Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-01-2010, 21:59   #12
Cosm0
 
Cosm0's Avatar
 
Reputacja: 1 Cosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputację
Kiedy staruszek zniknął za rogiem Jaren, rozważając minione niespodziewane spotkanie, udał się w stronę bramy miasteczka dając nieświadomie wyraz temu jak bardzo miał w nosie to, iż miejscowi będą mieli kolejny powód do twierdzenia jakoby był mocno zdziwaczały. Strażnicy odprowadzili go czujnym i podejrzliwym wzrokiem za bramy miasteczka gderając coś pod nosem. Jaren szedł tak jeszcze chwil kilka, a gdy uznał, że jest już wystarczająco daleko przyspieszył kroku, nabrał rozpędu i odbił się od ziemi rozkładając szeroko ręce, które w przeciągu dosłownie sekund zmieniły się w rozpostarte szeroko, opierzone piórami czarne skrzydła, nos wydłużył się znacząco i stwardniał w pasujący barwą do opierzenia dziób, a nogi zmieniły się w pokryte łuską szpony i nim ktokolwiek zdążyłby się zorientować, Jaren-kruk machnął kilka razy energicznie skrzydłami i poszybował wysoko w powietrze kierując się w stronę lasu. Nie zajęło mu dużo czasu na obrzeża Granicznego Lasu - lawirując w ciemności pomiędzy gałęziami drzew dotarł na brzeg niewielkiej polanki, po środku której stała niewielka, stara chatka. Przysiadł na gałęzi spoglądając na swój tymczasowy dom i zdębiał... otarłby z pewnością oczy, gdyby tylko skrzydłami dało wykonać się taki ruch - przy jego domku pałętały się ta małe, kłapouche diabły z podziemi... kilkoro drowów uzbrojonych po zęby węszyło w koło chaty, a sądząc po otwartych drzwiach pozwolili sobie także zajrzeć do środka i rozgościć się już w jego skromnym przybytku. Jaren aż cały się nastroszył i świerzbiły go pióra, żeby nauczyć te przeklęte pseudo-elfy odrobiny kultury. Miał zmienić się już w swoją normalną formę, by pozamiatać napotkane brudy pod leśną ściółkę, gdy z otwartych drzwi wyszło kolejnych kilkoro... Jaren ponownie nastroszył pióra zgrzytając dziobem - może i miejscowi mieli go za dziwaka, ale przydomka samobójcy jeszcze nie miał zamiaru sobie wypracowywać. Koniec końców i tak planował przenieść się w końcu do miasta, w którym bądź co bądź życie znacznie łatwiejsze było, a miejscowi nie zdawali się żywić wobec niego agresywnych zachowań. W zasadzie wszystko co było mu potrzebne miał zawsze ze sobą to też jedyne, co było mu żal pozostawiać w opanowanym obecnie przez drowy przybytku był niewielki imbryk do parzenia ziół i fajka. Wyglądało na to, że czas przenosin odrobinę się przyspieszy...

[...]

Goście tawerny w dalszym ciągu pili i rozmawiali w niemal niezmienionym składzie, niż ten sprzed godziny, gdy Jaren otworzył drzwi "Tułacza". Był tam nawet ciągle ten sam człowiek, co wywieszał dyndające na gwoździu ogłoszenie.

"Komu zatem dość odwagi i sił, by zyskać chwałę i złoto, niechaj stawi się u Dalwara Kaletnika pod twierdzą najpóźniej dwie godziny po świtaniu.”

Jaren podszedł do kontuaru przy, którym jeszcze przed momentem barman rozprawiał o czymś z wysłannikiem władz, spojrzał na obrośniętego siwą brodą mężczyznę i wskazał palcem na zawieszono ogłoszenie.

- To o drowy chodzi? - tym prostym, pojedynczo złożonym pytaniem wywołał, na twarzy barmana i po niektórych zgromadzonych gości wyraz tępego osłupienia. Szczęściem znajomy barmana, owy siwy jegomość w podeszłym wieku dość szybko otrząsnął się z konsternacji i skinął twierdząco głową.
- Dobrze - rzekł Jaren, po czym sięgnął to kieszeni wyciągając stamtąd brzęczący ostatkiem sił mieszek - Potrzeba mi pokoju na noc. - powiedział do karczmarza kładąc na blacie parę monet.

Gdyby Jaren był bardem, z pewnością nie omieszkałby opisać zdziwienia na twarzy właściciela w co najmniej kilku piosenkach. Jakkolwiek Jarenowi dość nie po drodze było do bycia bardem to też zamiast pisać wiersze, stał wpatrując się z determinacją w karczmarza, a gdy ten nie zareagował - zastukał palcem w blat ściągając tym samym wzrok mężczyzny na leżące monety.

- Tak... jasne. Masz. - odpowiedział karczmarz wręczając Jarenowi klucz.

[...]

Ranek przyszedł szybko, a Jaren jak postanowił tak i uczynić miał zamiar, jeśli chodzi o przeczytane wczoraj ogłoszenie. Trza się było przeprowadzić do miasta, ale dom z samych chęci się nie postawi - trzeba było materiały, cieślę, robotników no i przede wszystkim pieniędzy na ten cel. W miejscu wspomnianym w ogłoszeniu stawiło się całkiem sporo osób najprzeróżniejszej maści. Jak się okazało niedługo później - większość była spod znaku cwaniactwa, jako że z chwilą gdy przedstawiciel władz, zwany Dalwarem, dał bardzo do zrozumienia, gdzie powinni się udać Ci, którzy przyszli po zaliczkę, a tym co nie zrozumieli tłumacząc dobitnie, iż miał na myśli 'do diabła'. Tłumek dość szybko się przerzedził, a gdy na miejscu pozostali już tylko ci, faktycznie mający chęci i środki by przynajmniej próbować wykonać ewentualne zadanie - niziołek przemówił głośno, głosem, którego nie powstydził by się krasnolud.

- Zatem słuchajcie mnie! – zakrzyknął – Waszym zadaniem będzie dowiedzenie się co tu robią drowy. Jeden z napadów wydarzył się w pobliżu ruin twierdzy Lostkeep. Wszyscy ją znamy. Drugi to lasy w okolicy Góry Lodowej na trakcie północnym. Płacimy tysiąc sztuk złota za każde a tych miejsc dla pierwszej ekipy, która się z tym upora.

Po tym przemówieniu zrobiło się małe zamieszanie, gdy zaczęły formować się grupki mające współdziałać razem, a Jarenowi - bądź to z przypadku, bądź z musu - trafiła się grupa składająca się z samych przyjezdnych, co też odebrał z radością. Najpewniej dość szybko straciłby cierpliwość do szepczących non stop za jego plecami miejscowych.

- Mówią na mnie Yashtan z Lantanu, przyszli towarzysze broni i wygląda na to, że przyjdzie nam razem pozbyć się drowów z okolic tego miasta. Dlatego proponuje jak najszybciej opuścić miejskie mury i udać się może najpierw w okolice Góry Lodowej i zacząć przeszukiwać lasy. Co wy na to?

~ O tak! ~ przemknęło Jarenowi przez głowę, gdy pomyślał o napotkanych wczoraj drowach i o utraconym imbirku.

Skinął tylko głową dając znak, że odpowiada mu takie rozwiązanie.

Jaren nie zdążył jeszcze skończyć myśleć, gdy imitujący elfa aasimar zaczął jakąś gadaninę. Gdy przyszło co do Jarena - paplał coś o tajemniczości i o niewtrącaniu się w nie swoje sprawy.

~ O tak! Przyda się, żebyś nie wtrącał się w moje sprawy ~

- Nazywam się Viljar Alexander. Moją siłą są zaklęcia i będę niezmiernie rad, jeżeli podczas naszej wędrówki, za ich sprawą zostaną ocalone czyjeś dusze.

I to były już w oczach Jarena konkrety. Dobrze mieć pod ręką kogoś biegłego w tej tak zwanej Sztuce. Dużo można się od takich nauczyć i Jaren miał cichą nadzieję z tego skorzystać. Co więcej... taki czaromiot zdecydowanie zwiększa szansę, że zaplanowany przez Jarena zarobek, jaki ma dzięki temu zadaniu zdobyć, zdobędzie.

- Jaren jestem. Cieszą mnie twoje zainteresowania. - powiedział krótko w ramach przywitania i popatrzył o reszcie - wyglądało na to, że zapowiada się dłuuuuugi i męczący dekadzień...
 
__________________
Wisdom of all measure is the men's greatest treasure.
Cosm0 jest offline