Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-01-2010, 22:47   #22
Bolokantak
 
Bolokantak's Avatar
 
Reputacja: 1 Bolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie coś
- Teraz to ja jestem tobie coś winna, nieprawdaż? - spytała elfka i nie czekając na odpowiedź wyrecytowała przepowiednię.
Nieistniejąca istota na ścianie rozleje swe paski
Nieszczęśni, którzy przejdą po gruzach, by zdobyć skarb
Hełm z głowy zdejm, gdy rozmawiasz z nieznajomym,
Bo Jeźdźcy Burzy towarzyszyć mu będą,
A ich król w całej swej krasie,
Was się nie zlęknie.
Strzeżcie się ważki, krogulca i bestii.
Niech Ostrze Wędrowca prowadzi was szlakiem odmieńców!

- Tak brzmi przepowiednia. Uznałam, ze jesteśmy godne się nią zając, zwłaszcza że podejrzewam, gdzie jest owa jaskinia, o której przepowiednia traktuje. Musi to być jedna z tych południowych, bo tylko tam można znaleźć malowidła naścienne. Trzeba uważać na trzęsawiska, bo wysokiej klasy niebezpieczne są tutaj. Ale znam ten las bardzo dobrze. Chodźmy, tam stoi mój koń.
Faktycznie, na polanie nieopodal stał piękny, kasztanowy koń. Słońce wyraźnie pochylało się ku zachodowi.
- Tak, teraz pojedziemy trochę na południe już, a prześpimy się pod gołym niebem. A jutro z samego rana ruszymy dalej. W lesie jest za dużo nocnych stworów, by spokojnie jeździć po zmroku.
Elfka jechała na koniu spokojnie, rozważnie, uważając na każdą oznakę bagnisk. Wreszcie stanęła. Zatrzymała się pod wielkim, rozłożystym drzewem.
- Konie nocują na dole, my na gałęziach. Wskakuj - nie oglądając się wlazła na drzewo. - Hm... W czym będę miała ci pomóc, gdy już odnajdziemy jaskinię? - spytała, wszedłszy na drzewo i ułożywszy się na grubym konarze.

- Oczywiście, że mam. To dobra i w dodatku dosyć droga karczma - oberżysta nie wyglądał na specjalnie wykfalifikowaną obsługę, choć z pewnością gdyby rozległ się głośniejszy brzęk pieniądza uśmiech poszerzyłby mu się silnie. - Będzie jeden pokój z dwoma łóżkami, a do jedzenia pojawi się tu zaraz jagniątko z rożna i wino... hm... różowe z Metiny. Jakiś dobry rocznik. Wyniesie was w sumie hm... sto pięćdziesiąt orenów. To niska cena jak za takie warunki. Miłego wypoczynku.
Po chwili przyniesiono pieczyste, wino i klucze do pokoju. Zapowiadał się całkiem miło i w przyzwoitych pieniądzach spędzony czas.

Do pokoju, w którym rekrutowano wbiegło dwóch strażników.
- Eeeee - zaczął niezwykle elkowentnie pierwszy. - No bo tego... yyyy... No myśmy go nei utrzymali... Ale spokojna głowa! On i jego kumotr, błędny rycerz, trafią do pierdla jak dwa a dwa pięć! Tego... yy... To my idzieimy - złapali tylko Nilfgaardczya za bary i wyprowadzili szamoczącego się wciąż z sali przyjęć. Po chwilach kilku wraz z Rudolfem i Żakujem, który głupio się ujawnił, siedzieli w areszcie.
Keira w sali rekrutacji wyglądała na zdruzgotaną.
- Co to, kurwa, miało być? - powiedziała cicho. - Zresztą nieważne. Rekrutacja zakończona. Życzę miłej wyprawy badawczej. Zaraz teleportuję się stąd w cholerę. Miłej misji od Rady, Sebastianie. Mam szczerą nadzieję, że ci się uda. Mimo wszystko.
Magiczka machnęła tylko ręką i na ścianie pojawił się portal, w który weszła. I który równie szybko się zamknął.
- No. Tera panie wyjazd, proszę. Jak spać to se znajdźcie nocleg. A jedyny normalny, godzien czarodziejskiego tyłka, jest w "Wesołym Dziku".
Tłusty burmistrz wstal i wylazł z pokoju. Skręcił w prawo, najwyraźniej w kierunku jakiegoś drugiego wyjścia. ebastianowi nie zostało nic innego jak udać się do "Dzika"...
 
__________________
I'm the Lizard King...
Wszyscy są inni, tylko ja jestem taki sam...
Bolokantak jest offline