Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-01-2010, 19:18   #121
 
Tasselhof's Avatar
 
Reputacja: 1 Tasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputację
Ura wszedł do pokoju szpitalnego zaraz po Orisamo. Nie chciał zbytnio gadać z senseiem. Już widział w myślach jego słowa pogardy za jego nie udaną misję. Czekali już tylko na Miwe.
 
Tasselhof jest offline  
Stary 06-01-2010, 20:20   #122
 
Kroni.PJ's Avatar
 
Reputacja: 1 Kroni.PJ nie jest za bardzo znanyKroni.PJ nie jest za bardzo znany
Gdy uczniowie weszli do sali Hyuugi siedział w głębokiej medytacji. Zamknięte powieki lekko drgały. Medytował w pozycji pół lotosu ponieważ złamana noga nie pozwalała mu usiąść w pełnej pozycji. Otwarte dłonie spoczywały wierzchem w dół na kolanach. Gdy tylko usłyszał radosne przywitanie jednego z geninów powoli otworzył oczy. Spojrzał na nich, a na ustach wymalował mu się delikatny uśmiech. Sensei wstał. Ubrany był inaczej niż zwykle. Miał na sobie długą, białą szatę. Złączył ręce za plecami i zaczął:
- Witam was - jego głos był bardzo spokojny i miarowy. - Po pierwsze - wracam do sił. Dziękuję Orisamo. Po drugie - chciałem przeprosić za to w co was wciągnąłem. Mimo tego, że zostaliście z własnej woli, nie powinienem dawać wam wyboru. Jesteście tylko początkującymi geninami, a ja rzucam was na głęboką wodę. Okazałem się szczeniakiem. Przepraszam raz jeszcze - zawiesił na chwilę głos. W trakcie monologu obrócił się do uczniów plecami i patrzył w niebo za oknem. Teraz znowu stanął przodem do nich. - Mimo wszystko spisaliście się doskonale, ale niestety misji rangi C nie wypełniliście... a w zasadzie nie wypełniliśmy... Pierwsza misja tak niskiej rangi, w której nie zaliczyłem powodzenia - zamilkł na chwilę by upewnić się czy aby nie skłamał, a gdy był już pewien ciągnął dalej. - Mimo wszystko wątpię by senin miał nam za złe, że nie dostarczyliśmy mu jedzenia. Jednak jakby nie patrzeć zadanie zakończone niepowodzeniem. Wykonaliście natomiast misję rangi A. Możecie być z siebie dumni. Szczególnie Ty Miwa - uśmiechnął się delikatnie. - Absolutnie wszyscy wywiązaliście się doskonale. Jedynym, który zawiódł byłem ja. Zrozumiem jeśli będziecie chcieli zmienić sensei'a i jeśli mnie tylko poprosicie sam złożę rezygnację u Hokage - znowu zatrzymał się na chwilę. - To właściwie wszystko co chciałem powiedzieć wam wszystkim. Pozostały tylko dwie sprawy personalne.
Miwa, jeśli się tylko zgodzisz chciałbym wysłać do Twojej rodziny i wioski list z podziękowaniami za tak wspaniałą kunoichi, a także z gratulacjami za wychowanie tak owej. Zrobiłaś na mnie ogromne wrażenie. Nie dość, że stanęłaś do walki jak równy z równym z dwoma chuuninami, to jeszcze ich pokonałaś. Nie okazałaś strachu i zachowałaś spokój. Obroniłaś kolegę ryzykując własne życie. Jestem dumny, że mogę być Twoim sensei - skończył wypowiedź i spojrzał na Omosę:
- Jeśli nie masz nic przeciwko, zostań proszę, bo chciałbym z Tobą chwilę porozmawiać.

Tesamimaru przymknął na chwilę oczy i gdy je otworzył uśmiechnął się znowu delikatnie. Był dumny ze swoich uczniów, ale przede wszystkim cieszył się, że jego przyjaciel po raz kolejny okazał się niezawodny. Pocieszył go i dodał mu otuchy. Dzięki temu rozmowa była znacznie łatwiejsza, bo ile trzeba było się namęczyć żeby przed trójką dzieciaków przyznać się do porażki i głupoty.
 
__________________
...I'm still alive...Once upon the time...Footsteps in the hall...

Ostatnio edytowane przez Kroni.PJ : 06-01-2010 o 20:23.
Kroni.PJ jest offline  
Stary 06-01-2010, 20:45   #123
 
Roni's Avatar
 
Reputacja: 1 Roni ma wyłączoną reputację
Co on mówi? Zmienić? Nigdy w życiu.
-O nie! Na pewno cię nie zmienimy! - Krzyknął Orisamo.
Cholera. A o mnie nic nie powiedział.
-No dobrze. Wyjdziemy. - Orisamo powoli wyszedł z pokoju.
Chyba mamy teraz wolne. Idę do domu poćwiczyć. Muszę w końcu nauczyć się wyższego poziomu Gouken. To dziwne. Nawet nie wiedziałem że matka zna tak zaawansowane TaiJutsu. Zawsze miał ją za zwykłą rodzicielkę.
Po kilkudziesięciu minutach dotarł do domu.
-Witaj Orisamo. Masz ochotę na trening?
-Oczywiście.
-No to chodźmy na dach.
On tam był. Czekał na nich. Znowu.
-Witajcie znowu.
-Kim jesteś? - Wrzasnęła matka.
-Orisamo mnie zna. I ty także, chociaż się nie spotkaliśmy.
-Orisamo, kim on jest?
-To On. Zabójca.
Wyraz jej twarzy. Nigdy go nie zapomnę. Żądza zemsty mieszała się ze smutkiem.
-Zapłacisz mi za mego męża! - Matka rzuciła się z pięściami. - Konoha Shoufuu! - Wyrzuciwszy przeciwnika wysoko w górę zniknęła i pojawiła się kilka metrów nad nim. - Konoha Raiken! - Spadła z wyciągniętą ręką na zabójcę, wbijając go w ziemię. Masachi zniknął w obłoku dymu.
Klon? Ale gdzie jest prawdziwy?
-Orisamo za tobą!
Co?
Orisamo szybko obrócił się. W jego stronę leciał kunai. Nie miał szans na unik.
-Nie!
Nagle przed nim pojawiła się jego matka. Zasłoniła go. Usłyszał głuchy dźwięk. Kunai wbił się głęboko. Matka powoli osunęła się na jego oczach.
Matko! Nie! Nie ty! Co ja teraz zrobię? Sam!
Masachi zniknął. Bez śladu.
To koniec. Oprócz matki, nie znam nikogo kto umie zaawansowane Gouken. Nie stanę się potężniejszy. Nie zemszczę się.
Ori z łzami wszedł do pokoju. Rzucił się na łóżko.
Nie chcę się już budzić.
 

Ostatnio edytowane przez Roni : 27-02-2010 o 14:43.
Roni jest offline  
Stary 06-01-2010, 22:59   #124
 
Kroni.PJ's Avatar
 
Reputacja: 1 Kroni.PJ nie jest za bardzo znanyKroni.PJ nie jest za bardzo znany
Gdy drzwi się zamknęły Ura spojrzał na swego senseia. Nie odzywał się, nawet nie poruszał. Zastanawiał się co teraz mu powie. Że jako jedyny go zawiódł? Że to przez niego misja wzięła w łeb? Omosa oczekiwał gorzkich słów.

- Kiedy Hokage zaproponował mi prowadzenie drużyny 2. - zaczął niespodziewanie Tesamimaru - wspomniał mi o Tobie. Przedstawił mi Twoją historię i to jak i dlaczego nienawidzisz mojego klanu. Powiedział mi też wtedy, że chce żebym zajął się tą drużyną byś zmienił zdanie o Hyuuga. Początkowo byłem na Ciebie zły, ale potem szybko zrozumiałem, że popełniam ten sam błąd - sensei zawiesił głos. - Nie chcę poznać drugiej strony...
Zacząłem próbowac wcielić się w Ciebie, który nie zna historii mojego klanu i zrozumiałem dlaczego tak nas nienawidzisz. Pozwolisz, że przedstawię Ci jak to wyglądało rzeczywiście?

Omosa czuł się nie swojo. Coś było nie tak. Nie wiedział jeszcze co, ale napięcie jakie w nim rosło nie pozwoliło mu na nic więcej niż tylko przytaknięcie i wlepienie swoich oczu w senseia w oczekiwaniu na dalszą część.
- Kiedy Twój ojciec wyruszał z naszego kraju poproszono moich trzech kuzynów o pomoc. Bliźniaków Akirę i Tora oraz ich starszego brata Shena. Cała moja rodzina była oburzona tą propozycją. Jednak nie dlatego, że nie było to godne nas zadanie czy dlatego, że nie chcieliśmy przeprowadzać jakiegoś kupca. Nie. W mojej rodzinie działo się wtedy bardzo wiele i to bardzo wiele złego.
Na moją rodzinę padła dość dziwna plaga. Nie mogę wyjawić Ci całości historii, bo to tajemnica, powiem jednak tyle ile mogę.
Kiedy moja matka była w ciąży mój ojciec wyruszył na niezwykle niebezpieczną misję i o dziwo wrócił z niej. Był jednak sam. Cała jego drużyna umarła, a i on nie był w najlepszym stanie. Pewnego dnia upadł na kolana i zaczął wykonywać przedziwne pieczęci, których nikt nie znał, gdy skończył - umarł.

Omosa słuchał nadal, i gniew po woli w nim rusł. "Nie dlatego że nie byli godni?!", a czy jest jakiś powód który zwalnia shinobich z ich obowiązku chronienia innych?! Czy shinobi może odmówić pomocy w jakiejkolwiek sytuacji komu kolwiek? Jeśli tak to Ura nie chciał być kimś takim. Jednak jedno spojrzenie w puste oczy senseia i jego dalsza opowieść go przeraziła.
- W między czasie nikt nie mógł z nim porozmawiać i nie wiadomo było co tak na prawdę się stało z całą jego kompanią. Po serii tych dziwnych znaków zaczęli ginąć członkowie mojej rodziny. Umarli moi dwaj starsi bracia, a potem urodzony zaraz przede mną Rikou, mój kuzyn.
Ura słuchał tego wszystkiego z przerażeniem. Wiedział jak to jest stracić rodzeństwo.
- Potem urodziłem się ja, jako ostatni z głownej gałęzi klanu Hyuuga. Wszyscy bardzo się bali, że spotka mnie podobny los, ale jak widać, przeżyłem.Starsi mojego klanu po pewnym czasie oddali sprawę w ręce Hokage, jednak i on był bezradny.W końcu mój dziadek, Rihatsu, który posiadał ogromną wiedzę, przyznał się, że wie co to za pieczęć i wie również jak się jej pozbyć. Sposób był jeden i do tego okrutny. Wielka moc tej samej krwi co osoba, która pieczęć zostawiła musiała się wyzwolić poprzez śmierć. Sam Rihatsu był niezwykle słaby i nie dał by rady tego uczynić.
Omosa słuchał z wielkim napięciem. Tak okrutna technika, jakim cudem?
- Przez długie moja rodzina miała nadzieję, że znajdzie się inny sposób lecz w końcu i Rihatsu dotknęło działanie pieczęci, umierał. Zostało mu jedynie kilka dni, może nawet mniej, a tylko on wiedział jak pozbyć się przekleństwa. Trzech młodych Hyuuga zgodziło się oddać swoje życie. Poprosili Hokagę o pozwolenie, ale on się nie zgodził i przydzielił im misję eskorty Twojego ojca by oddalić ich od domu. Mój klan oburzył się. Młodzieńcy odmówili wykonania misji przez co zostali ukarani. Równało się to z czasowym oddaniem przepaski. Nie podlegali już władzy Hokagę i oddali swe życie byśmy żyć mogli w spokoju. Bym żyć mógł ja. To tyle... Mam nadzieję, że im wybaczysz... - skończył Hyuuga, ale po chwili dodał:
- Aha i nie mów nikomu o tej niesubordynacji moich kuzynów... oni... naprawdę byli bohaterami...

Ura rozszerzył powieki. Oddychał głośno, lecz spokojnie. W jego głowie powstał mętlik, który nie pozwalał mu trzeźwo myśleć. Śmierć! Wszędzie tylko ona, jego kuzyni, a więc również poniekąd i mój ojciec oddali życia, aby mógł żyć on. Aby ich klan mógł przetrwać. Omosa zachwiał się, oparł plecami o ścianę i zsunął na podłogę. Jego wzrok błądził po pokoju szukając błędnie jakiejś podpowiedzi. Co miał zrobić? Co powiedzieć? Spojrzał tępo na swego misrza próbując odgadnąć coś z wyrazu jego twarzy

Tesamimaru podbiegł do młodzieńca i złapał go. Kiedy kucał poczuł ból w jeszcze niedawno złamanej nodze, ale nie dał tego po sobie poznać.
- Wezwać pomoc? - zapytał głosem pozbawionym jakichkolwiek emocji.

Ura uśmiechnął się, jego twarz przypominała twarz szaleńca. Spojrzał w puste oczy Tesamimaru. Jak zwykle puste, zimne , bez uczuć. A więc cały mój los, wszystkie postanowienia i cele które postawiłem sobie w życiu miały teraz legnąć w gruzach przez Hokage! Jak mam nienawidzieć klan Hyuuga po tym czego się dowiedział. Jak miał dalej podążać ścieżką ku samodoskonaleniu, kiedy nie mam już po co. Te wszystkie lata cierpienia i szykanowania w akademi poszły na nic! Nie. Nie mógę nikogo winić tylko siebie. To ja wszystko pomieszałem, to ja wszystko zrozumiałem na opak. Spojrzał jeszcze raz. Pustka, biała nicość. Nie to nie mogła być jego pomyłka. Winni temu byli kupcy którzy puścili jego ojca. Dziadek Ototo, który go do tego namawiał i wuj alkocholik który przepił rodzinny majątek sprowadzając nas na bruk. Cała Konoha jest winna. Nie mógę się mylić. Uśmiechnął się w duchu. O tak zapłacą mi za to! Wszyscy, jeden po drugim.
Jego twarz przybrała wyraz błogiego rozanielenia. Uśmiechał się sam do siebie i wyszeptał po cichu.
- Nic mi nie jest sensei. Nic mi nie jest.
- Ostatnia rzecz, którą chcę Ci powiedzieć to, to że bardzo Ci zaufałem mówiąc to wszystko. Ta część historii co prawda nie jest tajna, ale nie chętnie o niej wspominamy. Sam dowiedziałem się dość późno, że mój ojciec jednak wrócił z misji, a nie poległ na niej. Dowiedziałem się również dlaczego wszyscy umierają, a także...
- sensei zamilkł - nie ważne. Jeśli nie masz pytań możesz odejść. Przekaż drużynie, że jutro spotkamy się o 7 na naszym miejscu... Przepraszam, że sam zapomniałem ich poinformować - Hyuuga pomógł chłopakowi wstać. Ura spojrzał już naturalnym wzrokiem spojrzał na swojego mistrza i wybąkał:
- Ja przepraszam ... nie wiedziałem ... nikt mi nigdy nie powiedział ...
Odwrócił wzrok. Zacisnął zęby.
- Przepraszam - wyszeptał i wyszedł z pokoju bez pożegnania, ruszył szybkim krokiem ku dzielnicy handlowej i uśmiechał się rozkosznie sam do siebie. Zastanawiał się czy jego skrucha wyglądała dość naturalnie. Uragiri z miną kogoś kto znalazł największy skarb w swoim życiu zniknął między budynkami, cicho się do siebie śmiejąc.
 
__________________
...I'm still alive...Once upon the time...Footsteps in the hall...
Kroni.PJ jest offline  
Stary 06-01-2010, 23:58   #125
 
Tamaki's Avatar
 
Reputacja: 1 Tamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znany
Wszyscy członkowie obu drużyn wykonali swoje zadania i po otrzymaniu zapłaty uzyskali zgodę na odejście. W pewnym momencie Ryuushou-sensei dostał nagłego krwotoku z nosa. Co się dzieję? Może trzeba mu pomóc?! Sensei przyłożył chusteczkę do nosa i zrobił kilka chwiejnych kroków do tyłu. Mase przestraszyła się w pierwszej chwili myśląc, że jej nauczyciel za chwilę omdleje. Nie spał tej nocy. Widać to po jego zmęczonym spojrzeniu. Powinien bardziej dbać o siebie, jest wyczerpany i ledwo trzyma się na nogach. Bała się o jego zdrowie, ale sensei zapewnił swoich uczniów, że wszystko jest w porządku. Oby się nie mylił..
Dziewczyna podążyła w stronę domu mając w głowie natłok myśli. Wydarzenia z dnia dzisiejszego przesuwały się kolejno w jej wyobraźni. Sae studiowała kolejno bieg wypadków kładąc nacisk na każdy znaczący element. Nie było w tym nic niezwykłego. Kunoichi sprawiała sobie czasem tego typu gimnastykę myślową i zwyczajnie czuła się z tym lepiej. Miała dziś w planach trening oraz naukę nowej techniki. Skręciła do dobrze znanego sobie lasu, nieopodal jej miejsca zamieszkania i do wieczora ćwiczyła intensywnie ucząc się wybranego jutsu. Skupiała się coraz bardziej, jednak efekty zaczęły być wyraźnie widoczne dopiero pod koniec nauki. Po kilku godzinach ćwiczeń Masae, oparta o pień drzewa osunęła się lekko aby spocząć na miękkiej trawie i odetchnąć chwilę. Musiała wracać do domu. Jej rodzicielka czekała na córkę w domu i zapewne zaczęła się już o nią martwić.
Dziewczyna zadarła głowę do góry. Spomiędzy koron drzew prześwitywał już jasny księżyc odbijający się teraz w jej czarnych oczach. Ciemnozielona noc spoczęła na jej barkach z lekkością. Miała wrażenie, że osuwa się w delikatnie utkaną pajęczynę. Jej świadomość odpływała gdzieś daleko.. Nagle otworzyła oczy. Czyjaś ręka spoczywała na jej ramieniu. Odwróciła się natychmiast lecz nikogo za nią nie było. To sen.. To musiał być sen. Starała się oszukać samą siebie. Wiedziała jednak, że nie mógł to być sen. Żaden przecież nie ma prawa być tak realistyczny. Rozejrzała się jeszcze raz pospiesznie. Wokół niej była już tylko cisza. Poczuła silny przypływ niepokoju. Nie zwlekając więc ruszyła żwawo w stronę domu.
Uchyliła lekko drzwi aby nie obudzić śpiących rodziców. Nie zapalała także światła. W pomieszczeniu panował półmrok oraz głęboka cisza. Zdawało się słyszeć jedynie cichutkie, równomierne tykanie zegara w salonie. Sae wspięła się na palce by bezszelestnie przejść przez kuchnię i wejść schodami na górę. Jakaś ciemna sylwetka poruszyła się przy stole i do uszu dziewczyny dotarł zatroskany matczyny głos.
- Gdzie byłaś moje dziecko? Razem z ojcem martwiliśmy się o ciebie.
- Gomennasai Okaa-san. –
wyszeptała kunoichi. – Naprawdę nie chciałam was niepokoić. Obiecuję, że już więcej się to nie powtórzy.
Jej matka wskazała gestem dłoni aby podeszła bliżej po czym ucałowała córkę w czoło.
- Jesteś czymś przejęta? Pobladłaś.
Matczyny wzrok utkwił na twarzy dziewczyny. Wiedziała. W jednej chwili wiedziała, że spotkało ją coś niepokojącego.
- Jestem tylko zmęczona. – Masae popatrzyła na kobietę łagodnie. - Oyasumi-nasai Okaa-san.
Odwróciła się w stronę schodów i wspięła się po nich na górę, wprost do swojego pokoju. Rodzicielka odprowadziła ją wzrokiem. Po kilku minutach Sae stała już ubrana w białą koszulę spoglądając w ciemność za oknem. Nie myślała w tej chwili o niczym. Pragnęła jak najszybciej zapomnieć a tajemniczej osobie spotkanej w lesie. Nadal starała się wmówić sobie, że było to jedynie zwykłe złudzenie spowodowane zmęczeniem. Ułożyła się wygodnie wtulając twarz w miękką poduszkę a głęboki sen zmorzył ją natychmiast.

Następnego dnia o świcie kunoichi udała się w to samo miejsce aby kontynuować swój trening. Z zadowoleniem spostrzegła, że szybko czyni postępy i jeśli wszystko pójdzie po jej myśli, niebawem w pełni opanuje doskonaloną w tej chwili technikę. Ćwiczyła dziś znacznie krócej niż wczorajszego dnia, nie mogła wytracać niezbędnych sił z samego rana. Po owocnym treningu oparła się o pień ulubionego drzewa. Pod ręką wyczuła jednak wyryte na korze znaki, których poprzednio w tym miejscu nie było. Spojrzała z niepokojem na wydrążone litery a po jej ciele przebiegły dreszcze. „Pamiętam o Tobie”. To.. niemożliwe. Nie wiedziała, kto mógłby skierować do niej te słowa. Nie była pewna tego, jakie zamiary miał ich autor jednak wiedziała, że nie są to żarty. Przyjrzała się uważnie znakom. Nie były one wykonane żadnym z ostrych narzędzi. To wyglądało bardziej na… symbole stworzone za pomocą chary? Nieprzyjemny chłód ogarnął dziewczynę jeszcze bardziej. Pragnęła jak najszybciej opuścić to miejsce.

Na wzgórzu Uzumaki znalazła się najwcześniej z całej trójki. Usiadła pod dużym kamieniem skupiając się na medytacji lecz wyraz niepokoju wciąż nie chciał zniknąć z jej twarzy.
 

Ostatnio edytowane przez Tamaki : 07-01-2010 o 00:10.
Tamaki jest offline  
Stary 07-01-2010, 01:31   #126
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Kira szedł spokojnie, podtrzymywany przez swojego towarzysza. Nie czuł się niewiadomo jak źle, był po prostu tak jakby zmęczony i lekko otępiały. Uśmiechał się i rozmawiał radośnie z Kazanem o zakończonym teście. Tak naprawdę jednak nie było mu do śmiechu. Znowu to usłyszał. Ten sam odgłos, bez obrazu. Dodatkowo niepokoił się jak wyniknęło jego prywatne sprawdzenie u senseia. Spojrzał kątem oka na idącego z przodu olbrzyma. Z pewnością był silny i szybki, mimo swojego lekko fajtłapowatego sposoby bycia.
Chyba jednak trafiłem pod odpowiednie skrzydła

Kiedy dotarli na polanę, Avenja postanowił wkroczyć na nią o własnych siłach. Uśmiechnął się promiennie do Saito i pokazał mu kciuka. Znak zwycięstwa. Nie można było im odmówić tego, że je odnieśli. Zwój dotarł na miejsce, a oni wypełnili zadaną im misję. Pewnie na prawdziwej misji by zginęli, ale na prawdziwej misji walczyli by inaczej.
Przynajmniej ja.”
Pomyślał Kira i usiadł na ziemi po turecku, wypuszczając głośno powietrze z płuc i przeciągając się. Sasatori odwrócił się w ich stronę, zmierzył wzrokiem i podsumował ich egzamin.
Zauważyłem to sam. Początkowo atakowaliśmy strasznie chaotycznie. Omal przez to nie ucierpiałem, jednak wraz z tym jak trwała walka szło nam chyba coraz lepiej. W przyszłości będziemy mogli to jeszcze poprawić
Kiedy nadeszła pora na Kirę, ten wytężył słuch. Pochylił głowę i powiedział cicho:
- Sensei… - po czym podrapał się po głowie, udając zakłopotanie. Wiedział, że jest prawdziwym shinobi. Wiedział od dawna i nie spodziewał się innej oceny. W końcu był najstarszy. Zaniepokoiło go jednak to, że jego nauczyciel chce się z nim spotkać sam na sam. Bał się, że w czasie takiego spotkania mogą paść niewygodne pytania na które nie będzie mógł, albo nie będzie w stanie odpowiedzieć.
Trzeba będzie jednak wykorzystać ten moment także na swoją korzyść
Rozmyślał Avenja patrząc na plecy odchodzącego sensei. Wtedy uświadomił sobie, że o czymś zapomniał. Wstał błyskawicznie i wyprzedził Sasatoriego. Nie biegł z pełną szybkością i trochę mu się zakręciło w głowie kiedy w końcu stanął, ale i tak niezwykle szybko wykurował się jak na takie obrażenia. Zatrzymał nauczyciela i pokłonił się, czekając aż ten pozwoli mu mówić. Jednocześnie starał zebrać rozbiegane myśli i trzęsące kolana. Mamosa zerknął na genina zaskoczony, ale szybko się uśmiechnął.
- Śmiało Kira-kun.
Ten podnosząc głowę i patrząc w oczy jouninna, odparł:
-Dziękuje za dzisiejszy trening i mam nadzieje, że nauczysz mnie wielu pożytecznych technik, żebym był tak silny i szybki jak Ty – zamilkł na chwilę, starając się wybadać jak zadziałały jego pochlebstwa, po czym kontynuował. - Chciałbym jednak odzyskać swoje rzeczy. Są dla mnie dosyć ważne.- Swoje rzeczy ? Ach, zwój. – zarechotał Sasatori, po czym wyjął z kieszeni haori własność Avenja.- Proszę, nie dość, że gapa to kleptoman - uśmiechnął się do genina puszczając oko. Młody Shinobi patrzył na oba zwoje pustym wzrokiem. Przesunął palcem po jednym najwyraźniej coś wspominając, szybko się jednak zreflektował, gdyż miał do swojego sensei jeszcze jedną rzecz.
- W sprawie tej rozmowy w cztery oczy... to mam przyjść jutro wcześniej czy po treningu?
- Etto...- Sasatori poczochrał się po czuprynie.- Nie należę do rannych ptaszków ...więc...- uśmiechnął się zakłopotany. Kira odwzajemnił go promiennie
- Rozumiem. W takim razie do zobaczenia jutro -dodał i oddalił się. Nagle stanął jakby sobie coś przypomniał i krzyknął w stronę odchodzącego sensei:
- Sasatori-sensei!!!! A zwój!?!?
- Został na palu ! - krzyknął nie odwracając się już . Pomachał tyłem do geninów znikając w lesie.
Kira odwrócił się w stronę zwoju, a potem spojrzał na swoich towarzyszy. Podbiegł szybko do pala i wspiął się na niego. Rozwinął zwój błyszczącymi oczyma i spojrzał na niego. Karykatura Mamosha niewdzięcznie wystawiała w jego stronę język. Avenja patrzył chwilę na to po czym, schował zwój za pazuchę.
Żartowniś. Jest miły co dobrze rokuje na naszą współpracę, ale mam nadzieje, że takich numerów nie będzie odstawiał. W końcu przybyłem tutaj, żeby się czegoś nauczyć
Siedząc na palu rozejrzał się dookoła. Łagodny wiatr muskał mu twarz i przeczesywał mu stojącą na wszystkie strony grzywę. Słońce radośnie ogrzewało mu twarz. Spojrzał na towarzyszy.
- Chcecie go przeczytać?
- A chcesz go nam pokazać? – spytał trochę podejrzliwie Kazan. A przynajmniej tak to brzmiało.
- Hm, czemu nie. – odpowiedział spokojnie i miło Kira. – W końcu jesteśmy drużyną.
Wziął zamach i rzucił rolkę zwoju do chłopaka, który zgrabnie złapał ją w powietrzu. Hajime skupił się przez moment i z grobowo poważną miną odparł:
- Zaiste bardzo przydatna technika - po czym nagle spróbował powtórzyć wyraz twarzy karykatury Sasatoriego, Kira roześmiał się widząc wyraz twarzy Kazana tak próbującego imitować senseia. Śmiał się tak żywiołowo, że spadł z pala i upadł twarzą w trawę. Kiedy już się opamiętał, podniósł się powoli i rozmasował twarz.
- Jesteście stąd prawda? Macie teraz coś ważnego do roboty? Chętnie poznał bym najważniejsze miejsca Konohy i dowiedział się czegoś o was samych.
Spojrzał w stronę Saito, który do tej pory milczał.
- Coś się stało? – zapytał podchodząc bliżej.
- Czuję się winny… - odparł chłopak.
- Jak to? Nie rozumiem.
- Czuję się winny przed samym sobą bo gdyby to była prawdziwa misja to straciłbym dwoje kompanów.
Avenja uśmiechnął się i uderzył go po przyjacielsku w ramię.
- Racja, gdyby. Ale dopiero zaczynamy nasze szkolenie. Chodźcie. Im lepiej się poznamy, tym milej i przyjemniej będzie się nam współpracowało. – Zarzucił ręce na ramiona swoich towarzyszy i razem ruszyli w stronę Konohy.

Do mieszkania wrócił dopiero wieczorem. Rzucił klucze na stojącą przy drzwiach komodę. Żarówka zapaliła się z charakterystycznym bzyczeniem. Usiadł przy stole. Zza pazuchy wyciągnął cały sprzęt, który przygotował wcześniej. Kilka bomb dymnych i dwie tuby kapsułek. Wyjął też dwa zwoje. Rozłożył to wszystko przed sobą. Sprawdził czy bomby nie są wadliwe, wyrzucił już taką jedną wczoraj. Następnie sprawdził czy wieko w tubach otwiera się łatwo, gdyż jest to niezwykle ważne. Następnie spojrzał na zwoje. Długo nie poruszył ani jednym mięśniem, jakby bił się z myślami. W końcu jednak postanowił rozwinąć jeden z nich i odpieczętować go. Na stole pojawił się olbrzymi shuriken złamany na pół. Kira wziął go w ręce i zaczął oglądać Przyglądał się każdej jego rysie i wyszukiwał zabrudzeń. Wstał na chwilę od stołu i poszedł do łazienki po szmatkę, po czym zaczął przecierać nią brudne ślady. Robił to machinalnie, myślami błądząc gdzie indziej. Od dawna zastanawiał się po co ludzie stworzyli broń. Co ona dawała? Wiele razy dyskutował nad tym z różnymi osobami.
Stworzono ją dla obrony? Musiała by najpierw powstać do ataku.
Jest to naturalny efekt postępu cywilizacyjnego? Czy to znaczy, że zmierzamy do samozagłady?
Powstała w wyniku potrzeby siły i zdobywania umiejętności? Więc jesteśmy jednak zwierzętami, które chcąc pokazać swoją siłę by przetrwać i zdobyć przywództwo stada.
Przemyślał wiele takich odpowiedzi i żadna nie satysfakcjonowała go jako ta ostateczna. Dyskusję zapoczątkowała jeszcze jego babcia. „Sam jesteś bronią” stwierdziła pewnego razu, ale wtedy nie zrozumiał o co jej chodziło. Dopiero wiele lat potem, kiedy dorósł pojął znaczenie tych słów.
Syknął nagle z bólu. W swoim zamyśleniu nie zauważył, że zbliża się niebezpiecznie do krawędzi shurikena. Ostrze gładko przeszło przez szmatkę i rozcięło mu duży palec. Chłopak spojrzał na niego. Czerwona strużka krwi spływała mu na dłoń. Wytarł ją delikatnie i spojrzał na ranę. Pozostała po niej jedynie lekko widoczna szrama. Następnie wzrok przesunął się na ostrze jedynej broni jaką posiadał. Mimo tylu lat, nadal było ostre. Niemal w ogóle nie stępiało.
Nie zmieniło się w ogóle od czasu… neee, głupie wspomnienia
Kira zapieczętował shurikena i odłożył wszystkie rzeczy na półkę. Następnie przeciągnął się i ruszył do łazienki. Wyszedł stamtąd goły, z ręcznikiem w jednej ręce i szarym haori w drugim. Był to strój, który otrzymał od swojej babci w dniu jego dziesiątych urodzin. Od tego czasu poddał go wielu przedłużeniom. Na szczęście jego babcia przewidziała to i zostawiła mu sporo podobnego materiału po śmierci.
Chłopak był słusznej budowy, ale nie wyglądał na niezwykle silnego. Ot normalny chłopiec, który dba o siebie. Na środku klatki, mniej więcej na wysokości mostka, miał niezwykły ornament, który wyglądał jak biały kwiat. Tylko to odróżniało go od innych ludzi. Avenja podszedł do okna, otworzył je i usiadł na przybudówce za nim. Lubił kiedy zimne wieczorne powietrze drażniło jego ciało. Poczekał spokojnie, aż przyzwyczai się do mrozu, jednocześnie obserwując nocne niebo. Fascynowała go jaka głębia kryje się za tym prostym zjawiskiem.
Są prawie takie same jak ja
Kiedy w końcu opadła gęsia skóra spowodowana zimnem, nałożył na siebie haori od babci, które było powleczone srebrnymi nićmi. Ostatni raz spojrzał w gwiazdy po czym ruszył przed siebie.

Małą polankę, przez którą przepływał spokojnie strumyk zlokalizował już na drugi dzień od przybycia do wioski. Postanowił, że to będzie jego miejsce treningowe. Przewiesił ręcznik i haori przez gałąź i rozciągnął się. Następnie powoli wszedł do lodowatej wody. Czuł jak zmęczenie spowodowane egzaminem spływa z niego wraz z brudem. Zanurzył głowę pod wodę i przepłynął trochę. Od razu poczuł się rześko. Powrócił do miejsca w którym woda sięgała mu do łydek i skupił swoją chakrę. Na wodzie pojawiły się szybko powiększające obręcze.
Kira zastanowił się od czego by tu zacząć. Biorąc pod uwagę jutrzejszy dzień, postanowił poćwiczyć obronę. Ustawił się w pozycji feniksa i rozpoczął trening. Ćwiczył wszystkie wyćwiczone uniki i kontrataki oraz myślał nad nowymi. Następnie postanowił poćwiczyć swoje style zwierzęce. Styl Tygrysa, połączony z szybkimi ciosami rąk i mnóstwem skoków. Styl Żurawia, mocno defensywny, nastawiony na bloki, obszerne ruchy i uderzenia płaską ręką. Styl Modliszki pozwalający wykorzystać masę i atak przeciwnika przeciwko jemu samemu. Styl Węża, najbardziej zwinny. Polegał na giętkich i zdecydowanych ruchach mogących zaskoczyć przeciwnika, oraz unikach. Nauczył się go najpóźniej i nie opanował jeszcze w pełni. Na koniec Styl Małpy, najmniej lubiany przez Avenja. Polegający głównie na skakaniu, walce w przykucnięciu za pomocą rąk i nóg, oraz walce na przeciwniku. Kiedy skończył był wycieńczony, a mięśnie błagały o odrobinę odpoczynku. Zachwiał się i z głośnym chlupnięciem upadł w wodę, która schłodziła rozgrzane ciało. Wycie wilka ogłosiło zbliżającą się pełnie i północ. Jeżeli chce być jutro wyspany, należało by udać się już do łóżka. Poleżał jeszcze chwilę w wodzie po czym ruszył do domu zaznać upragnionego snu.
Rano obudził się zanim budzik jeszcze zabrzmiał. Słońce leniwie zaglądało do jego pokoju. Postanowił leżeć, aż zegar nie wybije szóstej i odegnać od siebie resztki snu, z marnym skutkiem. Nastąpiła ta znienawidzona godzina, w której trzeba wstać i przygotować się do kolejnego dnia.

Na miejscu spotkania był kilkanaście minut przed czasem. W oczach miał jeszcze śpioszki. Ziewnął przeciągle. Na szczycie wzgórza widział jakieś trzy postaci. Podszedł do nich i zaspanym głosem powiedział:
- Dzień do-oo-obry – ziewnął jeszcze raz i przetarł oczy. Kiedy otworzył je ponownie okazało się, że mówi do trzech pali sterczących w ziemi. Pokręcił ze zrezygnowaniem głową i usiadł opierając się o jeden z nich.
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline  
Stary 07-01-2010, 02:07   #127
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
Po wejściu na salę , w której "leżał" Hyuuga nisko się ukłoniła. Cały czas badała go spojrzeniem , starała się ocenić jego stan. Mimo wszystko to on był ich sensei i wolała uniknąć kolejnego spotkania z grupą błękitnowłosego Jounina. " Tym razem Kitashi-san mógłby wrócić do Kumo z autyzmem albo bez głowy..."mruknęła w myślach wyobrażając sobie ich kolejne, jakże przyjemne spotkanie.
Kolejne słowa Hyuugi były już tylko kolejnymi falami szoku. "Misja rangi A", "Prośba o zmianę Jounina", "Pochwała", "Pochwała pisemna do Kirigakure i ojca". Tym razem wiele wysiłku kosztowało ją utrzymanie spokoju. Może dlatego, że poczuła chyba pierwszy raz w życiu.... Takie ciepło gdzieś w klatce piersiowej. Spodziewała się chyba , że albo nie skomentuje ich działań albo... "Zrobiłaś to tak jak powinno być to zrobione". Tak do tego sposobu okazywania poniekąd "aprobaty" przywykła.
Kolejnym , skrajnym do poprzedniego uczuciem była chęć podejścia do Hyuugi i zdzielenia go w twarz. Jego genini mieli wykonać misję rangi C cali i zdrowi. I to mu się udało, a nawet więcej. Wykonali wspólnie misję rangi A i wszyscy wrócili żywi. Wspomniała kolejne słowa ojca : " Okazywanie słabości wobec podkomendnych jest głupotą, Miwa. Powtarzałem to każdemu z twoich braci. Naucz się nie popełniać błędów, tak abyś nie musiała za nie przepraszać. A jeśli już ci się taki niegodny czyn zdarzy - przepraszaj zwierzchników."
Pewnie wysunęła się przed szereg geninów i ukłoniła ponownie, chcąc zabrać głos.
- Dziękuje za twoje szczodre słowa Hyuuga-sensei. Trudno mi jednak wypowiadać się w sprawię listu. Nie jestem pewna czy na taką szczodrość zasłużyłam, sensei.- tak naprawdę obawiała się odpowiedzi. "Spisałaś się odpowiednio. Spodziewałem się tego po tobie - pracuj dalej". Ojciec raczej byłby mało zachwycony... przynajmniej tak jej się wydawało-Zrobisz oczywiście jak uznasz za stosowne, sensei. Co do twojej propozycji zmiany jounina. Nie popieram jej. Mój ojciec zwykł mawiać, że kiedy raz stanie się do boju i przeleje wspólnie krew towarzyszy na zawsze łączy ze sobą nierozerwalna nić. Dzięki niej buduje się zaufanie w siłę swoich towarzyszy. A dzięki tej pewności i zaufaniu wygrywa.

Prosto ze szpitala udała się na "swoją" polanę. Zamierzała kolejny tydzień poświęcić na trening technik. Za dwa tygodnie kolejna zmiana -trening fizyczny. Przywykła już do tego trybu nauki.
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"
Mizuki jest offline  
Stary 07-01-2010, 15:21   #128
 
Sabaka's Avatar
 
Reputacja: 1 Sabaka nie jest za bardzo znany
- Sensei ! Miał pan wstać chwilę temu !
Usłyszał głos pielęgniarki. Leżał na leżance w swoim gabinecie. Często rozkładał ją pośród porozrzucanych na ziemi stosów książek. Kiedy już brakowało mu sił do dalszej pracy nad preparatami wsuwał się pod koc i zasypiał. Z tym , że zazwyczaj sypiał do oporu - aż nie dojrzeje do pobudki. Około godziny piątej poprosił jednak siostrę dyżurującą aby obudziła go przed dziewiątą.
- Jeszcze minutkę...- tak odpowiedział o 8:30. Teraz już była 9:10.
Oderwał głowę od poduszki spoglądając na siostrę zaspanymi, przymrużonymi oczami. każdy kosmyk włosów sterczał z jego głowy w innym kierunku.
- Która godzina ?
- Dziesięć po dziewiątej.
- Cholera...
- walnął twarzą w puchową poduszkę.-Znowu się spóźniłem..

Wstał i jak zjawa wpełzł do łazienki szpitalnej. Krótki, zimny prysznic nieco go ożywił. Ubrał się w świeże ciuchy, po czym wyszedł na spotkanie. Dla kogoś kto zazwyczaj sypiał po 10-12 godzin, taka dawka snu była stanowczo za mała. Słońce, które zazwyczaj budziło radość teraz tylko irytowało." Ale to światło wieje po oczach..." pomyślał , na zmianę otwierając lewe i prawe oko aby się przyzwyczaiły do blasku. W jego podziemnym gabinecie jedynym źródłem światła była lampka na biurku.
Nieogolony, potargany , w nieco pogniecionym ubraniu - wrak nie człowiek , o zaspanej twarzy wpełzł na polanę z prawie 40 minutowym spóźnieniem.
- O...Ohayou...- uśmiechnął się lekko.- Coś mi wyskoczyło w szpitalu... i tego... musiałem zostać i pomóc. Ale już jestem. Dzisiaj dostaniecie swoje zadania.
 
Sabaka jest offline  
Stary 07-01-2010, 22:21   #129
 
BoYos's Avatar
 
Reputacja: 1 BoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputację
Nizan usiadł na swoim ulubionym kamieniu. Miał dosyć kilku rzeczy. Najbardziej irytującą rzeczą były misje rangi D. Zgrabianie psich kup u weterynarza , przeprowadzki z innych miast. Tak , on dumny ninja , musiał pomagać zwykłym ludziom. W czołówce rzeczy najbardziej irytujących o dziwo górowała też Miwa. Ta kobieta była tak denerwującą istotą , a zarazem nic nie robiącą , że się nie mieściło w głowie. Jednak Nizan mimo tego , że jej nie lubił , w głębi serca coś miał z nią powiązanego. Przypominała mu jego siostrę. Aż za bardzo. Dlatego zachowywał się inaczej wobec niej , niż wobec wszystkich.
Siedząc na kamieniu rozmyślał jeszcze chwilę o niej i o reszcie spraw. Tematem numer jeden w jego rozmyślaniach było to , jakie następne misje będzie musiał wykonać. Czy będzie to ścinanie drzew w lesie ? A może sadzenie trawy w parku? Co by to nie było...on musiał być gotowy...

***
[media]http://www.youtube.com/watch?v=RDEQjGIleKg[/media]
W wielkim domu kobieta leżąca na wielkiej pufie , otoczona była kobietami. Było ich dokładnie 3. W rękach trzymała dziecko zawinięte w ręczniku. Miało one trochę włosów na głowie , reszty nie było widać. Kobieta wyglądała na młodą , zaledwie ok. 24 letnią. Miała długie , szare włosy , co w połączeniu z jej nieziemską urodą , dawało bardzo piękny obraz. Uśmiechnięta , jej twarz była pełna politowania dla małej istotki trzymanej w rękach. Było to jej dziecko. Pełna troski twarz co chwilę spoglądała na dziecko. Ręką dotykała jego ręki.
Nagle drzwi z hukiem otworzyły się. Do sali wpadł mężczyzna w podobnym wieku do kobiety. Ubrany w samurajski strój , długie spodnie szerokie. Jego włosy były czarne i krótkie. W rękach trzymał katane.
- Jestem! Skończyli wykuwać katanę dla mojego małego...
- CIII!
kobiety od razu zwróciły się w jego stronę i skarcił go wzrokiem.
- Mały własnie usnął.
Powiedziała matka chłopca. Mężczyzna podszedł i położył katanę obok kobiety. Sam usiadł obok niej. Kobieta wtuliła w niego głowę. Druhny opuściły pomieszczenie.
- Jak go nazwiemy?
zapytał ojciec
- Nie wiem. To Twój syn. Będzie zasiadał na czele klanu gdy nas już zabraknie.
- Wiem o tym doskonale. Chciałbym by jego imię było wyniosłe , jak szczyty gór. By jego siła była tak znacząca jak siła naszego klanu. By ...
- Oh , skończ już te swoje wywody kochanie.
Skarciła go lekko wzrokiem kobieta
- Przepraszam. Po prostu...jestem taki szczęśliwy.
- Pamietaj , że to nie jest nasze pierwsze dziecko...
- Jest. Nasze rodzone...
- Ciszej!
szepnęła kobieta. Nagle drzwi otworzyły się. Pojawiła się w nich mała , na oko 4 letnia dziewczynka. Ubrana w sukieneczkę , włosy miała długie blond. Uśmiechnięta powoli włożyła głowę do pomieszczenia. Gdy zobaczyła parę z dzieckiem z usmiechem zaczęła biec w ich stronę. Nie patrząc na nic po drodze dobiegła i rzuciła się na ojca. Potem spojrzała na dziecko.
- Mam bra...braciszka?
spytała delikatnie.
- Tak , bedziesz się nim opiekować?
zapytała kobieta
- Tak! Będę mu zmieniać pieluchy! Będę z nim chodzić na spacery! To jest mój pieszczoch i tylko mój brat. Kocham go.
powiedziała dziewczynka i zaczęła go głaskać.
- Będzie się nazywać Nizan.
odpowiedziała. Para spojrzała na siebie.
- Czemu akurat Nizan?
dziewczynka zrobiła minę , jakby robili jej wielką krzywdę
- Jak możecie nie wiedzieć. Nizan bo imię jest krótkie , a poza tym świadczy o tym , że jest moim bratem.
Mężczyzna puknął się w głowę ręką
- Nooo tak... jak mogliśmy o tym zapomnieć.
Dziewczynka położyła głowę na rękach mamy. Była uśmiechnięta. Objęła rekami brata.

***

Z zamyśleń wyrwało go silne krwawienie sensei'a. Początkowo nie wiedział co się dzieje. Później wszystko wytłumaczył i kazał się nie przejmować. Nizan nie miał ochoty na pogawędki. Skoro nie ma nic wiecej do usłyszenia , wstał , włożył ręce do kieszeni i ruszył przed siebie.
Szedł cały czas z miną inną niż zawsze. Pierwszy raz widać było na nim smutek i żal. Tęsknił.
Czemu mnie to spotkało...
Zastanawiał się. Kopiąc co jakiś czas kamień szedł przed siebie. Miał wszystko. Rodziców. Kochającą siostrę. Marzenia.
Wszystko legło w gruzach. Bo...bo legło. Cała sytuacja jaka miała miejsce jeszcze kilka miesięcy wczęsniej dobiła go kompletnie. Stracił życie , na rzecz potęgi jaką miał zyskać. Zastanawiał się teraz czy warto. Przetransportowali go do innej wioski , izolując od rodzinnej wioski. Nie miał tutaj nikogo. Dostał jakiś apartament w ogóle na odludziu. Gdyby teraz się zabił , nawet nikt by nie zapłakał.
Poszedł nad rzekę. Usiadł na pomoście , gdyż nikogo nie było w pobliżu. Łzy leciały mu po polikach już od jakiegoś czasu. Spotkanie z Miwą przybiło go kompletnie. Przypomniał sobie wszystkie sceny z życia , kiedy był jeszcze z siostrzyczką. Jego ukochaną.
Patrzył w tafle wody zastanawiając się nad tym , jak będzie żył. Teraz , zostało mu tylko ćwiczenie. Nic nie było w jego głowie. Uczucia zagnieżdżone w jego sercu teraz wylatywały na zewnatrz. Włożył głowę w ręce i zaczął płakać tak jak ostatnio coraz częściej. Nie mógł ciągle uwierzyć w to , co się działo. Płakał i płakał. Flikając głośno , jego płacz słyszał każdy kto przechodził. Nikt jednak się nie zatrzymał. Takich jak on było dużo...

Po nocy jaką odbył , stawił się jako drugi na zbiórkę. Zaspany i uczesany ominął Mae , nic nie mówiąc. Usiadł pod drzewem i czekał na senseia.
 
BoYos jest offline  
Stary 08-01-2010, 02:18   #130
 
Ryuuzaki's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryuuzaki nie jest za bardzo znany
Dopiero, gdy Hajime został sam poczuł jak bardzo tak na prawdę jest zmęczony.
- "Faktycznie pozory mylą. Doktorek, a do tego łamaga, a jednak pozamiatał nami las. W prawdziwej walce nie mielibyśmy nawet co myśleć o myśleniu o jakiejkolwiek szansie na zwycięstwo"

Wracał do domu powolnym krokiem. Była ładna pogoda, świeciło słońce, a Hajime idąc próbował przeanalizować każdy ruch, który wykonał i spróbować wypatrzeć swoje błędy nad którymi później musiałby pracować.

- O! Jesteś już?! No i jak, no jak, no jak? - gdy tylko wszedł do domu zaczęła go wypytywać siostra jednocześnie ciągnąc za rękaw.
- Spadaj bawić się lalkami, czy co ty tam robisz cały dzień. - odpowiedział znudzony - Nie interesuj się sprawami dorosłych!

Gdy to powiedział pożegnał siostrę pokazując jej język i uciekł do swojego pokoju.

Hajime zdawał sobie sprawę, że jest dopiero geninem, to dopiero pierwszy trening, udało im się wykonać zadanie. Chłopaka jednak wychowano tak, że nie umiał się zbytnio cieszyć z czegokolwiek poza kompletnym sukcesem.



Budzik zadzwonił niespodziewanie i swoim dźwiękiem natychmiast wyrzucił chłopaka z łóżka
- "Kurka... Kiedy ja zasnąłem? Kto mi nastawił budzik? Dlaczego nie obudziłem się sam?" - Zastanawiał się chłopak pośpiesznie zrzucając z siebie wczorajsze ubranie, w którym spał. Śpieszył się, bo osoba, która nastawiła mu budzik jednocześnie przestawiła go na 08:00, a Hajime nie lubił tak po prostu się ubrać i od razu wyjść z domu.
Przebrał i umył się w niecałe 20min po czym zszedł do kuchni. Tym razem czekała na niego tylko mama i młodsza siostra, Nami.
- Nami-chan... Przepraszam za wczoraj. Zmęczony byłem i w ogóle. - Zaczął tłumaczyć się. Wstał nowy dzień i wraz z powrotem sił Kazanowi wrócił również humor
- Usmażyłam ci trzy jajka. Wczoraj zasnąłeś bez kolacji, a nie chciałam cię budzić - powiedziała mama nakładając mu sniadanie

Już po chwili najedzony i wypoczęty Hajime biegł na miejsce spotkania. Tam czekał już Kira. Do dziewiątej brakowało jeszcze piętnastu minut, więc chłopcy postanowili jeszcze chwilkę razem poćwiczyć przed przyjściem senseia. Ten jednak spóźnił się prawie pół godziny
- "Tak, tak... Znowu pewnie zaspałeś ty oszuście, ty" - śmiał się w myślach Hajime, gdy Sasatori zaczął sie tłumaczyć. Tym razem jednak powstrzymał się od jakiegoś komentarza.
 
Ryuuzaki jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:09.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172