Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-01-2010, 23:25   #108
Kroni.PJ
 
Kroni.PJ's Avatar
 
Reputacja: 1 Kroni.PJ nie jest za bardzo znanyKroni.PJ nie jest za bardzo znany
Zielona trawa, gęsta mgła i przyjaciele po obu stronach. Tesamimaru nie widział nic więcej. Wiedział, że gdzieś w koło czają się jego przeciwnicy, ale nie mógł ich zlokalizować. Wytężał wzrok, ale ciągle nic... I nagle zauważył nadlatujący kunai, wykonał szybki ruch i ściągnął głowy kompanów na dół, tak by ostrze ich nie raniło.
- Nie wiem jak to możliwe, ale on ma lepsze oczy niż ja. Nie widziałem go, a on posłał ten nóż dokładnie w nas. Nie wierzę by był to przypadek - młody chuunin nie mógł tego pojąć. Przecież był Hyuuga, nie było szans by ktoś widział lepiej. Chyba, że to... Kolejny kunai. Cała trójka ruszyła. Wiedzieli teraz gdzie znajduje się przeciwnik. Sensei był już zbyt daleko by móc im pomóc, pozostało im liczyć na siebie.
Biegli ile sił w nogach i nagle Tesamimaru zobaczył zbliżający się do nich ognisty pocisk.
- Na bok - krzyknął i sam ruszył w lewo. Już chciał zacząć biec gdy zauważył zbliżającego się z nadludzką prędkością shinobi. Do jego przyjaciół również jeden pędził. Hyuuga szybko przyjął pozycję obronną i czekał. Wiedział, że gdy przeciwnik zbliży się polegnie, a ten ewidentnie dążył do bliskiego kontaktu i nagle Tesamimaru zdał sobie sprawę dlaczego. Ujrzał białe oczy na twarzy jednego ze swoich kuzynów.
- Soragoto-san, ale Ty przecież nie... - żyjesz. Dokończył do zdanie już tylko w myślach, bo posypał się na niego grad technik. Na szczęście wiedział jak się przed nimi bronić. Kuzyn wyglądał jakby opętany. jego twarz nie ukazywała żadnych emocji. Wyglądał jakby nie wiedział co się z nim dzieje. Młodu chuunin odskoczył energicznie, ale przeciwnik był szybszy. Złapał go jeszcze w locie i wyprowadził dwa pierwsze ciosy, a za nimi grad kolejnych. 4, 8, 16, 32 - Tesamimaru stracił rachubę czuł tylko jak przestaje kontrolować swoje ciało. Ostatnia seria wbiła go w drzewo, a kuzyn zamachnął się na jego gardło kunai'em i nagle... jego głowa spadła. Młody Hyuuga zobaczył twarz Ryuushou, uśmiechnął się, ale nie był w stanie się poruszyć. Drugi przeciwnik leżał martwy na drzewie tuż obok.
- Dziękuję Ci przyjacielu - zdołał wyszeptać.

Tesamimaru otworzył oczy. zobaczył przed sobą dostac Ryuu. Przez chwilę myślał, że jeszcze śni, ale potem zrozumiał, że przyjaciel czekał przy jego łóżku podczas gdy on był nieprzytomny. -Bardzo ze mną źle Ryuu-kun? - zapytał.
- Tesamimaru... - Mitsuhashi usiadł na krześle obok łóżka, włączając nocną lampkę stojącą na małym stoliku. - Wyjdziesz z tego. - przetarł oczy. - Musisz tylko odpocząć... trochę.
Zapadła cisza, którą przerwał Hyuuga:
- Muszę wziąć się za trening, bo mam spore braki - uśmiechnął się szczerze Tesamimaru. Tylko w towarzystwie przyjaciela czuł się w pełni sobą. - Ten jounin prawie mnie zabił. Ostatnio za dużo czasu spędzam w laboratorium - nagle spojrzał żywo w oczy Ryuushou i zapytał:
- A właśnie.. Co z nim?
- Co... co z nim?
- wymamrotał niebieskowłosy. - Oh! Jak Ciebie odnalazłem, wszystko płonęło...
- Nie było go tam?.. - białooki ninja zamyślił się - Obym nie chybił tą igłą - jego myśli jeszcze raz, na chwilę uleciały w innym kierunku. - Chociaż gdyby zdołał jej uniknął pewnie bym już nie żył. To Ty mnie uratowałeś?
- Tak. - powiedział cicho Ryuu. - Mało brakowało... gdybym nie zdążył na czas to... Nawet nie chcę o tym myśleć - odwrócił twarz.
- Już drugi raz - Hyuuga próbował poklepać przyjaciela po ramieniu, ale nie miał siły nawet by unieść rękę. Uśmiechnął się znowu - Dwa do jednego dla Ciebie.
Błękitnooki złapał za rękę przyjaciela. - To o dwa razy za dużo! Gdybym cię stracił... zostałbym bez przyjaciół - powiedział smutno. Tesamimaru uśmiechnął się by dodać przyjacielowi otuchy po czym powiedział:
- Czy myślisz, że lekarze pozwolą mi jutro spotkać się z moimi geninami? - zapytał zmieniając temat i przybierając zwykły wyraz twarzy. - Muszę ich przeprosić.
Hyuuga wiedział, że jego podopiecznym udało dostać sie do wioski dzięki Byakuganowi. Sprawdził czy nikt ich nie ściga dzięki czemu był pewien ich bezpieczeństwa.
- Dziewczyna, Miwa - odparł Mitsuhashi - i jeden z chłopców przebywają tu, w szpitalu.
-Jeśli będą w stanie poproś ich by przyszli do mnie o 10. Muszę z nimi porozmawiać...

- Dobrze... - przytaknął głową niebieskowłosy. - Nic im nie jest, mają tylko trochę zadrapań...
Po raz kolejny zapadła cisza, ale o dziwo, w towarzystwie Ryuushou nie była ona krępująca. Tesamimaru spokojnie oglądał księżyc za szybą i nagle podjął:
- Ta odpowiedzialność mnie przytłacza. To dla mnie nowe doświadczenie. Jestem za nich odpowiedzialny i martwię się o nich. Zdarzało mi się to już parę razy gdy wpadałeś w tarapaty, ale Twoich zdolności byłem pewien, a poza tym troszczyłem się, bo jesteś moim przyjacielem... Natomiast oni... Jeszcze tydzień temu nie wiedziałem o ich istnieniu, a teraz jestem gotów oddać za nich życie... Mimo tego nie wiem czy Hokage się nie pomylił co do mnie... Nie wiem czy dam radę..
- Oczywiście, że dasz radę - Mitsuhashi ścisnął mocniej dłoń przyjaciela. - Zawsze można było na tobie polegać. Jesteś odpowiedzialny i naprawdę troszczysz się o tych, na których ci zależy. Gdyby... gdyby nie twoja siła i wsparcie pozostałbym tym słabym, chorowitym chłopcem o smutnych oczach. Zawdzięczam ci wiele rzeczy.
I po raz kolejny ta cisza. Tym razem jednak oczy młodych jouninów spotkały się. Ryuushou widział już to spojrzenie w białych oczach Hyuugi. Od razu przypomniała mu się ta sytuacja:
- Tesamimaru... - zaczął nieśmiało. - Znowu myślałem o... znowu wspominałem Rei. Minęły już dwa lata...
-Nie martw się - pokrzepił przyjaciela Hyuuga. - Odnajdziemy ją. Jak tylko przygotuję moich podopiecznych do egzaminu na chuunina wyruszymy za nią drugi raz. Nie wierzę, że to koniec. Była z nami zbyt blisko by tak się zmienić... Ona taka nie jest - ostatnie słowy wypowiedział głosem, w którym ciężko było rozróżnić gniew od rozpaczy. - Nie wierzę by robiła to z własnej woli.. - kontynuował. - Ktoś musiał nią manipulować... - Tesamimaru zamyślił się. - Ona na pewno czeka na naszą pomoc. Nie możemy jej zawieść
- A jeżeli... a jeżeli jest za późno? Jak nie przyjmie naszej pomocy?
- Nie zostawię jej! Będę walczył choćby z nią samą... jest dla mnie zbyt ważna.

Zapadła długo chwila ciszy po czym Hyuuga podjął:
- Wiecie czego chciał ten jounin?
- Nie rozmawiałem jeszcze z przełożonymi. Prawdopodobnie zależało mu na uzyskaniu jakichś informacji od sennina.

Tesamimaru szybko zmienił temat:
- Pozwól, Ryuu-kun, że zadam Ci ostatnie pytanie i trochę odpocznę. Powiedziano Ci może kiedy będę mógł rozpocząć trening? - Chłopak westchnął i zmrużył oczy. - Ta rana jest dosyć poważna. Wiem, że chciałbyś jak najszybciej powrócić do treningu... Ale pozwól sobie odpocząć chociaż na dwa dni... - te ostatnie słowa były raczej prośbą.
- Jak tylko poczuję się dobrze, będziesz mi potrzebny... Mam jeszcze jedną prośbę - poproś w moim imieniu Hokage by nie odbierał mi mojej drużyny i jeśli dasz radę daj im, przez ten czas kiedy ja nie będę w stanie, jakieś proste zadania... Podczas pracy nie będą mieli tyle czasu by rozmyślać nad tym co się stało.
- Dobrze, - odparł Ryuushou - ale naprawdę wątpię, że Hokage będzie miał ci za złe tę misję. Nikt nie spodziewał się wrogów - powiedział łagodnie po czym dodał:
- Rano do nich pójdę, by powiedzieć im, żeby o 7 byli na Wzgórzu Uzumaki. Tam przydzielę im proste misje i wspomnę, o tym by do Ciebie przyszli - spojrzał na przyjaciela z troską. - A teraz pozwól, że tu zostanę. Lepiej będę się czuł wiedząc, że jak tylko czegoś będziesz potrzebował będę w stanie Ci pomóc - opadł miękko w wygodny fotel.
-Dziękuję... Wolałbym byś wypoczął, ale wiem, że i tak się nie zgodzisz, a nie ma siły się sprzeczać... Przepraszam Cię, ale muszę odpocząć - Tesamimaru zamknął oczy i odpłynął, tym razem jednak nie zaznał już snów.
 
__________________
...I'm still alive...Once upon the time...Footsteps in the hall...

Ostatnio edytowane przez Kroni.PJ : 03-01-2010 o 23:30.
Kroni.PJ jest offline