Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-01-2010, 14:44   #33
Azazello
 
Reputacja: 1 Azazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodze
Levan jak zwykle emanował zewnętrznym spokojem i opanowaniem. Jego oszczędne gesty i sposób mówienia nie wskazywały na stan ducha w jakim się znajdował. Nasze położenie jest wprost chujowe – myślał. On sam nie potrafiłby podjąć decyzji, nie było też miejsca na kłótnie. Zwykle w takiej sytuacji Grabarz wiedział co robić i jak robić, ani Levan ani nikt w drużynie nie podważał głośno jego decyzji. Z czasem już przyzwyczaił się, że jego pomysły są zwykle dobre.

Teraz role martwego – o tak, bezpieczniej będzie myśleć o nim jak o martwym – Grabarza przejął Tupik. Levan nie spodziewał się po niziole aż takiego opanowania. Ten kurdupel musiał mieć przecież emocje. Na pewno boi się nie mniej ode mnie. Musieli szybko ustalić co robią, bo Levan nie znosił niepewności. Kiedy już było postanowione ”co i jak”, to kieslevita ochoczo przechodził do działania. Był raczej człowiekiem czynu i pewnie dlatego Grabarz korzystał z jego usług, jak to czasem nazywał.

Delikatny spokój, który w ciągu ostatnich kilku minut wypracował sobie Levan prysnął nagle, gdy zza osiłków Szefa wylazła ta ciota Piękny. Nie było mowy by cokolwiek w tym momencie powiedział Harapowi. Jeśli Tupik by mu to nakazał, to walnąłby go w łeb, który przynajmniej teraz znajdował się na tym samym poziomie co jego poznaczona bliznami głowa. Levanowi przemknęło przez myśl, że może Szef też postawił na nich krzyżyk. Żeby się kurwa nie zdziwił, jak odnajdą truchło Burego.

Czy to udobrucha Szefa? Levan właściwie go nie znał, a słyszał o nim same złe rzeczy. Rządził silną ręką i nie bardzo pozwalał na takie wojenki. One burzyły ten dziwny spokój, który panował w mieście. Levan przypomniał sobie ile osób ginie tygodniowo w różnych porachunkach i słowo spokój zmroziło mu krew w żyłach. Co się ze mną stało w ciągu tych kilku lat? Już nie raz zastanawiał się, czy dobrze ulokował swoje umiejętności. Może ta sytuacja to dobry moment, by bez kłopotów wrócić na moją północ? Chyba nie potrafiłby jednak ot tak zostawić chłopaków, kieslevski honor na to nie pozwalał. Czułby do siebie pogardę większą od obecnej.

Levan już obmyślał zasadzkę. Najważniejsze było w tym wszystkim dopaść tego sukinsyna Miżocha kimkolwiek był. Trzeba będzie wziąć kilku ludzi, którzy przyjdą do starego młyna, tak jak by to oni przyszli – Ci pójdą na pierwszy ogień. Każdego szkoda. Wszystko jeszcze ustalą, Levan właściwie liczył na to, że Tupik wie co robić.

Levan siedział jednak na zydlu, nic nie mówił i robił wszystko by jego postawa wyrażał szacunek ale połączony z pewnym znudzeniem. W jego mniemaniu nadmierny szacunek nie był konieczny, w tym miejscu mógłby spotkać się tylko z drwiną. Nawet jeśli wszyscy przy stole wiedzieli o nieobecności Grabarza, to niestety musieli być pewni swego, tak jakby siedział on dwa stoliki dalej. Levan po cichu miał nadzieję, ze to na razie wystarczy.
 
Azazello jest offline