Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-01-2010, 19:47   #666
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Fight by ~Mzag on deviantART

- Czasem myślę...
Kuk ciekawsko podniósł głowę.
- ..że są śmiertelni tylko po to, aby się zabijać...
* * *
Lśniące, złe oczy, cieszące się widokiem cierpienia, wpatrywały się zachłannie w Szamila, chłonąc jego ból.
- Najprościej zabijać.
Drow przekręcił lekko głowę w zdumieniu.
- Whol dos Ssussunen doeb! – syknął przez zaciśnięte w rozkoszny, sadystyczny uśmiech zęby, i uderzył z całych sił.
Uderzenie było miażdżąco precyzyjne, wypracowane przez lata i pozbawione śladów wszelkiego wahania. Z niepojętą łatwością zgasiło gwałtownie wszystkie zmysły półelfa, który podskoczył cały od siły ciosu i znieruchomiał, leżąc na plecach na spopielonej ziemi. Drow potrząsnął głową, nabierając głośno gorącego powietrza do płuc i szybko otarł spoconą twarz wierzchem dłoni.
- Doer, srow! – syknął, chwytając ciało Szamila za ramię. - Sevir! – krzyknął władczo na pająka, który cofnął się jeszcze, dając mrocznemu elfowi więcej miejsca.
Drow sapnął nerwowo, walka wokół przybrała zdecydowanie zły obrót. Cholerni powierzchniowcy. Kilku wrogów nie potrafią powstrzymać! Musiał się spieszyć. Szybki rzut oka za siebie. Ten pomarańczowooki nadchodził. Musiał się cholernie spieszyć! Dźwignął ciało półefla i jednym zręcznym ruchem przerzucił je sobie przez ramię.

- Nizzre! ON TU IDZIE!!! – niemal pisnął Deen, kiedy Może ruszył ku niemu z solidnym kawałem żelastwa w ręku.
Pomarańczowooki chudzielec zamachnął się kiścieniem jakby ten nic nie ważył. Deen poczuł dreszcz na skórze i zrozumiał jak poważna jest sytuacja. Najwyraźniej Nizzre miała dobre powody, uprzedzając wszystkich by trzymali się od tego czarnowłosego możliwie jak najdalej i nie śmieli go atakować. Problem jednak pojawił się teraz, kiedy czarnowłosy zaatakował pierwszy. Deen rzucił w panice kilka przekleństw.
- Nigdy nie walczyłem z demonem! – i zdecydowanie nie miał na to ochoty.
Kiedy Może roześmiał się, Deen próbował twardo zebrać się w sobie. Stał dzielnie w bojowej pozycji, ale szczerze wątpił że jego kawał żelastwa powstrzyma tego nadchodzącego diabła z głębi piekieł.
- To nie wygląda dobrze, ludzie, jakieś wsparcie?!?! Szybko?!
Nikt jednak do wsparcia się nie kwapił a Mgły najwyraźniej były w trybie pissed off to tym jak czarnowłosemu skoczyła agresja. Cios kiścienia mógłby, zdało się, rozerwać na pół łańcuch górski i zrobić krater w niebie. Na początek zaś wystrzelił Deena w powietrze, tak, że same buty i skarpety z rycerza zostały.

Vari obracała znów za cel mięsko ociężałe i bardziej opancerzone, mając nadzieję że jej kocia zwinność zwycięży. Tym razem jednak okazało się, że dwarf to nie to samo wygodne siedzonko co większy gabarytami ork, po którego grzbiecie da się spacerować. Atak kotki na Kall`eha przypominał zderzenie dachowca z rozpędzoną gnomią lokomotywą.

Deen tymczasem podziwiał nadal pole walki z lotu ptaka.

Nea wymachiwała ostrzem broniąc się przed fruwającą zjawo-bestią. Za którymś razem udało się jej wreszcie dopaść natręta i miecz sieknął zjawę na pół, rozbijając ją na proch.
- I can see my house!!! – wydarł się gdzieś z chmur Deen. – OMFG!!! – piękno lotu skończyło się nagle, kiedy zadziałała siła grawitacji.

Fufi syknął wściekle. Nizzre kątem oka dostrzegła jak drow ze stęknięciem wysiłku zrzuca nieruchome ciało Szamila na grzbiet Fufiego. Z wyrazem zdumienia i nerwowego zażenowania na twarzy doskoczyła obok mrocznego elfa, szukając wyjaśnień. Samo przelotne spojrzenie na ciało półelfa wystarczyło aby elfka zrozumiała, że Szamil wcale nie ma czerwonej dziury w czaszce zamiast twarzy. Owszem, oblicze miał czerwone od krwi, ale ta ciekła z nosa i ust, nie z dziur po nosie i wypłyniętych gałkach ocznych. Półelf miał na czole wielkiego siniaka, odgniecione wzory po zakończeniu drowiej zdobionej bransolety. Był stanowczo nieprzytomny i porządnie zmasakrowany na kilka najbliższych godzin, ale oddychał. Nizzre w szoku i przypływie gwałtownej ulgi spojrzała w oczy mrocznego elfa. Illiamdril, dumny z siebie za sprowokowanie takiego spojrzenia u elfki, wyprostował się dumnie. Potrafił niepostrzeżenie wyciągnąć szpony bransolet podając dłoń niepotrzebnemu już sojusznikowi, potrafił błyskawicznie je ukryć zadając fałszywy śmiertelny cios. Czujnie obejrzał się, ogarniając szybko zmieniającą się sytuacje na polu walki.
- Z'har! – sapnął szybko do Nizzre, obejmując ją w pasie i popychając ją ku Fufiemu. - Usstan z'har rathrea dos! – chwycił za śliską od krwi uprząż swojej rannej Bestii. - Dos ph' jivviim dos nau vrine'winith mina!
Elfka zbladła.
- Can`t leave them!
Drow warknął wściekle, ucapił ją w pasie i podniósł w górę. Pisnęła i wierzgnęła jedyną sprawną nogą, ale drow i tak bez większego trudu wrzucił ją na grzbiet Fufiego. Niemal ze łzami w oczach pozbierała się i odsunęła na głowotułów pająka, byle nie dotykać leżącego dalej ciała Szamila.
- Dla nich lepiej jest teraz umrzeć! – sapnął Illiamdril. – Nie powstrzymamy ich w tej walce! Jeśli faktycznie przychodzą po ciebie, będą musieli się jeszcze nachodzić! – warknął w kierunku wrogów i wdrapał się na wolne miejsce na pajęczym grzbiecie. –Trzymaj... – drow podał Nizzre uprząż swojej opierającej się bestii, która ranna i wściekła nie chciała za bardzo słuchać.
Aria znienacka znalazła się przy wrogach i świsnąwszy mieczem skoczyła, celując w drowa. Drow obejrzał się na nią i chwycił sejmitar. Ostrze elfki z chrzęstem wbiło się w czarną pierś kotowatej Bestii, która stanęła na tylnych łapach osłaniając swego pana. Bestia z agonalnym rykiem zwaliła się na ziemię. Nizzre, nie puściwszy uprzęży, została niemal wyrwana w powietrze i straciwszy równowagę spadła z pajęczego grzbietu. Obie elfki, Nizzre i Aria, spojrzały na siebie niemal z parodyjnym zdumieniem. Ostrze Nizzre chybiło, miecz Ari ciął jednooką w lewe ramię. Sekundę później Aria z krzykiem bólu chwyciła się za brzuch i zgięta w pół cofnęła się, by zaraz upaść na ziemię. Illiamdril syknął, szykując już drugi sztylet, ale rzut oka na pole walki uzmysłowił mu, że pora ruszać. Chwycił Nizzre za rękę i wciągnął ją na grzbiet Fufiego.
Huk i szczęk żelastwa towarzyszył upadkowi Deena. Rycerz leżał na ziemi, połamany i kaszlący, wywracając oczy i mrugając nieprzytomnie. Vari pozbierawszy się po spotkaniu z Kall`ehem obejrzała się nerwowo i odkryła, że elfka i drow zmywają się z pola walki. Przyjęła to ze spokojem i zrozumieniem, nie pierwszy raz widziała coś takiego wobec przewagi wroga. Ucieszył ją fakt, że drow zabrał zakładnika.
Illiamdril ucapiwszy ciało Szamila za kark posadził go na pajęczym grzbiecie opierając go plecami o swoją pierś i demonstrując wrogom swoje metalowe szpony przy szyi półelfa dał im jasno znać: spróbujcie podejść, a półelf zginie. Z tą wieścią pchnął pająka nogą, włochaty wierzchowiec ruszył w końcu z elfką, drowem i półelfem na grzbiecie. Vari i Deen odprowadzili tamtych wzrokiem, ze spokojem przyjmując fakt, iż zostali sami – wyglądało bowiem na to, że drow i elfka mają plan zakładający odwet po porażce. Powiedziano im, że demonowi nie dadzą rady i przyjęli to do wiadomości, zwłaszcza Deen. Pozostało im ubezpieczać wymykających się z pola walki i dokopać wrogom na tyle, na ile zdołają.
- Użyj fioletowej! – zaskrzeczała kocim głosem Vari, nerwowo i wściekle pchnąwszy Deena przednimi łapami w napierśnik. – Użyj jej!!! – zaskomlała świdrującym kobieco-kocim wrzaskiem-jękiem rozpaczy.
Deen zagryzł rozcięte usta i ścisnął w dłoni fioletową kulkę. Szepnął coś, Vari wstrzymała oddech obserwując go i cofnęła się nerwowo.
Topór Kall`eha runął na rycerza, Vari z piskiem zgrozy odskoczyła, byle dalej. Nie zdążyła rozeznać dokładnie co stało się z Deenem, ostrze Nei świsnęło tuż obok niej. Zjeżona kotka sycząc stanęła na tylnych łapach w ludzkiej pozycji i chlasnęła kobietę po twarzy pazurzastą dłonią. Zdążyła jeszcze obejrzeć się i zobaczyć topór drugiego dwarfa.

* * *
Yan; Skończyłeś znowu w linach, tym razem na drzewie. Czyżby nieśmiały Isendir dawał ci jakieś wskazówki co do tego jak wyobrażał sobie wasze dalsze współżycie eh znaczy ‘przyjaźń’? Może bał się wyrazić wprost swoje uczucia do ciebie...? Dyndając na drzewie odkryłeś że otaczający cię magiczny ogień mimo swej magiczności i tak nie jest fajny. Usłyszałeś nagle czyjś krzyk.
- Zostaw mnie!!! Odejdź już, przestań za mną chodzić! Na pomoc!!!
Zauważyłeś mężczyznę, wojownika, wlokącego się lasem. Za nim, wymachując lizaczkiem, podążała ta dziwna Bestia mężczyzny który przedstawił się w jaskini jako ‘Może’. Na twój widok wojownik przystanął a na jego twarzy pojawił się jeszcze głębszy wyraz rozpaczy i beznadziei.
- Co tu się dzieje?! – spytał ni to ciebie, ni samego siebie. – To twoja Bestia?! Zabierz ją do Diabła!
Rozejrzał się, poszukując wzrokiem wrogów, którzy mogli się czaić w okolicy, w końcu sam się raczej nie powiesiłeś na drzewie. Flafie podeszła i wetknęła mu patyczek lizaczka w ucho, zdumiona, że i to nie zadziałało lecząco.
- Won! – jęknął wojownik, opędzając się i wymachując rękoma.
Spojrzał na ciebie.
- Złaź! – podszedł pod gałąź na której wisiałeś i sięgnąwszy mieczem do góry piłował mieczem sznur.
Rąbnąłeś na ziemię. Wojownik miał nadzieję że Bestia zrozumie aluzję ’dwóch na jednego’ i sobie pójdzie. Flafie jednak stała, siorbiąco ssąc lizaczek.

* * *
Barbak, Może, Kall`eh;
Walka, zdaje się, dobiegła końca. Po obu stronach są ofiary – Barbak leży nieprzytomny i ledwo żywy, Szamil leży, chyba martwy, Gatnowhere, Rin, Deen i Vari pokonani wraz ze swymi Bestiami, Nizzre i drow... zaraz.... Szamil...? Nizre i drow zmywają się właśnie, a drow wyraźnie przysyła wam wiadomość, że poderżnie Szamilowi gardło, jeśli spróbujecie ich ścigać. Ich wierzchowiec, wielki włochaty pająk, znika właśnie z polany w zasłonie ściany ognia Żmijowego Lasu... Grundig interesując się tylko i wyłącznie Gatenowhere i jego porażką zaczyna wznosić okrzyki zwycięstwa, Nea siedzi na ziemi, trzymając się za zakrwawioną twarz, a Aria wpatruje się w odchodzącego pająka, nie mogąc uwierzyć własnym oczom; elfka i drow...!
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline