Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2010, 01:31   #126
Noraku
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Kira szedł spokojnie, podtrzymywany przez swojego towarzysza. Nie czuł się niewiadomo jak źle, był po prostu tak jakby zmęczony i lekko otępiały. Uśmiechał się i rozmawiał radośnie z Kazanem o zakończonym teście. Tak naprawdę jednak nie było mu do śmiechu. Znowu to usłyszał. Ten sam odgłos, bez obrazu. Dodatkowo niepokoił się jak wyniknęło jego prywatne sprawdzenie u senseia. Spojrzał kątem oka na idącego z przodu olbrzyma. Z pewnością był silny i szybki, mimo swojego lekko fajtłapowatego sposoby bycia.
Chyba jednak trafiłem pod odpowiednie skrzydła

Kiedy dotarli na polanę, Avenja postanowił wkroczyć na nią o własnych siłach. Uśmiechnął się promiennie do Saito i pokazał mu kciuka. Znak zwycięstwa. Nie można było im odmówić tego, że je odnieśli. Zwój dotarł na miejsce, a oni wypełnili zadaną im misję. Pewnie na prawdziwej misji by zginęli, ale na prawdziwej misji walczyli by inaczej.
Przynajmniej ja.”
Pomyślał Kira i usiadł na ziemi po turecku, wypuszczając głośno powietrze z płuc i przeciągając się. Sasatori odwrócił się w ich stronę, zmierzył wzrokiem i podsumował ich egzamin.
Zauważyłem to sam. Początkowo atakowaliśmy strasznie chaotycznie. Omal przez to nie ucierpiałem, jednak wraz z tym jak trwała walka szło nam chyba coraz lepiej. W przyszłości będziemy mogli to jeszcze poprawić
Kiedy nadeszła pora na Kirę, ten wytężył słuch. Pochylił głowę i powiedział cicho:
- Sensei… - po czym podrapał się po głowie, udając zakłopotanie. Wiedział, że jest prawdziwym shinobi. Wiedział od dawna i nie spodziewał się innej oceny. W końcu był najstarszy. Zaniepokoiło go jednak to, że jego nauczyciel chce się z nim spotkać sam na sam. Bał się, że w czasie takiego spotkania mogą paść niewygodne pytania na które nie będzie mógł, albo nie będzie w stanie odpowiedzieć.
Trzeba będzie jednak wykorzystać ten moment także na swoją korzyść
Rozmyślał Avenja patrząc na plecy odchodzącego sensei. Wtedy uświadomił sobie, że o czymś zapomniał. Wstał błyskawicznie i wyprzedził Sasatoriego. Nie biegł z pełną szybkością i trochę mu się zakręciło w głowie kiedy w końcu stanął, ale i tak niezwykle szybko wykurował się jak na takie obrażenia. Zatrzymał nauczyciela i pokłonił się, czekając aż ten pozwoli mu mówić. Jednocześnie starał zebrać rozbiegane myśli i trzęsące kolana. Mamosa zerknął na genina zaskoczony, ale szybko się uśmiechnął.
- Śmiało Kira-kun.
Ten podnosząc głowę i patrząc w oczy jouninna, odparł:
-Dziękuje za dzisiejszy trening i mam nadzieje, że nauczysz mnie wielu pożytecznych technik, żebym był tak silny i szybki jak Ty – zamilkł na chwilę, starając się wybadać jak zadziałały jego pochlebstwa, po czym kontynuował. - Chciałbym jednak odzyskać swoje rzeczy. Są dla mnie dosyć ważne.- Swoje rzeczy ? Ach, zwój. – zarechotał Sasatori, po czym wyjął z kieszeni haori własność Avenja.- Proszę, nie dość, że gapa to kleptoman - uśmiechnął się do genina puszczając oko. Młody Shinobi patrzył na oba zwoje pustym wzrokiem. Przesunął palcem po jednym najwyraźniej coś wspominając, szybko się jednak zreflektował, gdyż miał do swojego sensei jeszcze jedną rzecz.
- W sprawie tej rozmowy w cztery oczy... to mam przyjść jutro wcześniej czy po treningu?
- Etto...- Sasatori poczochrał się po czuprynie.- Nie należę do rannych ptaszków ...więc...- uśmiechnął się zakłopotany. Kira odwzajemnił go promiennie
- Rozumiem. W takim razie do zobaczenia jutro -dodał i oddalił się. Nagle stanął jakby sobie coś przypomniał i krzyknął w stronę odchodzącego sensei:
- Sasatori-sensei!!!! A zwój!?!?
- Został na palu ! - krzyknął nie odwracając się już . Pomachał tyłem do geninów znikając w lesie.
Kira odwrócił się w stronę zwoju, a potem spojrzał na swoich towarzyszy. Podbiegł szybko do pala i wspiął się na niego. Rozwinął zwój błyszczącymi oczyma i spojrzał na niego. Karykatura Mamosha niewdzięcznie wystawiała w jego stronę język. Avenja patrzył chwilę na to po czym, schował zwój za pazuchę.
Żartowniś. Jest miły co dobrze rokuje na naszą współpracę, ale mam nadzieje, że takich numerów nie będzie odstawiał. W końcu przybyłem tutaj, żeby się czegoś nauczyć
Siedząc na palu rozejrzał się dookoła. Łagodny wiatr muskał mu twarz i przeczesywał mu stojącą na wszystkie strony grzywę. Słońce radośnie ogrzewało mu twarz. Spojrzał na towarzyszy.
- Chcecie go przeczytać?
- A chcesz go nam pokazać? – spytał trochę podejrzliwie Kazan. A przynajmniej tak to brzmiało.
- Hm, czemu nie. – odpowiedział spokojnie i miło Kira. – W końcu jesteśmy drużyną.
Wziął zamach i rzucił rolkę zwoju do chłopaka, który zgrabnie złapał ją w powietrzu. Hajime skupił się przez moment i z grobowo poważną miną odparł:
- Zaiste bardzo przydatna technika - po czym nagle spróbował powtórzyć wyraz twarzy karykatury Sasatoriego, Kira roześmiał się widząc wyraz twarzy Kazana tak próbującego imitować senseia. Śmiał się tak żywiołowo, że spadł z pala i upadł twarzą w trawę. Kiedy już się opamiętał, podniósł się powoli i rozmasował twarz.
- Jesteście stąd prawda? Macie teraz coś ważnego do roboty? Chętnie poznał bym najważniejsze miejsca Konohy i dowiedział się czegoś o was samych.
Spojrzał w stronę Saito, który do tej pory milczał.
- Coś się stało? – zapytał podchodząc bliżej.
- Czuję się winny… - odparł chłopak.
- Jak to? Nie rozumiem.
- Czuję się winny przed samym sobą bo gdyby to była prawdziwa misja to straciłbym dwoje kompanów.
Avenja uśmiechnął się i uderzył go po przyjacielsku w ramię.
- Racja, gdyby. Ale dopiero zaczynamy nasze szkolenie. Chodźcie. Im lepiej się poznamy, tym milej i przyjemniej będzie się nam współpracowało. – Zarzucił ręce na ramiona swoich towarzyszy i razem ruszyli w stronę Konohy.

Do mieszkania wrócił dopiero wieczorem. Rzucił klucze na stojącą przy drzwiach komodę. Żarówka zapaliła się z charakterystycznym bzyczeniem. Usiadł przy stole. Zza pazuchy wyciągnął cały sprzęt, który przygotował wcześniej. Kilka bomb dymnych i dwie tuby kapsułek. Wyjął też dwa zwoje. Rozłożył to wszystko przed sobą. Sprawdził czy bomby nie są wadliwe, wyrzucił już taką jedną wczoraj. Następnie sprawdził czy wieko w tubach otwiera się łatwo, gdyż jest to niezwykle ważne. Następnie spojrzał na zwoje. Długo nie poruszył ani jednym mięśniem, jakby bił się z myślami. W końcu jednak postanowił rozwinąć jeden z nich i odpieczętować go. Na stole pojawił się olbrzymi shuriken złamany na pół. Kira wziął go w ręce i zaczął oglądać Przyglądał się każdej jego rysie i wyszukiwał zabrudzeń. Wstał na chwilę od stołu i poszedł do łazienki po szmatkę, po czym zaczął przecierać nią brudne ślady. Robił to machinalnie, myślami błądząc gdzie indziej. Od dawna zastanawiał się po co ludzie stworzyli broń. Co ona dawała? Wiele razy dyskutował nad tym z różnymi osobami.
Stworzono ją dla obrony? Musiała by najpierw powstać do ataku.
Jest to naturalny efekt postępu cywilizacyjnego? Czy to znaczy, że zmierzamy do samozagłady?
Powstała w wyniku potrzeby siły i zdobywania umiejętności? Więc jesteśmy jednak zwierzętami, które chcąc pokazać swoją siłę by przetrwać i zdobyć przywództwo stada.
Przemyślał wiele takich odpowiedzi i żadna nie satysfakcjonowała go jako ta ostateczna. Dyskusję zapoczątkowała jeszcze jego babcia. „Sam jesteś bronią” stwierdziła pewnego razu, ale wtedy nie zrozumiał o co jej chodziło. Dopiero wiele lat potem, kiedy dorósł pojął znaczenie tych słów.
Syknął nagle z bólu. W swoim zamyśleniu nie zauważył, że zbliża się niebezpiecznie do krawędzi shurikena. Ostrze gładko przeszło przez szmatkę i rozcięło mu duży palec. Chłopak spojrzał na niego. Czerwona strużka krwi spływała mu na dłoń. Wytarł ją delikatnie i spojrzał na ranę. Pozostała po niej jedynie lekko widoczna szrama. Następnie wzrok przesunął się na ostrze jedynej broni jaką posiadał. Mimo tylu lat, nadal było ostre. Niemal w ogóle nie stępiało.
Nie zmieniło się w ogóle od czasu… neee, głupie wspomnienia
Kira zapieczętował shurikena i odłożył wszystkie rzeczy na półkę. Następnie przeciągnął się i ruszył do łazienki. Wyszedł stamtąd goły, z ręcznikiem w jednej ręce i szarym haori w drugim. Był to strój, który otrzymał od swojej babci w dniu jego dziesiątych urodzin. Od tego czasu poddał go wielu przedłużeniom. Na szczęście jego babcia przewidziała to i zostawiła mu sporo podobnego materiału po śmierci.
Chłopak był słusznej budowy, ale nie wyglądał na niezwykle silnego. Ot normalny chłopiec, który dba o siebie. Na środku klatki, mniej więcej na wysokości mostka, miał niezwykły ornament, który wyglądał jak biały kwiat. Tylko to odróżniało go od innych ludzi. Avenja podszedł do okna, otworzył je i usiadł na przybudówce za nim. Lubił kiedy zimne wieczorne powietrze drażniło jego ciało. Poczekał spokojnie, aż przyzwyczai się do mrozu, jednocześnie obserwując nocne niebo. Fascynowała go jaka głębia kryje się za tym prostym zjawiskiem.
Są prawie takie same jak ja
Kiedy w końcu opadła gęsia skóra spowodowana zimnem, nałożył na siebie haori od babci, które było powleczone srebrnymi nićmi. Ostatni raz spojrzał w gwiazdy po czym ruszył przed siebie.

Małą polankę, przez którą przepływał spokojnie strumyk zlokalizował już na drugi dzień od przybycia do wioski. Postanowił, że to będzie jego miejsce treningowe. Przewiesił ręcznik i haori przez gałąź i rozciągnął się. Następnie powoli wszedł do lodowatej wody. Czuł jak zmęczenie spowodowane egzaminem spływa z niego wraz z brudem. Zanurzył głowę pod wodę i przepłynął trochę. Od razu poczuł się rześko. Powrócił do miejsca w którym woda sięgała mu do łydek i skupił swoją chakrę. Na wodzie pojawiły się szybko powiększające obręcze.
Kira zastanowił się od czego by tu zacząć. Biorąc pod uwagę jutrzejszy dzień, postanowił poćwiczyć obronę. Ustawił się w pozycji feniksa i rozpoczął trening. Ćwiczył wszystkie wyćwiczone uniki i kontrataki oraz myślał nad nowymi. Następnie postanowił poćwiczyć swoje style zwierzęce. Styl Tygrysa, połączony z szybkimi ciosami rąk i mnóstwem skoków. Styl Żurawia, mocno defensywny, nastawiony na bloki, obszerne ruchy i uderzenia płaską ręką. Styl Modliszki pozwalający wykorzystać masę i atak przeciwnika przeciwko jemu samemu. Styl Węża, najbardziej zwinny. Polegał na giętkich i zdecydowanych ruchach mogących zaskoczyć przeciwnika, oraz unikach. Nauczył się go najpóźniej i nie opanował jeszcze w pełni. Na koniec Styl Małpy, najmniej lubiany przez Avenja. Polegający głównie na skakaniu, walce w przykucnięciu za pomocą rąk i nóg, oraz walce na przeciwniku. Kiedy skończył był wycieńczony, a mięśnie błagały o odrobinę odpoczynku. Zachwiał się i z głośnym chlupnięciem upadł w wodę, która schłodziła rozgrzane ciało. Wycie wilka ogłosiło zbliżającą się pełnie i północ. Jeżeli chce być jutro wyspany, należało by udać się już do łóżka. Poleżał jeszcze chwilę w wodzie po czym ruszył do domu zaznać upragnionego snu.
Rano obudził się zanim budzik jeszcze zabrzmiał. Słońce leniwie zaglądało do jego pokoju. Postanowił leżeć, aż zegar nie wybije szóstej i odegnać od siebie resztki snu, z marnym skutkiem. Nastąpiła ta znienawidzona godzina, w której trzeba wstać i przygotować się do kolejnego dnia.

Na miejscu spotkania był kilkanaście minut przed czasem. W oczach miał jeszcze śpioszki. Ziewnął przeciągle. Na szczycie wzgórza widział jakieś trzy postaci. Podszedł do nich i zaspanym głosem powiedział:
- Dzień do-oo-obry – ziewnął jeszcze raz i przetarł oczy. Kiedy otworzył je ponownie okazało się, że mówi do trzech pali sterczących w ziemi. Pokręcił ze zrezygnowaniem głową i usiadł opierając się o jeden z nich.
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline