MJ od dłuższego już czasu nie ogarniała tego, co się wokół dzieje. Po komunikacie wystosowanym przez radio do Mortimera, ze zdumieniem usłyszała wiadomość zwrotną, nakazującą jej i Lexowi oszczędzić kolesi, którzy w każdej chwili mogli ich sprzątnąć. Czy Mortimera popieprzyło do reszty?! Co znaczy "dogadaliśmy się". A jeśli dowódca tamtejszych zrobi ich w bambuko i zerwie warunki kontraktu? Na litość, mają tu czekać, aż ktoś wsadzi im kulkę w łeb tylko dlatego, że Mortimer jest zbyt poczciwy, dobroduszny i naiwny?
W MJ aż się zagotowało. Zanim jednak zdążyła odpysknąć, Lex'owi chyba puściły nerwy. Osiłek trafiony serią kulek z karabinu padł niczym mucha. Ładne mi negocjacje. Dziewczyna, ze smutnym uśmiechem, parsknęła pod nosem krótko i treściwie. Już się nie bała. Już nie płakała po Sky. Już było jej wszystko jedno. Tak niewiele warte jest ludzkie życie. Trwa, a w następnej sekundzie los przecina jego nić. Człowiek latami dojrzewa, dorasta, zbiera doświadczenia i przemyślenia, kształtuje się, wyznacza cele do których dąży, a potem pstryk - i gaśnie a cały jego wysiłek diabli biorą. Do dupy to wszystko.
A jednak, strzały ucichły i wyglądało na to, że rozgrywkę między karawanami można uznać za zakończoną.
- Chyba nic tu po nas, panienko - na głos Lex'a MJ nawet nie trudziła się by podnieść wzrok. Nie miała chwilowo ochoty patrzeć w twarz rewolwerowca. I tak wiedziała, jaką minę zobaczy – Na dole, przy wozach mam bourbon’a… i wielką ochotę się go napić. Jeżeli nie pozwolisz mi go wypić samemu to nie będę miał do ciebie żalu. - na to zdanie MJ jednak nie mogła nie zareagować. Uniosła lekko brwi i spojrzała pół-ironicznie w oczy Silver'a. Nie liczyła jednak, że coś wyczyta. Chciała jedynie upewnić się, czy się nie przesłyszała i czy naprawdę ten oto człowiek zaprasza ją na wspólną popijawę.
- Oczywiście zaproszenie nie obejmuje sentymentalnej gadki o tych, co polegli i o twoim dzieciństwie. - no tak, nie byłby sobą, gdyby tego nie dodał. MJ parsknęła krótkim śmiechem, szczerym i niewymuszonym. O ironio. Za dużo tego jak na nią. Naprawdę, dzisiejszy dzień to stanowczo za dużo.
- Chodźmy więc - odparła krótko. - Zawsze możemy pogadać o Twoim dzieciństwie - pozwoliła sobie na marny żart i ruszyła na dół za rewolwerowcem. |