Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-01-2010, 19:09   #141
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Lilawander był młodym elfem, nad ciemną grzywą wystawał kołczan w którym co rusz znikały co mniejsze i bardziej przydatne rzeczy z obozu. Właściwie wszystko to co chciał mieć pod ręką. Miał luźne szaty podróżnika i przypasany miecz, przez ramię miał zazwyczaj przewieszony łuk, duża torba na ramieniu dopełniała całości pierwszego spojrzenia... z daleka. Bliższe spojrzenie na lico elfa ujawniało głęboką mądrość czającą się w głębinach oczu. Spojrzenie które przeszywało na wskroś, analizując, badając i dokładając kolejną cząstkę informacji do obszernej biblioteki mózgu. Był raczej skromnej postury, co prawda wysokość miał typowo elfią, jednak nie widać było na nim specjalnej muskulatury...o ile w ogóle można było mówić o jakichkolwiek mięśniach. Szczupły, energiczny, zdawał się niemal nie spać w podróży. Oczywiście ta nie trwała długo, niespecjalnie zdążył się nawet rozmówić z towarzyszem, ale miał nadzieję wkrótce nadrobić braki.
Przy boku warowała wilczurzyca - Sara. Czteroletnia suka z wyszkoleniem bojowym. Wierna i radosna psina z lekkim bzikiem związanym z polowaniem na króliki. Po prostu nie mogła się powstrzymać by choć przez jakiś czas nie próbować złapać futerkowego polowego popierdalacza. Czasami nawet jej się to udawało. Wówczas radośnie przynosiła zakrwawioną zdobycz w zębach, po to by chwile później otrzymać stosowną nagrodę.
Na ramieniu, na skórzanym naszyciu siedział sokół - Aragorn, kolejna maskotka i radość Lilawandra. Oczywiście o ile akurat nie latał w przestworzach polując na mniejsze ptaszki, bądź wypatrując naziemnych gryzoni. Lilawander dokarmiał go czasami suszonym mięsem, jednak wolał gdy jego podopieczny sam zdobywał sobie pożywienie.

Normalnie Lilawander raczej nie zwróciłby większej uwagi na bandę przejeżdżającą niedaleko ich obozu. Bandę czterdziestu chłopa. Jednak Harvek, doświadczony harfiarz, zdawał się być wyczulony na punkcie potencjalnych zagrożeń. "Wyczulony" mogło być delikatnym określeniem, Lilawandrowi bardziej by pasowało "przeczulony", gdyż nijak nie mógł zrozumieć po co w ogóle mają się zajmować czymś nie związanym z misją. "A może oni już tak mają? " Mimo, że ideały Harfiarzy były bliskie sercu elfa, nie działał on jeszcze z takim rozmachem i wszędobylstwem, jakim cechowała się ta organizacja. Powoli zaczynał rozumieć to wszędobylstwo i ... ogromną wiedzę Harfiarzy. " Nic dziwnego, skoro sprawdzają wszystko co się da...przy każdej okazji..." Nie protestował wobec pomysłu starszego harfiarza. Nie miało to sensu tym bardziej, że dociekliwość i ciekawość Harveka była zaraźliwa. Gdy już skończyli poranne zwijanie obozu, Lilawander zaproponował możliwą pomoc.

- Słuchaj jak chcesz to mogę wyśledzić dokąd oni jadą na dwa sposoby... Mógłbym za nimi , a właściwie nad nimi polecieć, na gryfie i zobaczyć dokąd zmierzają, albo użyję jednego z czarów jakie mam na tę okazję. Mogę też użyć Aragorna... Widziałem co najmniej kilku z przejeżdżających a to oznacza, że mógłbym ich magicznie szpiegować...oczywiście o ile nie chcesz zrobić tego w tradycyjny sposób...
- Na gryfie szybciej oni wypatrzą ciebie, niż ty ich. A magia...jeśli siedzisz z dala od ogniska, to możesz zauważyć, że ci od ognia zapalił się koc. Ale nie zdążysz ognia ugasić.- odparł Harfiarz.

Lilawander pojął przenośnię Harveka , wiedział, że szpiegowanie z daleka nie pomoże kiedy będzie trzeba szybko działać...odległość nie pozwoli na interwencję. Oznaczało to, że będą śledzić podejrzanych krok w krok, jechać i obserwować a w razie potrzeby wkroczyć.

Elf nie miał jeszcze pojęcia co zrobią gdy już odnajdą tych "rzemieślników"... co zrobią gdy Ci faktycznie okażą się przestępcami...W końcu było ich czterdziestu a Harfiarzy jedynie dwóch, czterdzieści par uszu nasłuchujących bądź wypatrujących dwójkę która zamierza ich śledzić...Magia zdawała się być najlepszym rozwiązaniem w tej sprawie. Elf wolał nie używać jeszcze gryfa, mógł przydać się w wyśledzeniu transportu który gdzieś zgubili... właściwie to go jeszcze nie znaleźli. Pytania dotyczące zagubionego transportu same cisnęły się na usta elfa.

- Co to znaczy, że transport obstawiany jest przez członków złych kultów? Podejrzewasz, że wraz z transportem jedzie jakiś konkretny kultysta? Masz na myśli jakiś konkretny kult który mógłby interesować się tym transportem?
- Gildia Xanartha, Zhentarimowie, Czerwoni Magowie z Thay. Wybór złych organizacji jest spory, choć najgroźniejszy tutaj mógłby być wróg z Luskanu. Niesławne Bractwo Tajemnic.
- Harvek mówiąc te słowa uśmiechnął się kwaśno. Jakby coś wspominał.- Co do ewentualnych szpiegów w ochronie, to nie wierzę by jacyś byli. Rekrutacja do tej misji, była dość restrykcyjna.

- No i co w ogóle wiesz o osobach transportujących przesyłkę? Mamy jakie dane?-
-Znam tylko jedną, choć tylko z widzenia. Sabrie ma na imię.
- odparł Harvek.

- No a czemu w ogóle Harfiarze interesują się tą dostawą? Rozumiem, że skoro wszystkie złe kulty się nią interesują, to i my mamy powód. No ale czy wiadomo o tym coś konkretnego? Wiadomo co takiego jest przewożone czy to część wielkiej tajemnicy? Zresztą tak z innej beczki czy harfiarze sami zainteresowali się ta przesyłką czy też władze Silverymoon poinformowały was o niej i zaprosiły do ochrony?

-Coś co ma zrewolucjonizować świat i... uratować Srebrne Marchie. Tak przynajmniej twierdzą Lantańczycy. Ile jest w tym w prawdy? Czas pokaże.- słowa Harveka jak zwykle dawały wiele miejsca na domysły.

A ty jak długo jesteś już z Harfiarzami? Zdarzyło Ci się uczestniczyć w czymś co choć częściowo zmieniło bieg historii ?? Choćby tylko miasta bądź rejonu?
-Może...
- odparł tajemniczo Harvek.- Trudno ocenić kryjąc się w cieniu, na ile nasze działania mają wpływ na decyzję innych.- Spojrzał w ogień, zamyślił się i rzekł.- Za 5 dekadni minie mój dziesiąty rok w organizacji.

"Dziesięć lat...szmat czasu, szczególnie jak na człowieka..." - Masz rację, działania Harfiarzy zawsze wydawały mi się nie do końca określone. Nie mamy armii, nie mamy wspólnej kasy czy bogactw z których można byłoby korzystać. Siła organizacji właściwie polega na sile poszczególnych członków no i reputacji jaką harfiarze ciężko wypracowali przez stulecia. Mimo to słabości są naszą silną stroną. Armię można zlokalizować i zniszczyć, bogactwa złupić, ale wyłapać poszczególnych członków tej dość luźnej formalnie organizacji, graniczy z cudem. Po chwili dodał.
- No dobra skupmy się na tej czterdziestce, uzbrojeni, śpieszący się...Zastanawia mnie to czy przypadkiem nie jada za naszym transportem...No ale tak czy siak, masz rację należy to sprawdzić.
-Jeśli się patrzy tylko przed siebie, łatwo zgubić szerszą perspektywę
.- odparł Harvek filozoficznie, po czym rzekł.- I faktycznie mogą podążać za naszą przesyłką.

Lilawander zastanawiał się nad Harvekiem , nie był to przykład przeciętnego człowieka. Nie tylko wyróżniał się swym filozoficznym rozumowaniem, jego wygląd czy zachowanie także budziły zaciekawienie elfa. Wyglądał co najmniej jak wojownik, chociaż znał się na tropieniu i ogólnie na lesie jak niejeden zawodowy łowca. Jednak bycie harfiarzem odcisnęło chyba największe piętno, kto normalny bowiem rzucałby się w pościg, w śledzenie za przydrożną grupą ludzi...? Co prawda wyglądali podejrzanie, ale czy to tym bardziej nie powód aby ich nie śledzić? Elf najwyraźniej miał jeszcze sporo do nauki, jeśli chodziło o tryb życia, zachowanie i kulturę ludzi. Być może zbyt długo siedział w zamknięciu, pochłonięty pracą? Teraz przyszedł czas na zmiany. Wysłał swojego sokoła - Aragorna - w ślad za podejrzaną bandą. Nakazał mu trzymanie się z daleka, tak aby sam nie został dostrzeżony. Zresztą kto by zwracał uwagę na sokoła? Szczególnie jeśli znajdował się poza zasięgiem strzał...

Chwilę później na dużym czarnym rumaku, którego kopyta nie wydawały dźwięku, ruszył wraz z Harvekiem w dalszą podróż. Pies biegł za nimi co rusz starając się dogonić i choć na chwilę wyprzedzić pana.
Pozycja Sary zależała przede wszystkim od tempa jazdy, a to nie mogło być zbyt duże z uwagi na możliwość wystawienia tylnich czujek przez śledzonych. Na szczęście dwójka harfiarzy miała swój własny przedni zwiad...
 
Eliasz jest offline