Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-01-2010, 21:05   #5
Avaron
 
Avaron's Avatar
 
Reputacja: 1 Avaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetny


Na początku było Słowo. I Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo. Tak opowieść ta zaczyna się dla fratra Hugona od słowa, może nie tak wielkiego słowa, jak owo Słowo, od którego wszystek miało swój początek, lecz jednak słowa znaczącego bowiem od tego słowa rozpoczyna się ta historia:

- Spierdalaj! - Warknął rosły jegomość zajmujący swoją powierzchownością niemałą framugę drzwi gospody. - Nie słyszał co powiedziałem? Miejsc nie ma! A szczególnie dla braciszków psia ich jucha, którzy po prośbie chodzą i monety przy sobie nie mają! Tedy spierdalaj pókim dobry braciszku!

Cóż było począć. Szczelniej brat Hugon okrył się burym, franciszkańskim habitem i błogosławiąc rosłego draba zdławionym głosem ruszył precz między wrocławskie zaułki.

Ciemności powoli opanowywały miasto i wielce niemiło się robiło braciszkowi Hugonowi na myśl o tym, żeby spędzić miał noc na ulicy. Jeszcze niemilej robiło mu się na myśl o wizycie w klasztorze u konfratrów, który to jak to wszystkie klasztory biedaczyny z Asyżu słynął z twardych prycz w zimnych celach, oraz mdłej polewki podawanej na śniadanie obiad i kolację. Trudno się tedy dziwić, że brat Hugon, człek jeszcze młody do trudów mnisiego żywota nienawykły szukał grzesznych wygód i przyjemności po karczmach. Lecz trzeba szczerze wyznać, że jak na razie z wielce marnym skutkiem. Bury habit, który zwykle otwierał mu wszelkie drzwi i darmo pozwalał zjeść i wybić, a i przy ogniu się ogrzać w tym śląskim mieście nie był w zbytnim poważaniu. Prawdzie rzekłszy skąpym mieszczanom kojarzył się jeno z żebractwem, wagabundami, a teraz w czasach czeskiej herezji z jeszcze nie wiadomo czym... Tedy nie pozostało nic bratu Hugonowi jak iść dalej przez ospałe miasto szukając mniej zaludnionego szynku.

Droga jest długa i kręta, lecz gdy Pan z nami, któż przeciw nam? Jeszcze myśl ta nie zgasła w umyśle Hugona gdy zza zakrętu wypadł nań nieznajomy i wprost w nieczystości bruku go przewrócił.

Hugon trzeba mu to przyznać był młodzieńcem spokojnym. Był też zazwyczaj roztropny. Iście idealny braciszek franciszkańskiego zakonu, lecz bynajmniej nie sam święty Franciszek. Co tu dużo kryć, zbierającego się z rynsztoka brata Hugona szlak trafił. Pomijając już to, że nieznajomy dobył nań noża! Noża, na kapłana!

Hugon podniósł się powoli, nawet nie słuchał ledwie zrozumiałego gadania owego obwiesia. Zbliżył się jeno o krok i jak nie kopnie w słabiznę łotra!

- In nomine Dei gratia! - Zakrzyknął Hugon bojowo niczym Samson, albo i sam król Dawid gromiący niewiernych.
 
__________________
"Co będziemy dzisiaj robić Sarumanie?"
"To co zwykle Pinki - podbijać świat..."
by Marrrt
Avaron jest offline