Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-01-2010, 12:19   #95
Endless
 
Endless's Avatar
 
Reputacja: 1 Endless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodze
Gdy Miwa skończyła swą opowieść i odpowiedziała na pytania Mitsuhashi co do dokładnej lokalizacji chaty sennina, Jounin zwrócił się do swych uczniów.
- Udajcie się do Kwatermistrza, w siedzibie głównej Hokage. Otrzymacie zapłatę za misje. Ja mam coś ważnego do zrobienia. Widzimy się jutro, w tym samym miejscu i czasie. - mówiąc to miał na myśli Wzógrze Uzumaki
[ukryj=BoYos]Dopisz sobie 500 monet[/ukryj]
[ukryj=Tamaki]Dopisz sobie 500 monet[/ukryj]
[Ukryj=Qzniar]Dopisz sobie 500 monet[/ukryj]
Shinobi odwrócił się i wyszedł za bramę Konohy. Wziął kciuk lewej dłoni do ust i ugryzł go tak, żeby poleciała krew. Na spodzie prawej ręki zrobił symbol na kształt litery T, z półokrągłym daszkiem, przeciągając pionową kreskę aż do łokcia. Wykonał serię pieczęci, po czym przyłożył prawą dłoń do ziemi.
- Kuchiyose: Ouji no Washi!
W miejscu, które dotykał pojawiła się siatka symboli, rozrastając się i formułując okrąg, po czym symbole te zniknęły w obłoku gęstego, białego dumy. Rozległ się głośny pisk i dym został rozwiany przez potężne, bladoniebieskie skrzydła.
- Sorai, przyjacielu... - Ryuushou przyłożył dłoń do głowy ogromnego orła o niespotykanym upierzeniu.
Wskoczył na niego i potężnym machnięciem skrzydeł wybili się w powietrze. Polecieli wysoko do chmur z niesamowitą prędkością. Z góry Ryuushou widział gęsty las, całą Konohę oraz pasma gór. Lecieli na wschód. Po pewnym czasie przelecieli pod polanką, na środku której dymiły się zwęglone szczątki jakiejś chatki.
"To zły znak... Oby nic ci się nie stało... Tesa!" - pomyślał ze strachem.
Ptak głośnym piskiem zwrócił uwagę Jounina na płonące drzewa. Zwierze wyczuło w tamtym miejscu słabe oznaki życia. Sorai zapikował w dół, a wiatr mierzwił niebieskie włosy młodzieńca i falował warkoczami na tyle głowy. Kiedy byli blisko ziemi, Ryuushou zeskoczył i wylądował na spopielonym gruncie. Zauważył swojego przyjaciela, który nieprzytomny leżał między płonącymi drzewami i zaroślami.
- Tesamimaru! - krzyknął i podbiegł do niego natychmiast.
Sprawdził mu oddech.
"Oddycha! Jest słaby, ale żyje..." - pomyślał z ulgą.
Wziął ciało przyjaciela w ramiona i położył go na wielkim ptaku. Sam usadowił się za nim, uważając, aby ten nie spadł podczas lotu. Orzeł ponownie wzleciał w powietrze. Lecieli teraz prosto do Konohy.



- Witajcie, jestem Onisato Takya.- wysoki mężczyzna o potarganych blond włosach i niebieskich oczach ukłonił się nisko. I miło mi was poznać! Z waszych danych wyczytałem, że jesteście naprawdę uzdolnionymi młodymi ludźmi! - dodał po chwili.
Młodzi genini spojrzeli po sobie, zarumienieni.
- Dane danymi, ale co wy możecie mi powiedzieć o sobie? Dlaczego staliście się ninja? Jakie macie marzenia? - zapytał, siadając na kamiennej krawędzi mostu.
Zapadła cisza. W końcu przerwała ją słodka dziewczyna o długich, czerwonych włosach, starannie uczesanych do tyłu.
- Akahiko Rei-chan! - prawie krzyknęła, uroczo się uśmiechając. Mam dopiero dwanaście lat, ale mama mówi, że jestem najpiękniejszą dziewczynką w całej Konoha! - wyszczerzyła zęby. Zostałam ninja, ponieważ chcę chronić moja rodzinę i przyjaciół! - zaciśniętą pięść uniosła w stronę nieba. A moje marzenie... - schowała ręce do tyłu, piętą szurając po piasku na kamiennym mostku. Chciałabym być piękna, bogata i mieć kochanego męża! - wyrzuciła to z siebie, zaciskając oczy.
Poczerwieniała...
- Ah... - Takuya westchnął z rozbawieniem. To bardzo ładne marzenia, Rei-chan. - rzucił jej wesołe spojrzenie. A co z wami chłopcy?
Jounin popatrzył na dwóch chłopców. Jeden z nich, ciemnowłosy chłopiec z małą kitką z tyłu głowy, mimo swojego młodego wieku wyglądał dumnie i poważnie. Mimo tego, że koledzy siedzieli w bardzo luźny sposób on klęczał w pozycji zazen z plecami prostymi jak strzała. Dłonie trzymał na kolanach.
- Hyuuga Tesamimaru. Jestem ostatnim, młodym członkiem głównej gałęzi swojego klanu. Ninja zostałem by służyć rodzinie i wiosce - wtedy jeszcze się puszył i wywyższał z powodu swojego pochodzenia. Tylko przy najbliższych mu kolegach był luźny i często się uśmiechał, w większej grupie utrzymywał pozory by nie psuć dobrej opinii klanu.
- Moim marzeniem jest umrzeć jak mój ojciec, w walce o honor. Nie chciałbym dożyć starych lat ze świadomością, że nigdy nikomu już nie pomogę i że jestem tylko balastem. Chciałbym umrzeć w kwiecie wieku walcząc z wieloma przeciwnikami, by potem przyszłe pokolenia wspominały moje imię, by zostać bohaterem... jak ojciec.
Jego głos nawet nie drgnął. Był suchy i oschły. Tylko Ryuushou uśmiechał się patrząc na niego. Wiedział jaki młody Hyuuga jest na prawdę. Pełen energii i głupich pomysłów. Wiecznie rozmarzony i snujący plany przyszłych pojedynków i tym jak zasłuży na miano wielkiego ninja Konohy. Teraz sensei obrócił się do niego.
- Mitsuhashi Ryuushou. - powiedział słabym głosem. Jestem z rodu Mitsuhashi, mieszkamy nieopodal wioski. Zostałem shinobi, żeby kultywować rodzinną tradycję. Pragnę też chronić swoich bliskich. - uśmiechnął się lekko. Moim marzeniem jest to, żeby nie umrzeć w zapomnieniu. Chciałbym przysłużyć się czymś mojej rodzinie i krajowi. - mówiąc to, przybrał poważny głos, a jego oczy stały się zamglone.
Patrząc na tego chłopca o niebieskich włosach, bladej skórze i delikatnej postury, Jounin nie spodziewał się takiego zdecydowania. Każdy, kto znał Ryuushou wiedział, iż dużo choruje. Częstoi opuszczał całe dnie akademii, ale zawsze był ze wszystkim na bieżąco. Rodzice bardzo się troszczyli o jego wątłe zdrowie, ale tak to już z nim było - czasami czuł się dobrze, a czasami źle. Po pewnym okresie czasu nauczył się udawać dobre samopoczucie, aby tylko nie martwić bliskich. Jounin powiedział jeszcze parę słów o świecie, w którym żyją i o czekających ich przygodach. W ten sposób rozpoczęła się wielka przyjaźń trzech młodych ninja...

Po kilku latach wszyscy się bardzo zmienili. Awansowali na chuuninów i podejmowali się poważniejszych zadań, wymagających większego wysiłku. Tesamimaru teraz był cichy i spokojny. Zawsze bronił słabszych i nigdy nie uważał się za lepszego z powodu swojego pochodzenia. Zmiana ta miała miejsce gdy miał 13 lat. Wtedy też zaczął przesiadywać wiecznie w laboratorium rodziny Hyuuga i spędzać całe dnie z Rihatsu - swoim dziadkiem. Wtedy też przestał się uśmiechać i nigdy już nie mówił o wielkich bitwach i wojnach. Wtedy też ich przyjaźń się rozluźniła. To znaczy zawsze wiedzieli, że mogą na sobie polegać, ale nie spotykali się już tak często, nie rozmawiali o wszystkim. Hyuuga miał jakąś tajemnicę, której nie wyjawił nawet Ryuushou, który stał się jego najlepszym, być może jedynym prawdziwym przyjacielem.
Rei stała się bardziej kobieca i nabrała jeszcze więcej śmiałości. Wśród swoich towarzyszy była uważana za niekwestionowaną przywódczynię drużyny. Jej czerwone włosy sięgały aż do pasa, stając się jej dumą. Nie przestała promieniować radością i optymizmem, ale stała się bardziej poważna i kobieca. Poświęciła dużo czasu na długie i intensywne treningi, którymi wyszlifowała swoje umiejętności. Bystry umysł i zwinne ciało były jej największymi atutami
Ryuushou... przez ten czas jego zdrowie uległo znacznej poprawie. Nie miał już napadów duszącego kaszlu, ani intensywnych krwotoków. W towarzystwie Rei i Tesamimaru stał się pogodnym, zawsze uśmiechniętym chłopcem. Zawsze pamiętał o swoim powołaniu i aby być wiernym swoim marzeniom zawzięcie trenował sztukę rodu Mitsuhashi studiując techniki klanu. W chwilach wyjątkowego napięcia w drużynie potrafił złagodzić atmosferę.
Ale pewnego dnia, wszystko się zmieniło...

Ryuushou otrząsnął się. Skierował myśli na inny, bezpieczniejszy kierunek. Był bliski rozdrapaniu starych blizn... Zbliżali się do bram Konohy. Nakazał Sorai zniżyć lot i wylądowali przed szpitalem Podniósł nieprzytomnego przyjaciela i wbiegł do środka. Gdy tylko przeszedł przez drzwi, dwóch rozmawiających na korytarzu lekarzy natychmiast zajęło się rannym Tesamimaru.
 
__________________
Come on Angel, come and cry; it's time for you to die....

Ostatnio edytowane przez Endless : 02-01-2010 o 16:27.
Endless jest offline