Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-01-2010, 22:29   #118
Tamaki
 
Tamaki's Avatar
 
Reputacja: 1 Tamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znany
Kunoichi zmierzała zdecydowanym krokiem ku miejscu zamieszkania właścicielki zaginionego królika. Znalazłszy się wraz z Orisamo przed drzwiami domu, zapukała lekko do drzwi. Oczom ich ukazała się szczupła, ładna kobieta, z opaloną cerą i ciemnymi oczami, uśmiechając się przyjaźnie. Zapewne mama dziewczynki.
- Pomożecie Mei odnaleźć jej pupila? Przez cały dzień bardzo się o niego martwiła.

Zza jej pleców wyłoniła się niewielka istotka z dużymi, czarnymi oczami.
- Znajdziecie mojego Kana?
- Zrobimy wszystko by go odnaleźć
– odparła dziewczyna z powagą w głosie.
- Taaa...Jasne. Na pewno zwierzątko się odnajdzie. Nie martw się. - dodał chłopak, chociaż nie bardzo w to wierzył.
- Musisz nam jednak najpierw opisać swojego królika, masz może jakieś jego zdjęcie, Mei? – zapytała Masae.
- Mam tylko rysunek – odpowiedziała dziewczynka ze smutną miną.
- Pokaż, dzięki temu będziemy wiedzieli jak rozpoznać twojego królika.
Mała zniknęła w środku pomieszczenia by po chwili znów wrócić niosąc w ręku kawałek papieru. Wyciągnęła rączkę pokazując swoje malowidło geninom:



Hahahaha. Nie umie rysować. Co za dzieciak – zaśmiał się w myśli Orisamo.
- W porządku, na pewno go odnajdziemy. – zapewniła dziewczynkę kunoichi.
Kiedy byli już kawałek od domu, Sae zwróciła się do chłopaka.
- Wiesz, od jakiego miejsca powinniśmy zacząć? Mei bawiła się na swoim podwórku i zwierzak z pewnością znajduje się niedaleko.
Spojrzała na niego pytająco.
-To mnie się pytasz? Nie jestem skłonny do myślenia. No ale...- zaczął myśleć.
Cholera, czego ona oczekuje ode mnie?
- Jeśli bawiła się na podwórku to może zeżarł go lis? Albo po prostu uciekł w jakiś kąt.
- Jesteś niemożliwy.. Jestem pewna, że siedzi gdzieś w tych zaroślach.
Wskazała na pobliskie krzaki.
- Możemy rozpocząć od szukania go właśnie tam. Kiedy nie znajdziemy, dopiero możemy zacząć się martwić.
- Czemu niemożliwy? Jestem realistą. A takie są fakty.

Ori podszedł do krzaków.
Dziewczyna spojrzała na niego z wyrzutem. Przestałby żartować i zabrałby się do roboty. Sama również schyliła się, z uwagą podnosząc wszystkie gałęzie i szukając małego stworzenia w szare ciapki.
- Cholera, nic tu nie ma. A ty coś widzisz?
- Szukaj dalej, musi gdzieś tu być! –
odkrzyknęła Masae.
Coś poruszyło się obok niej. Coś małego… Puszystego… Szare łatki przemknęły jej przed oczami.
- Jest! Pomóż mi go złapać!
Zwierzątko widocznie wystraszyło się i szybko pomknęło w stronę zaskoczonego Orisamo.
- Gdzie?
Ori zaczął szukać.
- Mam gnoja! Pomóż!
Sae podbiegła do niego i wyjęła delikatnie trzymanego przez chłopaka królika. Zwierzę szybko oddychało i mrugało zdziwionymi oczkami. Na szczęście nie próbowało się wyrywać.
- Heh… Mamy go. – odparła z wyraźnym zadowoleniem kunoichi. – Nie podrapał cię?
- A dlaczego cię to obchodzi? Tak się martwisz o mnie? ;> Wiem, że tak na ciebie działam ale wiesz...
Ori wybuchnął śmiechem.
- No dobra odnieśmy go.
Pfff.. Jeszcze jedna taka zagrywka i będzie mógł poznać smak pięści kunoichi. Dziewczyna wzięła zaginionego pupila na ręce i ruszyła w stronę domu Mei. Oddali zgubę uradowanej właścicielce, po czym udali się do głównej siedziby klanu Kiba.
- Hm...to co słychać? – Orisamo niezręcznie zagadał.
- Co słychać..? Co dokładnie masz na myśli? Sprawy rodzinne, nową drużynę?
- Ogólnie.
- Em, nie narzekam.
– odparła Masae zdawkowo. Nie lubiła takich niesprecyzowanych pytań.
- Aha. - Dawno nie rozmawiał. Nie miał z kim.
Już prawie byli na miejscu.
- To co mamy zrobić?
- Czeka nas wyprowadzanie psów.

Dwójce geninów otworzył potężny mężczyzna z brzuchem wielkości nadmuchanego balonu. Na jego policzkach widniały dwie czerwone smugi o kształcie podłużnych trójkątów.
- Przyszliście zająć się psami? – zacharczał.
Oboje skinęli głowami.
Członek klanu zawołał swoją żonę. Zza rogu wyłoniła się chudziutka jak patyk kobieta trzymająca ledwo w rękach dziesięć smyczy ciągniętych przez szczekające psy.
Niezły duet. – pomyślała Sae.
- O mój boże. Ile nam to zajmie? Rok?
Ori zaczął się wycofywać.
- Ja tego nie zrobię.
Zachowałby się jak mężczyzna, nawet jeśli nim nie jest. – przemknęło przez myśl dziewczynie. Podeszła do kobiety wyręczając ją z przytrzymywania pięciu zwierząt. Kunoichi ledwo mogła sobie z nimi poradzić, jednak zapewniła kobietę, że dadzą sobie z nimi radę bez większych problemów, i że niebawem wrócą.
- O rany. No ale jak trzeba, to trzeba.
Ori podszedł i wziął resztę psów.
Wcale nie są takie trudne do opanowania. Fajne pieski.
Jakoś nie cieszył go widok średnio radzącej sobie koleżanki.
Dziewczyna, ledwo utrzymując równowagę, ciągnięta przez ‘stado’ śliniących się psisk szła szybkim krokiem w stronę parku. Obok niej podążał bez słowa jej towarzysz. Przynajmniej z tym radzi sobie lepiej niż ja. Pół godziny później byli z powrotem na miejscu. Oddając psy właścicielom Masae lekko odetchnęła.
- Jeszcze dwa zadania.. – powiedziała z rezygnacją. – Uwińmy się z nimi szybko. – dodała po chwili.
- Więc teraz do ptaszarni? - Zapytał.
Nie czekając na odpowiedź pobiegł przed siebie.
Heh. A może się popisać?
Ori wbiegł na dach pobliskiego budynku i zeskoczył z niego saltem. Zaczął skakać przez barierki i murki.
Kunoichi spojrzała na biegnącego przodem Orisamo. Czy on myśli, że wprawi mnie tym popisem w zachwyt? Uśmiechnęła się z zażenowaniem. Nie chciała aby musiał na nią czekać więc podążyła zaraz za nim. W jednej chwili znaleźli się przed domem staruszka, do którego należała ptaszarnia.
- Pukaj. Dalej. Im szybciej skończymy tu tym szybciej będziemy w Itadakimatsu i może dostaniemy papu.
Brzuch Orisamo zaburczał.
Staruszek otworzył drzwi.
- Dzień dobry. O co chodzi?
- Mamy Panu w czymś pomóc.
– odpowiedział chłopak.
- A tak, tak. Wchodźcie. Musicie posprzątać dach ptaszarni. Moje ptaszki strasznie go zapaskudziły.
- No to fajnie. Mamy jakieś rękawice czy coś?
- Ja to robię moją szczoteczką... ale jak chcecie to mam tu kilka par.
-No to chociaż tyle.
- Proszę.

Dziadek podał im stare, poniszczone rękawice ubrudzone odchodami.
- To może…- dziewczyna złapała za szczotkę. – Postaram się to wszystko zamieść a ty podstawisz mi pojemnik?
Nagle z nikąd cała sytuacja zaczęła ja niezmiernie bawić. Nie mogąc się powstrzymać wybuchła spontanicznym śmiechem.
Orisamo popatrzył na nią z wyrazem niezrozumienia na twarzy. Wziął pojemnik i podstawił go jej.
- Zabawne jest to, że jeszcze tu tkwimy zamiast ogarnąć to wszystko i wykonywać już ostatnie z zadań. – wyjaśniła Masae.
Po ciężkich zmaganiach z ptasimi odchodami dach ptaszarni był już czysty. Pochwalona przez jej właściciela dwójka geninów udała się w stronę restauracji.
- Dałabyś się zaprosić gdzieś? Na kolację czy coś... - Zapytał nieśmiało Ori.
Dziewczyna spojrzała na niego wymownie. Żartuje sobie ze mnie?
- Obawiam się, że w miejscu do którego zmierzamy to my będziemy musieli podawać tą kolację innym.
– odparła wymijająco uśmiechając się.
Przy wejściu lokalu przywitał ich szef kuchni.
- W samą porę. Kilku kelnerów rozchorowało się nagle. Zastąpicie ich.
Zaprosił ich do oddzielnych pomieszczeń, w którym mieli się przebrać w odpowiednie stroje.
- Pamiętajcie, że nasi goście są najważniejsi. To bardzo ważny bankiet więc musicie się postarać. Nie chce słyszeć na was żadnych skarg od moich klientów.
Masae przebrała się w przygotowaną dla niej czarną sukienkę z koronką i biały fartuszek. Co to ma być?! Ta kiecka ledwo zasłania mi tyłek!
Lekko skrępowana wyszła z przebieralni pragnąc uniknąć spojrzeń zgromadzonych na sali gości.
Po przebraniu się Orisamo wyszedł na salę.
- To co dokładnie mamy robić? - zapytał szefa.
- To samo co reszta kelnerów. Patrzcie i róbcie to co oni.
- Cholera. Te spodnie są za małe. No dobra. Zaczynamy.

Ori rozejrzał się i zobaczył jeden nie obsłużony stolik. Podszedł do niego i powiedział:
- Dzień dobry. Witamy w Itadakimatsu. Czym mogę służyć?
- Porcję ramen i flaszkę sake.
- Już podaję.

Katsumi podbiegł do kuchni i krzyknął:
- Ramen i flachę sake!
Kunoichi sprawnie zbierała zamówienia od gości uśmiechając się co chwila i życząc smacznego posiłku. Przeskakiwała lekko między stolikami nie bacząc już zbyt krótką sukienkę czy sprośne spojrzenia niektórych gości.
Po kilku obsłużonych stolikach i umyciu mnóstwa talerzy w końcu mogli odpocząć.
- No nareszcie koniec. - powiedział z ulgą Orisamo.
Sae spojrzała na zegarek. Wskazówki pokazywały godzinę 16:10.
- Możemy już wracać. – odparła ze zmęczeniem.
Na miejscu byli pół godziny przed czasem. Sae usiadła na miękkiej trawie oddychając głęboko. Nie miała dziś chwili wytchnienia. Ze znużeniem oczekiwała przyjścia senseia.
 
Tamaki jest offline