Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-01-2010, 21:48   #103
Endless
 
Endless's Avatar
 
Reputacja: 1 Endless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodze
Lekarze opatrzyli rany młodego Hyuugi i przydzielili go do sali z jednym łóżkiem. Był to przestronny, jasny pokój o białych ścianach, z osobną łazienką. Tesamimaru leżał w łóżku, wciąż nieprzytomny. Lekarze powiedzieli, że wyjdzie z tego, tylko musi wypocząć przez dłuższy czas. Ryuushou, który dzielnie trwał przy przyjacielu teraz siedział w miękkim fotelu i wspominał czasy, kiedy oboje byli w jednej drużynie...


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=4TlkFyLsJHo[/MEDIA]
Pod okiem Onisato Takuya'i troje młodych ludzi poczyniło niebywałe postępy i w pierwszym egzaminie na awans do stopnia Chuunina spisali się znakomicie. Dwa lata po tym jak spotkali się po raz pierwszy, tworzyli najlepszy zespół w wiosce. Razem współpracowali w idealnej harmonii. Rei, z niebywałą zręcznością i silnym jutsu ognia, Tesamimaru - specjalista od walki w zwarciu i Ryuushou, dzielnie udzielający wsparcia swoimi technikami... Dzięki przemyślanej taktyce i przywództwa ich Jounina wykonali wiele trudnych i skomplikowanych zadań. Nie było wyzwania, któremu by nie podołali...
- Zajmijcie się tamtymi, którzy uciekli. Rei… liczę na was!
Jounin krzyknął do swoich uczniów, którzy przybyli na jego znak. Obrócił się i gdyby nie wielki refleks, w jego oku utkwiłby kunai. W pośpiechu przygotował technikę
- Katon: Karyuudan!
Jounin wychylił się, wypychając w stronę rosłego przeciwnika strumień smoczego ognia. Jego przeciwnik zdążył schronić się za ścianą z litej skały, która wyrosła przed nim.
- Zrozumiano. Tesa, Ryuu… W drogę! – czerwonowłosa kunoichi zgrabnym skokiem znalazła się na gałęzi drzewa.
Jej przyjaciele ruszyli za nim. Z ogromną prędkością zbliżali się do sześciu uciekających szpiegów Madary. Gdy byli już blisko ich, jeden shinobi wyczuł pogoń. Obrócił się i rzucił pięcioma shurikenami. Rei skinęła głową i chuunini rozproszyli się między drzewami, w które powbijały się shurikeny wroga. Tesamimaru zeskoczył na ziemię, Rei dalej pędziła w koronach drzew, a Ryuushou szybował w powietrzu na prędko przywołanym ptaku. Rei błyskawicznie wyprowadziła sekwencję pieczęci.
- Katon: Goukakyuu no Jutsu!
Z ust dziewczyny wystrzeliła spora kula ognia. Dwóch uciekinierów zeskoczyło na ziemię, a kolejna dwójka odbijając się skoczyła wysoko ponad korony drzew. Pozostali, którzy byli na przedzie przyspieszyli, uciekając poza zasięg ognia. Dziewczyna dzięki Shunshin no Jutsu znalazła się tuż za nimi.
- Katon: Hibashiri! – krzyknęła po stworzeniu pieczęci.
Rei skoczyła i wirując w locie. Jej ciało otoczyła ognista spirala, a kiedy przeleciała pomiędzy zaskoczonymi shinobi i dotknęła ich w powietrzu, ogień z jej ciała przeszedł na przeciwników. Ninja wrzeszczeli jak opętani spadając na ziemię.
Tesamimaru uśmiechnął się z zadowoleniem i przyspieszył bieg. Był znacznie szybszy od pozostałych, zwłaszcza na ziemi. Bez problemu dogonił wrogów, którzy wcześniej zeskoczyli na ziemię. Jeden z wrogów zaklął i odskoczył na bok, rzucając shurikenami w kierunku Hyuugi. Drugi natomiast obrócił się w biegu i wysłał w Tesamimaru kunai. Hyuuga uniknął shurikeny, a kunai strącił gołą ręką. Dobiegł do najbliższego przeciwnika i pojedynczym ciosem posłał go na ziemię. Drugi przeciwnik stanął i zaczął tworzyć technikę. Nie zdążył jej dokończyć, przez jego głowę przebiła się igła z chakry.
Shinobi, którzy skakali po wierzchołkach drzew zrozumieli swój błąd, kiedy nad ich głowami zawisł cień dużego ptaka. Obejrzeli się do góry i uniknęli dwa noże rzucone przez niebieskowłosego shinobi. Ryuushou błyskawicznie wykonał niezbędne gesty.
- Hyouton: Tsubame Fubuki!
Z jego palców wyleciało dwadzieścia małych, lodowych ptaków o zaostrzonych skrzydełkach i szpiczastych dziobkach. Zbiedzy rozproszyli się we dwóch kierunkach. Za każdym poleciało dziesięć lodowych tworów chłopca. Dogoniły jednego z przeciwników. Te które, nie utkwiły w jego plecach boleśnie cięły skrzydłami jego ciało. Shinobi spadł na ziemię. Druga seria ptaków także ugodziła w przeciwnika, ale wbiły się w kawałek drewienka.
- Shibatta! – młody chuunin przeklął i zniżył lot ptaka. Gdy leciał tuż nad drzewami, w jego kierunku poleciała seria małych ognistych kul. Kilka z nich trafiło w przywołanego ptaka, odsyłając go tam skąd pochodził. Ryuushou spadał przygotowując technikę. Wylądował gładko na gałęzi. Jego błękitne źrenice rozszerzyły się, gdy zobaczył iż wylądował naprzeciwko wroga, który skoczył już ku niemu z kunaiem. Ryuu uśmiechnął się.
- Fuuton: Kami Oroshi!
Wyciągnął w jego stronie dłonie, z których wydobył się silny wir powietrza. Wiatr był na tyle silny, że odepchnął nadlatującego wroga i grzmotnął nim o drzewo. Oszołomiony shinobi chciał stanąć na gałęzi, która chroniła go przed upadkiem. Gdy tylko to zrobił, do drzewa przyszpiliły go ostre kunaie. Po chwili na gałęzi gdzie stał Ryuushou pojawili się jego przyjaciele.
- Dobra robota, chłopcy! – Rei zaśmiała się szczerząc zęby i unosząc w górę kciuk.


Młodzieniec otrząsnął się ze wspomnień. Przez roztargnienie o mało co nie śnił na jawie. W końcu, zmęczenie wzięło nad nim górę... I tak, przekroczył niewidzialną granicę, którą oddzielał bolesne wspomnienie tragedii...


Była noc i śnieg łagodnie opadał na ziemię.. Szczyt góry Hokage.
Ryuushou opadł na kolana. Zaskoczony Tesamimaru zaniemówił, nieświadomie cofając się o krok. Przed chłopcami leżał ich sensei, Onisato Takuya. Przystojny mężczyzna był cały we krwi, a na twarzy obróconej w kierunku chłopców zastygł wyraz cierpienia. Rei, która pochylała się nad jego szyją powoli wstała. Wzrok utkwiła w srebrnym księżycu, otoczonym tysiącami malutkich iskierek. Zimny wiatr poruszał jej długimi włosami, a w jej czekoladowych oczach był błysk, którego chłopcy nigdy przedtem nie widzieli. Dziewczyna wytarła zakrwawione usta luźnym rękawem czarnego stroju.
- Re-Rei… - wymamrotał Ryuu.
- Co ty zrobiłaś?! – Tesamimaru prawie krzyknął.
Dziewczyna zaśmiała się cicho i spojrzała w ich kierunku. Jej usta wykrzywił mroczny uśmiech.
- Co ja zrobiłam? Zaspakajam swoje pragnienie… - powiedziała zimnym głosem, kopiąc przy tym ciało Jounina.
Żaden z jej towarzyszy nie wiedział co powiedzieć. Rei, widząc ponury cień domysłu na twarzy Tesamimaru znowu się zaśmiała.
- Tak, ostatnie zniknięcia w wiosce to również moja sprawka. – powiedziała patrząc mu głęboko w oczy.
Po takim spojrzeniu, każdy miałby co noc koszmary. Dziewczyna strąciła z włosów śnieg i powoli ruszyła w kierunku chłopców.
- Dlaczego? – Ryuushou, który do tej pory siedział na kolanach, wpatrując się w przykryte śniegiem podłoże odezwał się cicho.
- Ten dureń za dużo wiedział. – odpowiedziała z pogardą w głosie. Gdybym go nie zabiła, wydałby mnie ANBU.
- Dlaczego zabiłaś niewinnych ludzi?! – chłopak podniósł głowę, wbijając w nią przerażone oczy.
Zatrzymała się.
- Niewinnych? – zaśmiała się. Zabiłam tych wszystkich ludzi po to, aby nasycić się ich krwią! – na jej twarzy pojawił się wyraz szaleństwa. Nie czujesz, jaką moc mam teraz? – wyciągnęła swoją dłoń i spojrzała na nią. On miał rację. Po wypiciu krwi tych shinobi jestem silniejsza… - powiedziała cicho, znowu podchodząc do chłopców.
Niebieskowłosy wyciągnął rękę do Hyuugi. Tesamimaru pomógł przyjacielowi wstać.
- Co się z tobą dzieje… - wymamrotał jeden z nich. Przecież zawsze mówiłaś, że chcesz bronić słabszych! Co się stało z tym postanowieniem?!
Rei wybuchła śmiechem. Śmiała się tak mocno, aż jej oczy zaczęły łzawić. Uspokoiła się i wytarła je.
- To co wam mówiłam… Nie sądziłam, że uwierzycie w ten stek kłamstw. Tak naprawdę nic o mnie nie wiecie! Nie rozumiecie jeszcze tego? Uważacie mnie za kogoś, kim nie jestem! Przeliczyłam się na was….
- Kłamiesz! – ryknął niebieskowłosy.
- Myśl co chcesz, ale krew naszego starego, dobrego „sensei” – specjalnie przeciągnęła ten wyraz – była wyjątkowo dobra… - wykrzywiła usta w szyderczym uśmiechu.
Powoli wyciągała nóż, kiedy pod jej nogami wbił się shuriken.
- Cholera! – zaklęła odskakując do tyłu, unikając tym samym kolejnych shurikenów.
Na szczycie góry z nikąd pojawili się członkowie ANBU. Było ich aż piętnastu.
- To jeszcze nie koniec, chłopcy. Przyjdę też po waszą krew! – odwróciła się i zeskoczyła z góry.
Oddział ANBU ruszył za nią, zostawiając zszokowanych chłopców…


Obudził się gwałtownie. Otarł rękawem spocone czoło i przetarł wilgotne oczy. Przez okno do pokoju wpadało blada poświata księżyca. Spojrzał na łóżko. Ręka Hyuugi drgnęła.
"Jeszcze się nie obudziłem...?"
Jego ręka znowu drgnęła. Ryuushou wstał i podszedł do łóżka. Tesamimaru powoli otworzył oczy i zdziwiony zamrugał kilka razy.

***
Kiedy nadchodziła godzina siódma, Ryuushou dopiero opuścił szpital. Na miejscu pojawił się piętnaście minut po czasie. Zatroskany wzrok utkwił w ziemi.
- Ohayo... - wymamrotał, po czym głośno ziewnął, zakrywając usta ręką.
Wyglądał na kogoś strasznie zaspanego...

<czekamy aż drużyna 3 przejdzie do następnego dnia >
 
__________________
Come on Angel, come and cry; it's time for you to die....
Endless jest offline