Tas jęknął.
" Moje gnaty "
Podniósł się po woli i otrzepał z pyłu i kurzu. Miał podrapaną twarz od kawałków desek. Usłyszał Heinza i zobaczył linę.
- Żyję chyba.
Złapał się liny i powoli zaczął wspinać. Robił to z niebywałą gracją. Nie był to w końcu jego pierwszy raz. Chwycił dłoń kamrata. Wyszedł z dołka. Rozejrzał się i ujrzał łowcę celującego w Tupika. Chwycił upuszczoną kuszę i ze złością krzyknął celując w napastnika.
- Zrób mu kurwa jakąkolwiek krzywdę, a przysięgam ci, że mój bełt przeszyje ci czaszkę między oczami nim zdążysz przeładować!
Splunął pod nogi. Cały umorusany, włosy w błocie, potargane. Mina mordercy. I jeszcze jego słowa. Jak komicznie musiał by nie wyglądać był teraz całkowicie poważny. |