Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-01-2010, 23:57   #116
Mizuki
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
"Z Nizanem ? A więc tak się nazywasz." Spojrzała ukradkiem w kierunku genina, który wcześniej obdarzył ją pełnym politowania spojrzeniem. Skinęła głową jouninowi na znak, iż zrozumiała jego polecenie. W milczeniu wysłuchała do końca jego słów, po czym podeszła do genina.
- Hisame Miwa desu. - Ukłoniła się zdawkowo chłopakowi, wyczekując jego reakcji.
Siedząc na kamieniu otworzył oczy. Założone ręce zostały rozluźnione i pomalu wstał. Dotarło do niego co ma zrobić.
"Drugi dzień...na jakiś gównach? Ten koleś nie ma co w domu robić? Nie. Ostatni raz tak jest."
Zdenerwowany , dopiero potem dotarło do niego , że nie będzie sam. Jednak gdy dowiedział się , kto z nim idzie , został zaskoczony. Jednak sam nie wiedział czemu , był zadowolony. Pierwszy raz od dłuższego czasu. Być może po ostatnim zadaniu w wylęgarni psów gdy musiał wąchać tego smrodu sam , oczekiwał teraz na pomoc w zadaniach.
- Kitashi Nizan z najsilniejszego klanu w Kumo-Gakure. Miło mi.
Powiedział to jednym tonem. Pierwszy raz przedstawił się obcej osobie (nie licząc jego grupy). Lekko zestresowany spojrzał na to co robią inni , dlatego gdy dziewczyna wykonała lekki skłon , on naśladując ją też się ukłonił.
"Jak w teatrze."
- Więc...ym. Od..czego chcesz zacząć?
- Kitashi ? Nie słyszałam, przepraszam. Przydzielono nam zadania, chciałam jednak ci coś zaproponować, Kitashi-san. - zaczęła swoim obojętnym tonem głosu- Możemy wykonać przydzielone nam zadania dużo szybciej. Ja pójdę sama do kwiaciarni, chyba że lubisz układać kwiaty, a ty Kitashi-san udasz się pomóc w przeprowadzce. - wysiliła się na misterny uśmiech- Wyglądasz na silnego, zapewne sobie poradzisz i beze mnie. - wskazała palcem zabandażowaną łydkę- Zresztą, obawiam się, że mogłabym ci tylko przeszkadzać. - " Udawanie mniej zdolnego, niż się jest w rzeczywistości jest kluczem do sukcesu obranej taktyki"powtarzała słowa brata w myślach.
Gdy usłyszał , w pierwszym momencie był zachwycony. Mimo tego , że na początku ucieszył się mając kogoś do pomocy , miał zostać sam. Teoretycznie czas ten mógł poświęcić na doszkalanie się w zakresie swojego elementu. Jednakże coś nie było tak.
- Pozwól iż zapytam. Kto będzie naprawiać dach?
spojrzał na jej zabandażowaną łydkę.
- Skoro przyszliście nam "pomagać" - dał nacisk na "pomagać" - to czemu my musimy odwalać całą robotę? Szczerze Ci powiem , nie musisz nic robić. Dam sobie rade ze wszystkim. Idź sobie , zaparz herbatkę i siedź w ciepłym kącie. Jak prawdziwa kura domowa. Dzięki za początkowe chęci.
- Dach naprawilibyśmy razem. Myślałam , że to aż zbyt logiczne. - ucięła chłodno wywód genina. - Sensei również nie użył słowa "pomagać". Mamy wypełnić zadanie, Kitashi-san. We dwoje, więc jesteśmy zespołem. Członek wielkiego klanu powinien chyba znać tak podstawowe prawa,których uczą w akademii ?- skrzyżowała ręce na piersi. - Nie obchodzi mnie również czy poradzisz sobie sam, i czy ja poradzę sobie sama. Jeśli nie przystaniesz na moją propozycję, pójdziemy razem i nie zaoszczędzimy dodatkowej godziny. Jeśli się rozdzielimy a wspólnie naprawimy dach, uda na m się ja zdobyć. Decyzję POZWALAM podjąć tobie. - żaden z mięśni jej twarzy nie drgnął nawet przez chwilę, kiedy już przestała mówić. A oczy , pełne spokoju, wpatrywały się w genina.
Nie było innej osoby , która tak działała mu na nerwy. Ni kiedy sięgał pamięcią , nawet siostra , która często przyprowadzała do domu chłopaków , też nie denerwowała go tak bardzo. W pierwszym momencie gdy powiedziała "znać tak podstawowe prawa" chciał sięgnąć po jakieś narzędzie. Najlepiej głaz. Aczkolwiek treściwość tej dziewczyny była aż nad programowa.
- Najlepsi ninja nie muszą uczyć się na pamięć wszystkich regułek akademii. Jeżeli masz za cel bycie jedną z lepszych , to z takim podejściem nie zajdziesz daleko. Recytować to co karzą powtarzać Kage , żeby nie dopuścić do powstania zbyt dobrych shinobi. Ale rozumiem , że jeżeli powiem , że się nie zgadzam , to będziesz za mną chodzić. Mylę się?
Czekał na odpowiedź. Również spojrzał jej w oczy. Przeszywał ją na wylot , wlot , w dół i w szerz. Ciekaw był , co jest w stanie wyrecytować dalej , z naiwnych formułek akademickich.
- Masz rację. Najlepszy ninja nie muszą się ich uczyć, bo są na tyle logiczne, iż samemu można do takich wniosków dojść, Kitashi-san. Nie rozumiem również czemu nie ufasz Kage swej wioski, co okazujesz plotąc takie bzdury...- westchnęła lekko. Męczyło ją nadgorliwe podejście chłopaka i jego brak wszelkiej pokory. W każdym razie, to nie ona miała zamiar mu wyparzyć ten jęzor. Nie zależało jej na tym, bo to nie ona będzie musiała się z nim jutro użerać.- I nie będę łazić za tobą, Kitashi-san. A pójdę w miejsce, gdzie zostało przydzielone mi zadanie. W swoim wywodzie zapomniałeś udzielić odpowiedzi... Jeśli to za trudne podpowiem - TAK lub NIE.
- Tak tak , słuchaj się ich dalej. Zostań ich pionkiem w ANBU , szpieguj swoich , zabijaj swoich. W lepszym wypadku możesz zostać Chuuninem w akademii. Przykro mi , te zasady są wymyślone dla takich osób jak T...łatwowiernych. Co do pytania z Kage - to nie jest mój Kage. Nie uznaje żadnej osoby z mojej wioski , tym bardziej stąd. Wszyscy mocni w gębie. Dobra , rób sobie zadanie z kwiatkami , odwiedzę Cie jak skończe. Żegnaj.
Zasmiał się cicho odwrócił na pięcie i machnął w góre ręką.
- Hehe , anbu i szpiedzy. Dawno się tak nie uśmiałem. - powiedział cicho pod nosem.
Poczuła raczej ulgę. Dalsze spory słowne jej nie obchodziły, bo nie liczyła się ze zdaniem smarków przekonanych o swej niepowtarzalności. " Nie jesteś pierwszy." Pomyślała ruszając w stronę kwiaciarni.

Nizan
Gdy oddalił się już na jakąś odległość , wsadził ręce do kieszeni. Spojrzał na słońce. Przeciągnał się i ruszył dalej swoich marszem. Znów robi zadania sam.
"Co za kobieta...potencjał , aczkolwiek niewykorzystany. Skąd ja to znam...Eh. Piepszony kage. Wszystkie jego rozkazy , pogrzane formuły , ANBU i Ty...Ty i ja...jak Cię dorwę , wtedy będziesz płakać i błagać , tak jak ja to robiłem. Wtedy..."
Stał za długo w miejscu. Za długo rozmyśleń. Jak mógł stać się silniejszy wykonując robotę dla wafli , dla poganiaczy psów , dla sprzątaczy. Nie jest jakimś cholernym wołem. Jeszcze jakaś dziewczyna udającą kozaka w gadce.
"Jakaś biedna czy coś , bo pokorna jak diabli. Zgubi Cię to. Obym Cie nie spotkał na swej drodze jako wroga , bo będziesz biedna."
Za długo rozmyślał nad nią. Tak dobrze poszło jej denerwowanie go , że sam nie przypuszczał iż wymięknie tak prędko. Gdyby od gadki zależała siła , byłaby zdecydowanie najlepsza.
Znalazł się przed domem. Stał tam mężczyzna w okularach i kobieta w sukni. Widać było , że mężczyzna nie jest typem "strongmena". Szczerze powiedziawszy wyglądał na współczesnego nerda. Krzywa , łagodna twarz , chudy jak patyk , mocno zgarbiony w eleganckim stroju. Kobieta za to w którymś miesiącu ciąży i dość ładna. Twarz delikatna jak u anioła , włosy długie. Oboje nie byli ninja. Przeglądali obecnie papiery. Mężczyzna czytał coś na głos pokazując jej palcem w kartki. Nizan podszedł na 2 metry. Oboje na niego spojrzeli , milknąc.
- Nie zamawialiśmy kolejnego dziecka.
Kobieta wybuchła śmiechem a mężczyzna zrobił wielki uśmiech ciesząc się , że zartem rośmieszył swą wybrankę. Nizan pierwszym ruchem , sięgnał ręką na rękojeść katany. Jednocześnie spojrzał przez ramię na podłogę.
"Czemu...czemu wszyscy mnie stopują. Ja chcę być najsilniejszy by dopełnić swego. Jeszcze się z nimi policzę. Wszystkimi."
Spojrzał z powrotem na parę.
- Jestem by pomóc wam z meblami , bo podobno potrzebujecie pomocy. Nie wiem , możliwe , że niektórzy nie dają
(22:37:10) BoYos: tego wnosić. Od tego jestem.
Mężczyzna zgaszony , kobieta również zamilkła.
- Tam jest wóz z meblami.
rzekł mężczyzna. Nizan obejrzał się - rzeczywiście , stał tam wóz. Były też tam meble. Nie odzywając się wiecej , podszedł do niego. Odsłonił zasłonę.
- No chyba ocipieli. - powiedział głośno , ale na tyle by go NIE usłyszeli. Mebli było tam więcej niż w Castoramie.
- Trening mięśni. - próbował wszystko postrzegać pozytywnie. Złapał więc na początek duży stół i wyniósł go z wozu. Jednak ciężar był rzeczywiście przytłaczający.
Postawił go na ziemi i odsapnął trochę. Spojrzał na mebel. Nie wiedział jak zrobić , by ułatwić sobię pracę. Najwyraźniej nie miał żadnych zdolności , które mogłyby mu w tym pomóc. Złapał więc mebel i zaczął wnosić po schodach. Mężczyzna gdy stał obok i patrzył jak chłopak się męczy spytał :
- Możę Ci jednak pomóc? Bo widz...
- Nie trzeba , kurde. - odparł idąc ledwo ledwo. Gdy dotarł na górę postawił mebel.
Ogólnie noszenie mebli zajmowało mu krótko , ale sam fakt świadczący o ciężarze był różnorodny.
- Ta mała Miwa...wiedziała o tym. Aczkolwiek życze jej powodzenia z kwiatuszkami. Oby jej łapy popuchły. - życzył jej wnosząc na górę sofę.
Gdy skończył tą walkę z meblami , kobieta dała mu napój. Powiedziała , że to specjał rodziny. Miała rację - smak był niemiłosiernie dobry.
Nizan pożegnał się z rodziną , zapowiadając w duchu , że nigdy więcej nie podejmie się takiego zadania. On już może sam się szkolić - więcej na tym zyska. Poza tym nie wierzył też swojemu jouninowi , że jest dobry. Póki co jedynie same zapewnienia i obietnice. Idąc powoli doszedł wkońcu do miejsca gdzie mieli budować dach. Miwa już tam czekała. Podszedł do niej lecz nie odezwał się. Nie spojrzał nawet na nią Stanął obok niej , będąc z nią ramie w ramie , lecz patrzyli sobie za plecy. Stanął tak na sekunde i ruszył do kraniku , z którego leciała woda.
Wział zaczął płukać twarz i myć ręce na których był pot.

Miwa
Kwiaciarnia mieściła się w centrum wioski, przy bardzo ruchliwej ulicy. "No to będzie pełno roboty..."Zapomniała o Nizanie kiedy tylko postawiła pierwszy krok w kierunku kwiaciarni. Widziała takich jak on zbyt wielu. Z czasem ich słowa przestały wywierać na niej jakiekolwiek wrażenie.
Otworzyła przeszklone drzwi, usłyszała dzwoneczek. Pomieszczenie było niewielkie, po brzegi wypełnione najróżniejszymi kwiatami. Zauważyła kontuar z kasą, dopiero kiedy pojawiła się za nim starsza siwa kobieta.
- Ohayou gozaimasu, Jestem Miwa. Przysłano mnie do pomocy przy kwiatach.
-Ach, tak tak ! Prosiłam o pomoc. Moja wnuczka , Rei-chan, zachorowała. Normalnie to ona pomaga mi w pracy... Dzisiaj ty zajmiesz się jej obowiązkami. Na początek, przygotujesz kwiaty. Chodź za mną.
Staruszka wprowadziła ją do pokoju za kontuarem. Był o wiele większy od pierwszego. Dach był przeszklony, temperatura - szklarniana. "Ja się tutaj ugotuję!"
- No kwiatuszku ! Weźmiesz nożyce, i zetniesz kwiaty. Widzisz, są w tamtych doniczkach. Później przełożysz je do wazonów. To wszystko. - uśmiechnęła się i wyszła obsługiwać gości.
Miwa nie zwlekała. Chwyciła za nożyce i zaczęła przycinać kwiaty. Robiła to jak najniżej łodygi, tak jak wydawało jej się za słuszne.
Jeden wazon... Drugi wazon... Trzeci wazon........ Szósty..... Dziesiąty.... piętnasty. "No, to wszystkie." pomyślała zadowolona.
- Skończyłam ! - wychyliła głowę do sklepu.
- Wspaniale ! Teraz chodź tutaj. Ja je ułożę, a ty zajmiesz się klientami. No, no ! Uśmiechnij się.
"Że co ?"
- Uśmiechnij się, kwiatuszku. Masz taką ładną buźkę. No, to nie zakład pogrzebowy tylko kwiaciarnia.
Napięła mięśnie w policzkach, lekko wyginając usta w uśmiech.
- Szerzej
Wysiliła się jeszcze bardziej, ukazując nieco biel zębów.
- No, jeszcze troszkę !
" Zaraz urządzę ci tutaj stara ropucho zakład pogrzebowy... Nie jestem cyrkowcem !". Nie pozwoliła aby uczucia wypłynęły na wierzch. Uśmiechnęła się szeroko.
- No i tak trzymaj. - zniknęła w drzwiach za plecami kunoichi. Miwa spostrzegła swoje odbicie w lustrze na przeciwko kasy. "Patrzcie... jaka słodka kretynka. Chyba mnie mdli..."
Usłyszała dzwonek. Do kwiaciarni wpadł młody chłopak. Na oko jakieś piętnaście-szesnaście lat.
- Em... Dzień dobry ! Chciałem kupić kwiaty.
" No proszę... a już miałam się pytać czy chce herbaty..."
- Tak... kwiaty. A jakie ? jest dużo kwiatów.... Wie pan ?- Jej obojętny ton głosu dziwnie komponował się z uśmiechem miss mokrego podkoszulka.
- Ładne... Takie dla... dla...dla...
" Dla ? No... Dla ?! Pogrzeb ? Wesele ? Czy chcesz się nimi wychłostać ?"
- Dziewczyny...- wydukał . Na jego twarzy zagościł rumieniec. - Tylko nie wiem jakie będą odpowiednie ? - popatrzył na Miwę pytająco.
Przez chwilę myślała , że jest zdziwiony. Może jej miną, albo ma coś na twarzy... Coś za nią stoi ? Obejrzała się. "On chce żebym mu powiedziała jakie kwiaty ma kupić ?! "
- Poradziłabyś coś...Jesteś ... no wiesz. Dziewczyną.
" Tak... No i ? Znam takich chłopców którzy lubią się ściskać na kwiecistych polanach... NIE LUBIE TEGO ZIELSKA !"frustracja narastała. Ale uśmiech z jej twarzy nie znikał. Jedyne kwiaty jakie znała -to kwiaty wiśni. Też tylko je lubiła.
- Polecam panu... tamte. - wskazała palcem na białe lilie.
- Och... ładne. Poproszę.
Dziękując w duchu bogom za to , że spodobały mu się chwasty, o których nie miała zielonego pojęcia , owinęła je papierem. Uśmiechnięty chłopak opuścił kwiaciarnię, kiedy właścicielka wychodziła z zaplecza.
- Och... pogrzeb. Nie lubię sprzedawać tych kwiatów. To takie smutne.
Mięśnie na twarzy Miwy napięły się, kiedy usłyszała te słowa. Na szczęście klient już wyszedł. " No to raczej czeka go samotna noc z jego prawicą..."
- Dziękuje ci, kwiatuszku. Możesz już iść , dalej sama sobie poradzę.
Kunoichi ukłoniła się grzecznie i wyszła. W drodze do świątyni masowała obolałe policzki. " To zakrawa na sadyzm".
Zatrzymała się pod świątynią oczekując Nizana.


Podszedł do niej lecz nie odezwał się. Nie spojrzał nawet na nią Stanął obok niej , będąc z nią ramie w ramie , lecz patrzyli sobie za plecy. Stanął tak na sekundę i ruszył do kraniku , z którego leciała woda. Zbadała go spojrzeniem , kiedy był jeszcze daleko. "No proszę, jednak nie połamał się o meble. Nasz zbuntowany aniołek".
Podeszła do kraniku, opłukała zaraz po nim, ręce i twarz. Nie była spocona czy brudna. Zwyczajnie, tak ją nauczyli rodzice. "Przed wejściem do świątyni, należy zawsze zadbać o higienę, Miwa. Choćby miało to znaczenie symboliczne"
- Gotowy ? - zapytała zerkając w stronę drzwi świątyni.- Musimy znaleźć opata.
- Nie żebym Cie jakoś straszył albo coś... ale wiesz ile Ci kolesie mieli mebli? - zapytał opłukując twarz dalej. Potem zaczął pić. Lekko puknął ją biodrem by się posunęła.
- Szczerze mówiąć to nie mam zamiaru teraz z Toba prowadzić wojny , ale wiedz , że jeżeli zregeneruje siły , a Ty nadal bedziesz przy mnie , to mogę wybuchnąć. Szukajmy tego opata.
Powiedział jak umył się dokładnie. Następnie strzepał całą wodę na ziemię. Czekał aż ona zacznie szukać pierwsza gdyż ten nie miał siły nawet by pomyśleć, gdzie on może być.
- "Nie prowadź wojen , których wygrać nie możesz".- Mruknęła pod nosem, puszczając mu oko. Następnie skierowała swoje kroki ku wejściu do świątyni. W środku panował przyjemny chłód. Powietrze było wilgotne i unosiło zapach starego drewna. "Jak w domu" Pomyślała zadowolona. Konoha męczyła ją straszliwie wiecznymi upałami.
Nie wiadomo skąd - pojawił się starszy mężczyzna łysy mężczyzna. Jego jego uszy przebite były dużymi, złotymi kolczykami. Najprawdopodobniej ich ciężar sprawił, iż płatek ucha mnicha rozciągnął się tak nienaturalnie. Miwa starała się nie patrzeć na to ohydztwo.
- Konnichiwa, Jesteśmy geninami. Przysłano nas aby naprawić dach w świątyni. Ma pan jakieś narzędzia ? - Nie grała miłej i słodkiej dziewczynki. Do każdego zwracała się tym samym , bez emocjonalnym tonem.
- Wszystko jest w ogrodzie. Drabina też, dziękuje drogie dzieci.
- To nasze zadanie. - skierowała się w kierunku wskazanym przez opata.
Po przekroczeniu progu przyśpieszyła tempo, odbiła się od stojącego blisko budynku , drzewa i wskoczyła na dach.
- Spory ubytek w dachówkach ... Ma pan nowe ?
- Tak ! Obok skrzynki .
- Kitashi-san. Przynieś je proszę, - zajrzała w dziurę w dachu - Tu są gniazda ptaków !
Kucnął nad gniazdem.
- To ostatni raz gdy się nimi opiekowałaś , ptaszyco.
Spojrzał na Miwe. Ta nie wiedziała co robić , aczkolwiek nie miała żadnych zakazów względem niego. Wziął całe gniazdo w ręce , podszedł do skrzyni z dachówkami , kopnął jedną w taki sposób , że nadepnął na nią a ta wyskoczyła ze skrzyni. Wyjał z gniazda wszystkie patyki i położył pod dachówką robiąc coś w stylu patelni. Następnie rozłożył jajka na dachówce. Wyciągnął katane w swoim stylu - szybkim ruchem zakręcając przed swoim ciałem. W pierwszym momencie pomyślał , by zaatakować Miwę. Denerwowała go i w ogóle. Ale jednak uznał , że pozwoli jej żyć , bo mu szczerze zaczęła być bardziej obojętna niż była. Wycelował ostrze w niebo tworząc odbicie słońca na patyki które zaczęły się po chwili lekko palić , aż się zajęły rozgrzewając dachówkę do czerwoności. Następnie rozbił jajka na dachówce. Zrobił jajecznice.
- Taka jak robiła mama.
Powiedział sam do siebie , przypominając sobie te czasy...nie był świadomy tego co powiedział. Po chwili 6 jajek było usmażonych. Lekko kataną kroił sobie po kawałku a następnie zjadał. Spojrzał na zniesmaczoną Miwę .
- Nie chcesz to nie bierz , ja Ci nie karze jeść.
Wyprzedził jej pytanie.
Kiedy chwycił za miecz, przygotowana była na wszystko. Nie ufała nikomu z bronią, nawet najbliższym. Ojciec często w ten sposób testował jej czujność. Widząc , że zabiera się za gotowanie wzniosła spojrzenie ku niebu. "Za jakie grzechy..." Szybko chwyciła skrzynkę z narzędziami i dachówkami i zręcznie zaczęła je układać.
- Smacznego...- mruknęła odwrócona plecami.
Gdy zaczęła układać dachówki , położył następną dachówkę i kawałek jajecznicy. Ostatni. Następnie umieścił kawałek jajecznicy na dachówce i mocnym uderzeniem zapieczętował wyrzutnie (takie jak robi się z gumki i linijki). Kawałek jajecznicy poszybował lądując jej na plecach. Szybko zerwał się i wziął dachówkę podając jej. Generalnie ich teamwork polegał na tym , że ona układała dachówki , a on jej podawał.
Spokojnie, bez zbędnych słów czy spojrzeń zdjęła kawałek "specjału" rodzinnego Nizana z ubrania. Przez chwilę tylko miała szczerą ochotę, ukradkiem wykonać pieczęć , pochwycić go w genjutsu i zrobić z niego warzywo na dłuższy czas. " Głupia..."- skarciła się w myślach-" On jest tak pusty i zadufany w sobie... Świni byś bardziej w psychice pogrzebała niż jemu..."

Po naprawie dachu , bez słowa wrócili na wyznaczony punkt zbiórki.
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"
Mizuki jest offline