Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-01-2010, 09:46   #138
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wielka sala powoli dochodziła do siebie po awanturze, której źródłem był bezpośrednio Kastus, zaś pośrednio - znikająca Dru oraz Roger, który poinformował Kastusa o zniknięciu kapłanki. To, że Kastus ubzdurał sobie, że Drucilla została porwana i zaczął szaleć, nie było już winą Rogera...

Roger przemknął się bokiem, starając się nie zwracać na siebie niczyjej uwagi. Sam fakt, że był towarzyszem Kastusa, mógłby wywołać różne nieprzyjemne komentarze, a nie miał zamiaru prowadzić z nikim bezsensownych dyskusji. Może nawet powinien pomóc w porządkowaniu, ale nie odczuwał ani potrzeby pomagania, ani też poczucia winy, które skłoniłoby go do wzięcia się za porządkowanie sali.


Wyszedł na dwór i odetchnął świeżym powietrzem.
Miał nadzieję, że teraz będzie miał chwilę spokoju. Umówi się z resztą kompanii na temat nocnych wart, a potem sprawdzi, czy łóżko w jego pokoju jest tak wygodne, jak sugerował to jego wygląd.
W kuźni wszystko było w porządku. Mniej więcej. W każdym razie wszyscy byli w komplecie, oprócz Sylphii. I Castiela.
"Panienka?" - pamięć podsunęła Rogerowi obraz tropiciela przymilającego się do jakiejś blondynki.
A poza tym...
"Wpadła do naszej beczułki?" - Roger z cieniem zaskoczenia spojrzał na Sabrie, wokół której unosił się aromat godny pokaźniej bimbrowni.
- Możecie teraz odpocząć - powiedział Roger. - Jeśli zaś chodzi o nocne czuwanie... Na Sylphię raczej nie ma co liczyć, Castiel gdzieś zniknął. Ja się trochę pokręcę po okolicy, potem idę spać. Niech wtedy jedno z was mnie zastąpi.


"Jak dobrze wstać, skoro świt..."
Jednak to nie pierwsze promienie słońca zbudziły Rogera, a szarpiące nerwy dźwięki wydawane przez Kastusa. Gdyby wcześniej ich nie słyszał, pewnie już byłby w połowie drogi na dół, z bronią w ręku, pewien, że kogoś mordują w nader okrutny sposób.
Ubrał się szybko i zszedł na dół, zamierzając odświeżyć się nieco. Jednak pierwsze kroki skierował w stronę kuźni.
- Dzień dobry - powiedział, stając w wejściu.
Najważniejsze 'elementy' były na swoim miejscu - nikt przez noc nie ukradł armaty, dwójka kapłanów również była na miejscu, z tym jednak, że Dru wyglądała na nieco... sfatygowaną. Skoro jednak Kastus zapewniał, że kapłanka stanie na wysokości zadania, to Roger nie miał zamiaru niczym się przejmować. Na razie. Bo podczas podróży pijana Dru mogła sprawiać pewne kłopoty.
Roger spojrzał na sznury, mocujące beczkę z winem. Gdyby tak któryś z nich pękł przypadkiem, a beczka by, równie przypadkiem, spadła...
Ale o tym pomyśli kiedy indziej.
- Wrócę za chwilkę - powiedział.

Mimo wczesnej pory łaźnia była jednak zajęta. Dobiegające ze środka głosy sugerowały, że osobami korzystającymi z dobrodziejstw cywilizacji były kobiety. Co najmniej dwie, w tym Sabrie. Drugiego głosu nie potrafił rozpoznać...
Roger cofnął się o krok, rezygnując z otwarcia drzwi. Nie miał nigdy nic przeciwko damskiemu towarzystwu w kąpieli, nie wiedział jednak, czy panie byłyby równie zadowolone, jak on. A gość nie w porę...
Ruszył w stronę ruczaju, a dokładniej tego miejsca, które Valdro przygotował na przyjęcie gości.
Tutaj efekty 'najazdu' nie były tak widoczne, jak wokół gospody. Widać mało komu chciało się wędrować tak daleko. Ktoś jednak po nocy odwiedzał to miejsce. Jakaś spragniona kąpieli w świetle księżyca niewiasta, o czym świadczyła pończoszka leżąca pod jednym z krzaczków.
Roger rozejrzał się, sprawdzając, czy przypadkiem właścicielka owej części garderoby nie spoczywa gdzieś niedaleko, nikogo jednak nie zauważył.

"Korzystaj z każdej chwili, by trenować..." przypomniał sobie słowa swego pierwszego nauczyciela fechtunku.
Postawa... Brzuch wciągnięty, plecy proste, głowa wysoko, kolana lekko ugięte.
Błysnęły ostrza.
Wypad, wycofanie, slip, półobrót. Wkroczenie, półwykrok, obrót... Taneczne niemal ruchy, przeplatane pchnięciami i pojedynczymi cięciami na twarz wyimaginowanego przeciwnika.
Schował broń.
Teraz wypadało zmyć z siebie trudy walki.
A potem szybko coś zjeść, zanim zacznie się kolejne zamieszanie związane ze ślubem i nikt nie będzie miał czasu na tak prozaiczną czynność jak jedzenie.

Po szybko spożytym śniadaniu ponownie zawędrował do kuźni. Z mocnym postanowieniem nie opuszczania jej do końca uroczystości zaślubin.
W końcu podczas wesela nie trzeba będzie stać za plecami Dru i jej pilnować.
 
Kerm jest offline