Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-01-2010, 16:32   #670
hollyorc
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Ciemność zamknęła się nad nim, jak wody oceanu zamykające się nad topielcem. Ogarnęła go, opłynęła, pochłonęła… tylko po to aby pogrążył się w niej. Aby utonął. Ork poszedł na samo dno niczym kamień, niczym największy z grzeszników… bo czy nim nie był?

Barbak nie wiedział dokładnie kiedy nadszedł cios. Chwile do momentu twardego lądowania biegły tak szybko, walka, cios.. .jeden, drugi… potem jeszcze wiele. Jeden z nich sięgnął go. Zimne żelazo przeszło przez jego wnętrzności, wypełniło go ciepłem. Ciepłem, które wyciekało jego żyłami, barwiło trawę wokoło niego na karminowo. Ciepło uciekało… w jego miejsce pojawiało się przejmujące zimno. Chłód, który zatrzymywał pracę serca… ale nie mogł zatrzymać pracy umysłu… przynajmniej jeszcze nie teraz.

Zamknięte oczy nie widziały tego co działo się wokoło. Wszystko to straciło naraz jakiekolwiek znaczenie. Kruk, dusze, kompani, wrogowie… wszystko to marność nad marnościami. Co się liczyło? W zasadzie nic… czy chciał powrócić?
Nie chciał nic.
Czy chciał pozostać w tym stanie? Podążyć na spotkanie upragnionego Światła? Upragnionego mentora, Palladine?
Nie czuł absolutnie nic!
Wszystko uciekało, nie mógł skupić się absolutnie na niczym, na nikim…

Naraz stanął przed jego oczyma taki to obraz:
YouTube - Warcraft 3 Orc Ending
Czasy kiedy to walczył ramię w ramię z orkami przeciw nie jednemu demonowi. Czasy kiedy to żegnał swych przyjaciół… czy teraz ktoś pożegna jego? Czy odprawi rytuał przejścia? Czy ktoś w ogóle zauważy jego zniknięcie, śmierć… Czy kogoś to obejdzie? A czy to w ogóle ważne?
YouTube - evanesens-my imortal
Poczuł nagle delikatne ciepło. Coś co bardzo nieśmiało przedzierało się przez fale zwątpienia, beznadziei i goryczy… Coś co wraz z ciepłem niosło ze sobą ból, rozpacz. Coś z czym zaczął walczyć.
Po co?
Po co to wszystko? Czy nie prościej było by po prostu odejść?
Czy nie łatwiej poddać się losowi? Ile to już razy uciekał Śmierci? Czy w końcu tym razem nie przyszedł jego czas?

PO CO TO WSZYZTKO???

Zobaczył:
The wise one by =VampirePrincess007 on deviantART
- Jeszcze nie teraz!
I uwierzył.

Poddał się mocy, poddał się światłu. Pozwolił aby wniknęło w jego żyły, aby wraz z pompowaną krwią dotarło do serca, aby rozniosło się po całym ciele. Aby niosło ze sobą ciepło, niosło ból, rozpacz… niosło to wszystko, co każdy nazywa życiem.

Otworzył oko… świat wirował w takim tempie w jaki jeszcze nigdy się nie kręcił. Fale mdłości w zasadzie nie ustępowały, ale nie było czym wymiotować. Nie było szans aby nawet się ruszyć… bolał go każdy centymetr ciała, każdy nerw wrzeszczał i wysyłał do mózgu tak potężną dawkę informacji o bólu, tak potężną dawkę cierpienia, że Barbak miał wrażenie, że jego ocalenie, jest tylko preludium do zagłady w męczarniach.

Naraz to spokojny, znajomy, cichy głos dobiegł gdzieś na granicy słyszalności.
- Barbaku spokojnie. Nie ruszaj się. Udało się….

Emanuel, stary dobry i poczciwy Emanuel. Co mu się udało?

- Wszystko będzie dobrze!

Nic nie jest dobrze.

- Wyjdziesz z tego. Światło nam pomaga, z nim jesteśmy silniejsi. Bądź silny w Świetle!

Tak przyjacielu. Światło nam pomaga… Będę w nim silniejszy… Tylko ile jeszcze zdołam?

- Czujesz? Rozchodzi się po Twoim ciele… Leczy Cię… Nie ruszaj się jeszcze, jeszcze chwila… Palladine!!! Porządnie oberwałeś….
- Co Ty nie powiesz….
Coś co miało być ironią, zabrzmiało jak słowa nieumarłego. Gardłowe charczenie wydobyło się z zielonej krtani.
- Nie mów nic… jeszcze nie teraz.
- Zamknij się.
- Ale…
- Dziękuję Ci… Ale….
- Odpoczywaj.


Ork zemdlał.


Gdy przebudził się ponownie, nie miał bladego pojęcia ile czasu minęło. Otworzył oczy i ku jego zadowoleniu nie odczuwał już zawrotów głowy, mdłości… ból jednak pozostał. Ból tak fizyczny, jak i ten tkwiący głęboko w sercu. Zawiódł. Ból, który tak bardzo dotykał, tak bardzo był odczuwalny…
Naraz zrozumiał swego przyjaciela, Fungrimm’a. Zrozumiał jak wielki ból mogła przyjąć na siebie jedna istota. Jak wieka gorycz mogła spłynąć na jednego śmiertelnika… jak bardzo mogła ona zmusić kogoś do poszukiwania własnej zagłady. Szczególnie w przypadku karłów.

Barbak zdecydowanie karłem nie był, a zatem przyjęcie kultu zabójców, było by dla niego czymś sztucznym… To co jednak właśnie się wydarzyło, było czymś ważnym, czymś co na pewno będzie musiało go zmienić. Zawiódł… Zgrzeszył… odpokutuje swoje winy.

Ork powolnym, pełnym obawy ruchem sięgnął do sprzączki od naramienników. Odpiął. Po chwili kawałki metalu upadły na trawę, potem z chrzęstem posypały się pozostałe elementy pancerza…. Naraz pozostał zwykły „szary” ork… w zwykłym „szarym” ubraniu… (w szpilkach co prawda, ale te chwilowo były niezbędne). Barbak owinął się szczelnie płaszczem podróżnym. Ujął stylistko topora, przyjrzał się broni…
- Ileż to niepotrzebnej krwi wsiąkło w to ostrze….?
Zamach jaki wykonał omal nie pozbawił go przytomności, zachwiał nim, jednak mimo to zielony nie przerwał czynności. Topór ciśnięty z całych sił powędrował w las, wbijając się w jeden z wielu pni…
Potem przyszła pora na młot, który podzielił los poprzednika. „Zabójca sierot” oraz „Pogromca dziewic” oręż tak wspaniały, tak morderczy… tak… potężny znalazł się teraz pośród leśnych jagodzin.
- Nie będę was już potrzebował!

Jedynym elementem pancerza jaki pozostał, był karwasz. Jedynym uzbrojeniem Maleństwo. Poza tym… zwykłe odzienie, kołczan i płaszcz. Barbak rozejrzał się i wynalazł sobie kawałek kija, na tyle porządnego aby mógł mu służyć za oparcie… Wykorzystał go zaraz potem, przyglądając się temu co się działo….
Złożył modlitwę…

Światło. Ty, którego planów nie jestem godzien pojąć….
Prowadź mnie, swego pokornego sługę.
Wybacz winy, wady i zaniedbania.
Przebacz.
I daj żyć podle swych zasad.
Dopomóż.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline