Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-01-2010, 01:26   #11
Terrapodian
 
Reputacja: 1 Terrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłość
Lauhelmaasielu przybył na zebranie właściwie nielegalnie. Kiedy tylko do Sadesyksy dotarła wiadomość o rytuale, który ma się tam odbyć, zwołano zebranie Rady. Należały do niej wszyscy przedstawiciele ras, którzy ukończyli naukę, lecz nie było ich wielu. W okrągłej sali z podestem pośrodku odbywały się tego dnia zażarte kłótnie. Całe społeczeństwo podzieliło się na trzy stronnictwa. Pierwsze, z którym sympatyzował Lauhel (a właściwie to oni sympatyzowali z nim), twierdziło, że należy odpowiedzieć i wysłać na zebranie trzech delegatów. Drugie nalegało, aby nie odpowiadać, bo to nie jest ich sprawa. Pozostała grupka - katastrofistów, mówiła, że nasza rasa wyginie tak czy inaczej, więc nie ma sensu robić czegokolwiek.

Nieszczęśliwie Starsza zadecydowała, że nikt nie pójdzie. Oczywiście nie było to ostateczne słowo - mimo całego szacunku dla Starszych. Stronnictwo Lauhelmaasiela zdecydowało wciąż walczyć o współpracę w hali zebrań, z dużą szansą na sukces, ponieważ ostateczne zdanie zapadło raczej ze względu na obawę przed możliwą walką. Jednak nie chcieli czekać. Jeszcze tego samego dnia zebrali się przy wejściu, którym tysiące lat temu zeszli do podziemi Sadesyksy. Ziemia była w tym miejscu miękka, więc nie potrzeba było wielkich sił, by wydrążyć tunel do powierzchni.

Kiedy tylko Lauhelmaasielu ujrzał drzewa (które zresztą zobaczył po raz pierwszy) w kompletnej ciemności, odwrócił się do swoich braci i sióstr, którzy drążyli tunele lub mieli iść na zebranie.
- Wobec tego wyruszamy - rzekł suchym głosem.
Dwójka Sadesyksów wyszła również prosto w ten gęsty las.
- Niech prowadzą was gwiazdy, bracia - rzekła jedna z Tenhi
- I was niech mają w opiece - odpowiedział Lauhel - to będzie krótka droga. Po zebraniu mam nadzieję, że zbierzecie odpowiednie siły.
- Tak, będziemy czekać - odpowiedział drugi Sadesyksy.
- Gdzie jest Gatti? - spytał jeden z towarzyszy Lauhela. - Lubimy Gatti.
To właśnie od tej rasy dowiedzieli się o zebraniu. I jedna z jej przedstawicielek miała wędrować wraz z nimi. Rzeczywiście, po jakimś czasie Lauhelmaasielu dojrzał parę błyszczących oczu. Wyszedł na przeciwko.
- Lauhelmaasielu - rzekł kłaniając się lekko z dłonią przyłożoną do klatki piersiowej.

***

I teraz był na zebraniu. W trójkę stali nieopodal Starszych. Liczba Salartus była ogromna. Lauhelmaasielu po raz pierwszy widział przedstawicieli innych ras na żywo. Wcześniej mógł polegać jedynie na ich rzeźbach. Mowa własna Sadesyksów, którą wymyślono, aby podkreślić indywidualizm, przypominała innym klekotanie. Była to kwestia budowy szczęk. Towarzysze Lauhela, Saamos i Teuhalaaselta, mieli przynajmniej płaskie czaszki. On musiał uważać, by nie zahaczać innych swym dziobem.
- Spójrz... są Feniksy - rzekł Saamos wskazując ogniste ptaki siedzące na skalnych półkach.
- Rażą moje oczy - odpowiedział krótko Lauhelmaasielu. - Za to rozpoznaję Rossi Angeli.
Niechęć do Aniołów była pielęgnowana bardzo "troskliwie" przez kolejne pokolenia. Chyba od samych początków. Słyszał o nich właściwie najgorsze rzeczy, a ponieważ nie miał dostępu do wiarygodnych źródeł, nie mógł stworzyć własnej oceny. Wobec tego prewencyjnie ich nie lubił. Po tym zamilkli.

Inaczej jest z Feniksami. Ich Łzy są bardzo potrzebne i wśród Sadesyksy mają wiele zastosowań. Lecz ostatniego osobnika widziano przed Zejściem. Łzy się kończyły, więc były używane tylko przez Starszą. Poza tym Sadesyksy żyli kiedyś w dobrych stosunkach z Feniksami. Lecz jak będzie to wyglądało teraz, gdy nawet nie można na nie spojrzeć bez wyraźnego dyskomfortu?

Wówczas Starsza zaczęła mówić. Trójka Sadesyksów wsłuchała się w jej słowa, starając zrozumieć. Właściwie Lauhelmaasielu czekał wyłącznie na rytuał. Ich rasa bada wszechświat, a w szczególności jego duchowość. Z tego powodu bardzo cenią sobie proroctwa. Każdy rytuał dotyczący przewidywania przyszłości jest czymś na tyle ważnym, że muszą być przy nich "badacze wszechświata", czyli Sadesyksy. Jest też powód, który Lauhel trzymał dla siebie.

Lecz oto słowa Starszej wyraźnie wskazały, że czeka ich misja. Pójdą pośród ludzi! Lauhel odwrócił się do braci.
- To nie dla nas, Tenhi - rzekł Saamos.
- Zgadzam się - odrzekł Lauhelmaasielu - doczekamy do rytuału i wracamy.
- Ależ nie możemy tego zrobić! - sprzeciwił się Teuhalaaselta. - To my musimy wyjść pierwsi do ludzi! Musimy nieść im zagładę. Sam tak mówiłeś.
Może... ale pewna myśl trapi mnie od ostatnich miesięcy. Co, jeśli nie damy rady? Jest nas za mało... - myślał gorączkowo. Przekleństwo! Teraz, gdy trzeba decydować, jemu zebrało się na przemyślenia.
- Wiem co mówiłem, ale...
- Kolejni Salartus zgłaszają się do wyprawy - szepnął Saamos. - Nawet Feniksy i Rossi Angeli.

Lauhel przekalkulował to w myśli. Zawsze żył zgodnie z zasadą, że jeśli coś nie idzie po twojej myśli, to należy zainterweniować w taki sposób, żeby czerpać z tego profity. Dzięki tej wyprawie pozna rasę ludzi zamieszkującą powierzchnię. Być może nie trzeba będzie nawet wystawiać pozostałych braci i sióstr na zagrożenie.
- Posłuchajcie bracia - zwrócił się do towarzyszy - wrócicie do naszych tuneli. Tam będziecie czekać, lecz musicie pozostać w gotowości.
- Spodziewałem się takiej odpowiedzi - odrzekł Saamos - i przyjmuję ją z ulgą. Zgłoś się więc. Nie będzie nam Anioł pluł w twarz!
- Saava teulelta! - krzyknęli razem podnosząc pięści w górę.
Lauhelmaasielu wyszedł z grupy. Stanął na jednym z kamieni. Musiał zrezygnować ze swojego pięknego języka Sadesyksów i mówić "naturalnie". Przetrwa.

- Nie ma żadnej wyprawy bez Sadesyksy! - rzucił w stronę Starszej, a potem przypomniał sobie, że ma zachować choćby resztki "kultury". - Zatem ja, Lauhelmaasielu, zgłaszam się do misji.

Zszedł następnie ze skały z uczuciem wypełnionego zadania. Co do tego, że zostanie wybrany był niemalże pewien. Przez lata uwięzienia Sadesyksów pod ziemią, musiały narosnąć o nich legendy. Tak mówili nauczyciel. Nim zeszli w tunele, zostawili tutaj wiele symboli swojej bytności.
Spojrzał na pozostałych przedstawicieli, którzy zapewne będą jego przyszłymi towarzyszami podróży. Feniks, Anioł, zgłosił się jeden z Kruków, których Sadesyksy szanowali i Skrzadło - mała istotka, którą Lauhel widział po raz pierwszy i był bardzo ciekaw, co potrafi. Stwór z mackami, wielki jaszczur, którego potencjał ewidentnie tkwił w sile. Kto będzie następny.
Lauhelmaasielu czekał. I gdyby miał miękkie pokrycie twarzy, nie pancerz z kości, to wszyscy widzieliby jego lekki uśmiech.
 

Ostatnio edytowane przez Terrapodian : 07-01-2010 o 23:33.
Terrapodian jest offline