Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-01-2010, 12:39   #109
Noraku
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Kira gwizdnął z zachwytu, widząc jak pies szybko zniknął w krzakach.
Więc naszym zadaniem jest go złapać i dostarczyć tutaj zwój? Nie będzie łatwo. Z pewnością jest szybki.”
- No dobra panowie. Chyba musimy się zbierać no nie? – zapytał i ruszył w kierunku uciekającej chakry psa. Jego dwaj towarzysze przyłączyli się. Szybko przemierzali las skacząc po gałęziach. Kira postarał się, żeby obaj byli blisko niego gdy przemówił:
- Dobra słuchajcie. Znacie się na ninjutsu, nie? Lećcie drzewami i postarajcie się go dogonić. Jak go zwolnicie, ja go zaatakuje z drugiej strony, zgoda?
Znowu nieme przytaknięcie głową. Avenja zeskoczył z drzewa i ruszył dalej po ziemi, robiąc delikatny łuk. Tutaj mógł osiągnąć swoją największą szybkość. Nie przywykł do skakania po drzewach. Cały czas biegł mając chakrę swoich towarzyszy w zasięgu. W myślach przygotowywał plan ataku.
Tymczasem Kazan i Saito dogonili już Jintę. Bardzo szybko przeskakował z gałęzi na gałąź. Był raczej przeciętnych rozmoarów, co mogło spewnością utrudnić celowanie. Mimo wszystko, zwierze zdawało się nieświadome obecności geninów. Hajime wyciągnął kunai z przyczepionym wybuchowym talizmanem. Spróbował na chwile przyspieszyć by możliwie jak najbardziej skrócić dystans i rzucił kunaiem w gałąż na której juz za sekundę powinien znaleźć się wilk.
"Przestan juz uciekac i zacznij gryzc"
Pomyślał odprowadzając swoja bron wzrokiem. Jinta wybił się wszystkimi czterema kończynami, nim kunai zdążył eksplodować. Jego ciało poszybowało gdzieś między zielone liście, a po ułamku sekundy widok przesłonił pył uniesiony w wyniku silnej eksplozji. Po wielkim huku, wszystko zamarło. Wydawało się, że zwierzę przestało się poruszać. Kazan zatrzymał się gdy tylko doszło do eksplozji. Wolał nie ryzykować przeskakiwanie chmury dymu spodziewając się ataku.
- Fuuton: Daitoppa! – doszedł do jego uszu krzyk Saito, po wykonaniu niezbędnych pieczęci. Z jego ust wydobył się potężny podmuch wiatru odganiający pył. Potężne zawirowanie porwało liście, odłamki kory jak i rozwiało pył nagromadzony w powietrzu. Jinta stał na gałęzi, poza zasięgiem jutsu.
- Fuuton ! Reppushou ! - wrzasnął wilk, po czym prosto w Hajime ruszyła z niezwykłą szybkością ściana wiatru. Ten zeskoczył z drzewa próbując się za nim schować przed podmuchem.
- Shunshin no Jutsu! - wykorzystując zamieszanie zbliżającej się kuli powietrza, Saito pojawił się na gałęzi naprzeciwko Jinty, rzucając w jego stronę dwoma shurikenami. Ściana wiatru rozbiła się o drzewo, za plecami Kazana. Wszystko w pobliżu zadrżało, a coś wewnątrz konaru trzasnęło.

W innym miejscu Avenja osiągnął już pułap odpowiedni dla jego planu. Usłyszał huk i uśmiechnął się.
Taktu to oni nie mają
Zatoczył jeszcze krótki łuk i popędził w stronę bitwy, mając nadzieje zaatakować z boku. Jinta szybko odskoczył w przeciwną do Kiry stronę, chłopak wyskoczył prosto w ciśnięte przez Saito shurikeny.
- Shibatta - zaklnął zielonooki chłopiec kiedy zobaczył co się święci. W głowach Avenji rozbrzmiało podobne przekleństwo. Wykorzystując gałąź, nadał swojemu ciału ruch wirowy, starając się ominąć shurikeny, dodatkowo uderzając je od tępej strony.
-Yōtonbunshin no Jutsu - powiedział po cichu Kazan, wykonując odpowiednie pieczęci i skupiając chakrę. Posłał stworzonego tak klona górą by zaatakował psa. Zza drzewa w stronę Jinty wybiegł klon, a w tym czasie Hajime użył techniki Moguragakure no Jutsu i ruszył w stronę wilka pod ziemią.

- Nic ci nie jest? - Saito z zakłopotaniem spojrzał na Kirę, skacząc do niego.
- Nic mi się nie stało. Musimy zaatakować razem. - odpowiedział Kira przyklękając na gałęzi i patrząc na Kazana walczącego z Jintą. - Jakieś pomysły?
Wilk z prędkością huraganu, odbijał się od konarów drzew, okrążając Saito. Zaatakował chłopaka od tyłu.
- Ninpo : Ookami no tetsubi !
Jego ogon zalśnił białym światłem, wymierzył nim cios prosto w Saito, spadając na niego od góry. Kira skoczył za Saito i wystawił ręce do przodu. Próbował ominąć ogon i złapać psa poniżej. Avenja chwycił wilczura za tułów, ten jednak wywinął ogonem i uderzył nim genina w bok. Siła uderzenia była bardzo duża, cisnęła ona chłopakiem w bok, obijając go o konar drzewa. Jinta natychmiast odbił się w kierunku Saito chwytając go kłami za przedramię.
- Puszczaj! - Saito wrzasnął. Wolną ręką wyciągając kunai. Wziął zamach i wbił go w ciało wilka. Ciało zamieniło się w kłębek dymu, zasłaniając niemal całego Saito.

Avenja wyprostował się na gałęzi i rozmasował obolały bok. Spojrzał na scenę walki akurat w momencie w którym jego towarzysz zniknął w kłębie dymu.
" Znowu"
pomyślał Avenjo i rozejrzał się za uciekającym wilkiem. Kiedy go zlokalizował, ruszył za nim. Klon Hajime tylko odbił się od gałęzi na której jeszcze chwile temu stal Jinta i ruszył za wilkiem. Prawdziwy shinobi kontynuował pościg pod ziemia. Tam poruszanie się szło mu lepiej niż na gałęziach. Ręka Saito o dziwo nie krwawiła. Na początku był trochę zszokowany, ale szybko doszedł do siebie. Odbijając się od gałęzi ruszył za towarzyszami, przygotowując pieczęcie to wykonania techniki.

Wilk poruszał się nieco szybciej niż wcześniej. Widocznie próbując tym samym zmusić ich do większego wysiłku. Ci zmorzyli wysiłki, i zaczęli go znowu doganiać.
- Nie możemy działać tak chaotycznie. - Powiedział Avenja, przybliżając się do towarzyszy. - Ja zaatakuje go wręcz, wy spróbuje odciąc mu drogę. Tylko mnie nie zabijcie – dodał uśmiechając się.
- Mógłbym wykorzystać swój fuuton, a Hajime swoje ogniste jutsu... – dodał Saito.
- Biegnę juz za nim pod ziemia. To jest tylko klon, wiec my spróbujmy zaatakować Jinte, a prawdziwy ja zaatakuje go od tylu tak jak z początku planowałem – odparł Kazan, który okazał się być tylko imitacją. Kira kiwnął im głową ze zrozumieniem i wyszedł na prowadzenie.
- Nie traćmy czasu! - Hiragi ruszył przed siebie.
Dobry pomysł” zreflektował się Kira. Złożył przed sobą tygrysią pieczęć i skupił się na chakrze w jego nogach. Znacznie przyspieszył. Wkrótce dogonił już psa.
- Styl Tygrysa - rozstawił szeroko ręce, zakrzywiając palce tak by wyglądały na pazury. Starał się znaleźć nad psem. Odbił się od pnia drzewa i wystrzelił w jego stronę jak pocisk. Obracając się wokół własne osi starał się zerwać mu wiadomość z obroży. Klon Hajime biegł trochę z boku i gdy tylko Kira zaatakował on również dal mocniejszego susa w stronę wilka. Prawdziwy Hajime znudził się juz takim pościgiem. Wyskoczył spod ziemi kawałek dalej i wskoczył na głaz przed Jintą.
- No chodź piesku! – krzyknął przygotowując się do użycia techniki Lava Globes
Jinta zadarł łeb do góry, słysząc działania Kiry.
"No, no ! Nawet szybko jak na smarka !"
Było to jednak zbyt wolno aby zagrozić przywołańcówi. Jinta postanowił wybić się w tył, tym samym kierując się prosto na pozostałego tam Saito.
- Ninpo : Doku Kiri
Z jego pyska wystrzelił strumień fioletowego gazu, natychmiast ogarniając wszystko wokoło. Zapach trucizny był wyczuwalny z daleka. Klon Kazana natychmiast rozpadł się , pod jej wpływem
-Fuuton: Daitoppa! - Saito wydmuchał kolejny silny wicher odpychający chmurę w stronę wilka. W wietrze leciały ukryte shurikeny. Trujący dym niebezpiecznie zbliżył się do Kiry. Ten starając się go ominąć wybił się w górę do poziomu listowia i ukrył się tam. Tymczasem na dole walka trwała w najlepsze.
- Ora ... Gówniarzu. - usłyszał Saito za swoimi plecami. Nim zdążył zareagować, dwie tylnie łapy uderzyły w jego plecy posyłając w dół. - Hairi Jigoku ! - Sierść psa nastroszyła się , a po chwili wystrzelił z niej deszcz igieł. Wszystkie kierowane były przed Jinte, stwarzając zagrożenie dla Kiry oraz Kazana.
- Niech to szlag! - Saito spadając rzucił w stronę psa kilka shurikenów.
- Ehh, dosyc tej zabawy! – krzyknął w innym miejscu Hajime - Shunshin no Jutsu! - W miejscu w którym stał chłopak znajdował się juz tylko obłok dymu. Biegnąc do wilka od jego tyłu, krzyknął „ Housenka no Jutsu!” i w tej chwili w stronę jego przeciwnika poleciało kilka ognistych kul z ukrytymi w nich shurikenami.

"Z dołu, zza pleców... Całkiem , całkiem"
pomyślał Jinta i rzucił się w dół, prosto za spadającym Saito. Shurikeny był dla niego mała przeszkodą, bez problemu wymanewrował między nimi w locie. Otworzył pysk , już szykował technikę wycelowaną prosto w chłopca. Z listowia dobiegł dźwięk odbijanych igieł, wypuszczonych wcześniej przez wilczura w stronę Kiry. Po chwili rozległ się świst i groźne warczenie, które zabrzmiało jak okrzyk:
-Teshi Sendan!! - w stronę psa poleciało coś małego i wydawało ten dziwny odgłos.
" Do jasnej cholery... Co to?!"
Wilk obrócił się w powietrzu, unikając nieznanych pocisków w ostatniej chwili. Tym samym dając chyba ostatnią możliwość Saito, na ucieczkę Młody genin obrócił się i zręcznie wylądował z ugiętymi kolanami. Odskoczył na bok, aby uniknąć lecących pocisków i spadającego Jinty. Kiedy pies lądował, zrzucił ku niemu kunai z eksplodującym talizmanem. W tym czasie Hajime zdążył dobiec do gałęzi na której przed chwila jeszcze stal Saito i Jinta, a potem zeskoczył w dół próbując złapać wilka. Jinta odskoczył trochę dalej, mimo wszystko wybuch odrzucił go w krzaki. W Kazana uderzyła fala gorąca, płomień , pył i dym. Zapewne doznał poparzeń. Na szczęście, uniknął obrażeń od właściwego wybuchu. Posłaniec poderwał się do góry i potrząsnął łbem
"Było blisko"
Hajime podniósł się otrzepując z popiołu. Najbardziej bolała go lewa dłoń, którą odruchowo próbował się zasłonić.
- Yōton: Yōkai no Jutsu! - krzyknał zdenerwowany i wypluł nad wilka chmurę lawy. Jinta przygotował się do obrony.
"Koniec zabawy..."
Pod jego łapami w jednej chwili pojawiła się niebieska poświata chakry. Wystrzelił jak z procy, ruchem ledwie dostrzegalnym dla geninów. Potężnym uderzeniem łba posłał Hajime prosto w konar drzewa.

Tymczasem ukryty w koronie drzew Kira obserwował potyczkę swoich towarzyszy analizując ruchy ich oraz psa. W głowie opracował kolejny plan. Trochę to potrwały przygotowania do jego realizacji, ale teraz był już gotowy.
" Są trochę nie ułożeni. Nie potrafią planować - myślał Avenja obserwując poczynania swoich towarzyszy zza gałęzi. - A niedługo może wkroczyć nasz sensei. Zobaczymy jak ta psina poradzi sobie z tym"
Na polanie rozległy się trzy okrzyki dobiegające z każdej strony. Jinta zatrzymał się w miejscu, nasłuchując dokładnie. Kazan leżał pod drzewem kaszląc i próbując złapać oddech.
- Styl Żurawia
- Styl Modliszki
- Styl Tygrysa

Z trzech kierunków wyłoniło się trzech Kira, każdy w innej postawie. Zaatakowali psa celując w jego ciało. Prawdziwy Kira obserwował go od czwartej zawietrznej strony i czekał na jego ruch, przygotowując własny styl. Wilk tym razem postanowił podjąć walkę. Zaskakujące jak pies potrafi poradzić sobie w taijutsu. Atakując ogonem, tylnimi łapami, kłami, stosując uniki. Wraz z Kirami zaczęli okładać się ciosami.
" To moja szansa"
Prawdziwy Kira wyskoczył do przodu skupiając chakrę w nogach. Biegł z rękoma przed sobą, jak sudoka który atakuje przeciwnika. Tuż przed nim odbił się od podłoża robiąc nad nim salto. Jedną rękę położył na puszystym futrze, a drugą sięgnął po zwój. W momencie w którym postawił rękę na futrze, jego usta ułożyły się w słowa, słyszalne tylko dla uszu czujnego psa. Ten zaskomlał, a łapy ugięły się pod nim.
"Przez....takiego...smarka."
Pomyślał nim całkowicie go zamroczyło. Z rany na grzbiecie psa pociekła krew.

Avenja w ręku ściskał zwój. Patrzył z satysfakcją na rannego psa. Klony rozpłynęły się w strzępie dymu. Kto by teraz spojrzał w jego oczy, przeraziłby się. Zniknął radosny wyraz twarzy. Pozostała duma, satysfakcja i rozkosz z wygranej. Uniósł do góry dłoń ze zwojem w geście zwycięstwa i powiedział do towarzysza głosem spokojnym, acz stanowczym:
- Czas wracać do sensei. - rozłożył na ziemi zwój wyciągnięty z kieszeni i położył na nim ten od ich mistrza. Skupił chakre i zapieczętował go, po czym ukrył za koszulą. Wilk zniknął w kłębach dymu. Hiragi odetchnął z ulgą. Podszedł do Kazana
- Jesteś cały? - podał mu rękę, pomagając mu wstać.
"Co on do diabla zrobil?"
Zastanawiał się Kazan.
- Przeżyje - powiedział wstając – Dzięki. – Podszedł do Kiry i wyciągnął do niego rękę. – Gratuluje.
Avenja spojrzał na towarzyszy starając ocenić ich rany.
"Nie jest tak źle. Może jednak da się z nimi współpracować."
Kira uśmiechnął się i odwdzięczając uścisk odparł:
- To nasza zasługa. Musimy się jednak lepiej zgrywać. Zna może ktoś z was technikę duplikacji przedmiotów? - ostatnie zdanie wyszeptał nachylając się w ich stronę.
- Duplikacja... nie mam pojęcia o kopiowaniu rzeczy.... - Saito odezwał się cicho
- Ja niestety tez nie.
- Nie dobrze - odparł Kira i sięgnął za pazuchę. Wręczył swoim towarzyszom dwa zwoje. - Trzymajcie. To tak na wszelki wypadek. Nie zgubcie ich, są dla mnie bardzo ważne.

"No cóż... Chyba trzeba ich nauczyć, że kiedy wróg w drodze, nie wolno sobie pozwolić na pogaduchy..."
Dobrze ukryty w koronach drzew, obserwował ich Sasatori. Ugiął nogi i wybił się w powietrze. Dopiero silny podmuch wiatru tym spowodowany zwrócił ich uwagę. Mamosha poszybował nad drzewami, wykonując pieczęcie. Kiedy znalazł się dokładnie nad nimi krzyknął:
-Katon ! Karyuu Endan !
Masywna chmura ognia popędziła w dół. Każdy zareagował inaczej. Wzrok Avenja popędził za krzykiem. Masywna ściana ognia pędząca w jego stronę z pewnością nie wyglądała na przyjazną. Wykonując salta w tył, starał się uniknąć gorącego podmuchu. Hajime wszedł pod ziemie i tam czekał na rozwój sytuacji. Saito zdezorientowany zrobił unik lecz płomień Mamoshy dosięgną jego stopy.
Kira zdołał odskoczyć z pola rażenia płomieni. Gorący podmuch jednak parzył skórę i nagrzewał ubrania. Nim tylko zdążył rozeznać się w sytuacji usłyszał za sobą ...hałas. Obejrzał się, ale jedyne co dostrzegł to wyciągnięte w jego kierunku ramie. Niezwykła siła poderwała go w górę, przez chwilę wlekła między koronami drzew. Niesamowita prędkość... Cała zieleń lasu, wszystko zlało się w jedną masę. W końcu poczuł sile przeciążenia. Siła pociągnęła go w górę. Wyleciał w bezwładzie nad las. Bardzo wysoko nad las. W końcu zaczął opadać w dół. Na wypalonej polanie spokojnie stał Sasatori.

************************************************** ****************

Nie zdążył zareagować na ten niespodziewany atak. Uderzenia konarów nie zrobiły na jego twardym ciele wielkiego wrażenia, ale to przeciążenie…
Spadając w dół był jeszcze nim otumaniony i trochę zajęło zanim zebrał się w sobie. Modlił się, żeby Saito zareagował odpowiednio do sytuacji. Inaczej może nieźle ucierpieć. Nie chciał jednak być zależny od pomocy swoich towarzyszy. Postarał odwrócić się głową w dół i namierzyć jakieś wysokie drzewo, które zamortyzowało by jego upadek. Ciśnienie naciskało na jego uszy, powodując w nich lekki ból.
Już dosięgną linii drzew i miał się chwytać jakiegoś porządnego konaru, kiedy to ktoś jego złapał w powietrzu, powodując kolejną serię nieprzyjemnych przeciążeń i trzaskanie stawów biodrowych. W żołądku Kiry zabulgotało i zebrało mu się na wymioty, tymczasem postać unosiła go daleko od towarzyszy. Jedyne co shinobi zdążył zauważyć to konary łamiące się pod jej ciężkimi krokami. Zmusił się do wysiłku i spojrzał do góry. To był Sasatori-sensei. Zatrzymał się nagle, a Avenja poczuł jak żołądek uderza mu o szyję.
Shimatta. Nie czuje się zbyt dobrze” myślał chłopak, starając się powstrzymać to co zdawało się nieuniknione. Mamosha opuścił chłopaka na gałąź poniżej.
- Mam cię Kira-kun !
Avenja spojrzał na olbrzyma, nie wstając. Był gotowy na wszystko:
- Czy teraz to ja mam łapać sensei? Gramy w berka? - spytał z uśmiechem. Ten zaśmiał się głośniej.
- Możemy w sumie to przemyśleć, - uniósł drugą dłoń. Trzymał w niej sznurek, na którym dyndał zwój w , którym Kira zapieczętował ten "właściwy"- To co, berek ?
Kira także się roześmiał, wstał i otrzepał:
- Przecież nie mam szans złapać jounnina, prawda?
- Nie miałeś szans pokonać Jinty, a to zrobiłeś. - powiedział z udawanym żalem. Wsunął zwój do kieszeni w haori. - Więc, czy aby napewno nie dogonisz jounina ? I to fajtłapę ? - uśmiechnął się szeroko
-Mogę spróbować - pochylił się do przodu i skupił chakrę w nogach. - Gotowy? Wystrzelił w stronę sensei, po drodze tworząc klona. Ten złapał go za rękę i dodatkowo nadał mu szybkości. Na twarzy zbliżającego się Kiry widać było uśmiech, ale nie taki sam co wcześniej. Ten był dużo groźniejszy. Mamosha napiął mięśnie w nogach i wybił się w tył, cały czas pozostawiając odwróconym twarzą w kierunku Kiry. Podmuch tym wywołany przypominał słabą technikę fuuton.
- Jesteś typem taijutsu, prawda ? - zapytał uśmiechnięty utrzymując stałą odległość między nimi.
- Czyżbym trafił na kogoś o podobnych zdolnościach co moje? - spytał niewinnie nadal starając złapać swojego sensei. Wiedział, że to bezcelowe, ale da mu czas na obmyślenie odpowiedniej taktyki bez ujawniania wszystkich asów w rękawie
-Można tak powiedzieć. Chociaż, ciężko porównać zdolności moje do twoich... Avenja, co ?- Uśmiechnął się zadziornie. W mgnieniu oka wykonał serię pieczęci.
- Katon : Haisekishou ! - z jego ust, prosto w Kire, uderzyła chmura czarnego pyłu.

To czego do tej pory nauczył się chłopak to z pewnością jedno. Unikać ognia. Kiedy tylko usłyszał słowo "Katon" postanowił zmienić taktykę. Wyciągnął rękę i owinął ją wokół konara, umożliwiając swojemu ciału ruch wirowy. Kolejne stawy trzasnęły kiedy zatrzymywał się nagle zdzierając korę z drzewa daleko od pyłu. Ten jednak nadal zmierzał w jego stronę, więc postanowił ominąć go bokiem. Stracił nauczyciela z oczu.
-Widze, że miałeś jakiś kontakt z Jintą. Dowiedziałeś się czego ciekawego Sabaka-sensei?
mówiąc to skupił się na swojej chakrze i rozglądał się bacznie na wszystkie strony. W jednej chwili chmura pyłu zamieniła okolice w ogniste piekło. Eksplozja wyrzuciła we wszystkich kierunkach drzazgi i kłęby gorącego dymu. Kira zaklął ponownie i schował się za pobliski konar. Oddychał ciężko, a miejsca po oparzeniach bolały go. Przywykł jednak do tego bólu tak samo jak do bólu jakie odczuwał w rękach.
- Jeszcze nie jestem na tyle tego pewien, Kira-kun. - usłyszał głos sensei'a za swoimi polecami. Ten stał na gałęzi drzewa, jakieś pięć metrów od niego. Avenja powoli odwrócił się i spojrzał w stronę nauczyciela:
- Może powiesz mi coś, co sam chciałbym wiedzieć. - ustawił się w obronnej pozycji feniksa. Przednia noga mocno wysunięta do przodu, ciężar oparł na prawej, tylnej. Lewa ręka była nisko tuż nad nogą, a druga wysoko w Stylu Żurawia. Sensei wykonał szybko mało skomplikowaną serię pieczęci.
- Kirigakure no jutsu !Z runa leśnego uniosła się gęsta mgła, drastycznie zmniejszając pole widzenia.
- Najpierw sprawdzę kilka rzeczy, jeśli pozwolisz Kira-kun. - Genin mógł być pewien jednego. przemieszczał się. I to bardzo szybko. Każda sylaba zdawała się dobiegać z innego miejsca.
"Stosować przeciwko mnie technikę z mojej wioski? Ironia losu"
Kira nie słuchał słów sense. Nie ruszał się. Stał nadal w tej samej pozycji i nasłuchiwał odgłosów. Musiał już walczyć we mgle parę razy i nauczył się kilku zasad. "Jeżeli nie możesz z niej wyjść szybko, to nie próbuj. Zamknij oczy i skup się. Niech oczy Cię nie omamią. Zaufaj innym zmysłom" Tak mówiła jego babcia. Posłuchał więc jej rady:
" Chcesz mnie sprawdzać Sasatori-sensei? To się zdziwisz"
Nastała chwila całkowitej ciszy. Pełna napięcia , szczególnie dla genina. Po chwili z mgły wyłoniła się postać Sasatoriego, który pędził w kierunku Kiry z pięścią przyszykowaną do zadania ciosu. Ten tego się właśnie spodziewał. Czekał do ostatniej chwili i wykonał dwa skoki w bok obracając się wokół własnej osi i wymachując nogami. Miał nadzieje, że trafi chociaż jedną w przeciwnika, ale ten sprawnie ominął pierwszy atak i złapał za nogi w czasie drugiego. Nie wyglądało to dobrze. Sasatori przycisnął ucznia do konaru drzewa, błyskawicznie wyprowadzając cios prosto w twarz. Chłopak usłyszał huk, trzask - być może jego kości. Jednak nic się nie stało. Kiedy uchylił oczy , zobaczył wbite głęboko w drzewo ramię Mamosha, oraz jego uśmiechniętą szeroko twarz.
- Przegraliście. Klon ze zwojem właśnie wrócił na polanę.
Kira spojrzał zdziwionym wzrokiem na swojego nauczyciela. Przełknął głośno ślinę:
- Chyba nie z tym co ja...
Sensei zmarszczył brwi.
- Czyżbyś mnie przechytrzył ?
We własnych myślach Avenja uśmiechnął się:
Więc jednak nie wie wszystkiego
- Jak to przechytrzył?
Nauczyciel uśmiechnął się lekko.
- Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. - stuknął palcami kark genina. - W takim razie, idę do twoich kolegów.
To zaskoczyło młodego genina jeszcze bardziej. Było to ostatnie co pamięta, gdyż po tym zapadł w głęboki sen.

Słyszał krzyki gwałconych kobiet i zarzynanych mężczyzn. Kwik i płacz dzieci wleczony końmi. Odgłos ognia, krzyki pijanych mężczyzn i krew spryskującą ziemię. Gdzieś runął budynek. Nie widział tego. Znajdował się w ciemnej pustce, ale słyszał. Nazbyt wyraźnie. Potem coś innego przebiło się przez odgłosy masakry. Męskie głos:
- Kai.

Kira powoli otworzył oczy. Spojrzał w niebieskie niebo nieprzytomnym wzrokiem. Znajdował się na spopielonej polanie. Słyszał swojego sensei, ale tak z daleka. Jakby znajdował się za ścianą, a przecież widział, że klęczy nad nim. Jego ręce otoczyła zielona poświata. Po chwili fonia wróciła z wysokim piskiem.
- Spisaliście ? Hmmm...- glos jouninna raczej pozbawiony był wcześniejszego rozbawienia - Wykonaliście zadanie. Pokonaliście Jinte. I przechytrzyliście mnie, chyba zatem dobrze, nieprawdaż ?
Drgnął, chcąc wstać i wtedy uświadomił sobie, że nie powinien. Był ranny. Znowu uśmiechnął się i w myślach podziękował swojej babci i przodkom. W zasięgu wzroku pojawiła się młoda twarz Kazana.
- Wszyscy zaliczyliście, ale porozmawiamy jeszcze w miejscu zbiórki, dobrze ? Pomóż Kirze, może być nieco otępiony.Hajime uśmiechnął się do kolegi
- Zadanie zaliczone - powiedział puszczając mu oczko. - Szkoda tylko, ze przy okazji obaj zginęliśmy - w tym momencie zaczął się śmiać łapiąc Kirę za ramię i pomagając mu iść w stronę polany
Pomógł on wstać Avenji, który rzeczywiście nie czuł się najlepiej. Mógłby wrócić sam na polanę, ale nie chciał udawać twardziela. Nie musiał.
Tak, obaj zginęliśmy… albo i nie
Idąc krok w krok ze swoim nowym towarzyszem wypytywał się go o szczegóły ich walki, po czym opowiedział pokrótce o swojej.
Lawa, ziemia i ogień. Prócz tego wiatr Saito i moje pięści. Jeżeli poćwiczymy to możemy stworzyć niezwykle silną drużynę. Wyprawa do Konohy może okazać się bardziej owocna niż się spodziewałem
 
__________________
you will never walk alone

Ostatnio edytowane przez Noraku : 04-01-2010 o 22:45.
Noraku jest offline