Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-01-2010, 20:34   #102
Sorix
 
Sorix's Avatar
 
Reputacja: 1 Sorix nie jest za bardzo znany
Moran z szybkością błyskawicy odskoczył wzbijając się na skrzydła. Podczas lotu wyjął łuk i założył strzałę na cięciwę. W tym samym momencie, gdy ostatnią nogą dotkną podłoża strzelił strzałę w kierunku bliższej postaci. - Kim jesteście i czego ode mnie chcecie ? - niemal krzykną Moran wyciągając już drugą strzałę z kołczanu.

Strzała leciała wprost na postać w biało-niebieskiej szacie. Nieznajomy uniósł rękę do przodu i śmiertelna strzała upadła na ziemię zamknięta w lodowym krysztale. Oboje milczeli.

-Zadałem wam pytanie ! - krzykną Moran wystrzelając następną strzałę i sięgając po kolejną.

Kiedy łowca naciągał cięciwę, mag w białej szacie ponownie wykonał gest dłoni. Zerwał się nagły podmuch wiatru, na tyle silny, że kołysał drzewami. Gdy Moran odsłonił oczy, zauważył, że nieznajomi zniknęli. Albo tak się przynajmniej wydawało... Niewiadomo skąd, w lesie pojawiły się gęste kłęby mgły, mocno ograniczające widoczność.
- Pytasz o imiona... - usłyszał łągodny, młodzieńczy głos.
- Tak bardzo chcesz wiedzieć... - powiedział to drugi głos, nieco bardziej zaczepny.
- Nasze imię...
- ... oznacza ...
- twoją śmierć.
- powiedzieli obaj.

-Kurwa - przeklną Moran - żebym ich chociaż widział. Rozglądał się na około, lecz nic nie był w stanie zobaczyć.- Uciekać, czy czekać co będzie dalej ? - zadał sobie w myślach pytanie, na które nie umiał dobrać odpowiedzi. -Podmuch wiatru - krzykną próbując rozproszyć mgłę

Wiatr przywołany przez łowcę poruszył lekko gęstymi obłokami, ale nie zdołał rozproszyć mgły. Usłyszał drwiący śmiech jednego z przeciwników. Znowu ktoś złamał gałąź i obracając się, Moran ujrzał zbliżającą się kulę płomieni.

Moran szybko uskoczył, lecz natrafił na drzewo rosnące nieopodal miejsca, w którym stał. -Kurwa - przeklną raz jeszcze po czym z całych sił zaczą wznosić się ku górze.

Na jednej z gałęzi tego drzewa stał biały mag. Wypowiedział słowa zaklęcia i skierował palce w stronę Morana, wystrzeliwując lodowe pociski.
Na przeciwko znajdował się drugi przeciwnik. Tworzeniu jego zaklęcia towarzyszyła dynamiczna pieśń. Kiedy skończył ostatnie wersy, uniósł ramiona do góry. Z nieba trysnął żar, przeradzający się w deszcz ognia


Moran zmienił kierunek lotu i postanowił uciec od przeciwników. Leciał - jak mu się wydawało - w kierunku miasta. Podczas dynamicznego zakładania łuku na plecy trafiła go gałąź, przez co Moran był zmuszony zlecieć na powierzchnię i uciekać w sposób całkowicie ludzki.

Kiedy biegł, prześcignęły go dwie smugi światła - jedna błękitna, druga szkarłatna. Światła się zmaterializowały i przed łowcą stali jego przeciwnicy.
- Tak łatwo nie uciekniesz. - powiedział ten w czerni, przytykając dłoń do ziemi.
Z ziemi wystrzeliło kilka twardych korzeni, oplatających nogi i tors łowcy.

-Czego chcecie ? -
zapytał łowca szarpiąc się z oplatającymi go korzeniami. - Jeśli chcecie walczyć, zawalczmy jak równy z równym, bez tych głupich gierek.

Magowie podeszli do siebie i stanęli razem, na przeciwko łowcy. Zbliżyli się do niego o kilka kroków. Obaj ściągneli kaptury. Oczom Morana ukazały się dwie identyczne twarze młodzieńców. Na oko mieli 16 lat, ten w białej szacie miał srebnre włosy i oczy koloru nieba, a drugi był jego odwrotnością - włosy kruczoczarne i ciemnoczerwone źrenice. Niewątpliwie byli bliźniętami... ale ich moc wykluczała, że są ludźmi.
Popatrzeli po sobie.
- Jestem Karo'Ahr... - powiedział srebrnowłosy
- A ja Karo'Sen. - dokończył drugi.
- Bądź grzeczny...
- ... i zgiń!

Moran poczuł w sobie zaskakującą moc, która pojawiła się niespodziewanie, z głębi jego duszy...
Sięgając do zakamarków swojej duszy, Moran zacisnął oczy. Skupił się i próbował odnaleźć źródło mocy... Usłyszał szelest liści poruszanych przez delikatny wietrzyk. Otworzył oczy... znajdował się na okrągłej polance otoczonej lasem. Na jej środku rosło małe białe drzewko, na którego gałęzi siedział promieniujący białą poświatą orzeł. Bystre oczy skierowane były w łowcę.
Moran podszedł na dość bliską odległość. Ślepia ptaka w dalszym ciągu nie spuszczały z wzroku łowcy, co go troszkę denerwowało. -Kolejna zagadka - pomyślał... - już mnie to trochę irytuje. Łowca chciał przywdziać łuk, lecz czuł, że nie jest to potrzebne. -K-kim jesteś ? - spytał poddenerwowany orła...
Ptak przekrzywił głowę i lekko rozwarł dzióbek.
- W tej chwili jesteś bezpieczny. - usłyszał łagodny męski głos.
-Dlaczego tu jestem ? Czy to jest jakiś inny wymiar ? Co się ze mną stało ?
- Jesteś tutaj, bo chciałeś odnaleźć Moc. Chwilowo przeniosłeś się do sanktuarium wewnątrz twojej duszy, a tam skąd pochodzisz czas stanął w miejscu. - odpowiedział.
-W jaki sposób możesz mi pomóc ? - spytał łucznik spoglądając się na potężne skrzydła ptaka
Orzeł rozłożył skrzydła jakby szykował się do lotu.
- To tu musisz mi pomóc. Jeżeli odgadniesz moje imię, będę w stanie obdarzyć cię mocą, która ci pomoże...
-W jaki sposób mogę to zrobić ?
- Jestem częścią twojej duszy, a moje imię jest twoją cechą... Nie mogę ci podpowiedzieć, gdyż podlegam starożytnym prawom...

-Tak więc, myślę, że twoim imieniem jest Siła
Ptak pokręcił głową.
-Więc może Wolność ?
Orzeł machnął skrzydłami i wzbił się w powietrze. Poszybował wysoko w chmury...
- Wolność... zawsze o nią walcz i nie poddawaj się. Niewola to straszliwy los, pamiętaj...
Białe drzewo rozbłysło białym światłem i urosło o parę metrów. Blask nie ustał, lecz stał się bardziej intensywny. Moran musiał zakryć oczy, kiedy je otworzył zrozumiał, że stoi na gałęzi jednego z drzew, za plecami złowieszczych bliźniaków. Popatrzył na swój łuk...
-Wolność - krzykną, podobnie jak robiła to Valeria i jej brat
Łuk Morana przywdział dziwny kształt. Łowca nigdy wcześniej nie widział podobnej broni
[jpg]http://fc09.deviantart.com/images2/i/2004/07/6/0/Bladed_Elven_Bow.jpg[/jpg]

. Widząc to Moran w jednej chwili nabrał pewności siebie. Naciągając strzałę czuł, jakby ktoś czuwał nad nim samym. Bladoniebieska poświata rozbłyskiwała ponad rękojeścią robiąc nieziemskie wrażenie. Wiedział, że ta umiejętność pozwoli mu opanować łucznictwo w o wiele większym zakresie. Moran patrząc na zaskoczonych magów wypuścił strzałę, którą jak się okazało, mógł sam sterować.
Bliźniacy odskoczyli na bok, a strzała przeleciała między nimi. Czarnowłosy chłopiec przytknął dłonie do ziemi i spod drzewa na którym stał Moran wyrosły ogromne, pnące się w górę pnącza. Drugi mag wyczarował wokół siebie sferę wirującego powietrza.
Moran szybko odskoczył w dalszym ciągu dzięki siłe woli kierując strzałę. W czasie, gdy spadał udało mu się odwrócić lot strzały, która zmierzała zza pleców przeciwnika.
Srebrnowłosy zajęty szykowaniem następnego czaru nie zauważył nadlatującej strzały. Kiedy zetknęła się z wirującym powietrzem została roztrzaskana na drzazgi. Słysząc łamiącą się strzałę, Karo'Ahr uśmiechnął się złośliwie. Karo'sen skoczył w powietrze i zawirował. Jego ciało otoczyła spirala szkarłatnego płomienia. Odbijając się od pobliskiego drzewa z wyciągniętymi dłońmi poleciał wprost na Nieskończonego.
Moran wyciągną kolejną strzałę z kołczanu, naciągną na cięciwę i wypuścił w stronę nadlatującego maga.
Karo'Sen znowu zawirował. Płomienie otaczające go zetknęły się ze strzałą, zostawiając z niej kawałek zwęglonego drewna. Gdy był już blisko Morana wyciągnął ku niemu dłoń, jakby chciał go dotknąć...
Moran z szybkością strzały odsuną się od nadlatującego maga i uciekł na pobliskie drzewo. Korzystając z chwili zamieszania rozłożył skrzydła i zaczą lecieć w stronę miasta
Karo'Sen wylądował na gałęzi, z której odleciał skrzydlaty. Obejrzał się na brata, który pojawił się zaraz obok niego. Kiwnął głową i wydobył spod szaty amulet z czterema kryształami. Dotykając jego powierzchni wyczarował magiczny portal, w którym obaj zniknęli. Mgła powoli znikała.
Moran nie spoglądając za siebie miną bramę miasta, po czym dotkną kieszonkowego portalu, którego dostał od Valerii i teleportował się do kwatery
 
Sorix jest offline