Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-01-2010, 16:24   #110
Ryuuzaki
 
Reputacja: 1 Ryuuzaki nie jest za bardzo znany
- "Teraz ja" - pomysla wylaniajacy sie kilka krokow za Sasatorim Hajime
- Doton Kekkai • Dorou Doumu - powiedzial cicho wykonujac pieczeci. Potem klepnal w ziemie a wokol jego senseia wyrosla bariera
- Pomoz Kirze! - krzyknal - i uciekamy! - Dodal, po czym podszedl do bariery by jednoczesnie wysysac chakre z Sasatoriego i w razie koniecznosci naprawiac kopule


- Hajiame zrób otwór w kopule ziemi - krzyknał saito przygotowujac swoje jutsu

- Nie trzeba. Wyssam z niego chakre i bedzie po sprawie. Ty badz gotowy w razie gdyby udalo mu sie z niej wydostac - odpowiedział mu Hajime


- Hajime-kun ! Z klona wyssałeś już prwie wszystko !- Sasatori stał na gałęzi częściowo spalonego drzewa nieopodal chłopców.

- Saito! - krzyknal dajac znac towarzyszofi, ze liczy na jego dzialanie. Sam zamierzal wyssac klona do cna. W koncu chakry nigdy za duzo

Saito dokonczyl swoje pieczencie i w tym momencie wyszeptal "Katon - Haisekishou" i szybkim tempem odwrocil sie w strone mamoshy. Dym dosc szybko roztoczyl sie wokol Sasatoriego po czym saito donkonczyl jutsu co spowodowalo ogromny wybuch

- Dostał ?! - krzyknal Saito z nadzieją

Mamosha jednym susem wydobył się z kłębów pyłu. Znał tą technikę zbyt dobrze, aby samemu wpaść w jej kleszcze.
Nim dym rozwiał wiatr, okrązył nieco wypalony plac. Ostatecznie ruszył prosto na Kazana, wyskakując z lasu na przeciw niego, a za plecami Saito. Po drodze wybił sie lekko z kamiennej kopuly.

Hajime uwazaj !- Krzynął Saito, lecz dokonca sam nie byl piewien czy nie jest za pozno

Hajime swiezo doladowany energia odskoczyl do tylu tworzac dystans miedzy nim a Mamosha
- Bylem przekonany, ze ten test tak szybko sie nie skonczy - powiedzial usmiechajac sie do swojego senseia

- Przecież powiedziałem wam na polu ćwiczebnym ? "Zadanie kończy się dopiero tutaj"- uśmiechnął się przyjaźnie. - A gdzie macie zwój , hmm ?

- Ja go mam. - Powiedzial Hajime pokazujac zwoj od Kiry - Ale ty go nigdy nie dostaniesz! - dodal odwracajac sie na pięcie i ruszając w stronę gałęzi drzew

Biegnij postaram sie go zatrzymac - wrzasnal wrecz Saito konczac kolejna kombinacje pieczenci Katon Endan

Sasatori spojrzał w kierunku Saito
- Odważny jesteś.
Kiedy kula ognia zbliżyła się do niego , wykonał byłskawiczny unik. W jednej chwili znalazł się po prawej stronie genina, w odległości dwóch metrów.


Saito odskoczyl, wykonal pieczęć i w powietrzu wypowiedzial "Bunshin no Jutsu"
- Teraz baw sie w wyliczanke - powiedzial biegnac w raz z dwoma klonami

Hajime lekko zaskoczony reakcja towarzysza zatrzymal sie kilka drzew dalej liczac na to, ze sensei jednak zlapie przynete i ruszy za nim.

W ułamku sekundy klony zamieniły się w kłęby dumu. Wszystko działo się zbyt szybko dla oczu młodych geninów. Saito uderzył plecami o drzewo, a noga senseia dociskała go do kory.
- Zostałeś sam z silniejszym przeciwnikiem. To błąd. Szczególnie kiedy nie wiesz czego możesz się spodziewać.

- Zawsze lubilem utrudniac sobie zycie ...- odpowiedzial Saito z usmiechem na twarzy liczac na to ze sensei nie zauwazy pewnej rzeczy. Mianowicie Satio skonczyl pieczęć i z bolem wypowiedział "Katon Housenka no Justsu" Celujac prosto w tors swojego sensei'a


- Trzeba jednak mu pomoc" - pomyslal Hajime zeskakujac z drzewa. Stworzyl yotonbutsun, ale nie puscil go przodem. Przodem ruszyl prawdziwy Hajime, a klon probowal zajsc Sasatoriego od tylu. Klon jednak nie staral sie zbytnio ukrywac swoich krokow.
- "Powinien uznac mnie za klona a klon za prawdziwego mnie zblizajacego sie od tylu"

Kolejny ruch błyskawicy, wywołujący potężne zawirowanie powietrza. Ogniste pociski zmiotły jednego z klonów Kazana.
- Dlaczego wchodzicie sobię w drogę, chłopcy ?
Sensei przykucnął na niemal całkowicie strawionej przez ogie gałęzi.

- "On musi miec jakies slabe strony" - powiedzial Saito w duchu. Szybkie ruchy rak i skonczyl pierwsza pieczęć.
- Bunshin no Jutsu- krzyknal. Pojawily sie 3 klony dwa zlapaly Sasatoriego za nogi a jeden rzucil shurikenem. Po chwili Saito skonczyl druga pieczęć i krzyknał:
- Kage Shuriken no Jutsu - a po chwili dodał - Teraz nie masz szans...

- Nie mamy go pokonac, tylko odniesc zwoj na miejsce! - krzyknal Hajime - Ty juz biegnij, ja go na chwile zajme i potem do ciebie dolacze!


Sasatori zeskoczył z drzewa i dwoma kopniakami "od tak" zniszczył klony. Srzyżował ręce na piersi.
- Dobrze chłopcy. Na tym koniec. Zawiedliście. Odzwyskałem zwój , możecie wrócić na polanę .

- Jak to ? przecież jeszcze mozemy sie ruszac a i ja i Hajime mamy swoje zwoje ... - powiedział

- Swoje zwoje ? - zdziwił się Sasatori - Czyli tak to rozwiązaliście... - uśmiechnął się

- Biegniemy Hajime Teraz puki jest zaklopotany !!

- Ty biegnij przodem, ja go jeszcze chwile tutaj zajme - odpowiedzial po czym wystrzelil w strone senseia kilka lava globes

- Zrozumialem - powiedział po czym ruszyl. Wiedzał ze Kazan ma asa w rekawie

- Muszę przyznać chłopcy, że udało wam się to wspaniale ! - uśmiechnął się. - Jeśli Saito dotrze na polanę, wykonacie zadanie. W tym momencie Hajime wystrzelił w jego kierunku pociski z lawy. Sasatori zrobił nieco zaskoczoną minę, jednak bez większych problemów wymanewrował pociski, ruszając prosto na genina.

Gdy sensei byl juz blisko Hajime krzyknął:
- "Yoton genshi! - i miedzy nimi wyrosla masywna sciana z zastygnietej magmy

Sasatori wyrzucił nogi do przodu, i dzięki grubym geta uniknął poparzeń. Ruszył po ścianie, u jej kresu wybijając się w powietrze.
- Katon : Goukakyuu no Jutsu ! - wziął głęboki wdech, po czym wypuścił z ust potężny strumie ognia, który w locie utworzyła kulę

Hajime odskoczyl w bok, a po chwili wskoczl na galaz. Staral sie zachowywac jak najbardziej defensywnie. To nie jemu sie spieszylo.

Kula uderzyła o ziemię wywołując eksplozję. Mamosha poszybował dalej, lądując wybił się natychmiast od drzewa (które od siły wybicia ugieło się mocno). Napiął mięśnie w ramieniu i wymierzył tym potęznym ciosem w kierunku Hajime

Hajime nie zdazylby odskoczyc, wiec zaslonil sie przed ciosem obiema rekami. Pięść uderzyła w głaz pod stopami chłopaka, krusząc go na drobne kawałki. Genin który stracił tak nagle grunt pod nogami, opuścił gardę - wtedy sensei wyprowadził cios - "pstryczek" w czoło. Głowa Kazana odskoczyła w tył,, a za nią poleciało całe ciało. Przeszybował dwa metry, po czym uderzył o ziemie. Kazan tego sie nie spodziewal. Byl przekonany ze piesc nauczyciela leci prosto na niego. Probujac sie jak najszybciej podniesc z ziemi przypomnial sobie pewne znane przyslowie "Najlepsza obrona jest atak." Chlopak wiec dzieki Shunshin no Jutsu zaczal pojawiac się w roznych miejscach dookola swojego senseia. W pewnym momencie pojawiajac sie 2m na lewo od niego rzucil wybuchajacym kunaiem i ponownie zniknął.

Sasatori zrobił mały krok do tyłu. Kunai przeleciał tuż przed jego twarzą, po czym wbił się w ziemię gdzieś dalej i eksplodując. Sensei przyglądał się działanią genina raczej mało przejętym spojrzeniem.
- Hajime-kun. Marnujesz tylko siły... Próbując zaskoczyc przeciwnika, powinienes czesto zmieniac strategie walki. - mowiac wykonal serie pieczeci.


-Doton: Shinjū Zanshu no Jutsu! - rozlegl sie glos Hajime tuz za senseiem. W tej samej chwili Hajime zlapal Sasatoriego próbując wciagnąć go pod ziemie zostawiajac nad nia tylko glowe swojego nauczyciela


Kiedy tylko Hajime pojawił się za plecami Sasatoriego, powiedział spokojnym głosem:
- Ninpo : Kanashibari no Jutsu
Ciało genina zastygło w bezruchu. Sensei spokojnie go przeszukał i wydobył z jego kieszeni zwój. Sasatori ostrożnie go otworzył. Ze środka wypadł pęknięty shuriken.
- Shimatta. - powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy. - Udało wam się, gratuluje. Saito-kun powinien właśnie docierać na polanę.

Hajime usmiechnal sie, ale tak na prawde nie byl zadowolony. Gdyby to byla prawdziwa bitwa to zadanie byloby wykonane, ale Hajime pewnie by juz nie żył. Na polanę wskoczył właśnie drugi Mamosha, na ramieniu niosąc nieprzytomnego Kirę, a stojący przed Kazanem sensei, zamienil sie w klebek dymu.

- "Przynajmniej nie oberwalem najbardziej" - pomyślał Hajime widząc nieprzytomnego kolegę.

Podszedl blizej ucznia i ulozyl dlon w mudre polowe mudry tygrysa.
- Kai. - genin mogl sie juz poruszyc.

Sasatori odłożył ostrożnie nieprzytomnego Kire na ziemie, po czym wykonał dwie szybkie pieczęcie , po czym z jego dłoni uniosła się aura zielonej chakry.
- Jesteś ranny, Hajime-kun?
- Trochę poobijany, sensei, ale nie potrzebuje leczenia - odpowiedział - Jak się spisaliśmy?

Przykucnął nad Kirą i przyłożył dłoń skąpaną w zielonej poświecie do karku nieprzytomnego genina.
- Spisaliście ? Hmmm...- jego głos raczej pozbawiony był wcześniejszego rozbawienia - Wykonaliście zadanie. Pokonaliście Jinte. I przechytrzyliście mnie, chyba zatem dobrze, nieprawdaż ?
Zastanawiał się nad wszystkim jeszcze raz. Prawdą było,że wykonali zadanie. Jednak gdyby walczyli z prawdziwym wrogiem, każdy z nich dawno stracił by życie w tej walce. A niektórzy nawet po kilka razy... "No. Ale to przecież ich pierwszy dzień !"
Na jego twarz powrócił uśmiech. Kira lekko drgnął.
- Wszyscy zaliczyliście, ale porozmawiamy jeszcze w miejscu zbiórki, dobrze ? Pomóż Kirze, może być nieco otępiony. - gdy skończył pomógł powstać geninowi, który wlaśnie się obudził.

Hajime uśmiechnął się do kolegi
- Zadanie zaliczone - powiedział puszczając mu oczko. - Szkoda tylko, ze przy okazji obaj zginęliśmy - w tym momencie zaczął się śmiać łapiąc Kirę za ramię i pomagając mu iśc w stronę polany
 
Ryuuzaki jest offline