Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-01-2010, 22:42   #30
Morfidiusz
 
Morfidiusz's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwu
Cisza trwała długi czas. Bandyci zastygli w przerażeniu. William z niedowierzaniem patrzył na rozsypane w proch szczątki niegodnego... Marietta bezpieczna w objęciach Jaspera pogrążyła się w modlitwie. Szybko jak kotka z ziemi wisior podniosła i do wcześniejszej pozycji powróciła. Jej słowa nikły w ciemnościach odbijając się echem po umysłach zebranych ... Sigmarze Panie Nasz miłościwie nad Imperium....wolną od krzywdy była.

Obłapiona przez śmierdzących bandytów Mealisandre pod koła powozu cofać się zaczęła, aby hańbę doznaną w ciemnościach ostawić. Tupik oglądał wszystko z wielką trwogą, słowa, które w powozie dane mu było usłyszeć prawdą były. Wielkie dziwa go spotkały, zaiste wielkie... Na wpół oszalały Luitpold pod naporem razów się słaniał.

No i wtedy...

Brodaty herszt, siedzący w siodle w sercu owego teatrum dotychczas wielce rad, iż wszystko pomyślnym się układa, wielce zaskoczony został. Już nowe rozkazy wydawać zamierzał, gdy nowa niespodzianka na niegodziwych spadła...

Otóż, Ci, co pod strzelecką bronią widowiska pilnowali, od strzał rażeni padać zaczęli. Wielka panika wśród zbójów wybuchnąć nagle raczyła, gdy pierwsze trupy kamratów na glebę opadły. Przestało się liczyć bogactwo zdobyte. Banici, którzy w las ucieczki spróbować raczyli, rażeni ostrzałem do traktu wracali. Wielkie zdziwienie na twarzy zwycięzców można było wyczytać, gdy niczym ptak drapieżny na dzikie króliki polujący, znad wzgórza oddział zbrojnych wojów wyjechał. Ci, co w panice reagować zaczęli w jedynym wolnym kierunku ucieczką się ratować zamiarowali. Szybko pod naporem celnych strzał z kierunku lasu wysłanych ucieczki zaniechać musieli, widząc tych odważniejszych do Morrowego królestwa skierowanych, gdyż owy manewr przez nacierających dokładnie opracowanym ostał.

Wszystko potoczyło się błyskawicznie, gdy kompania wybawicieli złoczyńców dopadła....

Zbrojni niczym klin w najeźdźców wjechali. Dla tych, co opór stawiać zamiarowali pieśń pistolów zagrała, stawiany opór skutecznie tamując. Konni powóz otoczyli skutecznie zbójców w jedną kupę zbierając. Odsiecz przybyła. Grupa konna liczyła około dwudziestu chłopa, wszyscy odziani jednolicie w moderunek strażników dróg. Dowodzący odsieczą ku przodowi wyjechał i donośnym głosem do bandytów przemówił. Wszyscy wlepili wzrok i jego poważne lico. Mężczyzna był potężnej postury, krótko przycięte siwe włosy, obecnie pod sobolą czapą skryte i długie sumiaste wąsy tego samego kolorytu świadczyły o ciężarze lat. Spojrzenie miał ciężkie, śmiało spoglądające na świat orzechowe oczy bacznie obserwowały strwożonych bandytów. W ręku okrytej grubą rękawicą dzierżył miecz o srebrnej głowicy w kształcie lwiej paszczy, trzon pokryty czarną skórą oraz srebrny jelec zespojony z głownią taszką w kształcie imperialnego herbu zdradzał, iż właściciel tego oręża jest oficer Strażników Dróg.

-Odrzućcie broń i poddajcie się to życie zachowacie! Powoli bo Was ołowiem nafaszerujemy. Wpierw broń, potem łapy na kark i na kolana! Drugi raz nie powtórzę! Teraz otrzymacie swoją szansę. Tylko jedną...

Zaiste wielkimi zbójami byli. Wielkie krzywdy niewinnym wyrządzać raczyli. Lecz, gdy prawo żelazem odcisnąć się raczyło. Banici, niczym kundle pod razami pana skomleć poczynali. A największym z nich brodacz się okazał. Zbój do własnych instrukcji się zastosować raczył swą broń daleko od siebie odrzuciwszy o łaskę błagania rozpoczął. Bandyci w ślad za hersztem ruszyli broń swą oddając i o łaski prosząc.

Z lasu zaczęli wyłaniać się kolejni mężczyźni. Odziani w płaszcze maskujące z herbem talabecklandu, ich twarze pomalowane również były w maskujące barwy. Każdy dzierżył potężny łuk przygotowany do strzału. Szli wolno, bezszelestnie, zaciskając pierścień obławy. Byli pewni, ze mają wszystkich. Nikt nie uciekł.

Zamieszanie trwało nadal. Słowa modlitwy tonęły w mroku. William spojrzał ku kuzynce. Siedziała dalej w tym samym miejscu, ciągle w towarzystwie nowego obrońcy, który wpatrzony w Mariette świata nie dostrzegał. Niedoszły wisielec, szybko pozbył się powrozu i ku kuzynce skoczył. Dziewczyna spojrzała na niego zamiary bezbłędnie odczytując, bezsłownie Williamowi znać dała, by kochanemu odpuścił. Will stanął wryty, dziewczyna mocniej ukochanego złapała modlitwy nie przerywając ... Sigmarze Wspaniały dzięki, za kolejne znaki, żeś rycerzowi w ciemności zbłądzonemu drogę pokazać raczyłeś... Młodzieniec spojrzał w oblicze dziewczyny, a następnie ku chłopakowi. Skoro dziewczyna podjęła taką decyzję, nie jemu było ją kwestionować. Młodzieniec jeszcze raz obrzucił spojrzeniem miejsce zasadzki i ruszył pozbierać swoje fanty.
 
__________________
"Nasza jest ziemia uwiązana milczeniem; nasz jest czas, gdy prawda pozostaje niewypowiedziana."
Morfidiusz jest offline