Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-12-2009, 14:38   #14
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Stał spokojnie, jak marmurowy posąg, wyprostowany i dumny, z mieczem swobodnie opuszczonym w dół. Z koniuszka ostrego metalu spływały wolno krople kolorowej cieczy, wypalonej i pochodzącej z przynajmniej kilku różnych istot. Napis na ostrzu poruszał się i zmieniał, a każdy Gith mógłby momentami ułożyć z niego sensowne słowa. Jakby któryś patrzył, rzecz jasna, bo to nie miecz był tu główną atrakcją, a satyr - nie satyr, przed którego obliczem stali i kłócili się przedstawiciele sprawiedliwości. Czym była sprawiedliwość? Który to już raz można było zadawać sobie to pytanie. Garl'kazz nie uważał sądów za konieczne, gdy wina była oczywista, a kara jasna dla wszystkich. Niech odejdą w Labirynty wszyscy ci, którzy tego nie dostrzegali. Kłócono się jednak, gdyż światłe umysły miało niewielu, a ich ograniczenia zlewały się z określeniami. Twardogłowi, którzy przeszliby wszystkie światy w poszukiwaniu sądu, niż sami wydali wyrok. Zdolnością myślenia nie obdarzono wszystkich i githzerai popierał ten wybór. Życie było mniej chaotyczne, czasami. Wielu wystarczało robienie tego, co im powiedziano.

Powoli obrócił głowę w bok, pierwszy raz od długiej chwili wykonując jakikolwiek ruch. Brakowało tylko sypiących się małych kamyczków, jak to by było przy monumencie z kamienia, który nagle postanowił zmienić pozycję. Urwisko zbliżało się niezwykle szybko, z czego część się cieszyła, część nie zauważała, a reszta czym prędzej próbowała znaleźć się na dole. Sprawiedliwość regulowała chaos, który ogarniał wszystko, gdy tylko brakło tej pierwszej, lub przynajmniej spóźniała się. Githzerai nie miał zamiaru występować z czymś jawnie sprzeciwiającym się temu, co frakcje ustaliły w Sigil. Wiedział, że im dalej od serca, tym łatwiej o zmiany, zwłaszcza takie, których nikt by nie chciał. Cofnął się kilka kroków, zostając za mówiącymi i na szeroko rozstawionych nogach zachowując równowagę. Dworek zwariował doszczętnie, biegnąc prosto ku zgubie.
-Garl?
Poczuł jej delikatny dotyk na swoim ramieniu, gdy zbliżyła się bezszelestnie. Krwawiła, ale tylko lekko. Wokół połyskiwało jakieś zaklęcie. Skinął głową bardzo powoli.
-Skacz, Kinnokk. Dogonię cię.
-Nie ociągaj się, możecie to dokończyć na dole, jeśli musicie!

Nie była tak opanowana jak on, ale skoczyła, rozpędzając się szybko. Przez chwilę leciała szybko w dół, potem zwolniła zupełnie nagle. Cichy szept Garl'kazza nie był kierowany do nikogo.
-Taki właśnie mam zamiar...

Szybki ruch oczyścił ostrze z resztek krwi. Kolejny i zanurzyło się w pochwie, chowając do końca i nie pozwalając już nikomu odczytać magicznych słów. Łaskobójca był opanowany, zawsze był opanowany. Ale teraz nie mogli już czekać, a on sam ruszył zanim jeszcze i pozostali na to wpadli. Ruszył biegiem, wprost na Sylena, który wcale Sylenem mógł nie być. I już wtedy przywołał swoją moc. Głuche uderzenie niewidocznego pioruna uderzyło dopplera z całą siłą, podbijając go do góry. I zanim jeszcze spadł, uderzyło drugie, poparte stopami Garl'kazza, który rzucił się na wprost, kopiąc z całej siły. Jak szmaciana lalka, uderzony, chociaż na dobrą sprawę nie zraniony satyr, przeleciał nad balustradą i runął w dół. Githzerai wątpił, by to oznaczało jego śmierć i nie taki miał zamiar. Odwrócił się do pozostałych.
-Dokończymy na dole.
I pognał w bok, wyskakując przez barierkę i z pewną rozkoszą przyjmując podmuchy i świst wiatru, gdy spadał w dół. Dworek już się oddalił, więc Kinnokk musiała wylądować gdzieś znacznie bliżej, wiedział jednak że ją znajdzie. Przywołał moc w połowie drogi, a jego lot zamienił się w swobodne opadanie. Nie wszystkim uda się to przeżyć, ale takie były prawa losu i natury. Nawet jakby chciał, pomóc nikomu tam na górze nie mógł. Czas odnaleźć krewniaczkę i satyra, którego nie wątpił, że pozna. Sprawiedliwości musiało stać się zadość.
 
Sekal jest offline