Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-01-2010, 09:01   #35
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Tupik i Levan do bramy w której zostawili chłopaków wrócili szybko. Zbyt szybko. Rozmowy z Harapem poszły zupełnie nie tak, jak to sobie mały Nizioł zaplanował. Miało być rzeczowo i merytorycznie z argumentami na stół. Wyszło … inaczej. Kiedy pojawił się w otoczeniu Szefa Piękny, zastępca Burego, nie dało się omówić zdrady tego ostatniego i jego planów zdjęcia Karla. Przeczucie podpowiadało Tupikowi, że jedno z drugim ma wiele wspólnego, ale za cholerę nie mógł zrozumieć o co przeczuciu chodzi. Tak też bywało. Atmosfera wokół całej sprawy gęstniała i nawet z napiętych oblicz skrytych w bramie kompanów można było wyczuć, że ta noc już trwa za długo a trwać miała co najmniej dwa razy tyle. Sami zaś mieli do zrobienia robotę. O ile chcieli się jej w ogóle podjąć. To wymagało planu. I sprawności w działaniu. Gdyby był Grabarz już by zarządził co trzeba. Ale go nie było a i następcy ostatecznie również nie. Musieli się więc spieszyć. Z wszystkim. Ta noc mogła wiele zmienić w ich życiu.


Akcja wymagała narady a tej przeprowadzić w bramie się zwyczajnie nie dało. Musieli spokojnie siąść i zastanowić się co dalej i jak wykonać robotę tak, by się przy tym nie sparzyć. Nora zdawała się jedynym miejscem nadającym się do tego. Tylko jakoś tak nie pasowało im wprowadzanie tam obcych. Z drugiej strony noc była młoda a do rana wiele się jeszcze zdarzyć mogło. Musieli sobie wzajemnie ufać, inaczej równie dobrze mogli zakończyć współpracę w tej bramie. Nie mieszkając więc ruszyli wąskimi ulicami kwartału ku położonemu przy wschodnim murze cmentarzysku. Tam mieli swoją kryjówkę. W końcu przezwisko „Grabarz” też się skądś wzięło.


Cmentarz po zmroku zawsze ział pustką. Nikt przy zdrowych zmysłach nie włóczył się pomiędzy mogiłami, które wskazywały miejsce pochówku co znaczniejszych obywateli miasta. Tych biedniejszych zwyczajnie wrzucano dwie trzy mile za miastem do rzeki w worze obciążonym kamieniami. Tańsze to a tak samo skuteczne. Cmentarz był miejscem, gdzie chowano tych, których na to było stać, tych, których pochówek opłaciły rodziny i bliscy, lub tych, którzy dla miasta się zasłużyli. Ci najznamienitsi mieli tu swoje pomniki, nawet marmurowe. Omszałe, porośnięte bluszczem, zapuszczone. Bo żywi niechętnie wracali pamięcią do tych co odeszli, zwłaszcza tu w Księstwach. A kapłani Morra byli tu bardzo nieliczni. Pewnie dla tego Grabarz wybrał właśnie to miejsce za melinę. Duża, przestronna krypta von Knaufów była wręcz idealna na kryjówkę. Miała tylko jeden feler, którego za cholerę nie dało się wyeliminować. Miała tylko jedno wejście. Ten jednak mankament schodził na plan dalszy wobec niewątpliwych przewag, jakie owo miejsce miało. Rzadko, niemalże sporadycznie odwiedzana okolica, która nawet za dnia zdawała się wyludniona, nocą była prawdziwą oazą ciszy i spokoju. Tu chłopcy Grabarza mogli kryć swoje co cenniejsze fanty przed ich spieniężeniem, zaszywać się w czas jakichś porut w mieście czy zwyczajnie odpoczywać po robocie. Kilka razy spiwszy się postraszyli nocą jakiegoś zapóźnionego żalnika. To było idealne miejsce do narady.


Weszli ostrożnie na teren cmentarza, bo gawrony, które zwykle tam sypiały, krążyły nad cmentarzem, co nocą do rzeczy zwykłych nie należało. Jednak księżyc świecił podle a to zwykle budziło niepokój wszystkich, nawet zwierząt. Nowym na poleceni Tupika zawiązano oczy, kiedy krążyli pomiędzy mogiłami. To był jedyny środek ostrożności na jaki mogli sobie pozwolić. Musieli zachować chociaż jego, jeśli mieli zachować Norę w sekrecie. Jednak Bury, siedzący na progu ich kryjówki z kuszą położoną wzdłuż kolan weryfikował plany całkowicie i nowi spokojnie mogli ściągnąć sobie opaski sami. Rąk im w końcu nikt nie wiązał.


- Uszanowanie, skurwiele. Zdziwko, co? Miżoch zapłacił mi za wasze durne łby, płacąc pięć dych od sztuki, żadnego nie pomijając. Ale już po tej waszej zasranej robocie. – Bury uśmiechnął się szeroko, ukazując równe, zdrowe zęby. Był pewny swego a to źle wróżyło. Jego ludzie musieli być gdzieś w pobliżu a sądząc po tym, że sam czekał z kuszą i oni tak się musieli przygotować. – Tyle, że mnie z grubsza wali plan Miżocha. I uważam, że zostawienie wam sprawy Karla jest z jego strony błędem. No, ale to ciul przyjezdny, nie zna się. Uznałem jednak, że lepiej Karla stuknąć samemu i zebrać samemu fanty. Wiadomo, że wy jesteście za miękcy i się gówno na robocie znacie. Chciałem was wykończyć wszystkich, ale wasz kumpel powiedział mi, że Grabarz kipnął. To oznacza, że szukacie szefa. Chętnie wam go zastąpię. Możecie do mnie się przyłączyć. Albo zginąć tu i teraz. Kurwa, ale wybór, nie?! Liczę do trzech. Raz!


Bury był rad z siebie. Widać było, że sobie wszystko starannie zaplanował. Chłopaki Grabarza stali jak wryci wściekli na siebie, że zlekceważyli znaki natury, gawrony bez przyczyny nocą nie latają. Jak przystało na zwierzynę schwytaną w potrzask szukali jednak desperacko wyjścia z sytuacji i szans ucieczki. Bo starcie z bandą Burego na zaplanowany przezeń sposób z preludium w postaci salwy z kusz było ostatnią rzeczą jakiej by sobie mogli życzyć.


- Dwa!!
 
Bielon jest offline