Mniejszy ze strażników widząc nadbiegającego krasnoluda wyszarpnął miecz z pochwy i przyjął uderzenie topora na klingę broni. Uderzenie odrzuciło go trochę do tyłu od tego ogromnego uderzenia. Odzyskał równowagę i sam szeroko zamachnął się znad ramienia chcąc ugodzić Draco w lewy bark krzycząc w kierunku murów: - Straże! Straże!.
Chekelea zarył nogami w ziemi lekko się pochylając do tyłu by nie nadziać się na miecz. Strażnik opuścił miecz i zaczął obchodzić wojownika z prawej mierząc go groźnym wzrokiem. Wskazał na niego palcem i powiedział: - No dalej pokurczu! atakuj, jeśliś taki śmiały! Hehe...
Tarra ominęła walczących szerokim łukiem pod kamienicami. Pod bramą zakręciła hakiem młynka, który po chwili poszybował w górę gdzie zahaczył się o blanki. Zwinnie niczym kocica wspięła się na samą górę. Na szczycie, zauważyła wmurowaną w kamienie drewnianą klapę prowadzącą do stróżówki i na mury. Poza miastem, niewiele zauważyła przez okalające wszystko ciemności. Gdy rozglądała się jeszcze na boki, spadły na jej miękkie włosy, pierwsze delikatne krople deszczu.
Mimik po chwilowym odpoczynku ruszył dalej pod murami szybko nadrabiając straconą drogę. Naguko zdążył jeszcze podtrzymać czar i także ruszył naprzód. Śledzony zdawał się ciągle być nieświadomy czyhającego za nim niebezpieczeństwa. Przemykał cicho nigdzie nie skręcając w stronę przystani i licznych tam składów. |