Kapłan z trwogą spojrzał na opdający miecz, nie zdążył zasłonić się tarczą. Uderzenie było zbyt silne i szybkie żeby mógl tego dokonać. Cios był przy tym tak precyzyjny że natrafił na szczelinę w pancerzu, miecz wbił się w ciało jak w masło niewiele brakowało żeby odrabał całe lewe ramię, gdy Urqelius wyjmował miecz dało się słyszeć odgłos zasysania, a z rany momentalnie buchnęła krew. Tarcza od rau spadła na ziemię. Cadom odczuwał przeraźliwy ból. "Masz sukinsynu" pomyślal. Zaraz potem z pomocą przyszedł mu Sorin, który chlasnął olbrzyma z niewyobrażalną siłą przez plecy. Cadom ponownie zamachnął się prawą ręką w której wciąż dzierżył buzdygan. Mimo osłabienia spowodowanego raną zdołał trafić
[kapitana z Whaterdeep: 21]. Jednak ten cios nie był już taki mocny jak poprzedni, buzdygan trafił Urqeliusa w ramię,
[wgniatając zbroję: 5], i miażdżąc kość i ciało. Teraz kapłan czekał na kolejne wydarzenia. Miał nadzieję że kamraci z galeonu w porę się spostrzegą i nie będą wciąż ostrzeliwać fregaty, na której bądź co bądź była już pewnie przeszła połowa załogi galeonu, piorąc po mordach kolegów po fachu z gregaty.