strzaskanymi kolanami, nie mówiąc o łokciach i nieciekawych obrażeniach głowy. Dziwne , że w ogóle przeżył.




Nie miał jednak czasu ich rozdzielać, ważniejsze było wysłuchanie relacji z nocnego śledzenia. Rzucił jedynie groźnym wzrokiem na wszystkich którzy stali w bramie. Wątpił aby obcy odważyli się wszczynać burdę...nie tak blisko Rzeźni. Z drugiej strony znał rozmiar i potęgę ludzkiej głupoty.

"-Ja prawie nic o Złotym Karlu nie wiem, dopiero dziś dowiedziałem się że on w ogóle żyje. A co do ręczenia za prawdomówność Miżocha to jeśli spróbuje nas oszukać nie pożyje zbyt długo." - halfling przypomniał sobie słowa Ariela usłyszane gdy wracali do Rzeźni.

Obcy mogli być sojusznikami, Tupik był niemal pewny, że Miżoch ich oszukał a to oznaczało że oszukał i obcych, ba jak można kłaść zaufanie w kimś poznanym zaledwie wczoraj? To nie było w guście człowieka jakim był Miżoch, może jakiś elegancik żyjący jak pączek w maśle byłby w stanie zaufać każdemu...ale nie ktoś taki jak Miżoch, ktoś kto nie bał się wejść do "Rzeźni" wiedząc co tam zastanie.

Obserwując podnoszącą się atmosferę "dyskusji" jaka toczyła się w bramie, miał tylko nadzieję, że nikt z obcy nie okaże się na tyle głupi aby bronić się przy pomocy broni. Wiedział, że Grzeczny może dla przykładu sprzedać im kilka kuksańców, ale też nic poważnego by im nie zrobił...chyba, że by musiał. Na taką formę rozładowania emocji mógł przystać, ale broń... broń to już była inna sprawa. Potrzebował wszystkich chłopaków w nienagannej kondycji, szczególnie tej nocy. Pal licho z obcymi, tych można łatwo zastąpić, aby pokonać Złotego Karla Tupik i tak już główkował jak tu wciągnąć outsiderów z przestępczego półświatka do akcji. Tymczasem jednak nie był pewien czy nie będzie ich musiał zwołać za chwilę. Wolał jednak sam opanować zarzewie kłutni, ocalić obcych - potencjalnych sprzymierzeńców, niż nasyłać na nich ekipę z Rzeźni. Wiedział, że wystarczy okrzyk "rozpierducha na zewnątrz!, fanty do podziału!" i ekipa z środka ruszy jak bydło postawione przed oazą. Najęci zabijacy nie mieli jednak osobistego powodu do rewanżu na Miżochu, natomiast obcy mieć mogli, a to zwiększało ich potencjalną wartość...

- Mów szybko, bo widzę, że będę musiał zaraz uspokoić idiotów. Halfling nie zamierzał dzielić się informacjami z obcymi, nie kiedy jeszcze nie znał tych informacji sam. Niczym wytrawny kucharz przeglądał przyniesione smakołyki, aby wybrać co można podać gościom...
 
Eliasz jest offline