Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-01-2010, 02:28   #106
Tasselhof
 
Tasselhof's Avatar
 
Reputacja: 1 Tasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputację
Ura był zaskoczony ,tak bardzo oddał się ćwiczeniom, że nawet nie zauważył intruza. Jak wiele widziała?
- Cześć. Czemu pytasz?
- W wiosce uchodziłam za pracoholiczkę ale nawet ja, nie trenowałam o takiej porze... w takim miejscu.- mówiła spokojnie. Ostrożnie zeskoczyła z blaszanej obudowy. Tak aby na jej twarzy nie pojawił się grymas bólu. Ura usiadł z powrotem. Siedział chwilę cicho po czym odezwał się.
-Zawiodłem dzisiaj, nie potrafiłem zrobić niczego. Nawet wykonać prostego rozkazu.
Spojrzał na nią z powrotem.
- Musiałaś walczyć za mnie, a ja? Wyszedłem z lekkim zadrapaniem.
- Nie potrafiłeś ?
Spauzowała na chwilę. Zastanawiała się czy tak naprawdę zawiódł. Wcześniej zostawił ja i kolegę. Teraz zauważyła, że może jednak nie zrobił tego umyślnie.
- Wykonałeś zadanie, sprowadziłeś ich w pułapkę. Jak chyba wiesz, prawie nic nie poszło wedle planu. Hyuuga też nie przewidział tego wszystkiego...- zbliżyła się i usiadła w pewnej odległości od niego- To on jest jouninem. To na nim spoczywa odpowiedzialność... To on powinien czuć się nie tak. Myślałam nad tym wiele... Nie mogliśmy sobie poradzić lepiej, Omosa-san. O moje rany nie martw się ...Proszę. To cena jaką ponosi wielu. Nie za nieudolność innych, a za własną. Działamy w zespole, ale nie możemy polegać tylko na towarzyszach. To własna nieudolność przysparza nam problemów...
Zwiesiła głowę, zasłaniając twarz ciemnymi włosami. Ura spojrzał przed siebie. Panorama rozświetlonej Konohy była cudowna.
- Sądzę jednak, że mogłem zrobić lepiej. Wiele lepiej. Gdybym wystarczająco dużo ćwiczył. Może gdyby zamiast uciekać, stanąłbym do walki. Może to wszystko by się nie stało.
Uniosła spojrzenie na rozświetloną wioskę.
- Być może. Ale przecież to nasze pierwsze zadanie , nie ? Przeżyliśmy, i jesteśmy zdolni do dalszej walki. To się liczy. - to chyba nazywali pocieszeniem ? Nie była tego pewna. Nie umiała pocieszać, dlatego iż sama nigdy nie była pocieszana. Rodzina zawsze stawiała ją przed zimnymi faktami.
- Poza tym, cóż się stało ? Nie zaprzeczysz chyba, że zastaliśmy sytuację , w której mogliśmy poradzić sobie lepiej ? Widzisz... To sytuacja podobna do tej z naszego treningu, pamiętasz ? Po tym jak sensei nas uwięził, okazało się , że użyłeś techniki kawarimi. Mimo to, nie zostałeś doceniony. Może dlatego, że nie pokazałeś mu jak działasz w sytuacjach krytycznych? Kiedy na planowanie taktyki nie ma czasu. A teraz wykonałeś zadanie - odciągnąłeś przeciwnika. Dzięki temu reszta miała czyste pole.
- Pięknie to brzmi, ale nie mieliście czystego pola. W mojej obronie odniosłaś rany. Może nie powinienem tego mówić, ale po dzisiejszym dniu jeszcze bardziej nienawidzę senseia!
Nie reagowała przez chwilę. Patrzyła na swoje stopy zawieszone w powietrzu.
- Jeszcze bardziej ?
Ura wstał, nie wiedział czemu to mówi, może dlatego że nigdy nie miał równieśnika z którym mógłby porozmawiać.
- Widzisz jak byłem mały moja mam zmarła przy po rodzie mojej siostrzyczki, siostra też nie przeżyła nocy. Zostałem sam z ojcem. Kochałem go, zawsze starał się mi pomagać, znajdywał dla mnie czas. Nawet jak przyszli z akademii i powiedzieli że się nadaje. Nie chciałem zostawiać mojego ojczulka samego i zrezygnowałem.
Na chwilkę zamilkł, nabrał głośno powietrza i kontynuował.
- Mój tata był kupcem - ciągnął dalej - Dużo podróżował, pewnego dnia trafiła mu się jakaś świetna oferta, ryzyko było spore ale i zysk wielki. Udał się więc do Hokage z prośbą o przydzielenie ochrony w zamian za połowę zysków. Ochrona była potrzebna natychmiast. Gdyż mój ojczulek musiał zdążyć w ciągu tygodnia do wschodnich terenów kraju piasku. Jedynymi wolnymi shinobi w wiosce byli wtedy członkowie klanu Hyuuga. Gdy tylko dowiedzieli się że chodzi o ochranianie kupca, odmówili gdyż było to według nich zadanie nie godne tak znakomitego klanu.
Zacisnął zęby i pięść prawej dłoni jeszcze mocniej.
- Mój ojciec pomimo namów i tak wybrał się sam w drogę. Przymieraliśmy wtedy głodem, a mój wujek zaczął pić. To był jedyny ratunek.
Na chwilkę zamilkł.
- Ciało ojca odnaleziono bo dwóch tygodniach. Okaleczone i nadgnite. Zginął od ran ciętych, zabity przez jakichś ninja. Zginął - po policzkach Omosy spłynęła pojedyncza łza - Bo jakiś klan stwierdził, że ich tytuł jest ważniejszy od ludzkiego życia!
Przeszedł się bliżej krawędzi.
- Zgodziłem się na przyjęcie do Akademii w zamian za stypendium. Zacząłem się uczyć, lecz i tutaj klan Hyuuga pokazał swoją naturę. Całe dzieciństwo byłem wytykany, jako bez klanowiec, a to wszystko przez te nadęte dzieciaki z klanu Hyuuga, które ciągle uważały się za lepsze dzięki tym swoim pustym oczom. Bałem się ich i nienawidziłem, często byłem przez nich grupowo bity, nie byłem w stanie się bronić. Nawet schować, szykanowany w szkole, w domu wyzywany przez alkoholika od śmieci.
Omosa zamknął oczy i próbował się uspokoić.
- A potem umarła ciocia i wujek ogółem stracił wyczucie w piciu. A ja dostałem się do nas. Obiecałem sobie że nigdy nie dam się więcej zagnębić, że udowodnię klanowi Hyuuga, że nie są najlepsi. Że nie są w ogóle lepsi w niczym od innych ludzi!
Spojrzał na Miwe. Czekał na jej reakcje.
"Nie rozumiem" pomyślała. Nigdy nie znalazła się w takiej sytuacji. Przez chwilę zastanawiała się jak zareagowałby jej ojciec, gdyby przyszli z akademii i tak mu powiedzieli. "Zapewne by się mnie wyrzekł..." W rodzinie Hisame działo się tak od dawna. Rodzina kultywowała tradycję. Była jak religia. Nikt noszący nazwisko nie mógł odstawać od reszty. Przywykła do tego, że dostaje pochwały. Również nauczono ją, iż nie znaczą one nic. To coś normalnego, coś czego się spodziewano.
"Zadanie niegodne klanu" - kolejne słowa , których zrozumieć nie umiała. Nie istniało coś takiego jak "zadanie nie godne". Istniało jedynie zadanie "przydzielone".
" Pies nie powinien się doszukiwać motywów z jakich pan dał mu jeść. Powinien jeść bo jest to jego świętym prawem. Tak samo ninja - nie kwestionuje rozkazów. Może jedynie je przyjąć i postarać się jak najlepiej wykonać. "
Tak mawiał jej ojciec, tak nauczyła się myśleć.
Dostrzegła łzę na twarzy Omosy. Natychmiast odwróciła spojrzenie, tak aby wyglądało na to , iż tego nie widzi.
- Kiedy byłam mała.... Mój ojciec zawsze cieszył się na odwiedziny moich braci. Nigdy o tym nie mówił... Nie szykował niczego specjalnego. Widziałam jednak jego spojrzenie. Słuchałam zawsze o tym jak wygląda służba w ANBU... Ryzykują często, ale nigdy nie czekają nagrody za to. Tak dla mnie powinien zachowywać się shinobi...- spojrzała w niebo. - To co mówisz Omosa-san. To zapewne prawda. Ninja bywają pyszałkowaci, jednak czy to ich błąd? Widziałam takich wielu, z klanów wielkich, mniejszych i ludzi z plebsu. - spojrzała w jego stronę- W Kirigakure też tacy są. Ważne jest aby zawsze pamiętać o swoich celach, Omosa-san. Spełniać standardy na które jest się gotowym. Na to nie było żadne z nas gotowe. Nie wiń Hyuuga-sensei. Wiń jedynie los, który wystawił nas przed taka ciężka próbą.
Ura słuchał jej choć odwrócił wzrok.
- Skoro juz o tym mowa... Wiesz co dzieje sie z Hyuuga-sensei ?
Nie potrafił tego zrozumieć. Nie chciał winić Hyuugi, starał się widzieć w nim kogoś więcej niż członka klanu, chciał w nim widzieć przyjaciela i opiekuna, swego mistrza. Nie potrafił jednak. Słowa Miwy go przebudziły.
- Nie, wogóle zapomniałem, myślałem że ty coś wiesz.
- Obudziłam się chwile temu... Walka mnie przerosła. Ale nie chcę spędzić tutaj nocy. Wracam do mieszkania. - poderwała się do góry. - Rano dowiem się co z sensei. Może zginął? - zapytała jakby samą siebie. Najstraszniejszy chyba był brak jakichkolwiek emocji w jej głosie.
- Myślę, że jest na to za silny. Omosa-san....- mruknęła - Dzisiaj to ja pomogłam tobie. Nie dlatego, że cię lubię. Nie dlatego, że cię znam. Jedynie dlatego, że jesteśmy w jednym zespole. I zawsze będzie to wystarczający powód by chronić któregoś z was.- zeskoczyła na parapet piętro niżej.- Dlatego pamiętaj ! Następnym razem to ty pomóż ! - zeskoczyła w ciemną gęstwinę.
Ura przyjrzał się jej ruchom. Były inne niż zwykle. Musiała mocno oberwać. Pomyślał że jest słaby. Wyśpiewał wszystko jak na dłoni prawie, że obcej osobie. Uśmiechnął się do siebie. Wiedział jedno, Miwa umiała milczeć. I za to zaczynał ją chyba lubić. Przyjrzał się swojej prawej dłoni. Uśmiechnął się i po chwili krzyknął.
- Bunshin no Jutsu!!!
 
Tasselhof jest offline