Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 31-12-2009, 18:02   #81
 
Roni's Avatar
 
Reputacja: 1 Roni ma wyłączoną reputację
Orisamo ujrzał Miwę otocznoną klonami. Krzyknął:
-Bunshin Bakuha! - Stworzył 4 klony, które podbiegły do replikacji przeciwnika i eksplodowały blisko niego.Z każdego kawałka klonu, powstawał następny. Zniszczone projekcje replikowały się, niczym koszmar, który nie miał końca. parę klonów rzuciło się na Orisamę.
-Cholera. Atakowanie ich nic nie da. Ale jak? To GenJutsu? Nie, to nie są iluzje. Może ataki chakrą? Ale nie dysponuję nimi.
Wokoło rozległ się chichot.
- Jesteście w potrzasku. Co teraz zrobicie? - odezwał się drwiący głos chuunina. A może by tak...
-W potrzasku...wiem. A gdybym zamiast je atakować, uwięził je?
Jeden z klonów którymi zajmowała sie Miwa obrócił się i rzucił shurikenem w Orisamo.
Wyćwiczonym ruchem dobyłem katany i starałem się odbić lecącą broń.
Gwiazdka odbiła się ze szczękiem i wbiła w drzewo.
Znowu śmiech
-To jakaś gra? Bawisz się z nami? Jesteś obłąkany.
Zza pleców Orisamo wyrósł kolejny klon, z kunaiem w ręku. Natarł na genina.
Orisamo szbko schylił się i podciął klona.
-Konoha Reppu!
Klon upadł i zniknął w ziemi. Tym razem, klon miał materialne ciało...Miwa z trudem unikała kolejnych ciosów klonów, posługując się swoim ostrzem.
-Muszę jej pomóc.
Orisamo podbiegł do pierwszego lepszego klona. Wykonał kilka pieczęci.
-Shinjuu Zanshu no Jutsu! - Wciągnął go pod ziemię.
Tym razem, chuunin wypłynął za Miwą i z wyskoku zaatakował dziewczynę.
Ori wyszedł spod ziemi.
-Cholera.
Ori wyciągnął szybkim ruchem kunai i przymocował do noża karteczkę wybuchową. Potem rzucił nią w klona za Miwą.
- Hahahahaha! - chuunin rozesmiał się.
Kunai z notką wbił się w kawałek drewna, eksplodując. gdyby Miwa wczęśniej nie odskoczyła widząc nadlatujące zagrożenie, prawdopodobnie zginęłaby w wybuchu.
-Ups. Bunshin no Jutsu! - Stworzył 5 klonów. Każdy podbiegnie z innej strony. Musi wyciągnąć Miwę i uciec.
Drogę każdego z klonów zastąpiły klony przeciwnika.
- To koniec... - prawdziwy Orisama usłyszał za sobą szept wroga
Poczuł na szyi chłodny dotyk stali, ale chuunin nagle upadł na bok, przygnieciony wielkim cielskiem tygrysa.Jego klony zawirowały i rozpłynęły sie w powietrzu.
Tygrys boleśnie wbił kły w szyję ninja, łamiąc mu kark. Pod jego ciałem rosła plama krwi...
 

Ostatnio edytowane przez Roni : 31-12-2009 o 18:26.
Roni jest offline  
Stary 31-12-2009, 18:50   #82
 
Kroni.PJ's Avatar
 
Reputacja: 1 Kroni.PJ nie jest za bardzo znanyKroni.PJ nie jest za bardzo znany
Tesamimaru wiedział, że jest już blisko. Yuki rzucił się na przeciwnika i połamał mu kark. Brawo - uśmiechnął się w myślach Tesamimaru. W biegu wyciągnął z ziemi Omosę i oswobodził go. Stanął między swoimi podopiecznymi. Wyglądał już normalnie. Kocie kły zniknęły. Zamknął również bramę.

- Nara-sama - powiedział odstawiając sennina na ziemi - rusz wraz z moimi podopiecznymi do Konohy. Tu nie jest bezpiecznie.
Spojrzał na dzieciaki, nie było z nimi najlepiej. Tygrysy szybko ugięły się tak żeby genini mogli się na nich wygodnie usadowić. Kyuuten podszedł do Omosy i delikatnie wciągnął go na plecy. Zaraz za Miwą na Yukim usadowił się sennin.
- Ruszajcie prosto do Konohy. Życie sennina jest najwazniejsze. - rzekł Hyuuga zwracając sie do podopiecznych. - Ja tu zostaję. Muszę dorwać tego jounina.
Tesamimaru uśmiechnął się życzliwie do odchodzących geninów. Po czym gdy tylko zniknęli jego ręce otoczyły błękitne płomienie. Czas odrestaurować moc. Chociaż odrobinę. Hyuuga podszedł do martwych ciał chuuninów i dotknął każdego z nich pokolei. Cholera... Niewiele w nich została. Jednak mimo wszystko czuje się lepiej.
Hyuuga ruszył w stronę gdzie ostatnio widział przeciwnika i rozglądał się naokoło w poszukiwaniu jakichś znaków wrogiego jounina. Mam nadzieję, że nie jest jeszcze za daleko.
Tesamimaru wypoczywał w wolnym biegu między koronami drzew.
 
__________________
...I'm still alive...Once upon the time...Footsteps in the hall...

Ostatnio edytowane przez Kroni.PJ : 01-01-2010 o 15:48.
Kroni.PJ jest offline  
Stary 31-12-2009, 20:33   #83
 
Tasselhof's Avatar
 
Reputacja: 1 Tasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputację
Lekkie uderzenie wiatru oprzytomniło Ure. Czuł coś miękkiego pod sobą. Delikatną sierść. Lekkie podskoki i jakieś rozmazane cienie wokół niego. Starał sobie przypomnieć co się wydarzyło. erwy wię
Spokojnie. Jak spokojnie przecież umieram?
Pomacał się po plecach, igieł nie było, podobnie w ramieniu. Mógł ruszać ręką. Delikatnie, ale zawsze coś, nerwy więc nie zostały uszkodzone. A więc dostał łomot. Uśmiechnął się poprzez zaciśnięte zęby. Poczuł coś na policzkach, wilgoć, słony smak. Łzy! Ura płakał. Już dawno tak nie płakał jak teraz, ostatni raz na pogrzebie ojca.
- Kurwa... - wciągnął głęboko powietrze. - KURWAA!
Szarpnął. Chciał zejść, wrócić tam i udowodnić choć był tylko geninem, że da rade. Nie mógł tego znieść pierwsza misja i porażka! I on miał być ninja! Jak miał spełnić swe cele, jak miał udowodnić klanowi Hyuga, że był lepszy niż klanowcy skoro dostał sromotny łomot bez walki! Nie powinien się słuchać, nie powinien był uciekać ,trzeba było stanąć do walki i rozbebeszyć kmiotków, tak aby ten Hyuga zauważył, że nie jest tylko mięsem armatnim. Jakąś zasraną przynętą! Obecnie nienawidził wszystkiego, a siebie najbardziej. Jak bardzo żałował, że nie zginął!
Spojrzał na pobliskiego Tygrysa. Miwa patrzyła się na niego. Nie nie mogła go zobaczyć w takim stanie. Starał się powstrzymać, zatamować łzy! Już widział jej radosną minkę kiedy będzie mu wypominać chwile słabości. I nagle przypomniał sobie jej ciało pochylające się nad nim. Osłoniła go własnym ciałem! Jego ciało ogarnęła jeszcze większa złość! Był wściekły! Zły ... ale nie na nią. Jeszcze bardziej na siebie! Inni chronią go! Najpierw ucieka, potem inni osłaniają go własnym ciałem. Ale w głębi duszy, po raz pierwszy, poczuł ... no właśnie.
Zeskoczył z Tygrysa na ziemię.
- Biegnijcie dalej, goni nas jeden z nich !
Spojrzał na ich miny, od razu dodał.
- Nie pozwolę aby intruzi , zmieszali mnie z błotem! Dam z siebie wszystko, obiecuje! Po prostu ten jeden raz pragn ...
Omosa zemdlał z wycieńczenia. A jego serce płakało jeszcze bardziej.
 
Tasselhof jest offline  
Stary 31-12-2009, 20:45   #84
 
Roni's Avatar
 
Reputacja: 1 Roni ma wyłączoną reputację
-Co za idiota!
Ori zatrzymał tygrysa i podbiegł do Omosy. Podniósł go i włożył na zwierzę.
-Jedźcie dalej. Jeśli miał rację z tym, że ktoś nas goni, ja mam największe szanse na przeżycie.
Ale jeśli zostanę do Hyuuga-sensei mnie zabije. Co robić? Nie słuchać i osłaniać odwrót? Czy pojechać dalej, ale wystawić drużynę na niebezpieczeństwo?
-Nie mam wyboru. Jedźcie dalej. Ja się tu przyczaję. - Widząc spojrzenie Miwy uspokoił ją.-Jeśli nikt nie będzie za nami podążał, pobiegnę za wami. Nie martw się o mnie. Dam sobie radę.
Tylko co mam zrobić?
Ori rozrzucił makibishi po drodze.
To go trochę spowolni.
Na drzewach wokół rozwiesił wybuchowe notki. Nie miał wiele czasu.
-Shinjuu Zanshu no Jutsu - zakopał się w ziemi.
Jeśli ten shinobi da radę przejść przez pułapki, zakopię go. Poczekam 10 min. Jeśli po tym czasie nic się nie wydarzy, pobiegnę ile sił w nogach do Konohy.
 
Roni jest offline  
Stary 01-01-2010, 01:36   #85
 
Tamaki's Avatar
 
Reputacja: 1 Tamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znany
Sae pędząc na miejsce spotkania przypomniała sobie o wczorajszym zdarzeniu, kiedy miała zamiar wracać już do domu. Wtedy, na polanie ktoś pojawił się za nią. Poznała od razu, że to Nizan. Cichy szept. „Nie wierzę, że dałaś mu radę na tym samym poziomie walki, co ja miałem.” Czuła jego oddech na karku. Blisko. Zdecydowanie za blisko. Po chwili już go nie było.
Dziewczyna dopuszczała do siebie możliwość tego, że chłopak mógł mieć trudniejszą walkę niż pozostała dwójka, jednak… Nie docenia mnie. Nie zdaje sobie sprawy z moich możliwości. Nie widział przecież mojej walki.. Mam tylko nadzieję, że pewnego dnia zdołam udowodnić mu to, na co mnie stać.

***

Po przybyciu na wyznaczone miejsce Masae została zaskoczona niespodziewanym pytaniem ze strony nauczyciela. Co jest moim największym marzeniem? Nie potrafiła odpowiedzieć mu teraz na to pytanie. Dlaczego nigdy się nad tym nie zastanawiała? Nie, nie mam zamiaru wymyślać czegoś, po czym pozostali mogliby mnie teraz źle osądzić. Powiem po prostu prawdę, za którą, mam nadzieję, nie będę źle postrzegana.
- Sensei, przykro mi, ale w tym momencie niełatwo jest mi wyznaczyć swój największy cel, swoje pragnienie. Chcę pomagać innym, ale trudno nazwać to marzeniem. Mam pustkę w głowie. Myślę, że kiedyś, z upływem czasu moje aspiracje same się ujawnią i będę w stanie jasno je określić.

Po odpowiedzi Nizana, dołączył do nich spóźniony Yuji i sensei zaczął przydzielać każdemu po kilka zadań do wykonania. A więc będę sadzić stokrotki. To brzmi przyjemnie. Sprzątanie lokalu? To też nie powinno być problemem. NIAŃCZENIE DZIECI?! Niańczenie dzieci w żłobku? Nie, nie mogę sobie wyobrazić siebie w takiej roli… Masae przysłoniła twarz dłonią w wiele wyrażającym geście. Po chwili usłyszała jednak, co do zrobienia ma każdy z pozostałej dwójki geninów. Oni też nie mają za ciekawie. Uśmiechnęła się jednak do siebie. Wiedziała, że z tak błahymi zadaniami nie będzie miała najmniejszego problemu. Po wysłuchaniu wszystkiego Sae ruszyła w stronę ogrodu. Nie miała zamiaru się dziś ociągać.

W małej, drewnianej chatynce przywitała ją właścicielka posiadłości - Mikoto obaa-san, po czym zaprowadziła ją za dom. Oczom kunoichi ukazała się olbrzymia, barwna przestrzeń. Był to wspaniały ogród, pełen wonnych kwiatów. Niezwykle zadbany.
- Proszę słodziutka, przystąp no tutaj. Posadź mi tu ładnie te kwiatuszki, wzdłuż ogrodzenia, w rządkach. Może napijesz się ziołowej herbatki z miodem?
- Nie nie, naprawdę nie trzeba obaa-san, proszę się nie fatygować.

Dziewczyna spojrzała na rozpościerającą się przed nią przestrzeń z miną lekkiego rozczarowania. Czy ja dobrze zrozumiałam, że na tym hektarze ubitej ziemi mam zasadzić stokrotki?
Łopata w dłoń. Kunoichi poczęła wykopywać małej wielkości dołki, wkładając w każdy z nich delikatną sadzonkę i przysypując otwór z powrotem. Mimo, że robiła to stosunkowo szybko, cała praca zajęła jej co najmniej dwie godziny. Ubrania lepiły się jej do skóry w tym nieznośnym upale. W dodatku cała umazana była ziemią. Nigdy wcześniej nie sądziła, że sadzenie kwiatków może być tak pracochłonne i wyczerpujące.
Staruszka podziękowała jej, częstując chłodną lemoniadą i oferując szybką, ale jakże przyjemną kąpiel.

Masae odchodząc, pomachała kobiecie na pożegnanie i udała się do restauracji o nazwie „Itadakimasu!”. Szef kuchni czekał już na nią przed wejściem.
- Słyszałem, że przydzielono cię nam do pomocy?
- Zgadza się, mam pomagać w sprzątaniu.

Mężczyzna wręczył jej szczotkę.
- Pozamiataj dokładnie całą podłogę, pod stołami i pod każdym krzesłem również. Tak bym później nie znalazł ani jednego leżącego okrucha.
Jego ton bynajmniej nie należał do tych uprzejmych i zachęcających. Sae chwyciła szczotkę. Pomieszczenie nie było duże, jednak na jego przestrzeni stało wiele stołów, krzeseł i małych stołków. Dziewczyna poustawiała krzesła na stołach, by ulżyć sobie w przesuwaniu ich wszystkich i zabrała się do zamiatania. Po niedługim czasie podłoga lśniła czystością, a wszystkie brudy znajdowały się w przeznaczonym na nie pojemniku. Poustawiała siedziska z powrotem, wedle dawnego ich porządku i ruszyła w stronę drzwi.
- Już skończyłam!
Mężczyzna wszedł do pomieszczenia, podrapał się po przerzedzonej czuprynie, wymamrotał coś pod nosem, odwrócił się na pięcie i poszedł.
- Możesz już iść – rzucił na odchodne.
Boże, co za zgred. Podziękowałby chociaż.

Pozostało jej już tylko ostatnie zadanie, jak się zdawało, najtrudniejsze. Opieka nad dziećmi. Może nie jest to aż takie trudne? Przecież to ledwo pełzające, małe szkraby. Przystanęła na chwilę przed wejściem miejscowego żłobka. Na drzwiach wisiała kartka: „Zatrudnimy sympatyczną osobę do opieki nad małymi dziećmi. Wymagane są odpowiednie kwalifikacje, dyspozycyjność, miłe usposobienie i anielska cierpliwość. Prosimy o zgłoszenie się pod nr …”. Tak… To bez wątpienia praca wymagająca poświęceń.
Jednym ruchem otworzyła drzwi i weszła do środka. Pani w recepcji kazała jej udać się na piętro drugie, do sali nr 118. Masae zapukała delikatnie do drzwi. Otworzyła jej opiekunka szykująca się właśnie do wyjścia.
- Ach, jak to dobrze, że jesteś. Popilnuj dzieci jakąś godzinkę, są naprawdę grzeczne więc nie powinny sprawiać Ci większego kłopotu. Pamiętaj by uważać na to, czym się bawią i w razie potrzeby zmieniaj im pieluszki. Do zobaczenia!
Kobieta zamknęła za sobą drzwi. Posiedzę tu z nimi tą godzinkę, będą się ładnie bawić i wszyscy będą zadowoleni. Nagle płacz. Pulchny brzdąc puknął inne dziecko plastikową lalką po głowie. Matko, zaczyna się. Podeszła do małego urwisa zabierając mu lalkę i kładąc ją na wysokiej półce. Grymas na jego twarzy momentalnie przerodził się w głośne wycie i wierzganie nóżkami. Jego policzki zrobiły się purpurowe ze złości.
- lala lala lala! LALA!
Shimatta. Lalka z powrotem powędrowała w ręce dziecka. Kunoichi pochyliła się by wziąć małego na ręce, jednak ten chwycił za kosmyk jej włosów i śmiejąc się radośnie zaczął za niego ciągnąć. Cholera jasna! Tego już za wiele. Z wypiekami na twarzy odstawiła dziecko na podłogę. Jeszcze chwila a stracę cierpliwość. Błagam, niech ona już wróci. Płacz. Bądź spokojna, bądź spokojna - Powtarzała sobie w myśli niemal do znudzenia. Podeszła do dziewczynki mającej zapewne jakiś roczek.
- Co się stało kochanie? Ktoś zabrał ci zabawkę?
- Uaaaa uaaaa uaaaaaa!
Chryste, narobiła w pieluchę. Do łazienki z nią.
Woń rozniosła się zniewalająca. Masae uniosła zabrudzoną pieluszkę odwracając się i celując nią prosto do pojemnika przeznaczonego na takie sprawy. Włożyła małą do niewielkiej wanienki i umyła. Wycierając czystym ręcznikiem rozglądała się za czystymi pieluchami. Tu są! Schyliła się by wyciągnąć jedną. PLUSK! Mała odkręciła kran, z którego woda chlusnęła prosto w stronę zaskoczonej dziewczyny. Ta natychmiast skoczyła by zakręcić kran. Jej ubranie ociekało wodą. ZABIJĘ! Spojrzała jednak na gaworzącego rozkosznie berbecia. Widok ten momentalnie odegnał wszystkie złe myśli. Sae przewinęła małą w czystą pieluszkę i włożyła do kołyski. Pukanie do drzwi. Dziewczyna podbiegła by je otworzyć i zastała w nich opiekunkę. Wróciła…
- Jak się sprawowały moje brzdące? Nie miałaś z nimi problemu?
- Najmniejszego.
- Coś się stało? Jesteś cała przemoczona i masz potargane włosy.
- Mały wypadeczek, eheh
– odpowiedziała Masae słodko się uśmiechając.

Pożegnała kobietę i udała się w stronę domu. Spojrzała na zegarek. Godzina 15:30. W porządku, mam czas na przebranie się i kąpiel. Z ulgą przekroczyła próg mieszkania i natychmiast zrzuciła z siebie mokre ubranie. Po kąpieli i założeniu suchego ubrania wyszła z domu, spokojnym krokiem zmierzając ku wzgórzu. Była na miejscu sporo przed czasem, jednak zauważyła Nizana oddającego się medytacji. Wczorajsze zdarzenie… Miała zamiar podejść do niego lecz w ostatniej chwili zrezygnowała z tego pomysłu. Co miałabym mu niby powiedzieć? Usiadła na pobliskim kamieniu zerkając kątem oka w stronę genina, w oczekiwaniu na Yujiego oraz senseia.
 

Ostatnio edytowane przez Tamaki : 01-01-2010 o 01:43.
Tamaki jest offline  
Stary 01-01-2010, 15:39   #86
 
Qzniar's Avatar
 
Reputacja: 1 Qzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znany
- No to do roboty - myślał Yuji - gazety muszę szybko roznieść, bo nie sądzę, by w bibliotece mi szybko poszło. Z roślinkami też może się długo zejść.
Obrał drogę do drukarni. Musiał pytać przechodniów o kierunek, w którym miał się przemieszczać, gdyż jeszcze nie znał za dobrze Konohy.
Gdy dotarł przed drukarnię wszedł do środka. Przywitał go młody, wysoki mężczyzna.
- Dzień dobry - powiedział z ukłonem - przysłano mnie tutaj, żebym rozniósł gazety.
- A tak! Dobrze, że jesteś... proszę oto gazety. - powiedział redaktor do genina, wręczając mu paczkę z gazetami. - masz to roznieść, rzecz jasna, w strefie mieszkalnej. Jak zobaczysz mieszkańców dostarczaj gazety do rąk, jak nie połóż przed drzwiami. Powodzenia!

Yuji, chcąc wykonać to zadanie jak najszybciej, obrał taktykę: będzie biegł i rzucał gazety pod drzwi. Tak zaoszczędzi sporo czasu. Zadanie to zajęło około czterdzieści pięć minut, nie było ciężkie.

Bibliotekę też chciałby zaliczyć jak najszybciej. W niej przywitała (?) go starsza pani. Wyraz twarzy miała sromotny. Samo patrzenie na nią przyprawiało o dreszcze.
Spojrzała na Yuji'ego zza okrągłych grubych okularów.
- Jesteś wreszcie! Co tak późno?! - powiedziała cicho (biblioteka), aczkolwiek tak, że Yuji bał się popełnić najmniejszy błąd. Starucha zaprowadziła go w miejsce, gdzie przeprowadzono spis książek.
Stos chwiał się niemiłosiernie, sprawiając wrażenie jakby za chwilę miał się przewrócić. Takich stosów było ze 4. Stosy książek, a raczej ksiąg. Wielkie, grube tomiska, pewnie ważące po kilka kilogramów.
Zadanie polegało na tym, by posegregować je wedle gatunków. Następnie każdy gatunek alfabetycznie po nazwisku autora, po czym w końcu poustawiać książki na półki w odpowiednim miejscu.
Bibliotekarka pokazały geninowi gdzie jaki rodzaj książki się znajduje.
- Tylko żebym nie złapała cię na popełnianiu błędów.

Zadanie było beznadziejne. Książki, masa książek, których Yuji nie za bardzo lubił. Od czasu do czasu co prawda, przeczytał jakąś, ale wiedział, że lepiej zostać shinobi i iść na wojnę niż pracować w bibliotece. Czytał po kolei obwoluty na książkach. Odkładał tomiska na kupki.
Półtorej godziny minęło, gdy w końcu położył na jednym ze stosików ostatnią książkę.
- No to teraz tylko alfabetycznie... to jest łatwiejsze.
Druga część jednak, wbrew pozorom, zajęła drugie tyle co sortowanie. Wielu z autorów miało podobne nazwiska... to był powód.
No i nadeszła pora na najgorszą część pracy w bibliotece - układanie książek na półki. Co książka to zejście z drabiny na ziemię. Półki były wysokie więc drabina była nieodzowna. Na szczęście musiał ją przestawiać przy zmianie gatunku układanych książek. Półki były raczej wzwyż niż wszerz. Dlatego biblioteka była miejscem wysokim, a nie zajmującym dużo miejsca. Dwie godziny układania książek. W końcu wsadził w puste miejsce ostatnią książkę. Zszedł z drabiny szybciej niż przez cały czas pobytu w bibliotece. Podszedł do bibliotekarki w ukłonie
- Proszę pani, książki posortowane i poodkładane na półki. Dziękuję za takie zadanie. Nieczęsto mam tyle czasu i ochoty, by spędzić go z książkami.
- No dobrze, mam nadzieję, że nie zrobiłeś żadnego błędu. Możesz iść. Dziękuję - na koniec staruszka okazała się nieco milsza.
Shinobi wiedział, że prędko nie wróci do tego miejsca. Książek mu starczy na cały rok.

No i ostatnie zadanie - roślinki u Isane-san. Wiedział akurat gdzie to jest, bo kilka szklarni przyciągnęło szczególnie jego uwagę podczas zwiedzania.
Przez szyby szklarni kobieta w średnim wieku zauważyła pomocnika i wyszła do niego, by go przywitać. Sprawiała raczej miłe wrażenie. Po przywitaniu wskazała mu szklarnie, którymi miał się zająć. Było ich 3. Dwoma innymi zajęła się sama już wcześniej. Wręczyła mu sporej wielkości konewkę i wiadro z zapasem wody. Jakby jej zabrakło miał pójść do źródła znajdującego się nieopodal szklarni. Chciał przeznaczyć na to zadanie tyle czasu, by zostało mu jeszcze około 30 minut na powrót na wzgórze Uzumaki, czyli około 3 godziny i 15 minut.

W szklarniach były prze najróżniejsze rośliny we wszystkich kolorach. Jak mówił sensei, były też takie wyglądające niebezpiecznie ze względu na ich ogromne rozmiary. Chyba się też ruszały!
No więc każda szklarnia zajęła mu około godziny. Zadanie nie było ciężkie, tylko kręgosłup bolał niemiłosiernie od noszenia wody w tę i z powrotem. Kilka roślin wyginało się w jego stronę, gdy obsługiwał właśnie je. Gdy podlewał ostatnią roślinę, musiał unieść rękę - w której trzymał konewkę - nad inną mniejszą roślinę. Jak na złość! Ostatnia cholerna, głupia podlewana roślina, a raczej ta malutka, pod ręką Yuji'ego, upieprzyła go boleśnie w palec.

Gdy skończył podlewanie, pokazał ranę ogrodniczce i wskazał roślinę która go dziabnęła. Powiedziała, że ta roślina jest złośliwa, ale nic mu nie będzie. Nie należała do niebezpiecznych.
Do powrotu zostało jeszcze 45 minut, więc odpowiedział twierdząco na pytanie, czy chce się w nagrodę napić herbaty.

Zjawił się na miejscu około 10 minut przed czasem. Znów ostatni. Reszta drużyny, oprócz senseia czekała już z wykonanymi zadaniami.
Postanowił teraz spytać dziewczynę o imię.
- Wybacz, że pytam... lecz jak chyba pamiętasz spóźniłem się na przedstawianie. Chciałbym Cię spytać o imię, gdyż głupio by było nie znać imienia towarzyszki - spytał się z uśmiechem drapiąc się po głowie.
 
Qzniar jest offline  
Stary 01-01-2010, 17:15   #87
 
Endless's Avatar
 
Reputacja: 1 Endless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodze
Jounin zjawił się na miejscu równo z wybiciem godziny siedemnastej. Powoli i spokojnie wchodził na strome wzgórze.
- Yo. - przywitał się z geninami uniesieniem ręki. Dobrze was znowu widzieć. - dodał z czarującym uśmiechem.
Wzrokiem szybko przeleciał po każdym ninja.
- Muszę powiedzieć, że jestem z was wielce zadowolony. Pamiętacie, jak mówiłem, że wczoraj nie było żadnego testu? To właśnie dziś postanowiłem was sprawdzić i choć przypuszczałem, że wywiążecie się z powierzonych wam zadań, to nie spodziewałem się aż tak dobrych rezultatów.
Zmrużył oczy w geście szczerej radości.
- Ninja musi być podporządkowany rozkazom ludzi o wyższej randze, nawet jeżeli będą się sprzeczały z tym, co ninja myśli. Dzisiaj pokazaliście, że potraficie odsunąć niechęć na bok, aby wykonać zadanie. Precyzyjne wykonanie nawet najprostszych rozkazów może zadecydować o przebiegu misji i bezpieczeństwie waszych towarzyszy, dlatego posłuszeństwo i dbałość o szczegóły zadania są takie istotne. W przyszłości sami się o tym przekonacie. - głos Ryuushou stał się poważny, a w spojrzeniu zagościła determinacja i pewność siebie.
Zamilkł na moment, aby słowa trafiły do jego uczniów.
- Jeszcze raz wam gratuluje. - kolejny promienny uśmiech zagościł na twarzy młodzieńca.
Niespodziewanie, na wzgórze wbiegł gepard. Skoczył on do nóg Jounina, spoglądając w górę, na twarz Mitsuhashi. Kiedy młodzian przykucnął uginając nogi w kolanach i pogłaskał wielkiego kota po głowie zamarł na chwilę w bezruchu. Na plecach miał symbol "hi", nakreślony zaschniętą krwią.
"... Tesamimaru!!"
Szybko wyprostował się i z powagą spojrzał na swych geninów.
- Wschodnia Brama... migiem! - powiedział do nich i potężnym skokiem odbił się od ziemi.
Wylądował pod wzgórzem i po chwili rzucił się w błyskawiczny bieg, odbijając się od dachów i słupów, aby nabrać prędkości. Od Bramy Wschodniej dzieliło ich prawie całe miasto, ale Ryuushou nie zważając na ten dystans, szybko dotarł do celu. Kiedy zeskoczył na kamienną drogę przy wielkich wrotach, spostrzegł dwóch strażników, pokazujących palcami na coś, co nadchodziło z lasu. Jounin podbiegł do nich.
- Co się dzieje? - zapytał chłodno.
- Co... ah, tam, ktoś nadchodzi z dużą prędkością. Czy... Czy to tygrysy?! - jeden ze strażników wytrzeszczył oczy, kiedy biegnące tygrysy stały się widoczne.
Jounin odepchnął ich od siebie i wyszedł przed bramę, dokładnie w chwili, kiedy tygrysie wierzchowce zatrzymały się. Widząc ludzi, którzy je dosiadali, natychmiast do nich podbiegł. Wprowadził je wewnątrz mury Konohy.
- Biegnij po sanitariusza! - krzyknął do strażnika.
Jeszcze raz spojrzał na tygrysy. Na jednym z nich leżał nieprzytomny chłopiec chroniony przed spadnięciem przez drugiego chłopaka, na kolejnym zwierzęciu siedziała ranna w łydkę dziewczyna i starszy człowiek.
- Co się stało? Gdzie jest Tesamimaru-san? I jak ci na imię, dziewczyno? - zapytał ranną dziewczynę, pomagając jednocześnie starszemu człowiekowi zejść z wierzchowca. Wkrótce przybiegło też troje medyków, sprowadzeni przez mężczyznę strzegącego wejścia do wioski. Sanitariusze natychmiast zajęli się rannymi.

***

- Coś musi tu być! Niech to szlag!!! - wrzasnął.
Po wycofaniu się Hyuugi, shinobi z opaską Iwagakure powrócił do chaty pustelnika. Począł przetrząsać wszystkie szafki, i szuflady. Zrzucał też z półek wszystkie książki i klęcząc nad nimi, kartkował je, szukając czegoś, co mogłoby być w nich ukryte. Penetrował wszystkie zakamarki, rozrzucając przedmioty po całej chacie, robiąc niebotyczny bałagan. Kiedy ze zrezygnowaniem osunął się na kolana, na jednej z półek obluzowała się deska i wypadła z cichym stuknięciem. Shinobi natychmiast poderwał się na nogi. Miotnął deską o przeciwległą i ścianę i wydobył z wgłębienia za nią zakurzony notatnik o dużym formacie. Otworzył go na pierwszej stronie i zaśmiał się z zadowoleniem. Przekartkował go na szybko. Kartki były pełne notatek i skomplikowanych rysunków. Obok każdego z nich widniały krótkie uwagi i komentarze autora. Kartkował go dalej, aż zatrzymał się na jednej stronie. Ze świstem zaczerpnął powietrza do płuc. Ręce mu zadrżały z podniecenia, kiedy analizował każdą kreskę szkicu.


Pod rysunkiem ktoś napisał: "Juubi"...
Jounin nie chcąc ryzykować, położył notatnik na stoliku, wcześniej łokciem zsuwając to, co na nim było. Ugryzł kciuk i wokół znaleziska nakreślił krwią okrąg.Wykonał kilka pieczęci.
- Soushutsu no Jutsu!
Krew zalśniła czerwoną poświatą i notatnik zniknął w obłoczku dymu.
 
__________________
Come on Angel, come and cry; it's time for you to die....

Ostatnio edytowane przez Endless : 01-01-2010 o 17:28.
Endless jest offline  
Stary 01-01-2010, 18:54   #88
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
Resztkami sił oplotła szyję tygrysa. Jej ciało pokryte było mieszanką błota, krwi i potu. Rodzinny strój w strzępach. Szczególnie ucierpiały hakama. " Zawiodłam ? Coś poszło nie tak ?"- zadawała sobie to pytanie, kiedy ich sensei stwierdził, iż musi wracać. Chciała by w tym momencie wstać, pokazać , że wcale jej aż tam bardzo nie umęczono. Wiedziała jednak, że jest to niemożliwe. Krwawienie na jej łydce nawet trochę nie ustało. Czuła jak drżą jej trzewia. Żołądek ściska się strasznie mocno, niemal powodując wymioty.
Kiedy Orisamo oświadczył, iż chce osłaniać ich odwrót miała ochotę poderwać się z miejsca i trzasnąć go w twarz. Zmuszał tym bowiem ich do niehonorowej ucieczki, samemu ryzykując swoje życie... Dała radę jedynie skierować na niego swoje oburzone spojrzenie. Omosa ryczał jak dziecko." Czy uświadomił sobie własną bezsilność ? Czy to stres związany z pierwszą bitwą...". Ona również czuła się bezsilna. Od samego początku. Musiała działać sama, pilnując aby unieruchomionemu członkowi zespołu nic sie nie stało. " Nigdy nie czułam, że mogę tak niewiele". Do tej pory zawsze była pewna swych zdolności. Nie należała do ludzi, którzy "próbują coś zrobić". Wiedząc, że coś jest dla niej możliwe - robiła to. W przeciwnym razie nie podejmowała się wyzwania. Jej walka z chuuninami od samego początku była aktem desperacji. " Przecież nie mogłam wygrać ?"Starała się o tym zapomnieć, ruszając do walki. W każdej jej sekundzie jednak, czuła się jak zaszczute zwierzę, próbujące jedynie jak najmocniej warczeć i kąsać podczas obdzierania ze skóry. Nie jak wojownik stający do walki o zwycięstwo. Czy zatem powinna surowo myśleć o zachowaniu Omosy ? Kiedy spojrzał w jej kierunku, odwróciła głowę w inną stronę." Niech płacze w z czystym sumieniem... Każdy musi odreagować."


Postarała się wstać z Tygrysa o własnych siłach. W efekcie jedynie osunęła się na ziemie. Umysł już był zmącony - bólem, zmęczeniem, wątpliwościami. Zebrała się się w sobie, spojrzała na błękitnowłosego mężczyznę i zaczęła mówić. Nie był to bełkot przestraszonego dziecka. Na pewno nie pozwoliłaby sobie na takie zachowanie, przy innych ninja.
Streściła wszystko - ich misję, to co odkrył Hyuuga nim dotarli do chaty pustelnika, ilość przeciwników, ich prawdopodobne pochodzenie, ilu zginęło, i co zrobił Hyuuga sensei. Wszystko to przypominało żołnierski raport. Dokładny, treściwy i krótki.
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"

Ostatnio edytowane przez Mizuki : 01-01-2010 o 22:12.
Mizuki jest offline  
Stary 01-01-2010, 19:53   #89
 
Tamaki's Avatar
 
Reputacja: 1 Tamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znany
Po krótkim oczekiwaniu na pozostałą dwójkę Sae spostrzegła Yujiego idącego w jej stronę.
- Wybacz, że pytam... lecz jak chyba pamiętasz spóźniłem się na przedstawianie. Chciałbym cię spytać o imię, gdyż głupio by było nie znać imienia towarzyszki.
Ach, prawda… Przecież nie słyszał jeszcze mojego nazwiska. Głupio wyszło, ale zupełnie o tym nie pomyślałam.
- Przepraszam, że nie przedstawiłam ci się wcześniej. Nazywam się Teruyo Masae, miło mi.
– odparła ze szczerym uśmiechem.

Po chwili zjawił się Ryuushou-sensei z gratulacjami dla każdego członka drużyny. Wszyscy wywiązali się z powierzonych im zadań znakomicie.
W pewnym momencie, całkiem niespodziewanie na wzgórze wbiegł dużych rozmiarów gepard. Na jego plecach był tajemniczy znak. Znak… To przecież krew! Sae spostrzegła wyraz przerażenia na twarzy nauczyciela. Co się stało?! Sensei wyprostował się energicznie, nakazując wszystkim aby szybko udali się w stronę Wschodniej Bramy. Sam z niesamowitą prędkością ruszył przodem. Masae natychmiast ruszyła zaraz za nim. Nie dorównywała mu prędkością ale z całych sił starała się by nie stracić go z oczu. Biegli po dachach przez spory kawałek drogi. Musieli przebyć niemal całe miasto by w końcu trafić w określone miejsce. Dziewczyna cały czas zastanawiała się nad tym, co złego mogło się wydarzyć. Sądząc po reakcji senseia to z pewnością coś poważnego.
Kiedy byli już na miejscu, nauczyciel rozmawiał właśnie z dwoma strażnikami. Kątem oka kunoichi zauważyła trzy tygrysy zmierzające w stronę bramy. Na ich grzbietach siedziała trójka geninów: dwóch chłopaków i dziewczyna, oraz starzec. Jeden z młodych ninja prawdopodobnie był nieprzytomny. Masae zauważyła też ranę na łydce dziewczyny, która osunęła się powoli z niosącego ją zwierzęcia. Mają za sobą ciężką walkę. Gdzie jest ich sensei? Po chwili na miejscu byli już medycy, którzy zajęli się poszkodowanymi. Ranna kunoichi opowiadała właśnie o tym, co spotkało ich podczas ratowania starca.
Czy czeka nas misja ratownicza?
 
Tamaki jest offline  
Stary 01-01-2010, 22:38   #90
 
Roni's Avatar
 
Reputacja: 1 Roni ma wyłączoną reputację
Cholera. Zaprzepaściliśmy misję. Zapewne 1 grupa będzie musiała iść ratować sensei.
Ori powoli zszedł z tygrysa.
-Nic mi nie jest. Zostaw mnie. - powiedział do medyka.
Teraz muszę być sam. Nic mi nie pomoże. Tylko czas da mi ulgę.
Katsumi miał tylko jedno miejsce. Tylko tam lubił być. Dach swego domu. Nikt mu tam nie przeszkadzał. Był spokój. Mógł tam siedzieć kiedy chciał, i ile chciał. Lecz tak jak przed misją, ktoś na niego czekał.
-Orisamo Katsumi. Raz mi uciekłeś, znowu tego nie zrobisz. - powiedział nieznajomy.
-Kim jesteś? Teraz mi odpowiesz?
-Tak. Jestem Oriko Masachi.
To imię...Tak to on.
-Zapłacisz mi za mego ojca! - Katsumi rzucił się na Oriko z pięściami. Ten jednak z łatwością blokował jego ataki.
-Nie masz szans ze mną. Jestem Jouninem.
A więc to shinobi. Ale z jakiej wioski?
-Zginiesz!
-Nie. Nie teraz. Nie szarp się. Nie chcę cię zabić. Na razie. Po prostu chciałem cię uświadomić, że nie jesteś bezpieczny. Dopadnę cię wszędzie. Ale nie teraz. Jesteś za słaby. Chcę żeby walka była wyrównana. Jeśli to możliwe.
Masachi zniknął w obłoku dymu.
Miałem tu odpocząć. A teraz mam jeszcze więcej zmartwień.
-Orisamo!
-Tak mamo?
-Dlaczego jesteś taki rozpalony? Coś ci jest?
-Nie. Nie mogę jej powiedzieć. Będzie chciała się zemścić. Ale zginie.
Ori wszedł do pokoju.
Muszę się przespać.
 
Roni jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:39.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172