Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-01-2010, 18:19   #111
 
Sabaka's Avatar
 
Reputacja: 1 Sabaka nie jest za bardzo znany
Przez całą drogę na polanę milczał. Nie poruszał się zbyt szybko, tak aby Hajime z jeszcze na wpół przytomnym Kirą nie mieli problemów z podróżą.
" Pomyślmy. Kira, Hajime, Saito ? Który z nich ?"Zastanawiał się teraz nad potencjałem chłopców. Każdy z nich miał swoje mocne strony, najmniej pokazał chyba Saito. "No i Kira..."-lekko odwrócił głowę, tak aby kątem oka widzieć geninów. Przyglądał się Avenji." Coś ukrywa ? Na pewno czegoś o nim nie wiem."
Na polanie czekał na nich uśmiechnięty i spocony od morderczego biegu Saito. Mamosha wskoczył na głaz i poczekał aż Kazan z Kirą zajmą miejsce obok kolegi.
- Zasługujecie na pochwałę, chłopcy. Przechytrzyliście mnie i ukryliście prawdziwy zwój. Odebrałem go Kirze, oraz tobie Hajime. Jednak to nasz Saito-kun miał ten prawdziwy.- uśmiechnął się przyjacielsko do genina.- Udało się wam również pokonać Jinte. Na pewno będzie z tego powodu grymasił... Ale o to się nie martwcie ! Mam pewne uwagi -tutaj nieco spoważniał.- Nie obserwujecie siebie wzajemnie. Musicie nauczyć się o sobie wzajemnie wielu rzeczy. Przewidywać reakcję, wiedzieć jak działają wasi współtowarzysze. Na polu bitwy czasami nie ma okazji na ustalanie między sobą strategi. Dlatego kiedy jeden z was przejmuje inicjatywę, reszta powinna umieć się dostosować i mu pomagać, a nie wchodzić w drogę. Jest to wasze pierwsze spotkanie, dlatego nie sprawiam wam tutaj wielkiej reprymendy -uspokoił ich już weselszym tonem. - Saito-kun, Hajime-kun. Wasze wzajemne nagabywania "Uciekaj, ja go zatrzymam" były iście bohaterskie... Jednakże chyba obaj dobrze zdawaliście sobie sprawę, że żaden z was zatrzymać mnie nie jest w stanie. Dopiero kiedy postanowiliście porzucić ratowanie Kiry i wykonać zadanie, wasza reakcja na tym polu była zdecydowana. Saito-kun pobiegł, a Hajime-kun walczył. Wcześniej było to mało zdecydowane, jednak pochwalam waszą gotowość do poświęceń. -uśmiechnął się-- Nigdy więcej jednak się tak nie zachowujcie bez mojego wyraźnego pozwolenia. - dopowiadając to zdanie uśmiech zniknął z jego twarzy, która stała się bardzo poważna.
- Kira-kun. Zdecydowanie jesteś shinobi , który potrafi planować. I używasz swojego rozumu jako największej broni. Spisałeś się dzisiaj najlepiej. Jednakże, chciałbym abyś jutro znalazł czas na rozmowę ze mną... w cztery oczy. - spojrzał już na wszystkich i uśmiechnął się ponownie.- Jutro spotykamy się tutaj o godzinie 7:00 ! Przydzielę wam zadania, a później rozpoczniemy mały trening. - Przeskoczył nad chłopcami i powolnym ,"spacerowym" tempem , ruszył w kierunku Wioski.
" Ciekawe czy jeszcze mają siłę aby pamiętać o zwoju"- uśmiechnął się pod nosem.
 

Ostatnio edytowane przez Sabaka : 04-01-2010 o 18:22.
Sabaka jest offline  
Stary 04-01-2010, 19:05   #112
 
Endless's Avatar
 
Reputacja: 1 Endless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodze
Kiedy nadchodziła godzina siódma, Ryuushou dopiero opuścił szpital. Na umówionym miejscu pojawił się piętnaście minut po czasie. Smutny wzrok wzrok utkwił w ziemi.
- Ohayo... - wymamrotał, po czym głośno ziewnął, zakrywając usta ręką.
Wyglądał na kogoś strasznie zaspanego... Wymusił uśmiech i spojrzał na zgromadzonych geninów. Było ich tu sześciu, gdyż obiecał przyjacielowi, iż zajmie się jego uczniami.
- No więc... - znowu ziewnął - mam dla was kilka zadań. Zobaczmy... - wyjął z kieszeniu złożoną kartkę.
- Będziecie dziś działali dwójkami. To tak w ramach integracji między drużynami. - mrugnął okiem. Etto... - przyłożył palec do ust i zastanawiał się nad czymś. Masae-chan i Orisamo-kun... Trzeba dziś posprzątać dach ptaszarni, wyprowadzić psy klanu Kiba, odnaleźć zaginionego króliczka małej Mei i pomóc kelnerom w "Itadakimasu!" przy dużym zleceniu. Podobno mają dziś wyprawić duży obiad dla ważnych kupców.
- Yuji i Omosa-kun, tak? - spojrzał na Omosę. Pomożecie dziś w sprzątaniu parku i dostarczaniu zamówień z "Itadakimasu!". Oprócz tego potrzebują w akademii dwóch chętnych absolwentów dla treningu uczniów w podstawowych technikach.
Znowu spojrzał na kartę. Wolną rękę położył na głowie, palcami mierzwiąc niebieskie włosy.
- Nizan i Miwa-chan. Was poproszę o pomoc w przeprowadzce Aiko-san i jej mężowi, Akio. Niedawno się ożenili i przeprowadzają się do nowego mieszkania. Jak skończycie, udajcie się do świątyni i naprawcie dach. Na koniec zostawiam wam pomoc w kwiaciarni.
Zamilkł, złożył kartkę i wsadził ją do kieszeni.
- Spotkamy się tutaj o godzinie siedemnastej. Życzę wszystkim powodzenia.
Mitsuhashi poczekał aż wszyscy opuszczą wzgórze i udadzą się w swoje strony. Podszedł do barierki i oparł się o nią. Lekki wiatr poruszał jego włosami. Jounin spojrzał na budzącą się do życia Konohę i westchnął z ulgą.
"Mogę już przestać udawać..."
 
__________________
Come on Angel, come and cry; it's time for you to die....
Endless jest offline  
Stary 04-01-2010, 19:34   #113
 
Roni's Avatar
 
Reputacja: 1 Roni ma wyłączoną reputację
Że co? Wyprowadzanie psów? Króliczek? Co to ma być? No może Itadakimasu będzie fajne, bo dostaniemy coś do jedzenia.
-Masae-chan. Od czego chcesz zacząć? Ja proponuję zacząć od króliczka. Jest najmniej męczące. Potem psy i następnie restauracja. Co ty na to? - Spojrzał pytająco na dziewczynę.
-Chciałbym rozpocząć współpracę zaprzyjaźnieniem się. Co o tym myślisz?
Kto wie? Może się nie skończy tylko na przyjaźni. Nie...chyba za wysokie progi.
 
Roni jest offline  
Stary 04-01-2010, 21:40   #114
 
Tasselhof's Avatar
 
Reputacja: 1 Tasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputację
Omosa tylko westchnął. Spojrzał na swojego partnera. W ej chwili po wieczornej rozmowie wolałby wykonać zadanie z Miwą, ale trudno. Z uśmiechem zwrócił się do Yujiego.
- Jestem Ura, miło mi. Wiesz nie będę wielce pomocny, bo jak sam zapewne już słyszałeś wczoraj dostaliśmy mały piernicz i moja lewa ręka jeszcze nawala. Wziąłbym się za sprzątanie psich kup z parku, potem akademie, a na końcu Itadakimasu. Co ty na to?
 
Tasselhof jest offline  
Stary 04-01-2010, 21:56   #115
 
Tamaki's Avatar
 
Reputacja: 1 Tamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znany
Kiedy Ryuushou-sensei zjawił się na miejscu, Masae spostrzegła coś niepokojącego w jego pełnym troski spojrzeniu i mimo, iż udawał zadowolonego, martwiła się widząc smutne oczy nauczyciela. Próbuje chociaż zachować się tak, jakby nic złego nie miało miejsca. A tego przecież nie da się ukryć. Czy ma to związek z wczorajszym zdarzeniem…? W głębi serca przejmowała się całą sytuacją i miała nadzieję, że niebawem na jego usta znów powróci dawny, szczery uśmiech.

A więc dziś przyszło nam wykonywać zadania z inną drużyną. Ciekawe, kto mi przypa… Dziewczyna dokładnie wysłuchała słów nauczyciela, po czym spojrzała na chłopaka, z którym przyszło jej dziś dzielić wykonywanie powierzonych misji. Nie wiedziała o nim zupełnie nic prócz tego, że należał do drużyny drugiej, której Jouninem był Hyuuga Tesamimaru. Coś niedobrego musiało go spotkać, skoro nie ma go ze swoją drużyną… Możliwe, że to właśnie o niego tak bardzo martwi się nasz sensei. Zwróciła wzrok na powrót ku młodemu geninowi. Już miała się przywitać, gdy on podszedł do niej rozpoczynając rozmowę.
- Chciałbym rozpocząć współpracę zaprzyjaźnieniem się. Co o tym myślisz?
- Myślę, że to właśnie wypadałoby zrobić przed wspólnym wykonywaniem zadań. – odparła ze śmiechem.
- Teruyo Masae, miło mi cię poznać. – dziewczyna lekko się skłoniła. – Na zapoznanie się będziemy mieli jednak jeszcze sporo czasu podczas wykonywania obowiązków, dlatego radziłabym byśmy od razu zabrali się do pracy. – na jej twarzy rozkwitł kolejny uśmiech. – Co do naszych zadań: myślałam o tym, aby każde z nas zabrało się za dwa z nich i wtedy wszystko poszłoby nam błyskawicznie. Mamy jednak robić je razem, dlatego liczę na to, że będziemy się dobrze dogadywać i szybko je skończymy. Czeka nas sprzątanie ptaszarni, wyprowadzenie psów, poszukiwanie królika małej Mei i pomoc w restauracji. Tak jak proponowałeś możemy więc zacząć od królika. Następnie zabierzemy się za ptaszarnię i wyprowadzanie psów, a na koniec zostawimy pomoc kelnerom.

Sae idealnie czuła się w roli osoby planującej, dlatego miała nadzieję, że jej śmiałość nie będzie przeszkadzać Roniemu. Kiedy powiedziała już wszystko, ruszyła w stronę domu właścicielki zaginionego królika.
- Chodźmy! – rzuciła z zadowoleniem.
 
Tamaki jest offline  
Stary 04-01-2010, 23:57   #116
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
"Z Nizanem ? A więc tak się nazywasz." Spojrzała ukradkiem w kierunku genina, który wcześniej obdarzył ją pełnym politowania spojrzeniem. Skinęła głową jouninowi na znak, iż zrozumiała jego polecenie. W milczeniu wysłuchała do końca jego słów, po czym podeszła do genina.
- Hisame Miwa desu. - Ukłoniła się zdawkowo chłopakowi, wyczekując jego reakcji.
Siedząc na kamieniu otworzył oczy. Założone ręce zostały rozluźnione i pomalu wstał. Dotarło do niego co ma zrobić.
"Drugi dzień...na jakiś gównach? Ten koleś nie ma co w domu robić? Nie. Ostatni raz tak jest."
Zdenerwowany , dopiero potem dotarło do niego , że nie będzie sam. Jednak gdy dowiedział się , kto z nim idzie , został zaskoczony. Jednak sam nie wiedział czemu , był zadowolony. Pierwszy raz od dłuższego czasu. Być może po ostatnim zadaniu w wylęgarni psów gdy musiał wąchać tego smrodu sam , oczekiwał teraz na pomoc w zadaniach.
- Kitashi Nizan z najsilniejszego klanu w Kumo-Gakure. Miło mi.
Powiedział to jednym tonem. Pierwszy raz przedstawił się obcej osobie (nie licząc jego grupy). Lekko zestresowany spojrzał na to co robią inni , dlatego gdy dziewczyna wykonała lekki skłon , on naśladując ją też się ukłonił.
"Jak w teatrze."
- Więc...ym. Od..czego chcesz zacząć?
- Kitashi ? Nie słyszałam, przepraszam. Przydzielono nam zadania, chciałam jednak ci coś zaproponować, Kitashi-san. - zaczęła swoim obojętnym tonem głosu- Możemy wykonać przydzielone nam zadania dużo szybciej. Ja pójdę sama do kwiaciarni, chyba że lubisz układać kwiaty, a ty Kitashi-san udasz się pomóc w przeprowadzce. - wysiliła się na misterny uśmiech- Wyglądasz na silnego, zapewne sobie poradzisz i beze mnie. - wskazała palcem zabandażowaną łydkę- Zresztą, obawiam się, że mogłabym ci tylko przeszkadzać. - " Udawanie mniej zdolnego, niż się jest w rzeczywistości jest kluczem do sukcesu obranej taktyki"powtarzała słowa brata w myślach.
Gdy usłyszał , w pierwszym momencie był zachwycony. Mimo tego , że na początku ucieszył się mając kogoś do pomocy , miał zostać sam. Teoretycznie czas ten mógł poświęcić na doszkalanie się w zakresie swojego elementu. Jednakże coś nie było tak.
- Pozwól iż zapytam. Kto będzie naprawiać dach?
spojrzał na jej zabandażowaną łydkę.
- Skoro przyszliście nam "pomagać" - dał nacisk na "pomagać" - to czemu my musimy odwalać całą robotę? Szczerze Ci powiem , nie musisz nic robić. Dam sobie rade ze wszystkim. Idź sobie , zaparz herbatkę i siedź w ciepłym kącie. Jak prawdziwa kura domowa. Dzięki za początkowe chęci.
- Dach naprawilibyśmy razem. Myślałam , że to aż zbyt logiczne. - ucięła chłodno wywód genina. - Sensei również nie użył słowa "pomagać". Mamy wypełnić zadanie, Kitashi-san. We dwoje, więc jesteśmy zespołem. Członek wielkiego klanu powinien chyba znać tak podstawowe prawa,których uczą w akademii ?- skrzyżowała ręce na piersi. - Nie obchodzi mnie również czy poradzisz sobie sam, i czy ja poradzę sobie sama. Jeśli nie przystaniesz na moją propozycję, pójdziemy razem i nie zaoszczędzimy dodatkowej godziny. Jeśli się rozdzielimy a wspólnie naprawimy dach, uda na m się ja zdobyć. Decyzję POZWALAM podjąć tobie. - żaden z mięśni jej twarzy nie drgnął nawet przez chwilę, kiedy już przestała mówić. A oczy , pełne spokoju, wpatrywały się w genina.
Nie było innej osoby , która tak działała mu na nerwy. Ni kiedy sięgał pamięcią , nawet siostra , która często przyprowadzała do domu chłopaków , też nie denerwowała go tak bardzo. W pierwszym momencie gdy powiedziała "znać tak podstawowe prawa" chciał sięgnąć po jakieś narzędzie. Najlepiej głaz. Aczkolwiek treściwość tej dziewczyny była aż nad programowa.
- Najlepsi ninja nie muszą uczyć się na pamięć wszystkich regułek akademii. Jeżeli masz za cel bycie jedną z lepszych , to z takim podejściem nie zajdziesz daleko. Recytować to co karzą powtarzać Kage , żeby nie dopuścić do powstania zbyt dobrych shinobi. Ale rozumiem , że jeżeli powiem , że się nie zgadzam , to będziesz za mną chodzić. Mylę się?
Czekał na odpowiedź. Również spojrzał jej w oczy. Przeszywał ją na wylot , wlot , w dół i w szerz. Ciekaw był , co jest w stanie wyrecytować dalej , z naiwnych formułek akademickich.
- Masz rację. Najlepszy ninja nie muszą się ich uczyć, bo są na tyle logiczne, iż samemu można do takich wniosków dojść, Kitashi-san. Nie rozumiem również czemu nie ufasz Kage swej wioski, co okazujesz plotąc takie bzdury...- westchnęła lekko. Męczyło ją nadgorliwe podejście chłopaka i jego brak wszelkiej pokory. W każdym razie, to nie ona miała zamiar mu wyparzyć ten jęzor. Nie zależało jej na tym, bo to nie ona będzie musiała się z nim jutro użerać.- I nie będę łazić za tobą, Kitashi-san. A pójdę w miejsce, gdzie zostało przydzielone mi zadanie. W swoim wywodzie zapomniałeś udzielić odpowiedzi... Jeśli to za trudne podpowiem - TAK lub NIE.
- Tak tak , słuchaj się ich dalej. Zostań ich pionkiem w ANBU , szpieguj swoich , zabijaj swoich. W lepszym wypadku możesz zostać Chuuninem w akademii. Przykro mi , te zasady są wymyślone dla takich osób jak T...łatwowiernych. Co do pytania z Kage - to nie jest mój Kage. Nie uznaje żadnej osoby z mojej wioski , tym bardziej stąd. Wszyscy mocni w gębie. Dobra , rób sobie zadanie z kwiatkami , odwiedzę Cie jak skończe. Żegnaj.
Zasmiał się cicho odwrócił na pięcie i machnął w góre ręką.
- Hehe , anbu i szpiedzy. Dawno się tak nie uśmiałem. - powiedział cicho pod nosem.
Poczuła raczej ulgę. Dalsze spory słowne jej nie obchodziły, bo nie liczyła się ze zdaniem smarków przekonanych o swej niepowtarzalności. " Nie jesteś pierwszy." Pomyślała ruszając w stronę kwiaciarni.

Nizan
Gdy oddalił się już na jakąś odległość , wsadził ręce do kieszeni. Spojrzał na słońce. Przeciągnał się i ruszył dalej swoich marszem. Znów robi zadania sam.
"Co za kobieta...potencjał , aczkolwiek niewykorzystany. Skąd ja to znam...Eh. Piepszony kage. Wszystkie jego rozkazy , pogrzane formuły , ANBU i Ty...Ty i ja...jak Cię dorwę , wtedy będziesz płakać i błagać , tak jak ja to robiłem. Wtedy..."
Stał za długo w miejscu. Za długo rozmyśleń. Jak mógł stać się silniejszy wykonując robotę dla wafli , dla poganiaczy psów , dla sprzątaczy. Nie jest jakimś cholernym wołem. Jeszcze jakaś dziewczyna udającą kozaka w gadce.
"Jakaś biedna czy coś , bo pokorna jak diabli. Zgubi Cię to. Obym Cie nie spotkał na swej drodze jako wroga , bo będziesz biedna."
Za długo rozmyślał nad nią. Tak dobrze poszło jej denerwowanie go , że sam nie przypuszczał iż wymięknie tak prędko. Gdyby od gadki zależała siła , byłaby zdecydowanie najlepsza.
Znalazł się przed domem. Stał tam mężczyzna w okularach i kobieta w sukni. Widać było , że mężczyzna nie jest typem "strongmena". Szczerze powiedziawszy wyglądał na współczesnego nerda. Krzywa , łagodna twarz , chudy jak patyk , mocno zgarbiony w eleganckim stroju. Kobieta za to w którymś miesiącu ciąży i dość ładna. Twarz delikatna jak u anioła , włosy długie. Oboje nie byli ninja. Przeglądali obecnie papiery. Mężczyzna czytał coś na głos pokazując jej palcem w kartki. Nizan podszedł na 2 metry. Oboje na niego spojrzeli , milknąc.
- Nie zamawialiśmy kolejnego dziecka.
Kobieta wybuchła śmiechem a mężczyzna zrobił wielki uśmiech ciesząc się , że zartem rośmieszył swą wybrankę. Nizan pierwszym ruchem , sięgnał ręką na rękojeść katany. Jednocześnie spojrzał przez ramię na podłogę.
"Czemu...czemu wszyscy mnie stopują. Ja chcę być najsilniejszy by dopełnić swego. Jeszcze się z nimi policzę. Wszystkimi."
Spojrzał z powrotem na parę.
- Jestem by pomóc wam z meblami , bo podobno potrzebujecie pomocy. Nie wiem , możliwe , że niektórzy nie dają
(22:37:10) BoYos: tego wnosić. Od tego jestem.
Mężczyzna zgaszony , kobieta również zamilkła.
- Tam jest wóz z meblami.
rzekł mężczyzna. Nizan obejrzał się - rzeczywiście , stał tam wóz. Były też tam meble. Nie odzywając się wiecej , podszedł do niego. Odsłonił zasłonę.
- No chyba ocipieli. - powiedział głośno , ale na tyle by go NIE usłyszeli. Mebli było tam więcej niż w Castoramie.
- Trening mięśni. - próbował wszystko postrzegać pozytywnie. Złapał więc na początek duży stół i wyniósł go z wozu. Jednak ciężar był rzeczywiście przytłaczający.
Postawił go na ziemi i odsapnął trochę. Spojrzał na mebel. Nie wiedział jak zrobić , by ułatwić sobię pracę. Najwyraźniej nie miał żadnych zdolności , które mogłyby mu w tym pomóc. Złapał więc mebel i zaczął wnosić po schodach. Mężczyzna gdy stał obok i patrzył jak chłopak się męczy spytał :
- Możę Ci jednak pomóc? Bo widz...
- Nie trzeba , kurde. - odparł idąc ledwo ledwo. Gdy dotarł na górę postawił mebel.
Ogólnie noszenie mebli zajmowało mu krótko , ale sam fakt świadczący o ciężarze był różnorodny.
- Ta mała Miwa...wiedziała o tym. Aczkolwiek życze jej powodzenia z kwiatuszkami. Oby jej łapy popuchły. - życzył jej wnosząc na górę sofę.
Gdy skończył tą walkę z meblami , kobieta dała mu napój. Powiedziała , że to specjał rodziny. Miała rację - smak był niemiłosiernie dobry.
Nizan pożegnał się z rodziną , zapowiadając w duchu , że nigdy więcej nie podejmie się takiego zadania. On już może sam się szkolić - więcej na tym zyska. Poza tym nie wierzył też swojemu jouninowi , że jest dobry. Póki co jedynie same zapewnienia i obietnice. Idąc powoli doszedł wkońcu do miejsca gdzie mieli budować dach. Miwa już tam czekała. Podszedł do niej lecz nie odezwał się. Nie spojrzał nawet na nią Stanął obok niej , będąc z nią ramie w ramie , lecz patrzyli sobie za plecy. Stanął tak na sekunde i ruszył do kraniku , z którego leciała woda.
Wział zaczął płukać twarz i myć ręce na których był pot.

Miwa
Kwiaciarnia mieściła się w centrum wioski, przy bardzo ruchliwej ulicy. "No to będzie pełno roboty..."Zapomniała o Nizanie kiedy tylko postawiła pierwszy krok w kierunku kwiaciarni. Widziała takich jak on zbyt wielu. Z czasem ich słowa przestały wywierać na niej jakiekolwiek wrażenie.
Otworzyła przeszklone drzwi, usłyszała dzwoneczek. Pomieszczenie było niewielkie, po brzegi wypełnione najróżniejszymi kwiatami. Zauważyła kontuar z kasą, dopiero kiedy pojawiła się za nim starsza siwa kobieta.
- Ohayou gozaimasu, Jestem Miwa. Przysłano mnie do pomocy przy kwiatach.
-Ach, tak tak ! Prosiłam o pomoc. Moja wnuczka , Rei-chan, zachorowała. Normalnie to ona pomaga mi w pracy... Dzisiaj ty zajmiesz się jej obowiązkami. Na początek, przygotujesz kwiaty. Chodź za mną.
Staruszka wprowadziła ją do pokoju za kontuarem. Był o wiele większy od pierwszego. Dach był przeszklony, temperatura - szklarniana. "Ja się tutaj ugotuję!"
- No kwiatuszku ! Weźmiesz nożyce, i zetniesz kwiaty. Widzisz, są w tamtych doniczkach. Później przełożysz je do wazonów. To wszystko. - uśmiechnęła się i wyszła obsługiwać gości.
Miwa nie zwlekała. Chwyciła za nożyce i zaczęła przycinać kwiaty. Robiła to jak najniżej łodygi, tak jak wydawało jej się za słuszne.
Jeden wazon... Drugi wazon... Trzeci wazon........ Szósty..... Dziesiąty.... piętnasty. "No, to wszystkie." pomyślała zadowolona.
- Skończyłam ! - wychyliła głowę do sklepu.
- Wspaniale ! Teraz chodź tutaj. Ja je ułożę, a ty zajmiesz się klientami. No, no ! Uśmiechnij się.
"Że co ?"
- Uśmiechnij się, kwiatuszku. Masz taką ładną buźkę. No, to nie zakład pogrzebowy tylko kwiaciarnia.
Napięła mięśnie w policzkach, lekko wyginając usta w uśmiech.
- Szerzej
Wysiliła się jeszcze bardziej, ukazując nieco biel zębów.
- No, jeszcze troszkę !
" Zaraz urządzę ci tutaj stara ropucho zakład pogrzebowy... Nie jestem cyrkowcem !". Nie pozwoliła aby uczucia wypłynęły na wierzch. Uśmiechnęła się szeroko.
- No i tak trzymaj. - zniknęła w drzwiach za plecami kunoichi. Miwa spostrzegła swoje odbicie w lustrze na przeciwko kasy. "Patrzcie... jaka słodka kretynka. Chyba mnie mdli..."
Usłyszała dzwonek. Do kwiaciarni wpadł młody chłopak. Na oko jakieś piętnaście-szesnaście lat.
- Em... Dzień dobry ! Chciałem kupić kwiaty.
" No proszę... a już miałam się pytać czy chce herbaty..."
- Tak... kwiaty. A jakie ? jest dużo kwiatów.... Wie pan ?- Jej obojętny ton głosu dziwnie komponował się z uśmiechem miss mokrego podkoszulka.
- Ładne... Takie dla... dla...dla...
" Dla ? No... Dla ?! Pogrzeb ? Wesele ? Czy chcesz się nimi wychłostać ?"
- Dziewczyny...- wydukał . Na jego twarzy zagościł rumieniec. - Tylko nie wiem jakie będą odpowiednie ? - popatrzył na Miwę pytająco.
Przez chwilę myślała , że jest zdziwiony. Może jej miną, albo ma coś na twarzy... Coś za nią stoi ? Obejrzała się. "On chce żebym mu powiedziała jakie kwiaty ma kupić ?! "
- Poradziłabyś coś...Jesteś ... no wiesz. Dziewczyną.
" Tak... No i ? Znam takich chłopców którzy lubią się ściskać na kwiecistych polanach... NIE LUBIE TEGO ZIELSKA !"frustracja narastała. Ale uśmiech z jej twarzy nie znikał. Jedyne kwiaty jakie znała -to kwiaty wiśni. Też tylko je lubiła.
- Polecam panu... tamte. - wskazała palcem na białe lilie.
- Och... ładne. Poproszę.
Dziękując w duchu bogom za to , że spodobały mu się chwasty, o których nie miała zielonego pojęcia , owinęła je papierem. Uśmiechnięty chłopak opuścił kwiaciarnię, kiedy właścicielka wychodziła z zaplecza.
- Och... pogrzeb. Nie lubię sprzedawać tych kwiatów. To takie smutne.
Mięśnie na twarzy Miwy napięły się, kiedy usłyszała te słowa. Na szczęście klient już wyszedł. " No to raczej czeka go samotna noc z jego prawicą..."
- Dziękuje ci, kwiatuszku. Możesz już iść , dalej sama sobie poradzę.
Kunoichi ukłoniła się grzecznie i wyszła. W drodze do świątyni masowała obolałe policzki. " To zakrawa na sadyzm".
Zatrzymała się pod świątynią oczekując Nizana.


Podszedł do niej lecz nie odezwał się. Nie spojrzał nawet na nią Stanął obok niej , będąc z nią ramie w ramie , lecz patrzyli sobie za plecy. Stanął tak na sekundę i ruszył do kraniku , z którego leciała woda. Zbadała go spojrzeniem , kiedy był jeszcze daleko. "No proszę, jednak nie połamał się o meble. Nasz zbuntowany aniołek".
Podeszła do kraniku, opłukała zaraz po nim, ręce i twarz. Nie była spocona czy brudna. Zwyczajnie, tak ją nauczyli rodzice. "Przed wejściem do świątyni, należy zawsze zadbać o higienę, Miwa. Choćby miało to znaczenie symboliczne"
- Gotowy ? - zapytała zerkając w stronę drzwi świątyni.- Musimy znaleźć opata.
- Nie żebym Cie jakoś straszył albo coś... ale wiesz ile Ci kolesie mieli mebli? - zapytał opłukując twarz dalej. Potem zaczął pić. Lekko puknął ją biodrem by się posunęła.
- Szczerze mówiąć to nie mam zamiaru teraz z Toba prowadzić wojny , ale wiedz , że jeżeli zregeneruje siły , a Ty nadal bedziesz przy mnie , to mogę wybuchnąć. Szukajmy tego opata.
Powiedział jak umył się dokładnie. Następnie strzepał całą wodę na ziemię. Czekał aż ona zacznie szukać pierwsza gdyż ten nie miał siły nawet by pomyśleć, gdzie on może być.
- "Nie prowadź wojen , których wygrać nie możesz".- Mruknęła pod nosem, puszczając mu oko. Następnie skierowała swoje kroki ku wejściu do świątyni. W środku panował przyjemny chłód. Powietrze było wilgotne i unosiło zapach starego drewna. "Jak w domu" Pomyślała zadowolona. Konoha męczyła ją straszliwie wiecznymi upałami.
Nie wiadomo skąd - pojawił się starszy mężczyzna łysy mężczyzna. Jego jego uszy przebite były dużymi, złotymi kolczykami. Najprawdopodobniej ich ciężar sprawił, iż płatek ucha mnicha rozciągnął się tak nienaturalnie. Miwa starała się nie patrzeć na to ohydztwo.
- Konnichiwa, Jesteśmy geninami. Przysłano nas aby naprawić dach w świątyni. Ma pan jakieś narzędzia ? - Nie grała miłej i słodkiej dziewczynki. Do każdego zwracała się tym samym , bez emocjonalnym tonem.
- Wszystko jest w ogrodzie. Drabina też, dziękuje drogie dzieci.
- To nasze zadanie. - skierowała się w kierunku wskazanym przez opata.
Po przekroczeniu progu przyśpieszyła tempo, odbiła się od stojącego blisko budynku , drzewa i wskoczyła na dach.
- Spory ubytek w dachówkach ... Ma pan nowe ?
- Tak ! Obok skrzynki .
- Kitashi-san. Przynieś je proszę, - zajrzała w dziurę w dachu - Tu są gniazda ptaków !
Kucnął nad gniazdem.
- To ostatni raz gdy się nimi opiekowałaś , ptaszyco.
Spojrzał na Miwe. Ta nie wiedziała co robić , aczkolwiek nie miała żadnych zakazów względem niego. Wziął całe gniazdo w ręce , podszedł do skrzyni z dachówkami , kopnął jedną w taki sposób , że nadepnął na nią a ta wyskoczyła ze skrzyni. Wyjał z gniazda wszystkie patyki i położył pod dachówką robiąc coś w stylu patelni. Następnie rozłożył jajka na dachówce. Wyciągnął katane w swoim stylu - szybkim ruchem zakręcając przed swoim ciałem. W pierwszym momencie pomyślał , by zaatakować Miwę. Denerwowała go i w ogóle. Ale jednak uznał , że pozwoli jej żyć , bo mu szczerze zaczęła być bardziej obojętna niż była. Wycelował ostrze w niebo tworząc odbicie słońca na patyki które zaczęły się po chwili lekko palić , aż się zajęły rozgrzewając dachówkę do czerwoności. Następnie rozbił jajka na dachówce. Zrobił jajecznice.
- Taka jak robiła mama.
Powiedział sam do siebie , przypominając sobie te czasy...nie był świadomy tego co powiedział. Po chwili 6 jajek było usmażonych. Lekko kataną kroił sobie po kawałku a następnie zjadał. Spojrzał na zniesmaczoną Miwę .
- Nie chcesz to nie bierz , ja Ci nie karze jeść.
Wyprzedził jej pytanie.
Kiedy chwycił za miecz, przygotowana była na wszystko. Nie ufała nikomu z bronią, nawet najbliższym. Ojciec często w ten sposób testował jej czujność. Widząc , że zabiera się za gotowanie wzniosła spojrzenie ku niebu. "Za jakie grzechy..." Szybko chwyciła skrzynkę z narzędziami i dachówkami i zręcznie zaczęła je układać.
- Smacznego...- mruknęła odwrócona plecami.
Gdy zaczęła układać dachówki , położył następną dachówkę i kawałek jajecznicy. Ostatni. Następnie umieścił kawałek jajecznicy na dachówce i mocnym uderzeniem zapieczętował wyrzutnie (takie jak robi się z gumki i linijki). Kawałek jajecznicy poszybował lądując jej na plecach. Szybko zerwał się i wziął dachówkę podając jej. Generalnie ich teamwork polegał na tym , że ona układała dachówki , a on jej podawał.
Spokojnie, bez zbędnych słów czy spojrzeń zdjęła kawałek "specjału" rodzinnego Nizana z ubrania. Przez chwilę tylko miała szczerą ochotę, ukradkiem wykonać pieczęć , pochwycić go w genjutsu i zrobić z niego warzywo na dłuższy czas. " Głupia..."- skarciła się w myślach-" On jest tak pusty i zadufany w sobie... Świni byś bardziej w psychice pogrzebała niż jemu..."

Po naprawie dachu , bez słowa wrócili na wyznaczony punkt zbiórki.
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"
Mizuki jest offline  
Stary 05-01-2010, 21:52   #117
 
Qzniar's Avatar
 
Reputacja: 1 Qzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znany
Omosa tylko westchnął. Spojrzał na swojego partnera. W ej chwili po wieczornej rozmowie wolałby wykonać zadanie z Miwą, ale trudno. Z uśmiechem zwrócił się do Yuji'ego.
- Jestem Ura, miło mi. Wiesz nie będę wielce pomocny, bo jak sam zapewne już słyszałeś wczoraj dostaliśmy mały piernicz i moja lewa ręka jeszcze nawala. Wziąłbym się za sprzątanie psich kup z parku, potem akademie, a na końcu Itadakimasu. Co ty na to?
Yuji spojrzał na chłopaka, który przedstawił mu się jako Ura.
No siemasz - odpowiedział z uśmiechem, wyciągając rękę - Ja jestem Shiro Yuji.
Jeśli chodzi o tę robotę do wykonania, to można to zrobić w takiej kolejności jaką ustaliłeś. Postarajmy się to zrobić szybko.
Ura westchnął cicho pokiwał głową i ruszył do parku. Panował tam istny bajzel, chyba po jakiejś imprezie, wszędzie walały się śmieci i przeróżne papierki. Omosa westchnął i wyjął zabrany po drodze worek na śmieci. Spojrzał na partnera.
- To co ? Ku chwale ojczyzny?
- Nie ma wyjścia. No to do roboty - mruknął Yuji spoglądając z odrazą na park Konohy. - ogólnie moim domem jest Kiri i powiem Ci, że tam takiego syfu nie ma.
Ura uśmiechnął się.
- Ja mieszkam z alkoholikiem w dzielnicy biedoty i uwierz mi nawet tam nie ma takiego syfu.
Omosa chcą skończyć to jak najszybciej i uniknąć wstydu przed ludźmi, rzucił się z dziką prędkością na śmieci. Do dwóch kunai przywiązał sobie sznurki i rzucał nimi jak yoyo w papierki i inne odpadki. Gdy tylko papierek nabijał się na kunaia jednym ruchem ręki Omosa przyciągał go do siebie i wkładał go do worka.
Yuji z braku sznurków wyciągnął kunai'e i pędem zaczął zbierać śmieci, idąc za przykładem Ury. Rzadko kiedy musiał sprzątać, gdyż w jego mieszkaniu zawsze panowała nienaganna czystość.
"Trzeba przeboleć dzisiejsze zadania" - westchnął Yuji, nabijając na kunai następnego śmiecia.
Omosa krzyknął do Yujiego.
- Ej bo się zmęczysz. Łap! - rzucił mu kawałek sznurka - Potraktuj to jako ćwiczenia na celność.
Ura znacznie przyśpieszył i zaczął miotać kunai'ami na przemian z dziką prędkością. Czuł, że szybciej się męczył ,ale przynajmniej sprzątanie szło szybciej.
- Dzięki - rzucił do kompana łapiąc sznurek i obwiązując nim kunai'e.
Faktycznie, trening rzucania kunai'ami był to dobry. Z biegiem czasu Yuji zaczął traktować to jako zabawę, mimo smrodku jakie niektóre syfy z siebie wydzielały.
Śmieci zaczęło ubywać.
- W takim tempie szybko skończymy! - ucieszył się Yuji
Omosa przyjrzał się workowi partnera i krzyknął z uśmiechem.
- Ktoś zostaje w tyle! Chyba nie pozwolisz koledze żeby ci wszystkie fanty zagarnął spod nosa co?
- Osz Ty, toś Ty taki? Patrz! - Yuji zaczął zbierać śmieci we wręcz zastraszającym tempie. Było to niezwykle męczące - trening kondycyjny. "No proszę, zbieranie śmieci a ile pozytywów" - zaśmiał się.
- A tak w ogóle, widziałem, że byliście nieźle poobijani. Co się wam stało i dlaczego nie ma waszego sensei'a? - spytał Urę
I o ile było to możliwe przyśpieszył jeszcze bardziej!
- Ej to nie fair ! - zaśmiał się Ura - Używasz obydwu rąk! Ja mam tylko jedną!
Uśmiechnął się szczerze i spoważniał.
- Dostaliśmy manto od jakichś obcych shinobi. To miała być prosta misja przynieś podaj pozamiataj. Tyle że przy punkcie docelowym sensei wykrył 5 obcych shinobi. 1 jounina i 4 chuuninów postanowił podjąć walkę i ogółem wszystko poszło nie tak jak trzeba. Po misji mam zamiar odwiedzić sensei'a.
Nawet nie zauważył jak przy wejściu do parku urósł mały tłum widzów przyglądających się popisom młodych ninja. Byli zaledwie pół godziny w parku i już mieli połowę roboty za sobą.
- No to i tak nieźle wam poszło biorąc pod uwagę to, że było ich pięciu. Nie wiem czy ja bym uszedł z życiem z moją drużyną. Tak szczerze to moja drużyna składa się z samotnika, który uważa się za najlepszego i z dziewczyny, która stara się być świetna we wszystkim co robi. Tak w ogóle to ona jest o wiele milsza od Nizana. Najfajniejszy to jest i tak nasz sensei. Przynajmniej ma żywioł lodu i może mnie czegoś poduczy - wymieniał Yuji, nie przerywając sprzątania. - A Twoja drużyna Ci się podoba?
- Wiesz, mój sensei wydaje się w porządku jak na członka klanu Hyuuga, może go trochę po lubię, Miwa to dziewczyna z wymiany tak jak Nizan od was, nie uważa się za najlepszą, ale jest strasznie sztywna, nieźle ją tam musieli pocisnąć, w każdym razie jest spoko, wczoraj nawet przyłapała mnie na treningu nocnym, co do Orisamo, wiele ci nie powiem, wydaje się być poczciwym, ale co tak naprawdę skrywa nie wiem. Wiem tylko tyle że gdyby nie oni już by mnie tu nie było.
Nagle nie wiadomo kiedy wszystkie śmieci zniknęły.
- Wygląda na to że koniec. Co mamy następne w planach?
-Na koniec zostawimy sobie doręczycielstwo dla "Itadakimasu"... a więc... akademia? Tak, mamy pomóc młodym w nauce podstawowych technik. Tylko najpierw gdzie odstawimy te śmieci? - zamyślił się Yuji spoglądając na worki.
Omosa przyjrzał się im.
- Ja bym je wyniósł za Konohę i wysadził w powietrze, chociaż to może tylko je rozsypać, najlepiej to je zostawmy tutaj, niech ktoś inny je wywiezie, mieliśmy posprzątać, a nie zwozić śmieci.
- Dobry pomysł - zaśmiał się Shiro. - No to lecimy do akademii - powiedział i rzucił się biegiem w tamtą stronę.
Omosa dogonił go i krzyknął mu.
- Wyścig! Kto pierwszy!
I pomknął niczym strzała go wyprzedzając i przyglądając się jak początkowo nie wie o co chodzi. Troski dnia wczorajszego gdzieś zniknęły, a Ura poczuł się znowu jak dziecko w Akademii. Skakał jak pchła z budynku na budynek starając się nie dać wyprzedzić.
"Co, o co chodzi?" - to były pierwsze myśli Yujiego, do którego po chwili dotarły słowa Ury. Nogi miał całkowicie zdrowe! Przez cała drogę starał się go dogonić, lecz ogólny wynik to wygrana Uragiri'ego, po którym kilka sekund później dobiegł Yuji. Weszli do budynku. Przywitali się z sensei'em szkolącym młodych ninja w taijutsu. W ukłonach powiedzieli: Jesteśmy geninami przysłanymi do pomocy!
Ura uśmiechnął się, to był sensei Akuri który uczył go jeszcze nie tak dawno temu. Z uśmiechem powitał go, po czym pozwolił zabrać się na plac gdzie siedziała klasa młodych dzieciaków, wpatrzonych w nich jak w obrazek. Uprzejmie się przedstawił i zwrócił się do Yujiego wciąż mówiąc do dzieci.
- Mój kolega Yuji przedstawi wam kilka z podstawowych technik ninja. Przywitajmy go z gromkimi oklaskami.
Z wrednym uśmiechem na twarzy zostawił zdezorientowanego partnera przed publiką i sam zasiadł między dziećmi przyglądając się popisom członka drużyny 1.
W ninjutsu Yuji był dobry.
- Na początek może trochę teorii. Na pewno sensei wam o tym mówił, ale wam to przypomnę. Jutsu są technikami, które ninja wykorzystuje podczas walki. Aby w ogóle jutsu doszło do skutku ninja koniecznie musi posiadać chakrę. Ta zaś energia pochodzi z dwóch miejsc. Pierwsza to energia tkwiąca w milionach komórek ciała. Druga to energia umysłu i ducha, która jest rozwijana w trakcie ćwiczeń i zdobywania doświadczenia. - recytował Yuji. - A oto praktyczne zastosowanie. Pierwsza z technik jaką wam pokażę to Henge no Jutsu. Dzięki niej możecie się zmienić w wybraną osobę. - po chwili genin zmienił się w jakiegoś dzieciaka w pierwszym rzędzie.
Następna technika to Bunshin no Jutsu. Ona zaś sprawia, że kopiujecie samych siebie, lecz klony są waszymi kiepskimi kopiami. Gdy otrzymają cios, znikną. Ich ilość zależy od użytej na tę technikę chakry - teraz Yuji wytworzył 2 klony, które się ukłoniły publiczności.
- No i ostatnia technika jaką wam zaprezentuję, to Kawarimi no Jutsu. Nie licząc Bunshina, jest to technika najczęściej używana w walce. Polega na zamianie waszego ciała na wybrany przedmiot. Wy tymczasem szukacie jakiegoś bezpiecznego miejsca. No i tak, są jej trzy etapy:
1. Wybieracie przedmiot
2. Wykonujecie po kolei pieczęci: Baran, świnia, wół, pies, wąż. Trzeba to zrobić w odpowiednim momencie, inaczej z zaskoczenia nici.
3. Chowacie się.

Po tym, Yuji wykonał wymienione pieczęci jedną ręką, ledwo zauważalnie (taka szybkość). Jego ciało zastąpiła szmaciana kukła treningowa.

- No i to by było tyle, z tego co mogę wam przedstawić. Mam nadzieję, że się podobało! - rzekł z uśmiechem Yuji
Omosa wlepił w Yuji'ego oczy. Może dzieci nie dostrzegły różnicy, ale on to zauważył. Yuji zrobił jedną ręką jutsu podmiany i do tego z taką łatwością! Ura rozdziawił usta, jemu stworzenie głupich dwóch klonów nie wychodziło! Wstał pokłonił się dzieciom i odrzekł.
- Teraz moja kolej kochani.
Zamyślił się jaką by tu technikę zaprezentować dzieciom.
Uśmiechnął się nagle do dzieciaków.
- Wybaczcie zapomniałem że mam nie sprawną rękę i nie jestem w stanie wykonać żadnego jutsu, ale za to mogę pokazać wam coś bardzo fajnego.
Podbiegł do najbliższego drzewa i wbiegł po jego pniu i stanął do góry nogami na jednej z gałęzi.
- Ta technika polega na skupieniu swojej chakry w stopach, pozwala wam ona chwytać się drzewa czy innej powierzchni dzięki czemu nie spadniecie. Bardzo ułatwia życie.
Zeskoczył z drzewa i ukłonił się.
- No Yuji na nas czas, straciliśmy tutaj kolejne 1,5 godziny, a jeszcze zostało Itadakimasu.
- Dobra, to idziemy - powiedział idąc do sensei'a z akademii w celu złożenia raportu. Po chwili obaj pędzili już w kolejnych wyścigach w stronę baru Itadakimasu. Kilka minut szaleńczego pędu i już byli przed tymże barem. Mieli tam kolejne zadanie polegające na dostarczaniu zamówień.
- Heh tym razem żeś mnie prawie dogonił.
Jęknął cicho zziajany Ura. Jego partner był szybki, a szybkość to jedna z tych nie wielu rzeczy, którymi Ura się chwalił. Do wczoraj kiedy bez problemu został zatrzymany. Ale nie chciał o tym myśleć. Ten dzień zapowiadał się byle jak, ale już teraz, Omosę nie opuszczał dobry humor. W Itadakimasu przyjęto ich ciepło, zauważył nawet Orisamo krzątającego się po knajpce. ( właśnie pomyła wcześniej napisałem roni a to jego nick, sorka weź popraw potem ) Odebrał zamówienia i spakował je do plecaka który miał przy sobie, kiwnął Yujiemu i ruszył w swój rewir dostarczając ludziom ich zamówione posiłki. To było najdłuższe zadanie, bo jeszcze kilka razy musiał wykonać kilka rund dookoła. Około godziny 15:30 obydwaj z Yujim rozwieźli wszystkie zamówienia i pożegnali się z pracownikami knajpki.
- To co bracie, spotykamy się punkt 17 na wzgórzu?
- No dokładnie, na razie mamy czas wolny. I to całą godzinkę. Ja wyruszę pół godziny wcześniej bo zawsze się spóźniam. Ty wyruszaj kiedy chcesz. O 17 na wzgórzu. - rzucił Yuji do Ury po wykonanym ostatnim zadaniu, po czym pobiegł w stronę swojego domu. Czas wolny poświęcił na szybki, orzeźwiający prysznic i odpoczynek, leżąc na łóżku i czytając wczorajszą gazetę.

Spojrzał na zegarek... za pięć piąta. Odłożył gazetę i wyszedł z mieszkania, wcześniej zamykając je na cztery spusty. Był na wzgórzu 15 minut przed czasem. Położył się na trawie czekając na resztę.
Omosa był dużo wcześniej niż Yuji, jednak jego przybycie speszyło go i nie wiedząc czemu ukrył się przed nim. Może nie chciał aby ten zauważył jak Ura z niepowodzeniem stara się wykonać jutsu jedną ręką. Chłopak zalał się cały krwią na twarzy z zazdrości na samą myśl jak jego kamratowi łatwo poszło przed dziećmi. Nie wytrzymał w końcu i wyszedł na spotkanie.
- Yo bracie!
Machnął wesoło sprawną ręką.
- O Ura, siemasz - powiedział Yuji siadając - od dawna tu jesteś? Nie widziałem Cię wcześniej.
- Taaaa bo widzisz
Omosa czuł się skrępowany całą sytuacją. Nie przywykł do rozmów z innymi, a zwłaszcza proszenia o rade ale w końcu postanowił to z siebie wybąkać.
- Słuchaj słyszałem kiedyś o ninja potrafiących wykonywać jutsu jedną dłonią, niegdyś tego próbowałem, ale zaniechałem bo mi nie wychodziło. Wczoraj jednak coś się we mnie przełamało i udało mi się przyzwać dwie namiastki klonów, byle jakie, ale przynajmniej ruchliwe. I tego no, nie wiem jak to zrobiłem. Od wczoraj siedzę i próbuje, ale efekty wydają się być coraz gorsze! Widziałem jak łatwo ci to przyszło wtedy i...
Ura się zmieszał. Co ja robię? Pomyślał i szybko wybąkał.
- A z resztą nie ważne było minęło. Mogę się przysiąść?
I nie czekając na odpowiedź usiadł po turecku na skarpie obok Yujiego.
Szczerze to nigdy nie widziałem żadnego ninja poza mną wykonującego pieczęci jedną ręką. Słyszałem o kilku czy kilkunastu przypadkach, ale nigdy nie udało mi się tego na własne oczy zobaczyć. Sam do końca nie pamiętam kiedy się tego nauczyłem. I nawet dokładnie nie wiem jakim cudem mi to wychodzi. Aczkolwiek próbuj. Nie mówię, że to a wykonalne. I nie jest to też linia krwi mojego klanu. Rodzice tego nie umieją. - na tych i podobnych wyjaśnieniach 15 minut minęło bardzo szybko i zaczęły się pojawiać inne pary z wykonanymi zadaniami.
Ura przyjrzał się minie Miwy mówiła wszystko, chyba jej dzień nie bardzo się udał. Co do Orisamo wyglądał pogodnie jak zwykle, teraz wystarczyło zaczekać na senseia.
 

Ostatnio edytowane przez Qzniar : 05-01-2010 o 22:19.
Qzniar jest offline  
Stary 05-01-2010, 22:29   #118
 
Tamaki's Avatar
 
Reputacja: 1 Tamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znany
Kunoichi zmierzała zdecydowanym krokiem ku miejscu zamieszkania właścicielki zaginionego królika. Znalazłszy się wraz z Orisamo przed drzwiami domu, zapukała lekko do drzwi. Oczom ich ukazała się szczupła, ładna kobieta, z opaloną cerą i ciemnymi oczami, uśmiechając się przyjaźnie. Zapewne mama dziewczynki.
- Pomożecie Mei odnaleźć jej pupila? Przez cały dzień bardzo się o niego martwiła.

Zza jej pleców wyłoniła się niewielka istotka z dużymi, czarnymi oczami.
- Znajdziecie mojego Kana?
- Zrobimy wszystko by go odnaleźć
– odparła dziewczyna z powagą w głosie.
- Taaa...Jasne. Na pewno zwierzątko się odnajdzie. Nie martw się. - dodał chłopak, chociaż nie bardzo w to wierzył.
- Musisz nam jednak najpierw opisać swojego królika, masz może jakieś jego zdjęcie, Mei? – zapytała Masae.
- Mam tylko rysunek – odpowiedziała dziewczynka ze smutną miną.
- Pokaż, dzięki temu będziemy wiedzieli jak rozpoznać twojego królika.
Mała zniknęła w środku pomieszczenia by po chwili znów wrócić niosąc w ręku kawałek papieru. Wyciągnęła rączkę pokazując swoje malowidło geninom:



Hahahaha. Nie umie rysować. Co za dzieciak – zaśmiał się w myśli Orisamo.
- W porządku, na pewno go odnajdziemy. – zapewniła dziewczynkę kunoichi.
Kiedy byli już kawałek od domu, Sae zwróciła się do chłopaka.
- Wiesz, od jakiego miejsca powinniśmy zacząć? Mei bawiła się na swoim podwórku i zwierzak z pewnością znajduje się niedaleko.
Spojrzała na niego pytająco.
-To mnie się pytasz? Nie jestem skłonny do myślenia. No ale...- zaczął myśleć.
Cholera, czego ona oczekuje ode mnie?
- Jeśli bawiła się na podwórku to może zeżarł go lis? Albo po prostu uciekł w jakiś kąt.
- Jesteś niemożliwy.. Jestem pewna, że siedzi gdzieś w tych zaroślach.
Wskazała na pobliskie krzaki.
- Możemy rozpocząć od szukania go właśnie tam. Kiedy nie znajdziemy, dopiero możemy zacząć się martwić.
- Czemu niemożliwy? Jestem realistą. A takie są fakty.

Ori podszedł do krzaków.
Dziewczyna spojrzała na niego z wyrzutem. Przestałby żartować i zabrałby się do roboty. Sama również schyliła się, z uwagą podnosząc wszystkie gałęzie i szukając małego stworzenia w szare ciapki.
- Cholera, nic tu nie ma. A ty coś widzisz?
- Szukaj dalej, musi gdzieś tu być! –
odkrzyknęła Masae.
Coś poruszyło się obok niej. Coś małego… Puszystego… Szare łatki przemknęły jej przed oczami.
- Jest! Pomóż mi go złapać!
Zwierzątko widocznie wystraszyło się i szybko pomknęło w stronę zaskoczonego Orisamo.
- Gdzie?
Ori zaczął szukać.
- Mam gnoja! Pomóż!
Sae podbiegła do niego i wyjęła delikatnie trzymanego przez chłopaka królika. Zwierzę szybko oddychało i mrugało zdziwionymi oczkami. Na szczęście nie próbowało się wyrywać.
- Heh… Mamy go. – odparła z wyraźnym zadowoleniem kunoichi. – Nie podrapał cię?
- A dlaczego cię to obchodzi? Tak się martwisz o mnie? ;> Wiem, że tak na ciebie działam ale wiesz...
Ori wybuchnął śmiechem.
- No dobra odnieśmy go.
Pfff.. Jeszcze jedna taka zagrywka i będzie mógł poznać smak pięści kunoichi. Dziewczyna wzięła zaginionego pupila na ręce i ruszyła w stronę domu Mei. Oddali zgubę uradowanej właścicielce, po czym udali się do głównej siedziby klanu Kiba.
- Hm...to co słychać? – Orisamo niezręcznie zagadał.
- Co słychać..? Co dokładnie masz na myśli? Sprawy rodzinne, nową drużynę?
- Ogólnie.
- Em, nie narzekam.
– odparła Masae zdawkowo. Nie lubiła takich niesprecyzowanych pytań.
- Aha. - Dawno nie rozmawiał. Nie miał z kim.
Już prawie byli na miejscu.
- To co mamy zrobić?
- Czeka nas wyprowadzanie psów.

Dwójce geninów otworzył potężny mężczyzna z brzuchem wielkości nadmuchanego balonu. Na jego policzkach widniały dwie czerwone smugi o kształcie podłużnych trójkątów.
- Przyszliście zająć się psami? – zacharczał.
Oboje skinęli głowami.
Członek klanu zawołał swoją żonę. Zza rogu wyłoniła się chudziutka jak patyk kobieta trzymająca ledwo w rękach dziesięć smyczy ciągniętych przez szczekające psy.
Niezły duet. – pomyślała Sae.
- O mój boże. Ile nam to zajmie? Rok?
Ori zaczął się wycofywać.
- Ja tego nie zrobię.
Zachowałby się jak mężczyzna, nawet jeśli nim nie jest. – przemknęło przez myśl dziewczynie. Podeszła do kobiety wyręczając ją z przytrzymywania pięciu zwierząt. Kunoichi ledwo mogła sobie z nimi poradzić, jednak zapewniła kobietę, że dadzą sobie z nimi radę bez większych problemów, i że niebawem wrócą.
- O rany. No ale jak trzeba, to trzeba.
Ori podszedł i wziął resztę psów.
Wcale nie są takie trudne do opanowania. Fajne pieski.
Jakoś nie cieszył go widok średnio radzącej sobie koleżanki.
Dziewczyna, ledwo utrzymując równowagę, ciągnięta przez ‘stado’ śliniących się psisk szła szybkim krokiem w stronę parku. Obok niej podążał bez słowa jej towarzysz. Przynajmniej z tym radzi sobie lepiej niż ja. Pół godziny później byli z powrotem na miejscu. Oddając psy właścicielom Masae lekko odetchnęła.
- Jeszcze dwa zadania.. – powiedziała z rezygnacją. – Uwińmy się z nimi szybko. – dodała po chwili.
- Więc teraz do ptaszarni? - Zapytał.
Nie czekając na odpowiedź pobiegł przed siebie.
Heh. A może się popisać?
Ori wbiegł na dach pobliskiego budynku i zeskoczył z niego saltem. Zaczął skakać przez barierki i murki.
Kunoichi spojrzała na biegnącego przodem Orisamo. Czy on myśli, że wprawi mnie tym popisem w zachwyt? Uśmiechnęła się z zażenowaniem. Nie chciała aby musiał na nią czekać więc podążyła zaraz za nim. W jednej chwili znaleźli się przed domem staruszka, do którego należała ptaszarnia.
- Pukaj. Dalej. Im szybciej skończymy tu tym szybciej będziemy w Itadakimatsu i może dostaniemy papu.
Brzuch Orisamo zaburczał.
Staruszek otworzył drzwi.
- Dzień dobry. O co chodzi?
- Mamy Panu w czymś pomóc.
– odpowiedział chłopak.
- A tak, tak. Wchodźcie. Musicie posprzątać dach ptaszarni. Moje ptaszki strasznie go zapaskudziły.
- No to fajnie. Mamy jakieś rękawice czy coś?
- Ja to robię moją szczoteczką... ale jak chcecie to mam tu kilka par.
-No to chociaż tyle.
- Proszę.

Dziadek podał im stare, poniszczone rękawice ubrudzone odchodami.
- To może…- dziewczyna złapała za szczotkę. – Postaram się to wszystko zamieść a ty podstawisz mi pojemnik?
Nagle z nikąd cała sytuacja zaczęła ja niezmiernie bawić. Nie mogąc się powstrzymać wybuchła spontanicznym śmiechem.
Orisamo popatrzył na nią z wyrazem niezrozumienia na twarzy. Wziął pojemnik i podstawił go jej.
- Zabawne jest to, że jeszcze tu tkwimy zamiast ogarnąć to wszystko i wykonywać już ostatnie z zadań. – wyjaśniła Masae.
Po ciężkich zmaganiach z ptasimi odchodami dach ptaszarni był już czysty. Pochwalona przez jej właściciela dwójka geninów udała się w stronę restauracji.
- Dałabyś się zaprosić gdzieś? Na kolację czy coś... - Zapytał nieśmiało Ori.
Dziewczyna spojrzała na niego wymownie. Żartuje sobie ze mnie?
- Obawiam się, że w miejscu do którego zmierzamy to my będziemy musieli podawać tą kolację innym.
– odparła wymijająco uśmiechając się.
Przy wejściu lokalu przywitał ich szef kuchni.
- W samą porę. Kilku kelnerów rozchorowało się nagle. Zastąpicie ich.
Zaprosił ich do oddzielnych pomieszczeń, w którym mieli się przebrać w odpowiednie stroje.
- Pamiętajcie, że nasi goście są najważniejsi. To bardzo ważny bankiet więc musicie się postarać. Nie chce słyszeć na was żadnych skarg od moich klientów.
Masae przebrała się w przygotowaną dla niej czarną sukienkę z koronką i biały fartuszek. Co to ma być?! Ta kiecka ledwo zasłania mi tyłek!
Lekko skrępowana wyszła z przebieralni pragnąc uniknąć spojrzeń zgromadzonych na sali gości.
Po przebraniu się Orisamo wyszedł na salę.
- To co dokładnie mamy robić? - zapytał szefa.
- To samo co reszta kelnerów. Patrzcie i róbcie to co oni.
- Cholera. Te spodnie są za małe. No dobra. Zaczynamy.

Ori rozejrzał się i zobaczył jeden nie obsłużony stolik. Podszedł do niego i powiedział:
- Dzień dobry. Witamy w Itadakimatsu. Czym mogę służyć?
- Porcję ramen i flaszkę sake.
- Już podaję.

Katsumi podbiegł do kuchni i krzyknął:
- Ramen i flachę sake!
Kunoichi sprawnie zbierała zamówienia od gości uśmiechając się co chwila i życząc smacznego posiłku. Przeskakiwała lekko między stolikami nie bacząc już zbyt krótką sukienkę czy sprośne spojrzenia niektórych gości.
Po kilku obsłużonych stolikach i umyciu mnóstwa talerzy w końcu mogli odpocząć.
- No nareszcie koniec. - powiedział z ulgą Orisamo.
Sae spojrzała na zegarek. Wskazówki pokazywały godzinę 16:10.
- Możemy już wracać. – odparła ze zmęczeniem.
Na miejscu byli pół godziny przed czasem. Sae usiadła na miękkiej trawie oddychając głęboko. Nie miała dziś chwili wytchnienia. Ze znużeniem oczekiwała przyjścia senseia.
 
Tamaki jest offline  
Stary 06-01-2010, 18:27   #119
 
Endless's Avatar
 
Reputacja: 1 Endless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodze
Podczas gdy młodzi shinobi zajmowali się wykonywaniem powierzonym im zadań, Ryuushou skierował swoje kroki w pewne miejsce. Bez słowa, zamyślony, mijał krzątających się tu i ówdzie ludzi. Myślał o przeszłości... W głowie młodzieńca pojawiały się obrazy z czasów, kiedy wraz z dwójką przyjaciół przeżywali wspaniałe chwile. Wspominał wspólne przygody i wyzwania, rozmowy i sytuacje, które zbliżyły wszystkich do siebie...
"Rei... Co się z tobą stało?" - pomyślał.
Zatrzymał się. Roztargnienie zniknęło wraz z lekkim powiewem chłodnego wiatru. Stał na przeciwko ogrodzonego niskim murkiem domku. Jakże bliskie było mu to miejsce, teraz zaniedbane, podniszczone, z opadającą płatami farbą, a niegdyś pełne wdzięku, zieleni, świeżości... Przeszedł pod oplątanym bluszczem kamiennym łukiem. Zarośnięta trawą kamienna ścieżka doprowadziła go do małego, drewnianego domku. Wszedł do środka...
Wewnątrz było ciemno i panował zaduch. Zdjął buty przed progiem w korytarzu i wkroczył głębiej. W jednym z pomieszczeń natknął się na gospodynię domu.
- Ah, Ryuu-chan! - prawie krzyknęła podekscytowana kobieta. Miło że przyszedłeś...
Chłopak spojrzał na nią. Była strasznie zaniedbana...
- Witam, Akahiko-san....

Przez dłuższy czas młody Mitsuhashi dotrzymywał towarzystwa dziwacznej kobiecie. Pomógł jej jak zwykle w codziennych sprawach: pozmywał naczynia, pootwierał okna, zrobił pranie, posprzątał, naprawiał dziury w dachu. Wymalował także cały murek. Matka Rei przez cały czas rozmawiała z nim, pytając o różne sprawy. Była bardzo miła. Zawsze stała z dzbankiem zimnego soku w pogotowiu. Ryuushou współczuł kobiecie. Od kiedy poznali się z Rei, jej matka była wdową. Ojciec dziewczyny zginął kiedy miała 6 lat. Jej matma chociaż głęboko przeżyła jego śmierć, zawsze troszczyła się o to, by jej córce niczego nie zabrakło. Wychowywała ją, żyła dla niej... Ale kiedy jej córka zginęła, kobieta całkowicie pogrążyła się w rozpaczy... Zapomniała o bożym świecie, całymi dniami przesiadywała w domu, zapominała sprzątać, pielęgnować ogród... Chociaż on i Tesamimaru regularnie ją odwiedzali i pomagali jej w codziennych sprawunkach, nigdy się już nie podniosła z przygnębienia... Przed chłopcami próbowała ukryć depresję zdobywając się na wymuszone uśmiechy i... nigdy nie mówiła o Rei. Zupełnie tak, jakby zapomniała o swojej córce.

Wrócił na miejsce zbiórki parę minut po wyznaczonym czasie. Zastał tam już wszystkich geninów, rozmawiających między sobą o wykonanych zadaniach. Wymusił na sobie uśmiech.
- Konbawa - przywitał się z nimi uniesieniem ręki.
- Jeżeli wykonaliście powierzone wam zadania, mam dla was zapłatę. - wyjął z kieszeni papierową kopertę. Spisaliście się dzisiaj doskonale.
Wydobył z niej sporą ilość pieniędzy. Każdemu geninowi wręczył po 200 Kin.
- Ah, prawie bym zapomniał. Hyuuga sensei pragnie zobaczyć się ze swoją drużyną. Znajdziecie go...- poczuł pod nosem coś ciepłego. - w szpitalu.
Dotknięciem palcem upewnił się, że jest to krew. Szybko wyjął z kieszeni białą chusteczkę i przytknął ją do nosa. Nagle dostał zawrotów głowy. Cofnął się o parę kroków i prawie potknął się o schody kamiennej kapliczki. Macając je ręką usiadł na najniższym stopniu. Czuł na sobie spojrzenia geninów.
- Ni-Nic mi nie jest. Zaraz przejdzie... - powiedział uspokajająco. Możecie odejść.
 
__________________
Come on Angel, come and cry; it's time for you to die....
Endless jest offline  
Stary 06-01-2010, 18:51   #120
 
Roni's Avatar
 
Reputacja: 1 Roni ma wyłączoną reputację
Co mu się stało? Nagle dostał krwotoku. Nie jestem medykiem ale to nie świadczy zbyt dobrze.
Ori wstał z miejsca.
-To co? Idzie ktoś ze mną do Hyuuga sensei?
Nie czekając na odpowiedź ruszył w stronę szpitala.
Coś mi nie pasuje. Dlaczego wokół dzieją się takie dziwne rzeczy? O co tu chodzi
Po kilkunastu minutach marszu doszedł do budynku szpitalnego. Orisamo wszedł do środka.
-Dzień dobry. W którym pokoju znajdę Hyuuga-sensei?-Zapytał pielęgniarkę przy kontuarze.
-Trzecie drzwi po prawo.
-Dziękuję. - odpowiedział po czym ruszył we wskazanym kierunku. Zamaszystym ruchem otworzył drzwi.- Hyuuga-sensei! Jak się czujesz?
 
Roni jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:00.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172