Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-01-2010, 22:59   #124
Kroni.PJ
 
Kroni.PJ's Avatar
 
Reputacja: 1 Kroni.PJ nie jest za bardzo znanyKroni.PJ nie jest za bardzo znany
Gdy drzwi się zamknęły Ura spojrzał na swego senseia. Nie odzywał się, nawet nie poruszał. Zastanawiał się co teraz mu powie. Że jako jedyny go zawiódł? Że to przez niego misja wzięła w łeb? Omosa oczekiwał gorzkich słów.

- Kiedy Hokage zaproponował mi prowadzenie drużyny 2. - zaczął niespodziewanie Tesamimaru - wspomniał mi o Tobie. Przedstawił mi Twoją historię i to jak i dlaczego nienawidzisz mojego klanu. Powiedział mi też wtedy, że chce żebym zajął się tą drużyną byś zmienił zdanie o Hyuuga. Początkowo byłem na Ciebie zły, ale potem szybko zrozumiałem, że popełniam ten sam błąd - sensei zawiesił głos. - Nie chcę poznać drugiej strony...
Zacząłem próbowac wcielić się w Ciebie, który nie zna historii mojego klanu i zrozumiałem dlaczego tak nas nienawidzisz. Pozwolisz, że przedstawię Ci jak to wyglądało rzeczywiście?

Omosa czuł się nie swojo. Coś było nie tak. Nie wiedział jeszcze co, ale napięcie jakie w nim rosło nie pozwoliło mu na nic więcej niż tylko przytaknięcie i wlepienie swoich oczu w senseia w oczekiwaniu na dalszą część.
- Kiedy Twój ojciec wyruszał z naszego kraju poproszono moich trzech kuzynów o pomoc. Bliźniaków Akirę i Tora oraz ich starszego brata Shena. Cała moja rodzina była oburzona tą propozycją. Jednak nie dlatego, że nie było to godne nas zadanie czy dlatego, że nie chcieliśmy przeprowadzać jakiegoś kupca. Nie. W mojej rodzinie działo się wtedy bardzo wiele i to bardzo wiele złego.
Na moją rodzinę padła dość dziwna plaga. Nie mogę wyjawić Ci całości historii, bo to tajemnica, powiem jednak tyle ile mogę.
Kiedy moja matka była w ciąży mój ojciec wyruszył na niezwykle niebezpieczną misję i o dziwo wrócił z niej. Był jednak sam. Cała jego drużyna umarła, a i on nie był w najlepszym stanie. Pewnego dnia upadł na kolana i zaczął wykonywać przedziwne pieczęci, których nikt nie znał, gdy skończył - umarł.

Omosa słuchał nadal, i gniew po woli w nim rusł. "Nie dlatego że nie byli godni?!", a czy jest jakiś powód który zwalnia shinobich z ich obowiązku chronienia innych?! Czy shinobi może odmówić pomocy w jakiejkolwiek sytuacji komu kolwiek? Jeśli tak to Ura nie chciał być kimś takim. Jednak jedno spojrzenie w puste oczy senseia i jego dalsza opowieść go przeraziła.
- W między czasie nikt nie mógł z nim porozmawiać i nie wiadomo było co tak na prawdę się stało z całą jego kompanią. Po serii tych dziwnych znaków zaczęli ginąć członkowie mojej rodziny. Umarli moi dwaj starsi bracia, a potem urodzony zaraz przede mną Rikou, mój kuzyn.
Ura słuchał tego wszystkiego z przerażeniem. Wiedział jak to jest stracić rodzeństwo.
- Potem urodziłem się ja, jako ostatni z głownej gałęzi klanu Hyuuga. Wszyscy bardzo się bali, że spotka mnie podobny los, ale jak widać, przeżyłem.Starsi mojego klanu po pewnym czasie oddali sprawę w ręce Hokage, jednak i on był bezradny.W końcu mój dziadek, Rihatsu, który posiadał ogromną wiedzę, przyznał się, że wie co to za pieczęć i wie również jak się jej pozbyć. Sposób był jeden i do tego okrutny. Wielka moc tej samej krwi co osoba, która pieczęć zostawiła musiała się wyzwolić poprzez śmierć. Sam Rihatsu był niezwykle słaby i nie dał by rady tego uczynić.
Omosa słuchał z wielkim napięciem. Tak okrutna technika, jakim cudem?
- Przez długie moja rodzina miała nadzieję, że znajdzie się inny sposób lecz w końcu i Rihatsu dotknęło działanie pieczęci, umierał. Zostało mu jedynie kilka dni, może nawet mniej, a tylko on wiedział jak pozbyć się przekleństwa. Trzech młodych Hyuuga zgodziło się oddać swoje życie. Poprosili Hokagę o pozwolenie, ale on się nie zgodził i przydzielił im misję eskorty Twojego ojca by oddalić ich od domu. Mój klan oburzył się. Młodzieńcy odmówili wykonania misji przez co zostali ukarani. Równało się to z czasowym oddaniem przepaski. Nie podlegali już władzy Hokagę i oddali swe życie byśmy żyć mogli w spokoju. Bym żyć mógł ja. To tyle... Mam nadzieję, że im wybaczysz... - skończył Hyuuga, ale po chwili dodał:
- Aha i nie mów nikomu o tej niesubordynacji moich kuzynów... oni... naprawdę byli bohaterami...

Ura rozszerzył powieki. Oddychał głośno, lecz spokojnie. W jego głowie powstał mętlik, który nie pozwalał mu trzeźwo myśleć. Śmierć! Wszędzie tylko ona, jego kuzyni, a więc również poniekąd i mój ojciec oddali życia, aby mógł żyć on. Aby ich klan mógł przetrwać. Omosa zachwiał się, oparł plecami o ścianę i zsunął na podłogę. Jego wzrok błądził po pokoju szukając błędnie jakiejś podpowiedzi. Co miał zrobić? Co powiedzieć? Spojrzał tępo na swego misrza próbując odgadnąć coś z wyrazu jego twarzy

Tesamimaru podbiegł do młodzieńca i złapał go. Kiedy kucał poczuł ból w jeszcze niedawno złamanej nodze, ale nie dał tego po sobie poznać.
- Wezwać pomoc? - zapytał głosem pozbawionym jakichkolwiek emocji.

Ura uśmiechnął się, jego twarz przypominała twarz szaleńca. Spojrzał w puste oczy Tesamimaru. Jak zwykle puste, zimne , bez uczuć. A więc cały mój los, wszystkie postanowienia i cele które postawiłem sobie w życiu miały teraz legnąć w gruzach przez Hokage! Jak mam nienawidzieć klan Hyuuga po tym czego się dowiedział. Jak miał dalej podążać ścieżką ku samodoskonaleniu, kiedy nie mam już po co. Te wszystkie lata cierpienia i szykanowania w akademi poszły na nic! Nie. Nie mógę nikogo winić tylko siebie. To ja wszystko pomieszałem, to ja wszystko zrozumiałem na opak. Spojrzał jeszcze raz. Pustka, biała nicość. Nie to nie mogła być jego pomyłka. Winni temu byli kupcy którzy puścili jego ojca. Dziadek Ototo, który go do tego namawiał i wuj alkocholik który przepił rodzinny majątek sprowadzając nas na bruk. Cała Konoha jest winna. Nie mógę się mylić. Uśmiechnął się w duchu. O tak zapłacą mi za to! Wszyscy, jeden po drugim.
Jego twarz przybrała wyraz błogiego rozanielenia. Uśmiechał się sam do siebie i wyszeptał po cichu.
- Nic mi nie jest sensei. Nic mi nie jest.
- Ostatnia rzecz, którą chcę Ci powiedzieć to, to że bardzo Ci zaufałem mówiąc to wszystko. Ta część historii co prawda nie jest tajna, ale nie chętnie o niej wspominamy. Sam dowiedziałem się dość późno, że mój ojciec jednak wrócił z misji, a nie poległ na niej. Dowiedziałem się również dlaczego wszyscy umierają, a także...
- sensei zamilkł - nie ważne. Jeśli nie masz pytań możesz odejść. Przekaż drużynie, że jutro spotkamy się o 7 na naszym miejscu... Przepraszam, że sam zapomniałem ich poinformować - Hyuuga pomógł chłopakowi wstać. Ura spojrzał już naturalnym wzrokiem spojrzał na swojego mistrza i wybąkał:
- Ja przepraszam ... nie wiedziałem ... nikt mi nigdy nie powiedział ...
Odwrócił wzrok. Zacisnął zęby.
- Przepraszam - wyszeptał i wyszedł z pokoju bez pożegnania, ruszył szybkim krokiem ku dzielnicy handlowej i uśmiechał się rozkosznie sam do siebie. Zastanawiał się czy jego skrucha wyglądała dość naturalnie. Uragiri z miną kogoś kto znalazł największy skarb w swoim życiu zniknął między budynkami, cicho się do siebie śmiejąc.
 
__________________
...I'm still alive...Once upon the time...Footsteps in the hall...
Kroni.PJ jest offline