Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-01-2010, 01:36   #85
Tamaki
 
Tamaki's Avatar
 
Reputacja: 1 Tamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znany
Sae pędząc na miejsce spotkania przypomniała sobie o wczorajszym zdarzeniu, kiedy miała zamiar wracać już do domu. Wtedy, na polanie ktoś pojawił się za nią. Poznała od razu, że to Nizan. Cichy szept. „Nie wierzę, że dałaś mu radę na tym samym poziomie walki, co ja miałem.” Czuła jego oddech na karku. Blisko. Zdecydowanie za blisko. Po chwili już go nie było.
Dziewczyna dopuszczała do siebie możliwość tego, że chłopak mógł mieć trudniejszą walkę niż pozostała dwójka, jednak… Nie docenia mnie. Nie zdaje sobie sprawy z moich możliwości. Nie widział przecież mojej walki.. Mam tylko nadzieję, że pewnego dnia zdołam udowodnić mu to, na co mnie stać.

***

Po przybyciu na wyznaczone miejsce Masae została zaskoczona niespodziewanym pytaniem ze strony nauczyciela. Co jest moim największym marzeniem? Nie potrafiła odpowiedzieć mu teraz na to pytanie. Dlaczego nigdy się nad tym nie zastanawiała? Nie, nie mam zamiaru wymyślać czegoś, po czym pozostali mogliby mnie teraz źle osądzić. Powiem po prostu prawdę, za którą, mam nadzieję, nie będę źle postrzegana.
- Sensei, przykro mi, ale w tym momencie niełatwo jest mi wyznaczyć swój największy cel, swoje pragnienie. Chcę pomagać innym, ale trudno nazwać to marzeniem. Mam pustkę w głowie. Myślę, że kiedyś, z upływem czasu moje aspiracje same się ujawnią i będę w stanie jasno je określić.

Po odpowiedzi Nizana, dołączył do nich spóźniony Yuji i sensei zaczął przydzielać każdemu po kilka zadań do wykonania. A więc będę sadzić stokrotki. To brzmi przyjemnie. Sprzątanie lokalu? To też nie powinno być problemem. NIAŃCZENIE DZIECI?! Niańczenie dzieci w żłobku? Nie, nie mogę sobie wyobrazić siebie w takiej roli… Masae przysłoniła twarz dłonią w wiele wyrażającym geście. Po chwili usłyszała jednak, co do zrobienia ma każdy z pozostałej dwójki geninów. Oni też nie mają za ciekawie. Uśmiechnęła się jednak do siebie. Wiedziała, że z tak błahymi zadaniami nie będzie miała najmniejszego problemu. Po wysłuchaniu wszystkiego Sae ruszyła w stronę ogrodu. Nie miała zamiaru się dziś ociągać.

W małej, drewnianej chatynce przywitała ją właścicielka posiadłości - Mikoto obaa-san, po czym zaprowadziła ją za dom. Oczom kunoichi ukazała się olbrzymia, barwna przestrzeń. Był to wspaniały ogród, pełen wonnych kwiatów. Niezwykle zadbany.
- Proszę słodziutka, przystąp no tutaj. Posadź mi tu ładnie te kwiatuszki, wzdłuż ogrodzenia, w rządkach. Może napijesz się ziołowej herbatki z miodem?
- Nie nie, naprawdę nie trzeba obaa-san, proszę się nie fatygować.

Dziewczyna spojrzała na rozpościerającą się przed nią przestrzeń z miną lekkiego rozczarowania. Czy ja dobrze zrozumiałam, że na tym hektarze ubitej ziemi mam zasadzić stokrotki?
Łopata w dłoń. Kunoichi poczęła wykopywać małej wielkości dołki, wkładając w każdy z nich delikatną sadzonkę i przysypując otwór z powrotem. Mimo, że robiła to stosunkowo szybko, cała praca zajęła jej co najmniej dwie godziny. Ubrania lepiły się jej do skóry w tym nieznośnym upale. W dodatku cała umazana była ziemią. Nigdy wcześniej nie sądziła, że sadzenie kwiatków może być tak pracochłonne i wyczerpujące.
Staruszka podziękowała jej, częstując chłodną lemoniadą i oferując szybką, ale jakże przyjemną kąpiel.

Masae odchodząc, pomachała kobiecie na pożegnanie i udała się do restauracji o nazwie „Itadakimasu!”. Szef kuchni czekał już na nią przed wejściem.
- Słyszałem, że przydzielono cię nam do pomocy?
- Zgadza się, mam pomagać w sprzątaniu.

Mężczyzna wręczył jej szczotkę.
- Pozamiataj dokładnie całą podłogę, pod stołami i pod każdym krzesłem również. Tak bym później nie znalazł ani jednego leżącego okrucha.
Jego ton bynajmniej nie należał do tych uprzejmych i zachęcających. Sae chwyciła szczotkę. Pomieszczenie nie było duże, jednak na jego przestrzeni stało wiele stołów, krzeseł i małych stołków. Dziewczyna poustawiała krzesła na stołach, by ulżyć sobie w przesuwaniu ich wszystkich i zabrała się do zamiatania. Po niedługim czasie podłoga lśniła czystością, a wszystkie brudy znajdowały się w przeznaczonym na nie pojemniku. Poustawiała siedziska z powrotem, wedle dawnego ich porządku i ruszyła w stronę drzwi.
- Już skończyłam!
Mężczyzna wszedł do pomieszczenia, podrapał się po przerzedzonej czuprynie, wymamrotał coś pod nosem, odwrócił się na pięcie i poszedł.
- Możesz już iść – rzucił na odchodne.
Boże, co za zgred. Podziękowałby chociaż.

Pozostało jej już tylko ostatnie zadanie, jak się zdawało, najtrudniejsze. Opieka nad dziećmi. Może nie jest to aż takie trudne? Przecież to ledwo pełzające, małe szkraby. Przystanęła na chwilę przed wejściem miejscowego żłobka. Na drzwiach wisiała kartka: „Zatrudnimy sympatyczną osobę do opieki nad małymi dziećmi. Wymagane są odpowiednie kwalifikacje, dyspozycyjność, miłe usposobienie i anielska cierpliwość. Prosimy o zgłoszenie się pod nr …”. Tak… To bez wątpienia praca wymagająca poświęceń.
Jednym ruchem otworzyła drzwi i weszła do środka. Pani w recepcji kazała jej udać się na piętro drugie, do sali nr 118. Masae zapukała delikatnie do drzwi. Otworzyła jej opiekunka szykująca się właśnie do wyjścia.
- Ach, jak to dobrze, że jesteś. Popilnuj dzieci jakąś godzinkę, są naprawdę grzeczne więc nie powinny sprawiać Ci większego kłopotu. Pamiętaj by uważać na to, czym się bawią i w razie potrzeby zmieniaj im pieluszki. Do zobaczenia!
Kobieta zamknęła za sobą drzwi. Posiedzę tu z nimi tą godzinkę, będą się ładnie bawić i wszyscy będą zadowoleni. Nagle płacz. Pulchny brzdąc puknął inne dziecko plastikową lalką po głowie. Matko, zaczyna się. Podeszła do małego urwisa zabierając mu lalkę i kładąc ją na wysokiej półce. Grymas na jego twarzy momentalnie przerodził się w głośne wycie i wierzganie nóżkami. Jego policzki zrobiły się purpurowe ze złości.
- lala lala lala! LALA!
Shimatta. Lalka z powrotem powędrowała w ręce dziecka. Kunoichi pochyliła się by wziąć małego na ręce, jednak ten chwycił za kosmyk jej włosów i śmiejąc się radośnie zaczął za niego ciągnąć. Cholera jasna! Tego już za wiele. Z wypiekami na twarzy odstawiła dziecko na podłogę. Jeszcze chwila a stracę cierpliwość. Błagam, niech ona już wróci. Płacz. Bądź spokojna, bądź spokojna - Powtarzała sobie w myśli niemal do znudzenia. Podeszła do dziewczynki mającej zapewne jakiś roczek.
- Co się stało kochanie? Ktoś zabrał ci zabawkę?
- Uaaaa uaaaa uaaaaaa!
Chryste, narobiła w pieluchę. Do łazienki z nią.
Woń rozniosła się zniewalająca. Masae uniosła zabrudzoną pieluszkę odwracając się i celując nią prosto do pojemnika przeznaczonego na takie sprawy. Włożyła małą do niewielkiej wanienki i umyła. Wycierając czystym ręcznikiem rozglądała się za czystymi pieluchami. Tu są! Schyliła się by wyciągnąć jedną. PLUSK! Mała odkręciła kran, z którego woda chlusnęła prosto w stronę zaskoczonej dziewczyny. Ta natychmiast skoczyła by zakręcić kran. Jej ubranie ociekało wodą. ZABIJĘ! Spojrzała jednak na gaworzącego rozkosznie berbecia. Widok ten momentalnie odegnał wszystkie złe myśli. Sae przewinęła małą w czystą pieluszkę i włożyła do kołyski. Pukanie do drzwi. Dziewczyna podbiegła by je otworzyć i zastała w nich opiekunkę. Wróciła…
- Jak się sprawowały moje brzdące? Nie miałaś z nimi problemu?
- Najmniejszego.
- Coś się stało? Jesteś cała przemoczona i masz potargane włosy.
- Mały wypadeczek, eheh
– odpowiedziała Masae słodko się uśmiechając.

Pożegnała kobietę i udała się w stronę domu. Spojrzała na zegarek. Godzina 15:30. W porządku, mam czas na przebranie się i kąpiel. Z ulgą przekroczyła próg mieszkania i natychmiast zrzuciła z siebie mokre ubranie. Po kąpieli i założeniu suchego ubrania wyszła z domu, spokojnym krokiem zmierzając ku wzgórzu. Była na miejscu sporo przed czasem, jednak zauważyła Nizana oddającego się medytacji. Wczorajsze zdarzenie… Miała zamiar podejść do niego lecz w ostatniej chwili zrezygnowała z tego pomysłu. Co miałabym mu niby powiedzieć? Usiadła na pobliskim kamieniu zerkając kątem oka w stronę genina, w oczekiwaniu na Yujiego oraz senseia.
 

Ostatnio edytowane przez Tamaki : 01-01-2010 o 01:43.
Tamaki jest offline