Sprawiedliwość nie obchodziła go szczególnie. Gorrister uważał, że każdy pewnego dnia jakoś umrze i nie ma sensu podniecać się szczególnie kwestią, czy na to zasłużył, czy nie. W wypadku jednak satyra sprawa była dla niego całkiem jasna. Kimkolwiek była ta istota, stanowiła zagrożenie dla wszystkich obecnych w pobliżu. Nawet zbzikowani Twardogłowi powinni sobie zdawać z tego sprawę - ostatecznie nieszczególnie przejmowali się prawem, zgarniając z ulicy jakiegoś pechowego Tonącego, czy Ponuraka. Zwłaszcza w okolicach Ula, sytuacje, w których aresztowany "ginął podczas próby ucieczki" nie były wprawdzie zbyt częste, ale się zdarzały.
Teraz chodziło o politykę i o to, która frakcja wypadnie lepiej. Albo nawet tylko o prestiż co niektórych obecnych osób. Trudno było sobie wyobrazić gorszy moment - cóż, witamy na Planach Zewnętrznych...
Szczęśliwie sprawę rozwiązał jeden z Łaskobójców, celnym kopniakiem strącając Sylena na dół. Gorrister mógł przestać czaić się ze sztyletem na dogodny moment i zająć się ucieczką. Może uda mu się dotrzeć na dół wystarczająco szybko, aby dotrzeć do satyra pierwszy - i upewnić się, że ten pozostanie martwy.
Był jeszcze jeden powód, dla którego bardzo chciał dotrzeć na dół przed wszystkimi. Kartka, z której upierdliwy gość rzucił zaklęcie, mogła się przydać temu, który będzie zdejmował z niego klątwę. Bo Peldvale nie był w stanie sobie wyobrazić, czym innym mógłby oberwać. Oczywiście masa innych osób będzie próbowała dotrzeć do cennego przedmiotu jako pierwsza, ale jeżeli sprawi się szybko, na pewno zdąży.
Ruszył śladem diablęcia o niebieskiej skórze. Skoro już przeszła część drogi, to musiało być tam wystarczająco bezpiecznie również dla niego. Schodził na dół w nieco szybszym tempie, jako że czasu pozostało coraz mniej. Poza tym wolał się upewnić, że diablę nie zejdzie na dół na długo przed nim. Zaborcy mieli lepkie palce... |